Są czasem takie chwile w życiu człowieka, w których zaczyna się gubić. Natłok wydarzeń, a zwłaszcza natłok różnych spojrzeń na nie, sprawia że zaczyna się zastanawiać czy aby na pewno jest z nim wszystko w porządku. Do tej pory uważał, że czarny kolor jest czarny, a czerwony po prostu czerwony, aż tu nagle dookoła zaczyna obowiązywać trend, że ta czerń nie jest taka znowu czarna, za to czerwień jest tak czerwona, że aż brunatna. I nie mam tu na myśli kobiecych dyskusji o odcieniach sukienek lub makijażu, bo podczas nich niemal wszyscy mężczyźni i tak odpadają w przedbiegach. Bardzo podobne burze przechodzą jednak ostatnio przez media głównego nurtu.

Zewsząd słychać gromy na nową władzę jakoby zawłaszczała sobie kraj. Nie dość, że zdobyła większość miejsc w parlamencie, to jeszcze na tym nie poprzestała. I tak najmniejszy klub parlamentarny, czyli PSL, nie ma wicemarszałka Sejmu, nie ma też już reguły rotacyjnego przewodniczenia sejmowej komisji do spraw służb specjalnych, media publiczne już głoszą, że niedługo staną się pisowskie, a wszystko przepełniły wydarzenia w związku z walką o Trybunał Konstytucyjny. Przed wyborami Platforma Obywatelska skonstruowała ustawę na podstawie której wybrano nie trzech, lecz pięciu sędziów TK. A po wyborach PiS skonstruował ustawę na mocy której tamten dokument zniesiono i wybrano nowych. Jakby tego było mało, TK - którego wierchuszka pisała poprzednią ustawę - uznała jej częściową niekonstytucyjność. W Sejmie głosowanie nad ostatnią zmianą tej ustawy wypełnione było buczeniem i krzykiem jakoby łamana była Konstytucja, a obywatele - oczywiście oddolnie - powołali do życia Komitet Obrony Demokracji. W klapy wpinają oporniki i powtarzają, że trzeba dać odpór zawłaszczaniu państwa przez Prawo i Sprawiedliwość. Najbardziej spodobała mi się znaleziona w sieci wypowiedź pewnej młodej Polski, która kilka lat temu wyjechała po studiach do Szwecji, bo tam mogła znaleźć pracę w zawodzie. Nie wróci ona jednak do Polski dopóki PiS będzie u władzy". Jak rozumiem, nie wróci nawet wtedy, gdy będzie mogła w zawodzie pracować w ojczystym kraju.

I teoretycznie rzeczywiście można mieć zastrzeżenia do tego, co się dzieje, bo też i tempo wszystkiego jest nadzwyczaj mocne, a i skala większa, niż można się było spodziewać. W teorii zatem powinienem postarać się przynajmniej o jakiś opornik. Ale się nie postaram.

Nie postaram się z bardzo prostego powodu: ludzie, którzy nawołują do obrony demokracji, jeszcze przed wyborami sami jej zasady łamali. Brak wicemarszałka Sejmu z PSL-u? W Zamościu PiS wygrał w ostatnich dwóch wyborach do Rady Miasta i także nie ma swojego przedstawiciela w prezydium RM. Chachmęcenie w komisjach? W zamojskiej Radzie Miasta robiono podobnie. Zarzucenie sieci na Trybunał i media publiczne? A czyje były one do tej pory, skoro nominacje wręczała poprzednia władza, wszak nie apolityczna? Apele o szanowanie głosów Polaków, którzy nie głosowali na PiS? Poprzednia władza wnioski o referenda w sprawie reformy emerytalnej i posyłaniu 6-latków do szkół wyrzuciła do kosza. Naprawdę jeśli za twarze opozycji wobec działań Prawa i Sprawiedliwości robią takie osoby jak Henryka Krzywonos, którą nawet Lech Wałęsa uważa za bezprawnie uczynioną legendą Solidarności, bohaterowie afer z poprzedniej kadencji czy też publicyści, którym grono ufających słuchaczy znacznie zmniejszyło się w ostatnich latach, to moim zdaniem lepszego usprawiedliwienia dla swych działań PiS nie mogło sobie wymarzyć. Pewnie, że tłumaczenie pt. "Oni robili to samo!" w normalnych warunkach byłoby nie do przyjęcia. Ale trudno inaczej, skoro pierwszy rząd akcji "Łap złodzieja!" stanowią sami zainteresowani.