Przyjeżdżając do rodzinnego miasta pod koniec roku miałem okazję przyjrzeć się najnowszej zmianie w miejscowym układzie komunikacyjnym. Zresztą niejeden raz. A ponieważ przejeżdżanie z jednej strony ulicy Królowej Jadwigi na drugą - w poprzek ulicy Dzieci Zamojszczyzny - już wcześniej było dla mnie chlebem powszednim, mogłem dokonać porównania. I stwierdzam, że teraz jest gorzej. Wybudowanie pasa na Dzieci Zamojszczyzny dla wjeżdżających od strony Łabuńki może i zmniejszyło korki, ale znacznie utrudniło włączanie się do ruchu. Naprawdę wypatrywanie w prawym lusterku aut pojawiających się często w ostatniej chwili nie jest czymś, co sprzyja zachowaniu bezpieczeństwa. Kiedy w sierpniu rozmawiałem o tej będącej wówczas w planach konfiguracji z dyrektor Zarządu Dróg Grodzkich, byłem do nowości sceptycznie nastawiony. Teraz mój sceptycyzm wobec ZDG w ogóle urósł jeszcze bardziej.

Wszystko za sprawą, o której w mieście jest dziwnie cicho. Otóż nasi radni miejscy zdecydowali, że busy komunikacji prywatnej oraz autobusy PKS i Autonaprawy najprawdopodobniej już w styczniu będą mogły się zatrzymywać wyłącznie na przystankach końcowych, czyli Gminna/Hrubieszowska oraz na przystanku autobusowym obok Urzędu Gminy Zamość i przystanku kolejowego Zamość Stare Miasto. Powód? Zacytuję wypowiedź dyrektor ZDG, Małgorzaty Leszak-Kuśmierz, dla Radia Lublin: "Główne założenie jest takie, aby na ulicy Peowiaków, przy przystanku PKP, zrobić taki hub komunikacyjny, żeby wszystkie busy, autobusy, które wjeżdżają do Zamościa mogły się zatrzymać na przystankach skrajnych, zewnętrznych, przy wjeździe do miasta i właśnie na ulicy Peowiaków, w tym centrum przesiadkowym. Inne przystanki będą tylko dla autobusów MZK". Dyrektor dodała też, że autobusy miejskie płacą za stawanie przy przystankach i tak ponad pięciokrotnie więcej niż pozostali przewoźnicy, a nowe realia uporządkują istniejący obecnie bałagan. Ludzie na wieść o tych zmianach reagują wściekłością i wcale im się nie dziwię.

Twierdzę tak pomimo tego, że sam ubiegałem się o budowę nowych przystanków kolejowych, żeby nie powiedzieć, iż wraz z kolegą Bartoszem Sojdą - obok lubelskiego Zakładu Linii Kolejowych z dyrektorem Zygmuntem Grzechulskim - wykonaliśmy dla sprawy najwięcej (jeśli więc mają Państwo o tę inwestycję pretensje, to proszę je kierować wyłącznie do nas. Pochwały też - aż tak skromni nie jesteśmy). Miejsce przy Urzędzie Gminy jest wprost stworzone do powstania międzykomunikacyjnego węzła transportowego, natomiast ten węzeł musi mieć stworzone do tego odpowiednie warunki. Tymczasem - jak moi stali Czytelnicy wiedzą - przystanki kolejowe są obsługiwane przez śladową liczbę połączeń, że nie wspomnę o pozostawieniu odłogiem kierunku hrubieszowskiego, a i Miejski Zakład Komunikacji nie kwapi się jakoś do zwiększenia liczby kursów przez Peowiaków obok siedziby UG. Dodatkowo chciałbym przypomnieć, że koncepcja węzła komunikacyjnego polegała na przyjęciu założenia, że przez to miejsce przebiegają wszystkie linie komunikacyjne zarówno komercyjne, jak i niekomercyjne jadące w kierunku zachodnim, północnym i południowym. MZK miał zaś poprawić obsługę tego przystanku poprzez przepuszczenie tamtędy linii o dużej częstotliwości i to nawet nie nowej, lecz którejś z popularnych istniejących, czyli na przykład "trójki". W planie było też powstanie miejsca typu Park&Ride na terenie obecnego parkingu strzeżonego. Krótko mówiąc - nigdy nie mówiliśmy o kasowaniu postojów linii regionalnych na obszarze miasta! Była mowa wyłącznie o tym, by pasażer miał takie jedno miejsce w Zamościu, przez które jedzie wszystko, gdzie przesiądzie się bez stresu i wędrówek z bagażem.

Przyznaję więc rację tym, którzy wykazują, że wprowadzane zmiany zaszkodzą przede wszystkim tym, którzy do Zamościa przyjeżdżają w celach leczniczych. Przystanki usytuowane przy szpitalach stanowią dla nich dużą wygodę i skazywanie się na przesiadki do autobusów MZK (z ich poszatkowanym rozkładem jazdy) to zwyczajna udręka. Nie zdziwię się wcale, jeśli busiarze skrzykną się i poszukają innych miejsc na postoje. Na przykład do "starego" szpitala można zajeżdżać również od strony ulicy Kilińskiego, a tam można już coś znaleźć.

Dlaczego zatem dzieje się tak, jak się dzieje? Przypuszczam, że magistrat chce się w ten sposób przygotować na wejście w życie przepisów, które od 2017 roku w praktyce uniemożliwią kontrolę przewoźników komercyjnych, którzy nie będą jeździć w ramach planu transportowego. Ale jeśli tak jest, to wybrano chyba najgorszą metodę. I radzę się z tych rozwiązań jak najszybciej wycofać.