Zamojski Rynek Wielki wyglądał rozmaicie w toku dziejów. Rozmaite także wydarzenia się na nim rozgrywały. W ostatnich latach głównie kulturalne, ale i sport od czasu do czasu przenika w to miejsce. Do gustu przypadł mi ubiegłoroczny turniej koszykówki ulicznej, który mam nadzieję, że w tym roku przyciągnie większą liczbę chętnych. Jednakże impreza, jaka odbyła się na Rynku w pierwszy długi weekend majowy, już mojego entuzjazmu wzbudzić nie mogła.

Być może na moje zdanie wpływa fakt, że nie jestem fanem sportów walki. Nie wszystkich wprawdzie, bo judo i zapasy uwielbiam, ale niektórzy Czytelnicy pamiętają zapewne mój tekst sprzed kilku lat, w których skrytykowałem od góry do dołu boks zawodowy porównując rządzące nim reguły do ustawek organizowanych przez kiboli. Jeszcze gorsze zdanie mam wobec czegoś, co branża nazwała MMA, a co w ostatni poniedziałek odbyło się przed zamojskim ratuszem. Mam wrażenie, że tam nie ma już żadnych reguł i bardzo podobne walki można zobaczyć na większości naszych osiedli. Tak, wiem - jakieś reguły istnieją i fani MMA potrafią je bardzo dokładnie przedstawić. Niektórzy nawet próbowali to robić wobec mnie, ale jak dotąd nikomu nie udało się tego uczynić skutecznie. Ale w porządku, to po prostu moja subiektywna opinia. Konia z rzędem jednak temu, kto potrafiłby wyjaśnić powód dla którego galę MMA zorganizowano akurat na Rynku Wielkim. Pasowało to wszystko jak skarpety do sandałów i choć naprawdę próbowałem, to nie mogłem dojść do tego, co łączy ów sport walki z miejscem, gdzie ustawiono klatkę.

Mimo wszystko nie znaczy to, że nie widzę Rynku jako miejsca na inne imprezy sportowe. Nawet w postaci gali boksu zawodowego, o ile byłaby ona zorganizowana z klasą. Takie gale są często organizowane na rynkach miast we Włoszech i tam wygląda to nawet ładnie. Jeszcze bardziej jednak pasowałaby do Rynku Wielkiego inna dyscyplina z wielowiekowymi tradycjami.

Wiem, że organizacja zawodów szermierczych byłaby trudniejsza od ustawienia klatki do mordobicia, ale moim zdaniem właśnie to jest sport, który swoją istotą nawiązywałby wprost do historycznego dziedzictwa Zamościa. Nie jest to zarazem dyscyplina ściśle powiązana terminami i miejscami dużych turniejów w różnych broniach, aby nie można było dać rady ze znalezieniem dla siebie odpowiedniej daty w kalendarzu. Nie miałoby znaczenia to, że sportowcy walczyliby w szabli, szpadzie czy florecie, ale sama organizacja decydujących walk w miejscu tak urokliwym jak Rynek Wielki naprawdę wyglądałaby znakomicie. Zwłaszcza w świetle kamer.