Korzystając z kilku dni urlopu odwiedziłem moje rodzinne miasto. No i muszę przyznać, że dostrzegłem rzecz, która mnie bardzo ucieszyła. Eleganckie ławki wystawione wzdłuż głównych ulic Zamościa robią naprawdę dobre wrażenie, a do tego są całkiem funkcjonalne. Teraz już rzeczywiście można bez trudu znaleźć miejsce do odpoczynku w czasie spaceru. To jeszcze co prawda nie Kraków, gdzie przy oddalonej wszak od centrum ulicy Nowosądeckiej ławki stoją co 50 metrów, lecz w porównaniu z tym, co słyszałem od poprzedniej władzy, to zmiana zdecydowanie na plus. Przypomnę tylko, że w ubiegłej kadencji na zebraniach osiedlowych ten temat był szybko zbywany. Cieszę się, że obecni włodarze nie utożsamiają ławeczki jako potencjalnego miejsca gromadzenia się meneli lub agresywnej młodzieży.

Nie to jednak będzie stanowiło główny temat niniejszego artykułu, a wydarzenia z poniedziałkowych obrad połączonych Komisji Samorządu i Porządku Publicznego oraz Rodziny, Opieki Społecznej i Zdrowia Rady Miasta. Po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć salę Consulatus po liftingu i muszę przyznać, że zapisy filmowe dostępne w sieci nie kłamały. Dla dziennikarzy to miejsce jest teraz dużo mniej funkcjonalne. Nie dość, że nie ma gdzie robić notatek, to jeszcze siedzenie bez możliwości oparcia się z przodu wpływa na kręgosłup bardzo negatywnie.

Przynajmniej na mój. Acz z drugiej strony muszę przyznać, że z dostępem do wody mineralnej nie jest tak źle, jak sądziłem - butelki roznosił nawet sam prezydent Andrzej Wnuk.

Na samej komisji zaś najwięcej sporów wzbudziła propozycja zmian w zapisie Statutów Osiedli. Zgłosił ją radny Leszek Łuczka, a brzmi ona następująco:

"W &32 Statutu Osiedla dodaje się pkt 4 - Nieprzyjęcie sprawozdania z działalności Zarządu Osiedla jest jednoznaczne z wnioskiem o odwołanie Zarządu Osiedla na najbliższym Zebraniu Mieszkańców, zgodnie z &32 pkt 2.
W &35 Statutu Osiedla dodaje się zdanie - Roczne sprawozdanie z działalności Zarządu Osiedla przyjmuje się na Zebraniu Mieszkańców zwykłą większością głosów w głosowaniu jawnym".

Projekt zmian poddano konsultacjom społecznym. Swoje uwagi zgłosiło kilka podmiotów, często nie przeczytawszy czego te konsultacje w ogóle dotyczą. Uwagi dotyczyły więc czasem całego Statutu, a jedyne wnioski na temat (poza ogółem przewodniczących Zarządów Osiedli) zgłosił przedstawiciel Zarządu Osiedla Planty oraz mieszkaniec Zamościa, Jerzy Sznurczak. Ten pan zresztą stawił się na posiedzeniu komisji i bardzo dokładnie uzasadniał swoją opinię. Dodajmy, że opinię negatywną, bo choć samo odrzucenie sprawozdania jak najbardziej uznawał za powód do zgłoszenia wniosku o odwołanie Zarządu Osiedla, to stanowczo podkreślał, że nie chce, by taki wniosek był stawiany automatycznie. Jeszcze bardziej negatywnie do propozycji podeszli przewodniczący Zarządów Osiedli, którzy... w zasadzie robili wszystko, by pokazać, że ich funkcja jest w praktyce nieznacząca i przede wszystkim to właśnie oni zbierają cięgi od mieszkańców za wszelkie niedociągnięcia władzy i dlatego nie powinno się ich tak łatwo móc odwoływać.

Oczywiście gołym okiem było widać, że radny Łuczka zgłaszając taki zapis ma w tym swój interes. Przed rokiem - na skutek decyzji wyborców - przestał być Przewodniczącym Zarządu Osiedla Promyk, co już wtedy zabolało go bardzo i jak widać ból jakoś zejść nie chce. Wyraźnie liczył na to, że jego inicjatywa spotka się z poparciem przynajmniej tych przewodniczących Zarządów Osiedli, którzy wywodzą się z podobnej opcji politycznej. Tymczasem nic podobnego. Przeciwnie - najbardziej skrytykowała go Janina Gąsiorowska z Osiedla Orzeszkowej-Reymonta, która wprost powiedziała mu, że jako były przewodniczący - a obecny radny - w pierwszej kolejności powinien swojej następczyni służyć pomocą i wsparciem, a dopiero później wykorzystać to, co zrobiła nie tak.

Nie powiem, żeby radny Łuczka zachował się wówczas z klasą. Z jego ust popłynęły retoryczne pytania czego się przewodniczący boją i czy przypadkiem nie utraty stołków. Umiejętności budowania koalicji na pewno w ten sposób nie wykazał.

W każdym razie komisje propozycję radnego Łuczki odrzuciły i takiej też decyzji należy się spodziewać po całej Radzie Miasta, o ile oczywiście projekt w ogóle stanie na sesji plenarnej. Widać jednak wyraźnie, że zamojska opozycja nie stanowi już monolitu i przynajmniej jej część postanowiła zostać opozycją konstruktywną. Nie zdziwię się, jeśli będzie to oznaczało w przyszłości jakieś transfery między ugrupowaniami. To jednak kwestia kolejnych miesięcy. Istotne w nich będzie na ile szeroko otworzy swoje drzwi prezydent i myślę, że teraz to po jego stronie znajduje się piłka.