Niewiele jest spraw zamojskich, które budzą we mnie większą odrazę od tego, co wałkuje się wokół Szkoły Podstawowej nr 4. Teoretycznie młode pokolenie powinno jak najszybciej przekonać się, z czym jest związane dorosłe życie. Mam jednak wrażenie, że w przypadku uczniów tej placówki można wydarzenia związane z wojną tam obecnie prowadzoną porównać do emitowania filmów pornograficznych na lekcjach przygotowania do życia w rodzinie.

Wieści z Zamościa staram się śledzić regularnie, tak więc bardzo często oglądam materiały zamieszczane w lokalnych środkach masowego przekazu. Od późnej jesieni aż do tej pory jednym z głównych tematów jest polityka nowej dyrektor wspomnianej podstawówki wobec tamtejszych nauczycieli wychowania fizycznego i vice versa. Pani dyrektor została nominowana przez obecnego prezydenta miasta, zaś nauczyciele wychowania fizycznego to grupa, w skład której wchodzi radny Marek Kudela - jeden z największych antagonistów głównego zamojskiego włodarza. Według wuefistów, dyrektor Ewa Lorenz stosuje wobec nich represje w postaci między innymi obniżenia dodatków motywacyjnych. Według pani dyrektor, wszystko jest w najwłaściwszym porządku, gdyż wszystkie decyzje podejmuje w majestacie prawa, opierając się na stosownych aktach prawnych. Spory wybuchły już na początku bieżącego roku szkolnego, a ich efektem jest skarga do organu prowadzącego, czyli - inaczej mówiąc - ratusza. Od listopada przynajmniej raz w miesiącu lokalna telewizja internetowa publikuje filmy z posiedzeń Komisji Oświaty bądź Komisji Rewizyjnej, w trakcie których sprawa wałkowana jest na wszystkie strony. Jak można było się spodziewać, rzecz nie jest bliższa rozwiązaniu nawet o krok.

I to nie tylko dlatego, że obie strony cały czas obstają przy swoich racjach. Tego można było się spodziewać, wszak w innym przypadku spór nie stanąłby na forum Rady Miasta. Gorzej, że nie widać jakiejkolwiek nadziei na przełom słuchając wypowiedzi poszczególnych decydentów. Zresztą nie tylko o wypowiedzi tu chodzi. Każde posiedzenie komisji to pokaz chwytów wysoce nieeleganckich. A to radna, która nie jest członkiem gremium, zachowuje się jakby była jego przewodniczącą. A to zgłaszane są wnioski o przeniesienie sprawy z jednej komisji do drugiej, które to grono następnie sprawą w sumie też zajmuje się bynajmniej nie w celach konstruktywnych. A to posiedzenie odbywa się bez gości, bo ci zaproszenie zwyczajnie olali. A to radny uderza w płaczliwe tony i sugeruje, że niedługo któryś z nauczycieli targnie się na swoje życie... Powiedzieć, że całość jest pokazem totalnej żenady, to tak naprawdę nie powiedzieć nic. Ogląda się to gorzej od meczów Sandecji Nowy Sącz bez komentarza z radia Weszło.fm.

Wiem, że apele do głównych zainteresowanych z tego miejsca na wiele się nie zdadzą, tak więc poniższe słowa kieruję przede wszystkim do Czytelników. Myślę bowiem, że Państwo dochodzą do wniosków bardzo podobnych do moich. Tym samym możecie powiedzieć, że nie chodzi w tym sporze o dobro dzieci. Nie chodzi o to, by dzieci były nauczane na odpowiednio wysokim poziomie, szkoła czysta, a jedzenie podawane w szkolnej stołówce smaczne i zdrowe. Chodzi wyłącznie o ego głównych stron kłótni, z nadchodzącymi wyborami samorządowymi w tle. Domyślam się, że zainteresowane osoby obruszą się na te słowa. Może stwierdzą, że nie zdaję sobie sprawy z tego, co się rzeczywiście dzieje w szkole, dlatego nie powinienem wydawać tak kategorycznych osądów. Owszem, nie wiem co tam się tak naprawdę wydarza. Mało tego - im dłużej obserwuję wspomnianą historię, tym coraz mniejszą mam chęć, aby dowiedzieć się pełnej prawdy. Nie wierzę bowiem, że w tym momencie jej poznanie jest jeszcze możliwe. Nie jest możliwe, bo nie o nią toczą się kłótnie. Dlatego sugeruję wszystkim Państwu, aby temat tej szkoły po prostu medialnie wyciszyć. To będzie działanie faktycznie na korzyść tamtejszych uczniów.