Mamy właśnie czas przemian i to w każdej sferze. Pogoda robi się coraz bardziej późnojesienna i lada moment spadną na Zamość pierwsze od wielu miesięcy śniegi, w wielkiej polityce dojdzie niedługo do zmiany rządu, w sporcie miejsce konkurencji letnich zajmą dyscypliny zimowe, a w kościele pożegnamy stary i powitamy nowy rok liturgiczny. Poza rządową, to z każdą powyższą zmianą mamy do czynienia co roku, a zatem niemal nie zwracamy już na nie uwagi. Trochę szkoda, bo są to elementy znacząco ubarwiające nasze życie i warto sobie je przynajmniej odnotowywać.

Zostawmy jednak sprawy ogólne i zajmijmy się jakąś konkretną. Owszem, życie publiczne nie jest w tej chwili zbyt ciekawe. Z telewizyjnych serwisów informacyjnych wieje nudą do tego stopnia, że niekiedy prawie wszystkie idące tam newsy nie dotyczą dnia emisji, tylko były kręcone i montowane przez kilka dni wcześniejszych. W większości są to sprawy dobrze widzom znane. Mało kto się zajmuje interesującymi detalami, co chyba źle świadczy o twórcach materiałów dla owych serwisów. Tymczasem takowy udało mi się znaleźć i chciałbym go dzisiaj przedstawić.

Wszyscy wiedzą co to jest emerytura i renta, a także kim jest emeryt vel rencista. Wprawdzie i jednego, i drugiego miana może być kilka rodzajów, ale generalnie wiemy na czym to polega. Obie te grupy osób mogą się ubiegać o otrzymanie legitymacji emeryta/rencisty. Jest to bardzo wygodne, gdyż dzięki temu kawałkowi plastiku, w połączeniu z dowodem tożsamości, tacy ludzie mogą egzekwować różne przywileje, np. zniżki na przejazdy środkami transportu. Kiedyś był to po prostu kawałeczek papieru, na którym wszystko było zapisane, dziś ogół danych jest zapisany na owym cieniutkim, zielonym prostokącie, wydawanym na czas udzielania świadczenia.

Takie karty jednak wydaje się na określony czas. Kończy się on z chwilą ustania świadczenia. Jeśli jest ono przedłużane, to automatycznie zostaje wydana decyzja o wydaniu nowej legitymacji. I pewnego dnia mój znajomy, któremu to przedłużono rentę aż o 5 lat, dostał listem zwykłym z ZUS-u odpowiednie pismo. Zawarto w nim stosowną decyzje wraz z jej uzasadnieniem, nową legitymację, a także adnotację, że starą "należy złożyć w ciągu 14 dni" w lokalnej siedzibie ZUS-u. Był 19 października, za 14 dni miał być 2 listopada, a poprzednia plakietka była ważna tylko do końca października...

Tak intensywnie nad tym wszystkim myślał, że postanowił zadzwonić do placówki "zet-u-esu" w Zamościu na Kiepury. Zadał bardzo proste pytania - co mu grozi za niedostarczenie legitymacji na czas i po co w ogóle ma to oddawać, skoro dokument będzie już wówczas nieważny. Usłyszał, że po pierwsze - ZUS go nie będzie łapał, bo nie może tego zrobić (na szczęście), a po drugie ma to oddać w celu zniszczenia prostokąta, bo "były różne przypadki posługiwania się legitymacją przez osobę nieuprawnioną". Gdy zaś usilnie dopytywał się jaki sens ma zbieranie do likwidacji kart, które w ogóle są lub będą nieważne i wskazywał wprost na głupotę tego przepisu, to usłyszał w słuchawce "No, ale musi być jakiś sens!!!" i że "szefostwo na pewno wiedziało co robi wydając takie zarządzenie".

Dodam jeszcze, że karty "nie należy" niszczyć we własnym zakresie, a po jej zdaniu zostałaby wysłana do centrali, gdzie dopiero odbyłaby się jej komisyjna fizyczna likwidacja. Nie wiem jakie są koszty cząstkowe tej całej operacji, ale ogólne bez większego trudu można sobie wyobrazić, że niemałe. Gdy usłyszałem o sprawie, po prostu załamałem ręce, bo to już nawet nie jest marnotrawienie publicznych pieniędzy, tylko w pełni świadome wyrzucanie ich w błoto.

I taki proceder będzie zapewne trwał jeszcze zapewne do momentu, w którym ten system się zawali, bo nie liczyłbym na to, że ktoś zawczasu opamięta się w tej instytucji i choć częściowo ją zreformuje w dobrym kierunku.

Znajomy swej starej legitymacji, rzecz jasna, nie oddał.