Najdłuższa sesja zamojskiej Rady Miasta w najnowszej historii odbyła się w ostatni poniedziałek. Radni zaczęli obradować o 13, by zakończyć posiedzenie dopiero o 20.24. I to pomimo braku jakiejkolwiek dyskusji w temacie wolnych wniosków, co zwykle stanowi najbardziej "przegadaną" część obrad. 28 października 2019 roku było jednak inaczej. Choć uczciwie trzeba przyznać, że niemal dwie godziny radni poświęcili na stricte proceduralne działania w postaci wyboru ławników do zamojskich sądów, to w dalszym ciągu mamy ponad pięć godzin na całą resztę. Z tego około dwóch na śmieci, a konkretnie na to, ile mieszkańcy będą musieli za nie zapłacić.

Najkrócej rzecz ujmując, będzie drożej, co jednak było wiadomo już na długo przed sesją. Zwłaszcza, że temat i tak był przenoszony ostatnio z sesji na sesję. Przy czym nie będą to stawki na takiej wysokości, jak planowano pierwotnie. A to dlatego, że radni Klubu "Jesteśmy dla Zamościa" Marty Pfeifer przygotowali następującą poprawkę:

"1) wniosek o zmianę wysokości stawek w § 2 w ust. 1 kwotę 22 zł obniżyć do kwoty 16 zł od każdej osoby zamieszkującej daną nieruchomość, jeżeli odpady komunalne są zbierane i odbierane w sposób selektywny. W ust. 2 kwotę 44 zł obniżyć do kwoty 32 zł od każdej osoby zamieszkującej daną nieruchomość, jeżeli odpady komunalne nie są zbierane i odbierane w sposób selektywny. W § 3 kwotę 80 zł obniżyć do kwoty 60 zł, jeśli odpady komunalne zbierane i odbierane są w sposób selektywny. Wysokość kwoty 160 zł obniżyć do kwoty 120 zł, jeśli odpady komunalne nie są zbierane i odbierane w sposób selektywny".

Za tym wnioskiem głosowało dwanaścioro radnych, przeciw było dwóch, zaś wstrzymało się dziewięcioro. Warto zaznaczyć, że spektrum głosujących na poszczególne opcje było szerokie w każdej opcji poza tą "przeciw". Za tą optowali radni KWW Andrzeja Wnuka.

Czy jednak jest się z czego cieszyć? Według mnie poprawka ta była raczej chęcią działania pod publiczkę, a to z paru powodów. Po pierwsze: jej inicjatorzy to grupa radnych opozycyjnych, wsparta liderką, którą obecnie trudno uważać za poważnego polityka. Po drugie: inicjatorzy sami przyznali, że dane zawarte w poprawce nie są poparte naprawdę szczegółowymi analizami. Zaznaczali, że takie może przeprowadzić Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. Po trzecie: nikt nie zanegował raczej mocnych argumentów prezydenta Andrzeja Wnuka o tym, że:

- koszty zarządu PGK, czyli najbardziej w oczy kłująca pozycja, to jeden procent całości kosztów, jakie ma spółka;
- cena RDF-ów rośnie lawinowo, a i sami mieszkańcy produkują zdecydowanie więcej odpadów, aniżeli jeszcze kilka lat temu;
- proponowane przez prezydenta stawki są i tak niższe od obowiązujących chociażby w niedalekim Hrubieszowie;
- zamojski PGK musi obsługiwać również okoliczne gminy, a ta działalność jest jeszcze bardziej deficytowa - zwłaszcza jeśli od niedawna standardy obsługi wsi nie mogą się różnić tym od tych dotyczących miast.

Ergo - kolejne podwyżki nastąpią i to niebawem. Kiedy zaś do nich dojdzie, to nie pomoże żadne zaklinanie rzeczywistości ani twierdzenie, że "za mojej prezydentury byłoby lepiej". Nie byłoby. Za to całkiem realna wydaje się sytuacja, w której ceny wywozu śmieci pójdą tak ostro w górę, że październikowa dysputa zamojska okaże się wręcz dyskusją o niczym.