Jerzy R., prokurator z Zamościa, podejrzewany o przyjmowanie pieniędzy od właścicieli agencji towarzyskich, naruszył godność urzędu - twierdzi rzecznik dyscyplinarny lubelskiej prokuratury

- Rzecznik uznał, że Jerzy R. kilkakrotnie naruszył godność sprawowanego urzędu. Chodziło o ujawnienie tajemnicy służbowej, żądanie i przyjęcie korzyści majątkowych oraz utrudnianie postępowania - powiedziała nam wczoraj Ewa Piotrowska, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.

W tym tygodniu sąd dyscyplinarny przy Prokuraturze Generalnej wszczął postępowanie w sprawie Jerzego R. Orzeczenia należy się spodziewać w ciągu kilku tygodni. Jerzemu G., oprócz konsekwencji karnych, grożą sankcje służbowe, od upomnienia do wydalenia z zawodu włącznie.

O Jerzym R. piszemy od początku roku. Jego kłopoty rozpoczęły się, kiedy wbrew obowiązującym przepisom nakazał podległej sobie pani prokurator dostarczenie akt sprawy dotyczącej nieprawidłowości w kolejowej spółce Linia Hutniczo-Szerokotorowa. Jednym z głównych podejrzewanych jest były prezes LHS, prywatnie dobry znajomy Jerzego R. Dzięki temu prezes mógł się dowiedzieć np. o zeznaniach świadków.

Później wyszło także na jaw, że za pieniądze i "gratyfikacje w formie rzeczowej" prokurator z Zamościa miał ujawniać właścicielom agencji towarzyskich tajemnice postępowania. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, dzięki temu podejrzani o sutenerstwo mogli unikać konsekwencji karnych. Z powodu podejrzeń ciążących na Jerzym M. jeszcze w czerwcu szef Prokuratury Okręgowej w Zamościu zawiesił go w czynnościach służbowych. Jednocześnie obniżono mu o połowę wynagrodzenie.

Śledztwo w sprawie domniemanej korupcji, której miał się dopuścić Jerzy R., prowadzi Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu. Wczoraj jej rzecznik Krzysztof Schwartz, zasłaniając się dobrem postępowania, odmówił nam udzielenia informacji o jego szczegółach. Z informacji "Gazety" wynika, że wkrótce śledczy wystąpią o uchylenie prokuratorowi immunitetu, co jest niezbędne, by przedstawić mu zarzuty.