Warning: include(gora.php) [
function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 33

Warning: include(gora.php) [function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 33

Warning: include() [function.include]: Failed opening 'gora.php' for inclusion (include_path='.:/opt/alt/php53/usr/share/pear:/opt/alt/php53/usr/share/php') in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 33
\Home > Kultura

Warning: include(lewa-reklama.inc) [function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 409

Warning: include(lewa-reklama.inc) [function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 409

Warning: include() [function.include]: Failed opening 'lewa-reklama.inc' for inclusion (include_path='.:/opt/alt/php53/usr/share/pear:/opt/alt/php53/usr/share/php') in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 409
Dziecko natury, czyli tajemnice Zygmunta Jarmuła

Roztoczańskie pejzaże 60 x 60 pozwalały żyć artyście na dobrym poziomie w Krakowie. Malował je z pamięci, bo od dziecka był w nie zapatrzony. Malował łąki, domy i rozlewiska Wieprza. Obrazy szły jak "świeże bułeczki", jeszcze po powrocie do Szczebrzeszyna, krakowskie galerie słały Zygmuntowi Jarmułowi należne pieniądze.

Urodził się w Szczebrzeszynie w 1959 r. Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych ukończył w Zamościu, do którego powrócił po latach, jako dyplomowany rzeźbiarz. Dostał się na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, a dyplom uzyskał w pracowni prof. Mariana Koniecznego w 1988 r. Uprawia malarstwo, rzeźbę i ceramikę. Jest także wykładowcą na WSZiA. Po powrocie z Krakowa zamieszkał w Szczebrzeszynie, ulubionym miejscu pod słońcem.

Jest bardzo twórczy, nie ma roku by nie wystawił swoich prac - w Zamościu lub w Krakowie. Wykonuje także duże zamówienia. Chętnie bierze udział w plenerach. Ostatnio wykonał rzeźby Trzech Króli do stajenki bożonarodzeniowej w Zamościu.

Rozmowa w domu artysty, w otoczeniu jego unikatowych prac - rzeźbiarskich, malarskich i snycerskich nabrała bardzo głębokiego charakteru. Artysta zwierzył się nam ze swojej tajemnicy... tworzenia!

Rzeźbiarz malarzem
Na początku było trudno. Później było już dużo łatwiej. Obrazy świetnie się sprzedawały. Współpracował z galeriami krakowskimi - na Floriańskiej i galeria Związku Plastyków Krakowskich. Uczciwi byli - mówi z uśmiechem Zygmunt Jarmuż. Kiedy tu przyjechałem to jeszcze po latach przychodziły pieniądze za sprzedawane tam obrazy.

Ale bardziej chlebodajne i początek zarobkowania na obrazach to było na murach krakowskich. Dawałem komuś do sprzedania, za to 20% i się nie interesowałem. Malowałem. Bywało tak, że chciałem, żeby to trochę powisiało na tych murach, bo to czasem jeszcze mokre było. Panie - ja to w samochód włożę, wołał nabywca i tyle było obrazu.
To było tak, że czas i ludzie mnie pokochali wspomina artysta.
A mówią, że artysta zazwyczaj głodem przymiera - w pana przypadku tak nie było - wchodzę w słowo Zygmuntowi Jarmułowi.

- Było i tak. Jak pojechałem na studia do Krakowa, to pierwszy miesiąc mleko w proszku i chleb. Drugi miesiąc obraz sprzedany to zapłacony czynsz i jedzenie. Następny miesiąc już dwa, trzy obrazy i tak przybywało pieniędzy. Mnie szkoda było się z tym rozstać, bo to osiem lat trwało. Potem było już tak, że ludzie zaczęli pytać o obrazy. Ja studiowałem rzeźbę, a żyłem z malarstwa. Ja do końca nie wiem, kim bardziej jestem - rzeźbiarzem czy malarzem.

- Pierwszy raz zdawałem na malarstwo i byłem w trójce najlepszych pod względem tych praktycznych przedmiotów. Uparłem się, że na rzeźbę będzie mi łatwiej. Nie dostałem się i trzeci raz też na rzeźbę już z marszu.

- Mnie dobrze było na Akademii. Namówiłem kolegę i zrobiliśmy pracownie w akademiku, kierownikowi podarowaliśmy koniak. Pomieszczenie pełne rupieci zamieniliśmy w istny teatr. Kierownik wchodzi i widzi kotary, materace, oświetlenie i jakaś pani pozuje. Stać mnie było wynajmować modelki. Ja przywiozłem ze sobą sporo aktów i obrazów, ich nie sprzedałem. To były moje osobiste przeżycia... i teraz obrazy są na strychu.

Nie myślał pan o małej prywatnej galerii udostępnionej mieszkańcom Szczebrzeszyna i turystom?

- Myślałem, że na tym chrząszczu troszkę zarobię, co robiłem, to było w ramach pleneru z młodzieżą. Miałem plany, że pracownię zrealizuję, mam już pustaki, ale ciężko jest. Mnie trochę obciążają studia trzech córek w Krakowie. Najstarsza studiuje malarstwo na Akademii - piąty rok, druga na nauczaniu początkowym, a trzecia na administracji. Młodsze córki studiują zaocznie i to najbardziej kosztuje. Tak więc pracownia odsunięta w czasie.

- Córka poszła w ślady ojca. Po kim Pan dziedziczył talenty artystyczne?

- Tato pięknie pisał. Jak nie miał co pisać, to siedział i kaligrafował. Przed wojną skończył szkołę rolniczą w Zamościu. Kolejno - moja siostra Jadwiga Jarmuł - Mroczek jest aktorką. Wyższą szkołę kończyła w Warszawie, Englert, Strasburger to jej koledzy. Od dwudziestu lat pracuje w Teatrze Osterwy w Lublinie. Rodzina była zaskoczona naszymi uzdolnieniami.

Pierwszą pracę wykonałem w podstawówce. W szóstej klasie zacząłem wierzyć, że sztuka to jest ciekawa rzecz. Zacząłem rysować i kiedy o tym mówili, to mnie dopingowało. W okresie liceum, dziennie malowałem dwa obrazy. Zjadłem obiad i brałem się do malowania. To były poważne obrazy, malowane olejno.

Granice sztuki
O swoje ulubionej pracy artysta mówi w sposób następujący.

- Każda praca zamyka jakiś etap przemyślenia. Czasem jako temat. No "Ukrzyżowanie" byłoby taka pracą. Czasem dochodzi się do takich granic ... i jeszcze jedna. Malowanie portretu człowieka psychicznie chorego trwało około roku. Także, w malowaniu i myśleniu doszedłem do takich granic, że koniec... jeśli chcę przekroczyć tę granicę, to muszę zachorować psychicznie. To była ciekawość, w czym leży głupota w chorobie, a choroba na czym polega. Co mnie jeszcze szarpnęło? Pięć lat praktykowałem walki wschodnie. Tam też doszedłem do granicy, że koniec zabawy. Człowiek stawał się maszyną, to było dwa razy w tygodniu. Pojawiła się religia, na szczęście spotkałem kolegę i zacząłem chodzić na Oazę do Dominikanów. Słuchałem odczytów, tak więc "paluszek Boży" był. Są pewne granice, że nie można się dalej bawić. Chodzi o zdrowie psychiczne. Do której granicy można się posunąć.
Dla mnie były takie granice. Potem jest już niebezpiecznie. Z religią także było podobnie - medytacje. Miłością można też człowieka zabić.

- Natomiast najambitniejszym wydarzeniem dla mnie, jeśli chodzi o malarstwo, to było zaistnienie w polskim malarstwie współczesnym. Zygmunt Jarmuł z dumą prezentował katalog z XVI Festiwalu Polskiego Malarstwa Polskiego ze swoja pracą "Wrzosowisko". To wymiar sukcesu. To jest praca z tych ambitnych. Staram się, ale specjalnie nie zabiegam.

"Dziecko natury"
- Aktualnie zajmuje Pana bardziej rzeźba czy malarstwo?

- Za dużo mam tego wszystkiego. Polega to na tym, tak jak niektórzy czytają trzy różne książki, tak samo ja - jestem w trakcie robienia mebli, w malarstwie - pastel z potrzeby - maluję sam z siebie, mam wolną chwilę, wchodzę w trans i maluję - przeważnie pejzaż. Jestem "dzieckiem natury", "dzieckiem pejzażu". Chodzę, obserwuję. Dlatego w ogrodzie są kamienie, ja się otaczam, chcę sobie stworzyć swój świat natury, zwierzątko w ogrodzie ważne - mrówka też mnie zachwyca. Ja uważam, że należy potrafić zauważyć i mrówkę i kroplę rosy i potem pojechać do Pałacu Sztuki w Krakowie.

- Tak jak z młodzieżą, która na plenerze robi pięciometrowe rzeźby, a ja robię 5 centymetrową i mówię - zobaczcie, mała też może być rzeźbą. Chodzi o to, żeby potrafili docenić i to wielkie i to małe dzieło. Wtedy jest szacunek - do małej i dużej pracy. To się przekłada także na ludzi - wysłuchać i ocenić. Na końcu tłumaczę, że to wynika z mojego doświadczenia. Pewnych tajników uczyłem się u Stanisława Kozłowskiego, mistrza politury, który Zamoyskiemu bryczki politurował. Nauczyłem się u niego i przekazywałem dalej. Na pewno mi wszystkiego nie powiedział, tajemnice mistrzowie zabierają ze sobą. To sposób na zabezpieczanie mebli i rzeźb. Drugi sposób to woskuję rzeźby woskiem pszczelim. To także wziąłem z natury. Kiedyś będąc w Krakowie spotkałem się z doświadczoną pszczelarską. Opowiedziała mi zdarzenie, z którego wynika, że kit doskonale konserwuje. Trzeba tylko obserwować naturę i z tego dobrodziejstwa korzystać.

Szczebrzeszyńska Pieta w Krakowie
Zygmunt Jarmuł bierze udział w wielu wystawach - indywidualnych i zbiorowych. Prezentuje swoje malarstwo, rzeźbę i ceramikę. Od 7 grudnia, w Pałacu Sztuki, na X Krakowskim Triennale Rzeźby Religijnej wystawia znakomitą pracę -"Pietę".

- Czy za tym idą jakiś zaszczyty, czy udział w krakowskiej wystawie to po to, żeby istnieć w środowisku artystycznym? Czy to dlatego, że Pan wyspecjalizował się w rzeźbie sakralnej?

- Udział w wystawach to dokumentowanie swojej twórczości. To także wspomnienie, jadę do dawnego środowiska, spotkać się, porozmawiać. Pani kurator zawsze przysyła mi zaproszenia. Moja rzeźba już w 1986 r. była w "Dzienniku Polskim" i to była rzeźba... nie chcę mówić, bo sporo jest moich niewyjaśnionych tajemnic wokół tej rzeźby. To miała być rzeźba dla Papieża. Więcej nie chcę o tym mówić. Ta rzeźba to jakieś tabu... To takie moje granice. Przeżywam to. To coś niespełnionego...

Spełnia się artysta w tworzeniu rzeźby sakralnej. W jego domu kilka krucyfiksów - małych i dużych. Jest także autorem projektu i realizacji rzeźby - krucyfiksu do Kościoła "Królowej Polski" w Zamościu. Okazały krucyfiks czeka w domu na nabywcę. Autor stworzył dzieło w chwili potrzeby, teraz chciałby, żeby jego praca ozdobiła jakąś świątynię lub kaplicę.

Spod opiekuńczych skrzydeł profesora Liceum Plastycznego w Zamościu wyruszyło podbijać świat wielu jego uczniów, dziś znakomitych młodych artystów rzeźbiarzy. Żartuje, że "podbierają mu chleb" ale traktuje to jako znak czasu. Ogromną satysfakcję zauważa się w jego rozpromienionych oczach, kiedy wylicza szereg znanych już nazwisk w świecie artystycznym - Zamościa i Polski.

O sztuce i tajemnicach sztuki z Zygmuntem Jarmułem rozmawiała Teresa Madej


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2008-12-19 przeczytano: 3635 razy.



Zobacz podobne:

Warto przeczytać:



[do góry] 




Warning: include(prawa-gl.inc) [function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 756

Warning: include(prawa-gl.inc) [function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 756

Warning: include() [function.include]: Failed opening 'prawa-gl.inc' for inclusion (include_path='.:/opt/alt/php53/usr/share/pear:/opt/alt/php53/usr/share/php') in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 756
- - - - R E K L A M A - - - -


- - - - POLECAMY - - - -

Jazz na Kresach




Warning: include(stopka.inc) [function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 768

Warning: include(stopka.inc) [function.include]: failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 768

Warning: include() [function.include]: Failed opening 'stopka.inc' for inclusion (include_path='.:/opt/alt/php53/usr/share/pear:/opt/alt/php53/usr/share/php') in /home/klient.dhosting.pl/wbrzyski/zamosconline.pl/public_html/img/text.php on line 768