W ostatnich dniach pojawiło się kilka pomysłów dotyczących walki z niżem demograficznym.
Jak wiemy, już od jakiegoś czasu funkcjonuje w kraju tzw. "becikowe", które posłowie zafundowali kobietom rodzącym dzieci. Czy od tego nastąpił gwałtowny przyrost naturalny tego nie wiem, choć myślę że nie, skoro teraz posłowie prześcigają się w pomysłach jak tu jeszcze zrobić dobrze paniom w ciąży.
Oczywiście zrobić dobrze za nasze pieniądze.

Najpierw powstał pomysł, aby rodziny wielodzietne - min. czwórka dzieci i koniecznie niepracująca matka - wspomóc darmowymi biletami do teatru, muzeum, kina. Dla nich przewidziane też są zniżki na basen (nie doczytałem ile procent).

Myślę, że niejedni małżonkowie jak usłyszeli te propozycje, zaczęli już planować rodzenie kolejnych dzieci, tak by jak najszybciej pociech było cztery. Jeśli przez przypadek - choć nie musi to być wcale przypadek - gromadka dzieci wzrośnie do sześciu to taką rodzinę spotka dodatkowa nagroda - 1000 zł, miesięcznie rzecz jasna.

Ostatnim pomysłem, dotyczącym niskiej rozrodczości w Polsce jest płacenie za ciążę. Stówka za każdy miesiąc, płatna począwszy od trzeciego miesiąca.

Już widzę złość tych rodziców, którym przez przypadek dziecko nie zechce 9 miesięcy siedzieć w brzuchu i jako wcześniak przyjdzie na świat.
Zastanawiając się nad tym pomysłem, stwierdzam, że nie jest on wcale taki zły.
Tylko popełniono drobny błąd.
Żeby wzrósł przyrost naturalny, to tę stówkę powinno się płacić facetowi - wszak to on jest dawcą życia.

Nie popadajmy w absurdy!
Niedługo się okaże, że tzw. "skoki w bok" zyskają akceptację. Wszak i z takiego "skoku" można zostać mamusią i tatusiem.

Jak śpiewał przed laty Atrakcyjny Kazimierz "jako mąż i nie mąż - był sprawcą wielu ciąż".