|
Koncert The Best of Wodecki & VOXSuita z opery " Etna" - by tradycji festiwalu stało się zadość, Zbigniew Wodecki - "śpiewający muzyk", który dał z siebie wszystko i jeszcze więcej - czaru, muzyki i serca, Zespół VOX w jubileuszowym, nostalgicznym wydaniu i Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego, z którą "zatańczył" Tadeusz Wicherek - kreowały wyjątkową atmosferę Koncertu "The Best of Wodecki & VOX" (14.06.).
Dwa sygnały symbolizujące dwa festiwale połączone w jeden były muzyczną zapowiedzią 8. Zamojskiego Festiwalu Kultury "arte, cultura, musica e...", odbywającego się pod patronatem Prezydenta Miasta Zamość Marcina Zamoyskiego.
Z uwagi na tradycję i włoską część nazwy festiwalu Tadeusz Wicherek, dyrektor i dyrygent Namysłowiaków zgotował zamojskiej publiczności wyjątkową niespodziankę w postaci suity - taranteli z opery "Etna" Matteo Musumeciego, kompozytora włoskiego, który napisał operę utrzymaną w stylu Verdiego i Pucciniego (premiera w 2005 r.). - Młody Sycylijczyk, po latach dobrobytu w Stanach, zatęsknił za rodzinnymi stronami. Spotyka przepiękną dziewczynę o imieniu Etna. Młodzi zakochują się w sobie i przeżywają bajkową przygodę. Dziewczyna pokazuje mu Sycylię jakiej nie znał. Na szczycie wulkanu, jak się okazuje duch Etny, żegnając się z Johnem mówi: Pokazałam ci wszystko, co jest najpiękniejsze w naszym kraju. Wówczas John uświadomił sobie, że miłość ziemska jest mniej ważna niż miłość do ojczystego kraju - opowiadał Tadeusz Wicherek, a następnie pod jego batutą Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego perfekcyjnie wykonała polską prapremierę przepięknej, lirycznej, melodyjnej i żywiołowej taranteli.
- Maestro Zbigniew Wodecki! Tak Tadeusz Wicherek zapowiadał "śpiewającego muzyka", który już pierwszym utworem "Opowiadaj mi" oczarował zamojską publiczność. Po jej wykonaniu żartował, "że udało się, chociaż rano zapomniał... coś zażyć". - Przywitałem się z państwem jedną z moich pierwszych piosenek, do której czuję wielki sentyment. Mam taki uczuciowy stosunek do tej piosenki ponieważ razem z kolegą, autorem tekstu otrzymaliśmy na naszym pierwszym festiwalu, parę lat temu, nagrodę. Pamiętam, on sobie wtedy kupił buty, ja mu kupiłem sznurówki. Tak naprawdę od niej zaczęło się moje śpiewanie. Zadzwonili do mnie, do Krakowa z Warszawy i mówią: "Panie Włodecki". Ja mówię: Wodecki. -"Panie Włodecki, pan do nas przyjedzie, my panu damy piosenkę, pan ją nagra, my ją wylansujemy". Przyjechałem do Warszawy, wszedłem do studia, poznałem znakomitego kompozytora Piotr Figla, i człowieka, który napisał tekst do tej mojej pierwszej piosenki. To Wojciech Mann. Z tą piosenką pojechałem na swoją pierwszą "telewizję" do Lublina. Bałem się strasznie, miałem 20 lat. Wsiadłem do taksówki w Lublinie, żeby dojechać na próbę. I wyobraźcie sobie państwo, że taksówkarz puścił radio, i wtedy na antenie poleciała moja piosenka. Siedzę z tyłu i myślę: No kurcze, czad, czad. A taksówkarz mówi: Wie pan co? Lubię tego Dąbrowskiego. Pomyślałem, że to dobry nomen omen. Nagrałem ją z "Alibabkami" Widzę na sali kilkaset "Alibabek". Wspólnie zaśpiewamy refreny. "Znajdziesz mnie znowu" - zapowiadał i śpiewał niezwykle melodyjnie kolejną piosenkę.
- Przyjeżdżam do tego waszego Zamościa i łezka mi się kręci w oku. Tutaj w szarym budynku była szkoła muzyczna, do której chodził mój przyjaciel. Przyszedł kiedyś do mojej szkoły muzycznej w Krakowie i zaproponował mi udział w kabarecie. Świetnie się bawiliśmy. Ten kabaret to "Bambuko", a ten chłopak to Marek Grechuta. Potem zaczęło się moje śpiewanie i tutaj powinienem państwa przeprosić, że TVP katuje państwa moją osobą już kilkadziesiąt lat. Z życzeniami dla pań, tak jak w telewizyjnym "Koncercie życzeń", piosenkę "Oczarowanie" śpiewał niezwykle romantycznie Zbigniew Wodecki. "Na odsapnięcie" Maestro opowiedział arcyzabawną anegdotę o dziadku, ubezpieczającym się na życie. Zanim zaśpiewał kolejny utwór, Zbigniew Wodecki przyznał jak to robi, że tak długo utrzymuje się na powierzchni mętnej wody tego "show-biznesu". - Żeby odnieść sukces, to na początku tzw. kariery trzeba się związać z jakimś porządnym nazwiskiem. Mowa o Bachu, a dokładnie o piosence "Zacznij od Bacha", którą rewelacyjnie wykonał artysta z towarzyszeniem "Namysłowiaków".
Opowiadając o Bachu, arcymistrzu muzyczno-matematycznym, zręcznie wyłapał i komentował prośbę o wykonanie "Chałup", mówiąc: "Chałup" jeszcze wtedy nie było. Znakomicie bawił publiczność prezentując na skrzypcach fugi Bacha. Było też o tym, jak parkowy kataryniarz został "uczniem" Verdiego. - Korzystając z tego, że mam tak fantastyczną Orkiestrę Symfoniczną im. Karola Namysłowskiego, zagram dla państwa "Czardasza" Montiego - przyobiecał i zagrał Maestro Wodecki. To było kosmicznie granie na skrzypcach. Popisowe, trudne do wyobrażenia. Zbigniew Wodecki i skrzypce byli jak jedna całość.
Po kolejnej anegdocie o dożywaniu sędziwego wieku i rozbawieniu publiczności do łez, specjalny gość festiwalu przywołał fakt, że w Zamościu odbywały się festiwale piosenki włoskiej i zaproponował zabawę w San Remo. To stanowiło przyczynek do znakomitego wykonania włoskiego szlagieru "Ciao, ciao Bambino". Już po wykonaniu utworu powiedział, że polski tekst piosenki napisał Jacek Cygan, a zainspirował się rozmową małżeństwa na balkonie. Kolejny żart i kolejny wybuch śmiechu słuchaczy. Zbigniew Wodecki ujawnił też fragment życiorysu, bo jak powiedział - jeśli tak dalej będzie dmuchał w trąbkę to długo nie pociągnie. - Jak miałem 5 lat, tata odebrał mi piłkę i kupił skrzypce. Zdecydowałem też zgrać muzykę, która integralnie związana jest z moim życiorysem. Udało mu się zagrać na dyplomie koncert Wieniawskiego d-moll z Orkiestrą Filharmonii Krakowskiej, a potem 6 lat grałem w orkiestrze jako skrzypek. Aż pewnego razu los chciał, że zaproponowano mi zagranie arii, do jednego z filmów. I tak ze skromnego skrzypka, stałem się - co by nie powiedzieć - znanym piosenkarzem. Aria ta brzmiała, mniej więcej tak: "Tę pszczółkę, którą tu widzicie zowią Mają". "Pszczółka..." na festiwalu w Zamościu musiała być.
- Pięknie to śpiewał Frank Sinatra, ale trochę pił. Ja też... to pięknie śpiewam - mówił Zbigniew Wodecki, a potem przepięknie, romantycznie i nostalgicznie śpiewał już na bis "My way" (Moja droga) wraz z Zespołem w składzie: Mirosław Wiśniewski - bas, Jarosław Dubrawski - klawisze, Paweł Twardoch - perkusja oraz Orkiestrą Symfoniczną im. Karola Namysłowskiego w Zamościu pod dyrekcją Tadeusza Wicherka, darując nam niezwykłe chwile i szczęście, które jest w "śpiewającym muzyku". Nadzwyczajne pożegnanie z publicznością. Warto było czekać 3 lata na błyskotliwe i muzycznie perfekcyjne spotkanie ze Zbigniewem Wodeckim.
Po pożegnaniu Maestro Wodeckiego, Tadeusz Wicherek zaprosił na scenę jubilatów. Zespół "VOX" przyjęto głośnymi oklaskami. Witold Paszt dziękował za brawa. - Państwo sobie nie zdają sprawy, ale my jak najbardziej, że najtrudniej występuje się przed własną publicznością. Trema jest niewiarygodna, Opole czy Sopot "chowają się". Ale musimy dać radę, przecież jesteśmy z Zamościa. Miło was widzieć wszystkich - powiedział lider Zespołu VOX, a publiczność ponownie odpowiedziała oklaskami. Związani z muzyką "na dobre i złe", Witold Paszt, Dariusz Tokarzewski i Jerzy Słota, męski tercet wokalny, czyli Trzej Muszkieterowie polskiej sceny artystycznej, znani chyba pod każdą szerokością geograficzną, podbijający serca publiczności swoimi przebojami, w nienagannie skrojonych białych garniturach, ciemnych koszulach i muszkach przykuli uwagę wszystkich zgromadzonych na Rynku Wielkim w Zamościu. To ich chwila, bardzo ważna, tak jak wszystkie lata ją poprzedzające, od Opola w 1979 r., do dalekiej Hawany, aż po Antypody.
Jubileuszowy koncert z okazji 35-lecia pracy artystycznej Zespół VOX rozpoczął od kompozycji wszechstronnie wykształconego muzyka, multiinstrumentalisty, kompozytora i wokalisty Jerzego Słoty, piosenki, która znalazła się na płycie "Cudowna podróż". - Chłodny wieczór, więc przytulcie się państwo do siebie mocno, a my wykonamy kolejną piosenkę z tej płyty. Kompozycja Witka Paszta, słowa Jacek Bukowski: - "Nie budźcie jej". Padło ze sceny, a my zasłuchaliśmy się w czarowną balladę, będącą muzycznym wyznaniem miłości. Dla odmiany song "Nie tak serio", również z płyty "Cudowna podróż" - to na rozgrzanie publiczności.
I następnie piosenka "Odczaruj mnie", laureat listy przebojów, z przepięknymi dźwiękami Andrzeja Fila na gitarze, z dedykacją dla zakochanych, oczywiście na głosy członków Zespołu VOX. Rewelacyjna i czarowna. Jak powiedział nieco przekornie Witold Paszt, kolejna piosenka nie będzie znana większości ze słuchaczy. To były cudowne l. 80-te. Prawdy lider VOX nie mówił. "Bananowy song" znają wszyscy. Na Festiwalu Interwizji w Sopocie w 1980 r. zespół otrzymał I Nagrodę Dnia Płytowego i Nagrodę Publiczności za wykonanie właśnie tej piosenki. Potem było już tylko z górki.
- Przez nasze 35. lat istnienia na scenie nie było koncertu żebyśmy nie powiedzieli skąd pochodzimy i jak piękną mamy publiczność. Z ręką na sercu - oświadczył Witold Paszt nagrodzony za to oklaskami. Z zaproszenia do śpiewania razem skorzystaliśmy i nieco nieśmiało, ale... dobrze wybrzmiało "Zabiorę Cię Magdaleno". Było mocno wspomnieniowo i nostalgicznie.
Śpiewający panowie zaproponowali także utwór z programu "Co nam w duszu gra", w którym śpiewali hity światowe. Brawurowo zagrali i zaśpiewali słynny szlagier Smokie "Living next door to Alice" oraz niezwykle refleksyjnie "Żeglujemy" Roda Stewarda, z życzeniami od Witolda Paszta: Żeglujcie Państwo szczęśliwie, całe życie! To było to. Spodobało się publiczności nadzwyczajnie. I ponownie z Orkiestrą Symfoniczną im. Karola Namysłowskiego, już w klimatach totalnie dobrej rozrywki - "Rycz mała, rycz". - Podobno koncert VOX bez tej piosenki to jak wesele bez muzyki - mówił Witold Pasat i zapraszał publiczność po raz kolejny do wspólnego śpiewania. Była powszechna zgoda wyrażona gromkimi oklaskami. Piękne śpiewanie i kolejna znakomita solówka Andrzeja Fila.
Czekał nas jeszcze przepyszny "deser" - "Gaj". To hołd złożony urodzonemu w Zamościu wielkiemu artyście. - Po skończeniu szkoły średniej wyjechał do Krakowa. To cudowna chwila by upamiętnić Marka Grechutę - powiedział Witold Paszt i przywołał organizowany po śmierci artysty Zamojski Festiwal Kultury im. Marka Grechuty. Był jeszcze ukłon w kierunku Krakowa, w którym znakomity pieśniarz spędził większą część życia. Hejnał z Wieży Mariackiej na gitarze wykonał Andrzej Fil.
Zanim nastąpiło wykonanie finałowego utworu - Tadeusz Wicherek z bukietem kwiatów składał jubilatom najlepsze życzenia i w imieniu "Namysłowiaków" obdarował Witolda Paszta, Dariusza Tokarzewskiego i Jerzego Słotę monetami, wydanymi z okazji 135-lecia Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego. - Różnica jest w "setce", więc "Sto lat" musi być! - intonował i dyrygował wykonaniem dyrektor Wicherek. Zespól VOX rewanżował się zamościanom także śpiewając "Sto lat". Gratulacje, życzenia oraz Berło Hetmańskie przekazał Zespołowi VOX także Marcin Zamoyski Prezydent Miasta Zamość, Jan Wojciech Matwiejczuk, przewodniczący Rady Miasta i Jadwiga Machulewska, dyrektor Wydziału Kultury i Spraw Socjalnych UM Zamość.
Wzruszenia, słowa podziękowania i pożegnalna piosenka "Świat w obłokach" z repertuaru Marka Grechuty, który być może przysiadł na obłoku i spoglądał na Zamość. To był wspaniały kawałek muzycznych wspomnień, koncert pełen niezapomnianych wrażeń. Nie ma jak Zbigniew Wodecki & VOX. Należy jednak pamiętać, że bez Tadeusza Wicherka i "Namysłowiaków" nie byłoby nie tylko tego festiwalu, ale tak mistrzowskiego wykonania utworów.
Organizatorem festiwalu jest Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego w Zamościu. Tegoroczna edycja jest realizowana w ramach projektu Letni Salon Sztuki Miasta Idealnego - Zamość 2014.
Zamość onLine był patronem medialnym 8. Zamojskiego Festiwalu Kultury "arte, cultura, musica e..."
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2014-06-16 przeczytano: 16225 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|