www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w piątek, 19 kwietnia 2024, w 110 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Adolfa, Tymona, Pafnucego.
Kwietniowe przysłowia: Jeśli pszczoły w kwietniu nie latają, to długie chłody zapowiadają. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Kultura


- - - - POLECAMY - - - -




2. ZFF: Nie tylko o "Matce Królów" w rozmowie z Januszem Zaorskim

Janusz Zaorski, twórca kilku arcydzieł polskiej kinematografii. Jeden z najważniejszych reżyserów polskiego kina. Także scenarzysta, producent i aktor. Podczas 2. ZFF "Spotkania z Historią" w CKF "Stylowy pokazano jego utytułowany film "Matka Królów".

Wielka saga rodzinna, rozpoczynająca się przed II wojną światową i kończącą się na odwilży październikowej w Polsce w 1956 została nagrodzona oklaskami. Po projekcji filmu scenarzysta i reżyser w jednej osobie opowiadał o okolicznościach powstawania filmu, którego cenzura nie pozwalała przez kilka lat dopuścić do kin. Spotkanie Janusza Zaorskiego z widzami było także okazją do rozmowy.



- Powróćmy jeszcze do pana arcydzieła, dramatu politycznego, który "ocala uniwersalny wymiar etosu matki". Rozumiem, że Łucja Król nie dowiedziała się o zakatowaniu syna Klemensa przez swoich partyjnych towarzyszy. Tak pan kończy film by dać jej nadzieję na jego powrót?

Janusz Zaorski: I tak, i nie, bo ona pisze w liście, że czeka na powrót dwóch synów. W takim razie co się dzieje z najmłodszym? Wyjechał do wojska po 1953 r., a to były czasy Korei. Minęło trzy lata a syn nie powrócił do matki. Więc to nie jest wyjaśniona sprawa. Jest poważna obawa, że nie wróci. Natomiast nie został zrehabilitowany Klemens. Mimo tego, że październik '56 przyniósł pewne oznaki liberalizacji i niektórych działaczy zrehabilitowano. Może się okazać, że nie w wyniku długotrwałej głodówki i wycieńczenia tylko tortur psychicznych i fizycznych zmarł Klemens. Może będzie miała satysfakcję, ale czy trafi na jego grób? Do tej pory nie odnaleziono grobu słynnego rotmistrza Pileckiego. Specjalnie, na koniec pozostawiłem tykający zegar. Widz czyta napisy z nazwiskami aktorów, a ten zegar tyka. I za chwilę jesteśmy w 1968 r., za chwilę w 1970, potem w 1976 r., i już 1980. Chciałem żeby ten zegar tykał aż do współczesności. Ileż było tych zakrętów w naszej historii. Chciałem, aby to w symbolicznej formie dotarło do widza, żeby on myślał, że idziemy do współczesności przez kolejne tragiczne miesiące i lata naszej historii.

- Historia znaczy dla pana bardzo dużo.

Janusz Zaorski: Tak, tak, zwłaszcza wiek XX. Moja babcia, która mieszkała w Lublinie na ul. Bychawskiej, d. Kunickiego urodziła się jeszcze w XIX w. Opowiadała mi co było na początku XX w. Mieszkała pod Stanisławowem, na Kresach. Po 17 września 1939 r. udało jej się z matką uciec. Mieszkały w Lublinie, Puchaczowie, Łęcznej. Ojciec był ogrodnikiem w majątku Zamoyskich w Kozłówce. Z tymi terenami łączą mnie silne więzy. Przyjeżdżałem do babci, a ona opowiadała mi o swojej młodości. To nie jest dla mnie historia. To są moje korzenie. To mnie kształtowało. Dla mnie przeszłość to jest XIX w.

- Czyli babcia była dla pana pierwszą nauczycielką historii.

Janusz Zaorski: Zdecydowanie tak.

- A tata zapewne podpowiedział film (reżyser jest synem Tadeusza Zaorskiego, w latach 60. tych wiceministra kultury i sztuki oraz szefa kinematografii polskiej - przyp. autora).

Janusz Zaorski: Tak, chociaż ojciec był bardzo zapracowanym urzędnikiem. Po pracy bardzo często brał udział w premierach filmowych, teatralnych, wernisażach. Niestety, bardzo rzadko go widywałem. To z czego się cieszyłem to fakt, że mieliśmy dużo książek i gazet w domu. Ja bardzo lubiłem czytać i do tej pory pielęgnuję to w sobie. W związku z tym jakby nasiąkałem wiedzą. Szalenie mnie interesowało wszystko co się dzieje. Jednocześnie ojciec nie inwestował w stół z przysłowiowym kryształem tylko w wyjazdy. Miałem możliwość wyjechać do Jugosławii, potem do Włoch. Byłem na stypendium w NRD, byłem na praktyce wakacyjnej pod Londynem, w Studio Elstree. To było niesamowicie ważne, bo ja porównywałem gdzie my jesteśmy. Propaganda mówiła, że jest dobrze, a ja patrzę, że tam prosty człowiek ma o wiele lepiej niż u nas. Zdawałem sobie sprawę, że to jest kłamstwo propagandy. I ten film również o tym jest. O fasadzie, tyłach, języku urzędowym i języku prywatnym jako dwóch światach. Tym od szturmówek, flag i transparentów w wersji, która powinna być, a to co jest, jest o wiele, wiele gorzej niż gdzie indziej. Żyłem w jakiejś schizofrenii, że to musi się jakimś gejzerem, wybuchem zakończyć. Marzec 1968 dopadł mnie na studiach. Nagle okazało się, że profesorowie pochodzenia żydowskiego nie są już profesorami, zostali wydaleni, sami opuścili gmachy. A lubiliśmy ich i wiele się od nich nauczyliśmy.

- Ja widziałem, że jest to zła ideologia. I w "Matce Królów" można było to pokazać w finale jak komunista dr Wiktor Lewen boi się. I zamykająca film scena z kapliczką, która jest symbolem Polski katolickiej, do której Lewen nie chciał się zbliżyć. Przymusowy ateista i członek partii. Bardzo ciężkie mamy losy. Trudno nam je opowiadać. Nasze filmy często są niezrozumiałe, ale ten film był zrozumiały.

- Dla Zachodu?

Janusz Zaorski: Dla Zachodu. Może dlatego, że książka Kazimierza Brandysa ukazała się w Paryżu i w Londynie. W Paryżu miała ciekawy tytuł, nie "Matka Królów" tylko "Synowie i towarzysze". Trudno mi mówić o tym filmie bez emocji bo całe moje życie jest z tym związane. I młodość mi się przypomina, kiedy pierwszy raz czytałem tę książkę, studia, kiedy wybrałem ją sobie za cel i potem okres mojego dojrzewania reżyserskiego. Może i dobrze się stało, że cenzura nie pozwoliła wcześniej go nakręcić bo ja przypuszczalnie nie dorosłem, w sensie warsztatowym do tego, żeby wcześniej zrobić go dobrym. Zapewne artystycznie byłby on dużo gorszy. Więc może trzeba było cierpieć żeby powstał dobry film. Co tam moje cierpienia wobec tego czego doświadczali wówczas ci ludzie.

- Jak sądzę, zapewne nie byłoby też tej ogromnej satysfakcji wynikającej z faktu, że po projekcji filmu słyszy pan słowa, że to arcydzieło, czy też podziękowań za to, że się pan upomniał o osoby zakatowane przez ubeków.

Janusz Zaorski: To bardzo miłe, zwłaszcza kiedy mówią to osoby, które żyły w PRL-u dłużej i z autopsji wiedzą jak to wyglądało. To jest dla mnie bardzo ważne jeśli widz potwierdza, że tak było. Że taką torebkę i buty nosiła mama, babcia. To znaczy, że nie popełniliśmy najmniejszego błędu. Tam jest troszkę błędów bo niestety, za długo ta realizacja, przerwana stanem wojennym, trwała. Choć nie są to rażące błędy, raczej niedopatrzenia.

- Powróćmy do momentu kiedy pan rozpoczął szlifowanie swojego warsztatu przy filmie "Kolumbowie". Pamięta pan jeszcze ten okres?

Janusz Zaorski: Pamiętam dokładnie. Janusz Morgenstern był naszym opiekunem na studiach. Kiedy byliśmy na IV roku powiedział, że przystępuje do realizacji serialu "Kolumbowie" i może dwie osoby wziąć na asystentów. Zgłosiłem się ja i Andrzej Titkow. Ale Andrzej chciał być przy realizacji filmu kinowego a nie telewizyjnego i przeszedł do realizacji "Krajobrazu po bitwie" Wajdy. To była fantastyczna sytuacja, że mój pedagog jest równocześnie reżyserem. Nie wchodziłem na nieznany teren, na pole minowe dla młodego człowieka tylko byłem sympatycznie traktowany. Morgenstern miał specyficzną metodę. Było nas trzech asystentów i każdy przygotowywał część realizacji, czyli wybierał aktorów epizodycznych, statystów, kostiumy i rekwizyty. I asystent był przy zdjęciach.
I teraz jest znana przypowieść, którą pani usłyszy - jak to po próbie generalnej, na której główny aktor łamie nogę i nie może grać, a sufler za niego gra i odnosi sukces. Opracowywałem sceny przy których miałem być z Morgensternem. Morgenstern dostał zapalenia płuc, bo to były sceny plenerowe grane zimą. Reżyser poszedł do szpitala. I ja, asystent, reżyserowałem te sceny. To tak, jakbym ja, szeregowiec otrzymał buławę marszałkowską. Oczywiście nie robiłem tak, jakbym chciał, tylko podrabiałem mistrza Morgensterna. Wiedziałem, że on lubi zacząć zawsze od detalu, że jest popielniczka, ktoś kładzie papierosa, jedziemy za ręką, widzimy tę osobę, potem ona wychodzi, poszerza się plan, widzimy gdzie jesteśmy. On lubił taka inscenizację. Ja to podrobiłem. Dwa tygodnie go nie było. I powiem, że to była druga matura dla mnie kiedy te materiały zaczęliśmy oglądać. Usiadłem obok reżysera, on ogląda, ogląda. Materiały się skończyły, światło się zapaliło i Morgenstern powiedział: Pasuję cię na reżysera. W ten sposób zostałem przez niego uznany za kolegę. Parę lat później przeszliśmy na "ty" i do końca jego życia utrzymywaliśmy bliski kontakt.
To samo mogę powiedzieć o Stanisławie Różewiczu, Tadeuszu Konwickim, Andrzeju Wajdzie. Te osoby bardzo mi przy moich pierwszych krokach w reżyserii pomagały, opiekowały się mną. Bo wiadomo, młodego człowieka wszystko interesuje, on nie może się skupić na jednym, biega i szarpie się we wszystkie strony świata. Często traci się poczucie hierarchii ważności i hierarchii wartości. Trzeba wybrać co jest najważniejsze w tej scenie, w tym filmie i na tym się skupiać. Oni mnie tego nauczyli, oni mi w tym pomogli i za to jestem im dozgonnie wdzięczny.

- Wiem, że pan pracuje nad nowym projektem.

Janusz Zaorski: Pracuję, ale to jest na etapie pracy nad scenariuszami. Jak to wyjdzie i kiedy to skończę - nie wiem. To co mogę powiedzieć - będzie film pełnometrażowy, fabularny. Być może z tym filmem przyjadę tutaj za rok. Jest to film, który roboczo nazywa się "60 filmów na 60-lecie Wytwórni Wrocławskiej", gdzie zrobiłem pięć filmów. Mam do tego sentyment i do mnie się zwrócono. Wymyśliłem sobie, że to będzie film, który będzie montażem 60 filmów powstałych w tamtej Wytwórni. Będzie obrazował historię Polski: od 1 września, poprzez sceny z "Popiołu i diamentu", sceny z "Samych swoich", "Noża w wodzie". Wszystkich najwspanialszych filmów zrobionych we Wrocławiu, aż do współczesności. Bo to się wtedy układa film o naszych losach. Chyba będzie ciekawe. Będzie i "Klos" i "Czterej pancerni".

- To świetny pomysł. To film o tym, czym żyliśmy i co oglądaliśmy na ekranie.

Janusz Zaorski: Tak mnie oświeciło. Nie chciałem "gadających głów", czyli pracowników Wytwórni bo to jest dla wąskiego kręgu, znajomych filmowców. Natomiast te filmy widziała wielomilionowa widownia. I teraz one tak zmontowane tworzą nową jakość, nowy film.

- A temat, który chciałby pan jeszcze nakręcić? Taki, który już chodzi za panem?

Janusz Zaorski: Nie powiem, bo konkurencja czyha.

- W takim razie - jak się panu podoba Zamość? Jest pan tutaj po raz pierwszy...

Janusz Zaorski: Jestem zauroczony. Przyjechałem z małżonką. Ona jest italianistką i była tutaj na kongresie i bardzo mi zachwalała. Ja znam Prezydenta Zamoyskiego bo razem pracowaliśmy w ABC trzydzieści lat temu. I mam wiele szacunku. Uważam, że wykonał kawał fantastycznej roboty dla miasta. Ciągle się umawialiśmy spotykając się w Polsce i ciągle coś stało na przeszkodzie. Aż myślałem sobie, że to jakieś fatum. Miałem tutaj przyjechać rok temu. I wreszcie się powiodło. Także jestem bardzo szczęśliwy. To bardzo intensywne dni, zwiedzam, oglądam filmy, rozmawiam. Oby tak dalej...

- Bardzo, bardzo dziękuję.

Janusz Zaorski: Dziękuję bardzo.


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2014-08-21 przeczytano: 3496 razy.



Zobacz podobne:
     Laureaci 9. Zamojskiego Festiwalu Filmowego "Spotkania z historią" / 2021-08-27
     9. ZFF "Spotkania z historią". Gala finałowa z Józefem Skrzekiem / 2021-08-16
     9. ZFF "Spotkania z historią". Z Gwiazdami podróż bez końca / 2021-08-15
     9. ZFF "Spotkania z historią" - pozakonkursowe pokazy filmowe / 2021-08-12
     9. ZFF "Spotkania z historią". Trzynaście filmów konkursowych / 2021-08-12
     Rozdano nagrody 8. Zamojskiego Festiwalu Filmowego "Spotkania z historią" / 2020-08-23
     Rozpoczęły się zamojskie "Spotkania z historią" / 2020-08-21
     8. ZFF "Spotkania z historią": konkursowe pokazy filmowe / 2020-08-18
     8. edycja Zamojskiego Festiwalu Filmowego "Spotkania z historią" / 2020-08-18
     8. ZFF "Spotkania z historią": Master Class - Maria Dłużewska / 2020-08-18
     8. ZFF "Spotkania z historią": Gala finałowa i koncert Łukasza Jemioły / 2020-08-18
     8. ZFF "Spotkania z historią": Wielcy Polacy, nieznani bohaterowie, ważne wydarzenia, przełomowe odkrycia... / 2020-08-18
     Film "Trzy losy - jedna Polska" Leszka Wiśniewskiego zwycięzcą 7. Zamojskiego Festiwalu Filmowego "Spotkania z historią" / 2019-08-19
     Filmowo, muzycznie i tanecznie na "Spotkaniach z historią" / 2019-08-14
     7. ZFF "Spotkania z historią": FILMY Z REGIONU / 2019-08-12
     Gala finałowa "Spotkań z historią" / 2019-08-06
     7. ZFF "Spotkania z historią" - konkursowe pokazy filmowe / 2019-08-02
     7. ZFF "Spotkania z historią" - MASTER CLASS: PAWEŁ WOLDAN / 2019-07-30
     7. Zamojski Festiwal Filmowy "Spotkania z historią" / 2019-07-29
     7. ZFF "Spotkania z historią" - filmy nominowane do nagrody "Zamość Perła Renesansu" / 2019-07-17

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet