|
O "Burzy" i teatrze z Henrykiem Talarem i Igorem GorzkowskimSzekspir wychodził ze swoimi opowieściami o człowieku do ludzi. Po "Burzy", gorzkiej komedii, uznawanej za szekspirowskie pożegnanie z teatrem, wystawionej przez Studio Teatralne Koło w Warszawie w ramach programu Teatr Polska, do widzów zgromadzonych w Zamojskim Domu Kultury wyszli twórcy sztuki (26.09.).
Na warsztat spotkania aktorów i reżysera z widzami wzięto sztukę pełną tajemniczości i egzotyki, a może też i mrocznych sił stanowiącą esencję twórczości Szekspira. Jak się okazuje jedno z ostatnich dzieł wybitnego dramaturga jest bardziej pojemne i aktualne, a może nawet uniwersalne niż mogłoby się z pozoru wydawać. Taki wniosek można było wysnuć po rozważaniach jakie były udziałem artystów i publiczności.
Jak podkreślano ze sceny spotkanie z publicznością jest dla artystów czymś najważniejszym. Toteż dyskusja o zaprezentowanej chwilę wcześniej sztuce "Burza", w której wystąpili: Bartłomiej Bobrowski, Marin Korcz, Wiktor Korzeniewski, Maria Pawłowska i Henryk Talar, a którą z sukcesem wyreżyserował i scenariusz napisał Igor Gorzkowski - przybrała wielce interesujący i obiecujący wymiar.
Prowadząca spotkanie zamościanka Barbara Michalczyk, studentka Akademii Teatralnej w Warszawie poprosiła publiczność o wyrażenie swoich odczu, wrażeń i o zadawanie pytań. Jak zaznaczyła, za sprawą czarów Prospera udało się przenieść publiczność na magiczną wyspę. Kluczową relacją wydawała się relacja pomiędzy córką i ojcem. Henryk Tatar zapytany o to odpowiedział, że to co miało się stać, stało się, a następnie skierował pytanie do publiczności: Jak Państwo odebrali tę relację?
Pojawiła się sugestia, że ojciec, czyli Prosper miał chytry plan, który zakończył się sukcesem. -Jak każdy ojciec - potwierdził Henryk Talar. -Ukochana, uwielbiona córka, talent buchający. Wszystko jest. Bo wymarzyć można wszystko. Tylko potem rzeczywistość bywa różna - mówił nieco filozoficznie.
Kolejna opinia to stwierdzenie, że Ariel musiał wykonywać polecenia Prospera. Bez niego Prosper by nie istniał. Ta postać jest też bardzo ważna. - Bardzo trafne - odpowiadał Henryk Talar. I dodawał: -To tak jak reżyser nie może istnieć bez aktorów. - A aktor bez widza - punktowano z widowni. Henryk Talar potwierdzał, mówiąc: -Proszę zauważyć, że nie zawsze doceniany jest widz, ale my tworzymy taką grupę ludzi, że dla nas widz jest pępkiem świata.
Spóźnionego z powodu konieczności usunięcia charakteryzacji oklaskami powitano Ariela, czyli znakomitego w tej roli Bartłomieja Bobrowskiego (nagrodzonego za tę kreację Feliksem Warszawskim - przyp. autora). Aktora poproszono o odniesienie się do kwestii o zależności/relacje pomiędzy dwójką głównych postaci. - Zakończenie pozostawia widza w dużej niepewności. Mnie się wydaje, że pomimo tego, że Ariel pozostaje w pewnym rodzaju niewoli u Prospera, to upragniona wolność, którą otrzymuje na końcu jest w pewnym sensie przerażająca, bo wolność jest w pewnym sensie darem trudnym z którym czasem nie wiadomo co zrobić.
Na sugestię, że Szekspir obsadził Prospera w podwójnej roli, czyli raz wcielającego się w "Dobro", które uosabia Ariel i po wtóre jako Kalibana - "Zło", którego niestety nie jest pozbawiony człowiek - Henryk Talar odpowiadał, że nie należy od wykonawców oczekiwać ani potwierdzenia, ani zaprzeczenia opinii. Państwa wyobraźnia została poruszona. To jest ważniejsze, bo to co my zamierzyliśmy - to się stało. Teraz my będziemy bogatsi przez Państwa refleksje - przyznał aktor.
Pojawiła się także refleksja, że jeśli Szekspir tą sztuką podsumowywał swoją twórczość to zawarł w niej wszystkie swoje życiowe doświadczenia. Jest w niej cały Szekspir, bardzo przewrotny - refleksyjny i zarazem magiczny. Z tą wypowiedzią zgodził się odtwórca Prospera: -Na tym sens działania aktorskiego czy teatralnego polega, że my stworzyliśmy coś co ma oddziaływać na widza.
- Tak, to na pewno jest też artystyczny testament Szekspira. Więc myślę, że jest to dramat o teatrze, o sile teatru. Relację pomiędzy Prosperem a Arielem można odczytywać jako relację pomiędzy twórcą tekstu, reżyserem a tym, kto ucieleśnia te dramaty na scenie, czyli aktorem. A ich łączy miłość, tak mi się zdaje, w sensie - wzajemna. Trudna, ale jest - mówił Igor Gorzkowski, reżyser spektaklu "Burza".
-Pracując nad rolą Ariela myślałem o sobie. Czerpałem ze swojego własnego doświadczenia jako aktora. Jak się uprawia ten zawód to są przyjemne i nieprzyjemne momenty, jakieś niespełnienia czy poczucie, że jest się odpowiednio niewykorzystanym, że za mało. I czasem przychodzi myśl, żeby czegoś innego spróbować w życiu, zrezygnować z aktorstwa. I myśli się o teatrze jako pewnego rodzaju niewoli. I przychodzi refleksja, ale co mógłbym robić? Trudno wpaść na pomysł co aktor mógłby innego robić. Jest to takie błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. Czerpiąc z tego doświadczenia - tak starałem się tego Ariela pokazać, jako aktora, który jest zmęczony tym co robi, a z drugiej strony kocha to i nie potrafi bez tego żyć. Chciałby z tym skończyć, męczy go to ale ... Taki paradoks - odsłaniał kulisy pracy nad rolą Bartłomiej Bobrowski.
- Rola zrobiona jest w kontakcie z widzem. I albo się ją akceptuje, albo się jej nie akceptuje. I ten moment jest najważniejszy. Być może dochodzenie do roli jest najciekawsze. Natomiast to co jest najważniejsze to być w kontakcie z widzem - podkreślał Henryk Talar.
-Prospero ma na wyspie dwóch podwładnych. Relacja z Arielem jest czymś szczególnym - o czym już mówiliśmy. Chciałabym zapytać jak to jest z Kalibanem. Czym charakteryzuje się ta relacja? - dociekała Barbara Michalczyk wywołując do odpowiedzi Wiktora Korzeniewskiego.
-Postaci, którą aktor gra, nawet jeśli ona jest czarnym charakterem - aktor próbuje bronić. Uważam, że Kaliban wcale nie jest zły, on jest skrzywdzony przez tego swojego ojczyma/przybranego ojca Prospera. Być może jest podobna sytuacja jak z Arielem, że bez tego Prospera funkcjonować nie umie. On staje się znowu "zwierzęciem" i bez tego pejcza trudno byłoby mu żyć. Ale to jest tylko gdybanie. To Państwo musieliby sami sobie w głowie ułożyć. To jest to o czym powiedział Henryk (Talar - przyp. autora). Zobaczyli Państwo coś i Państwa wyobraźnia została uruchomiona. To Wy, widzowie możecie sobie odpowiedzieć na pytanie - co myśleć o takiej relacji pomiędzy Prosperem a Kalibanem.
Henryk Talar, który nienawidzi zastępstw bo wie, że do efektu końcowego dojrzewa się długo dziękował za współpracę młodemu aktorowi Marcinowi Korczowi i odniósł się do jego nagłego zastępstwa w roli Ferdynanda. - Próby trwają czasami 3 miesiące, odtwórca Ferdynanda zrobił rolę w ciągu kilku prób - mówił uznany aktor.
Jak potwierdził Marcin Korcz - sam ma także nienajlepsze doświadczenia z zastępstwem bo robił takie w swoim rodzimym teatrze i miał na to 6 godzin. -Trochę się tego bałem. Miałem jednak dobre materiały w postaci nagrania tego przedstawienia i był to dla mnie wzór. Miałem tydzień aby się tego tekstu nauczyć. Wystarczająco żeby się ułożył w głowie. Myślę też, że ta postać Ferdynanda nie jest mi jakoś strasznie odległa. Jestem w takim wieku, że sprawy flirtu nie są mi obce, więc z wielką radością próbowałem z Marysią ... - opowiadał o przygotowaniach do roli Marcin Korcz, zyskując oklaski publiczności. I dodawał - pytany czy to miłość od pierwszego wejrzenia czy czary Prospera: - Ja chcę myśleć, że to miłość od pierwszego wejrzenia, ale to co kto zobaczył...
-To jest los. Prospero - ja bym to nawet nazwał - to jest "Los". Dlaczego się w pewnym momencie znajdujemy w tym miejscu, w którym się znajdujemy? Coś, ktoś - i to nie tylko idzie o miłość ale najróżniejsze zdarzenia. Gdyby o sekundę później, albo o sekundę wcześniej coś by się nie wydarzyło. Jakiś kontakt, nieszczęście, szczęście, czy coś wielkiego. Mówimy, że Prospero wymyślił sobie Ariela, a na wyspie spotkał to "zwierzę", które próbował jakoś edukować. Ale tak naprawdę Szekspir mówił o Losie, o czymś co ma początek, ma koniec dla każdego z nas. Tylko, żeby spełnienie było do końca - tak to ja traktuję - to musi być ciąg dalszy. Już nie w samym Prosperze, ale w jego następcach. I być może wymyślił, że młodzi się spotkali. To mniej ważne, byle był dalszy ciąg.
Z opinią, że Prosper robi za "Los" w sztuce "Burza" zgodził się Henryk Talar mówiąc: -Ja to tak traktuję. I nie jest to wydumane ale z życia wzięte. Uznany aktor mówił także o latach wcześniejszej współpracy z Igorem Gorzkowskim reżyserem "Burzy". -Pracowaliśmy w Teatrze Narodowym przy "Polowaniu na łosia" i tak się poznaliśmy. Tam polubiliśmy wzajemnie tę naszą wyobraźnię i tę współpracę. Dla mnie najważniejszym elementem pracy - jeśli idzie o kontakt reżysera z aktorem - jest słuchanie i wsłuchanie się w reżysera. Natomiast to co mi przeszkadza to jak reżyser wchodzi na scenę i pokazuje. A przeszkadza mi ponieważ w wielu przypadkach reżyserami są aktorzy i wtedy trudniej jest zbudować myśl, jeśli chodzi o przekazanie tej myśli aktorowi. Ja to lubię u Igora - nie zdarzyło się aby kiedykolwiek wszedł na scenę i cokolwiek pokazał. To jest wielka zaleta reżysera, że przez to pobudza tak wyobraźnię, że reżyseruje się wszystko w głowie, nie ręce, nogi. Bo inaczej to są kukiełki. Więc tak wygląda nasza współpraca z Igorem Gorzkowskim. Ja jestem w stu procentach pewny, że każdy aktor musi mieć reżysera. Myli się nawet najwybitniejszy aktor. Im lepszy aktor tym bardziej słuchany w reżysera i w partnerów również - podsumował Henryk Talar.
Teatr ciągle ma szansę zmieniać widza, a widz ma szansę zmieniać siebie i świat na lepsze. Czy jednak widz ma wystarczającą wolę? Na to pytanie raczej żaden spektakl nam nie odpowie.
Warto dodać, że w ramach "Jesieni Teatralnej" w Zamojskim Domu Kultury wystawione będą jeszcze trzy spektakle: "Bóg Niżyński" - Teatr Wierszalin w Supraślu (17 października), "Czerwony Kapturek" - Teatr im. H.Ch. Andersena w Lublinie (22 października) i "Liza" na podstawie opowiadania "Wieczny mąż" F. Dostojewskiego - Scena Prapremier InVitro/Centrum Kultury w Lublinie (5 listopada).autor / źródło: Teresa Madej, fot. Mirosław Chmiel dodano: 2014-09-28 przeczytano: 4876 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|