Czasami mam wrażenie, że niektóre postaci zamojskiego życia publicznego jeszcze nie wiedzą, czym tak naprawdę jest Internet. Tym samym nie zdają sobie sprawy z tego, że ślad w sieci zostawia każda ich działalność - nie tylko ta, którą celowo kierują do społeczeństwa. Tę zresztą też można różnie oceniać, ale przyjmuję, że fakt zasiadania w lokalnych władzach partyjnych niejako zobowiązuje do podkreślania swego poparcia dla konkretnego kandydata na prezydenta kraju. Mamy przecież kampanię wyborczą i swoje zdanie może wyrażać każdy, tak więc nawet jeśli daleko mi ideologicznie do danej osoby, to szanuję jej opinię. I gdyby do tego się ograniczała działalność części zamojskich radnych, mógłbym nawet powiedzieć, że realizuje się dzięki temu idea demokracji. Tyle tylko, że się nie ogranicza. Powiem szczerze, że coraz bardziej mi wstyd, gdy na wszystkim znanym portalu społecznościowym czytam komentarze radnych zawierające argumenty ad personam i przerzucające się odpowiedzialnością za różnego rodzaju niedociągnięcia w naszym mieście. Nie będę tu wymieniał konkretnych nazwisk, bo myślę, że odpowiednie osoby doskonale zrozumieją, że to o nich mowa. Myślę także, że nie tylko ja mam takie zdanie i wyborcy podobnie mają dość tych publicznych przecież dyskusji prezentujących coraz niższy poziom. Apeluję więc do naszych rajców, aby jednak skupili się na merytorycznej wymianie zdań, bo obecnie nie można nawet powiedzieć, że są to dysputy rodem z targu.

Także niniejszy tekst chciałbym poświęcić właśnie miejscu, które targiem kiedyś było i niedługo znów nim będzie, a przynajmniej może być. Chodzi mi o oczywiście o tzw. zielony rynek, czyli targowisko u zbiegu ulic Łukasińskiego, Bazyliańskiej i Zamenhofa. Wkrótce przestaną mieszkańców i turystów straszyć puste stoły, a ich miejsce zajmą normalne - zawalone towarami - stragany. Tym samym do historii przejdzie okres ostatnich trzech lat podczas których poprzednie władze miasta miotały się tam i z powrotem nie potrafiąc opracować jasnej koncepcji wykorzystania placu. Kupcy zostali wyproszeni i nie ukrywano, że celem jest, by część z nich zasiedliła pobliskie boksy handlowe. Tak się jednak nie stało, a i nie udało się sprzedać gruntu, tak więc powstał realny problem. W tej sytuacji nowe władze doszły do wniosku, że najlepiej będzie przywrócić poprzednią funkcję zielonego rynku.

Nie dość, że tak postanowiono, to jeszcze nadano temu status natychmiastowej wykonalności, dzięki czemu Rada Miasta - głosami dwudziestu radnych, którzy poparli projekt - już w ostatni poniedziałek przyjęła uchwałę zwalniającą handlowców, którzy zasiedlą zielony rynek, z opłaty targowej. Jak można przeczytać w uzasadnieniu dokumentu: Zwolnienie z opłaty targowej sprzedaży dokonywanej na "Zielonym Rynku" ma na celu przywrócenie dawnej funkcji targowej tego miejsca, co umożliwi zwiększenie natężenia ruchu pieszego w obrębie Starego Miasta oraz wpłynie na ożywienie handlu w obrębie Nadszańca. Targowisko to, będące miejscem i formą sprzedaży handlowej jest jednocześnie rodzajem przestrzeni urbanistycznej, która jest istotnym elementem życia oraz procesu rewitalizacji Starego Miasta. Zdaniem niektórych sprawa przybrała nawet zbyt szybki obrót "aby tylko spełnić obietnicę" daną przez obecnego prezydenta.

Krytykowana jest i sama koncepcja , która jakoby miała nie wypalić, i fakt, że jeszcze nie wszystko wiadomo, w tym także nie jest znany regulamin targowiska, choć wedle zapowiedzi ma tam obowiązywać handel lokalnymi produktami. Pojawiają się nawet argumenty mówiące o tym, że na Starym Mieście czeka nas drugie Mokre w postaci tłumu Bułgarów handlujących bielizną, co do reszty zniszczy nasz rodzimy handel.

Szanowni Państwo, niezależnie od tego, jakie można mieć zastrzeżenia do tej inicjatywy, trzeba sobie powiedzieć, że ma ona zasadniczą zaletę - coś z zielonym rynkiem robi. A to miejsce wprost idealne do odrodzenia gospodarki staromiejskiej, można wręcz powiedzieć, że nawiązujące do historycznego dziedzictwa Zamościa. Tymczasem przez prawie trzy lata plac zwyczajnie straszył. Oponenci rozwiązania forsowanego przez Andrzej Wnuka powinni po prostu odpowiedzieć na pytanie: "Jeśli nie handel, to co?". Jak dotąd żadnej sensownej odpowiedzi nie znalazłem. Ale może po prostu nie przebiłem się przez mało merytoryczne opinie, o których pisałem na początku tekstu?