Dość przykro oglądało mi się dostępne w Internecie nagrania z poniedziałkowej sesji Rady Miasta. Wszystkie skupiały się bowiem na kłótniach, co pozwala wierzyć, że to właśnie był główny motyw wspomnianych obrad. Jednym ze sporów był kolejny odcinek telenoweli dysput pomiędzy znaną wszystkim radną a prezydentem. Pani radna miała pretensje, że magistrat nie poinformował jej, iż prowadzi audyt w zamojskim PKS-ie po którym to audycie być może miasto przejmie ów podmiot. Pan prezydent zaś kontrował, że jeśli audyt wypadnie źle, to cała rzecz będzie i tak bezprzedmiotowa, tak więc żadnych konkretnych danych przekazywać całemu gremium radnych nie musi. Jeśli zaś radni chcą, zawsze mogą do niego przyjść i każdy temat poruszyć. Radną, dla której chodzenie na kawę w celach informacyjnych jest całkowicie obce, takie postawienie sprawy bardzo oburzyło. Kolejny spór wywołał radny Wiesław Nowakowski. Nawiązując do niedawnej wizyty redakcji polsatowskiej "Interwencji" w jednym z bloków przy ulicy Bohaterów Monte Cassino (i wystąpienia samych mieszkańców na początku sesji) podkreślał, że cała sprawa jest dla niego hucpą. A to dlatego, że większość członków Spółdzielni Mieszkaniowej im. J. Zamoyskiego ma o działalności prezesa dobre zdanie, a szum robi głównie kilku mieszkańców wspomnianego bloku, którzy - zdaniem radnego - na pewno również skorzystali z inwestycji termomodernizacji, której sens kwestionują. W odpowiedzi radny Adam Pawlik usiłował zaoponować, na co radny Nowakowski nie chciał dać mu szansy i zamiast merytorycznej wymiany zdań mieliśmy "pojedynek na pisuary". Niemniej najbardziej zdumiał mnie trzeci materiał, bo świadczy on zaskakująco niedobrze o Andrzeju Wnuku.

Oto bowiem radny Marek Kudela oskarżył prezydenta o niezrealizowanie uchwały Rady Miasta z marca ubiegłego roku dotyczącej stypendiów sportowych. Powołana w tym celu Rada Sportu ponoć kilka godzin głowiła się nad podziałem przyznanych środków, aby stypendia otrzymał każdy zawodnik zamojskiego klubu, który na to zasługuje swoimi osiągnięciami. Udało się dojść do porozumienia i 44 stosowne propozycje przedłożono prezydentowi Wnukowi. Ten jednak listę skrócił i ostatecznie liczy ona 31 nazwisk osób, które będą otrzymywały stypendia w wysokości od 200 do 500 złotych w przypadku Rafała Wróblewskiego z UKS CSW Lider. Naczelny włodarz Zamościa swoje skróty uzasadnił radnemu Kudeli krótko: "Stypendia powinny być przyznawane przede wszystkim mieszkańcom Miasta Zamościa. Dlaczego? Bo to jest samorząd Miasta Zamościa, a nie samorząd Miasta Tyszowce, Tomaszów Lubelski, Biłgoraj, Hrubieszów czy Lublin. To jest Miasto Zamość i my przydzielamy pieniądze dla swoich zawodników".

A ja odpowiadam: Panie Prezydencie, wszystko jest kwestią priorytetów. Innym słowy trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy Zamość stawia na sport jako taki, czy też na sport w wykonaniu stricte zamościan? I ja tu już nawet pomijam osoby mieszkające naprawdę bardzo blisko Zamościa, bo trudno wymagać, by trenowały one w klubach w Zawadzie, Mokrem czy Sitańcu. Jeżeli jednak zamojskie kluby reprezentowane są przez osoby zamieszkałe w Tomaszowie, Biłgoraju czy Tyszowcach, to moim zdaniem jest to mimo wszystko nobilitacja dla naszego miasta. Pewnie, że sportowcy uznani na przynajmniej krajowej arenie, jak Szymon Kiecana, że nie wspomnę o naszym mistrzu świata w rzucie młotem bez pieniędzy z naszej sakwy już teraz sobie poradzą, ale był czas, gdy to na zamojskich pieniądzach musieli bazować. Czekam na odważnych, którzy napiszą pod niniejszym tekstem, że Paweł Fajdek dla zasady żadnego stypendium od Miasta Zamościa nie powinien był nigdy otrzymać. Albo uwarunkować jego przyznanie od zamieszkania młociarza w Hetmańskim Grodzie. W kontekście późniejszych sukcesów Fajdka brzmiałoby to wręcz żałośnie. Tymczasem w gronie "odrzuconych" znalazło się między innymi kilku chłopaków z Agrosu, którzy mają całkiem realne szanse pojechać na igrzyska do Rio de Janeiro (m.in. wspomniany Kiecana, Dominik Kopeć czy Szymon Rajtak). Możliwe, że teraz posypie się fala odwołań do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i ew. sądu administracyjnego, które najprawdopodobniej będą skuteczne. Smrodek jednak pozostanie.

I piszę te słowa jako jeden z twórców Plebiscytu TVK Zamość na Najlepszego Sportowca i Trenera Zamościa, który niedawno miał swoją szóstą edycję. Tworzyłem tę imprezę właśnie z myślą o tym, by była świętem sportu dla wszystkich zawodników i szkoleniowców, którzy w Zamościu mieszkają lub trenują, a czasami jedynie go reprezentują. A wszystko po to, żeby Zamość był kojarzony jako miejsce, gdzie sport jest bardzo ważny, co korzystnie wpłynęłoby na promocję naszego miasta. I nieskromnie powiem, że kiedy czytam o ostatnich osiągnięciach chociażby Arlety Podolak, odczuwam dumę z tego, iż pierwszy raz doceniono ją jeszcze w plebiscycie, który organizowałem.