Za nami kolejny tydzień chocholego tańca, jaki wokół Trybunału Konstytucyjnego funduje nam koalicja z opozycją. Tańca, którego - wbrew nadziejom niektórych - nie powstrzymał werdykt Komisji Weneckiej. A nie powstrzymał, bo nie okazał się taki, jak sądził KOD i związane z nim media. Według Komisji Weneckiej odpowiedzialność za całą awanturę ponosi tak obecny, jak i poprzedni rząd, który przeforsował pierwszą niekonstytucyjną ustawę o TK, dlatego Komisja nawołuje po prostu do zawarcia kompromisu. Innymi słowy, organ nie poparł ani PO, ani Nowoczesnej, ani tym bardziej PiS-u, lecz paradoksalnie klub Kukiz'15. Na razie obie strony sporu tego faktu do wiadomości nie przyjmują, stąd twardo stoją na dotychczasowych pozycjach i mówią na swych wiecach w zasadzie to samo co wcześniej.

W Zamościu mieliśmy zaś powrót do tego, o czym nasze media pisały mniej więcej w połowie ubiegłego roku. Otóż magistrat doniósł, że spot promujący Zamość, wyprodukowany jeszcze w ramach rozliczania rewitalizacji Starego Miasta z dofinansowaniem unijnym, otrzymał nominację do nagrody głównej. I to nie byle gdzie, bo na Das Goldene Stadttor Tourism Multimedia Award, czyli w ramach wydarzenia towarzyszącego międzynarodowym targom ITB Berlin - jednej z najbardziej prestiżowych imprez tego typu na świecie.

Pokrótce przypomnę swój własny opis tego, co mogliśmy w tym spocie zobaczyć: "Na początku meble, później trochę przebitek ze Starego Miasta, strzelanie z armaty przez Bractwo Rycerskie, fontannę na Rynku Wodnym, Utopię z ogniami, czołg z muzeum, rzut oka na Bramę Szczebrzeską, tytułowych bohaterów niedawno wystawianego "Romea i Julii", a na samym końcu jeden ze staromiejskich ogródków parasolkowych i hasło "Zamość - twierdza otwarta". Całość ma dowodzić, że Zamość jest idealnym miejscem na przyjazd turystyczny rodziny z dzieckiem". Przyznają Państwo, że trudno z tych słów wywnioskować entuzjazm dla wspomnianej produkcji. Z tego powodu byłem ogromnie zdziwiony, że jury tak wielkiej imprezy miało na ten temat zupełnie odmienne zdanie.

I pewnie byłbym zdziwiony do tej pory, gdyby nie kompilacja dwóch elementów: głupoty Damiana Miechowicza, dyrektora Wydziału Turystyki i Promocji Urzędu Miasta, który na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych przyznaną "nagrodę specjalną" za spot "zadedykował" m.in. "wybitnym specjalistkom od filmów promocyjnych Marcie Pfeifer i Jadwidze Herecie", a także dociekliwości pierwszej z tych dwóch pań, która postanowiła się nagrodzie przyjrzeć. Wiem, jako dziennikarz sam powinienem to zrobić, ale nie zrobiłem.

W każdym razie śledztwo radnej Pfeifer wykazało, że owa "nagroda specjalna" to nic innego, jak symboliczny "dyplom za udział". Otrzymało go w sumie 18 pozycji, które nie dostały ani nagrody głównej, ani żadnej za którekolwiek z miejsc na podium. Biorąc pod uwagę liczbę filmów naprawdę nagrodzonych, zamojski spot zajął dopiero 62. miejsce.

Nie wiem czy Państwo pamiętają, że jesienią 2010 roku - tuż przed wyborami samorządowymi - magistrat orzekł, że urzędujący prezydent, Marcin Zamoyski, otrzymał tytuł "Znakomitego Przywódcy". Biuro Promocji oczywiście niezmiernie cieszyło się tym faktem, nie wspominając nawet słowem o kryteriach, jakie należało spełnić, aby tę nagrodę dostać. Mówiąc najkrócej - wystarczyło się po prostu zgłosić i tak też uczyniono.

Wydawało mi się, że tamte czasy już minęły i teraz możemy oczekiwać od naszych rządzących rzetelności w podawaniu informacji - zwłaszcza tych radosnych. Niestety myliłem się. W dalszym ciągu dominuje propaganda robiona pod kątem odbioru społecznego zamiast normalnej fachowości. Mam nadzieję, że zmieni się to jak najszybciej.