|
BWA: Rzeczywistość według Henryka SzkutnikaNazywam siebie obserwatorem, świadkiem, komentatorem. Malując staram się zrozumieć, obłaskawić i uporządkować dla siebie świat, w którym żyję (...). Tak przedstawia się Henryk Szkutnik, który wystawą "Moja rzeczywistość" w BWA Galeria Zamojska świętuje 40-lecie pracy artystycznej (9.11.).
Przybyłych na uroczyste otwarcie wystawy witał - w drzwiach sali wystawienniczej BWA - sam dostojny jubilat Henryk Szkutnik, postać w Zamościu bardzo znana i powszechnie lubiana. Nie dziwi więc, że na jego jubileuszowy wernisaż przyszły tłumy wielbicieli jego talentu i twórczości.
Wśród gości uroczystego otwarcia jubileuszowej wystawy: Andrzej Zastąpiło, wiceprezydent miasta Zamościa, Wojciech Jan Matwiejczuk, przewodniczący Rady Miasta Zamościa, Małgorzata Bzówka, dyrektor Wydziału Kultury i Sportu UM Zamość, prof. Lechosław Lameński, krytyk sztuki. autor tekstu do katalogu wystawy Henryka Szkutnika oraz przyjaciele artysty i zamościanie.
-Henryk Szkutnik urodził się w Lubartowie. Robił dyplom u doc. Bronisława Kierzkowskiego na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Mam osobiste refleksje: zawsze jak oglądam obrazy Henia, moje myśli szybują do artysty Gustawa Courbeta, twórcy realizmu z poł. XIX wieku. Ale nie byłoby Henryka w tych "szatach", jakie tu państwo widzicie, gdyby nie postimpresjoniści i fowiści, którzy ukształtowali w jego malarstwie kolor. I myślę, że jest to ważne odniesienie jeżeli chodzi o jego twórczość. Dlatego w latach 90-tych nazwałem Henryka Szkutnika "młody dziki". I takim już pozostał w mojej wyobraźni. Gratuluję Ci tej twórczości, tych 40 lat, tej wystawy - mówił Jerzy Tyburski, dyrektor Biura Wystaw Artystycznych Galerii Zamojskiej.
-(...) Miasto, środowisko tworzą ludzie, a ludzie tu są wspaniali. Tym wspaniałym człowiekiem jest Henryk, obchodzący 40-lecie pracy twórczej. Tak jak Jurek powiedział, Henryk skończył Wydział Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. I tak jak znam artystów środowiska lubelskiego, oni wszyscy kończyli tam grafikę. Henryk jest wyjątkiem. Skończył dyplom u Bronisława Kierzkowskiego, który był uczniem Władysława Strzemińskiego i dwóch świetnych kolorystów; Juliusza Studnickiego oraz Eugeniusza Eibischa. I myślę, że ta sympatia jego profesora do koloru, przeszła na Henryka. Najpierw jednak była praca w Liceum Plastycznym, i tak naprawdę ok. 90-tego roku zacząłeś poświęcać swojej twórczości plastycznej znacznie więcej czasu. I jest ona konsekwentnie rozwijana do dnia dzisiejszego - mówił prof. Lechosław Lameński i dodawał:
-To jest wspaniałe, cudowne, świeże malarstwo, które wywołuje we mnie dreszczyk emocji, które ciągle bardzo mi się podoba, a resztę możecie państwo przeczytać we wstępie do katalogu wystawy "Henryk Szkutnik Malarstwo". Henryk ma skłonności do dużej ekspresji. To może nie jest taka twórczość ponura jak Maxa Backmanna z wcześniejszych czasów, nie mniej jednak, jest to twórczość bardzo ekspresyjna, w której bardzo ważną rolę odgrywa kolor, kreska oraz aparat fotograficzny. Wszyscy państwo wiecie, że Henryk fotografuje, chyba jest na takim etacie w Muzeum Zamojskim. I ta fotografia jest dla niego punktem wyjścia do powstawania tych obrazów. On nie robi szkiców, tylko wykonuje zdjęcie i potem to zdjęcie służy mu do kadrowania, do tworzenia kompozycji. Stąd ta naturalność, świeżość i ciągła zabawa w kolor. Z przyjemnością oglądam wszystkie obrazy, które układają się w określone cykle. Najbardziej popularny, najbardziej ulubiony to cykl "Kolorowe jarmarki", który mamy tutaj kilkanaście przykładów. Ale nie tylko. Mamy tutaj sceny przedstawiające życie codzienne wsi zamojskich, czy samego Zamościa. Są też wspaniałe cerkiewki, chociaż żałuję, że jest ich tak mało na wystawie. Pociągają mnie te pastelowe cerkiewki. Tak samo serie ptaków, których w malarstwie Henryka Szkutnika pojawiło się bardzo dużo. Wszystkie one pokazują, że pomimo 40 lat pracy, artysta nie stracił radości życia, radości tworzenia, chociaż można go uznać za outsidera, bo to nie jest malarstwo hiper nowoczesne, operujące nowymi środkami, nowymi metodami wypowiedzi. Jednak jest to malarstwo do oglądania i sprawia nam dużo radości. I tak będzie za 40 kolejnych lat. Gratuluję!
-Ja przede wszystkim dziękuję Wam wszystkim, którzy przyszliście dzisiaj, by świętować wraz ze mną to czterdziestolecie od dyplomu w 1976 r. Natomiast można doliczyć jeszcze 12 lat - pięć lat nauki w Liceum Plastycznym w Lublinie, dwa lata Studium Nauczycielskie Wychowanie Plastyczne w Radomiu i pięć lat studiów w Toruniu. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy mi pomogli w powstaniu tej wystawy, i tym, którzy mi pomogli w powstaniu tego katalogu, który mi się bardzo podoba i bardzo go lubię. Próbowałem policzyć i wychodzi mi kilkadziesiąt osób, które mi pomogły. Polecam tekst mojego przyjaciela prof. Lechosława Lameńskiego, który rzeczywiście przypadkiem dowiedział się o moim jubileuszu i sam wyraził chęć napisania o mnie. Tekst jest dla mnie bardzo chwalebny i bardzo go sobie cenię. Myślę, że szczery, bo nie zamówiony i tym bardziej się z tego cieszę. Dziękuję bardzo - mówił wzruszony, skromny jak mało kto - Henryk Szkutnik.
Zanim do zacnego jubilata ustawiła się długa na dwie sale kolejka osób składających gratulacje i podziękowania - swoje niezwyczajne gratulacje wyraził Andrzej Zastąpiło, wiceprezydent miasta Zamościa.
-Szanowni państwo, drogi mistrzu! Mam ze sobą adres od pana prezydenta miasta Zamościa, Andrzeja Wnuka i przekazuję go na pana ręce. A od siebie mogę życzyć - wiele, wiele zdrowia i żeby pana wena twórcza nie opuszczała. Tak się składa, że też jestem absolwentem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jestem "jajogłowy", skończyłem ścisły wydział - chemię. Ale tak się składa, że na tej uczelni tańczyłem w zespole i pamiętam taką przyśpiewkę, która tam funkcjonowała i kto wie, czy ona nie była inspiracją do jednego z obrazów - mówił Andrzej Zastąpiło, wskazując na obraz w rogu głównej sali. Scenka na nim przestawiona wywołała wśród zgromadzonych dużą wesołość.
Wiceprezydent Andrzej Zastąpiło nie zdecydował się na zaśpiewanie przyśpiewki, ale ją wyrecytował:
"Tańcowała Maryna z Wickiem,
wybiła mu cztery zęby cyckiem.
Oj, czemuś ty nie uważał Wicek,
jakżeś widział rozhuśtany cycek!"
Henrykowi Szkutnikowi - serdecznie gratulacje złożyła również Małgorzata Bzówka. Skierowała do artysty także pytanie:
-W 2007 r., w jednym z wywiadów mówił pan, że ma dwa marzenia. Były dla mnie zaskakujące, bo myślałam, że chodzi o namalowanie jakieś obrazu, albo jakieś inne marzenie artystyczne. Pamięta pan swoje marzenia sprzed dziewięciu lat? Jeśli nie, to ja przypomnę. Pierwsze to było takie, że chciałby pan ujrzeć w Starej Bramie Lwowskiej bodajże - kulę szwedzką. Spełniło się?
-Jest na kamienicy przy ulicy Bazyliańskiej - odpowiedział Henryk Szkutnik, nie tylko pracownik Muzeum Zamojskiego, ale także przewodnik turystyczny Zamościa.
-A drugie marzenie - to z wywiadu pani Teresy - drugim marzeniem było, żeby w Zamościu pojawił się krytyk sztuki, który mógłby ocenić to, co się dzieje w Zamościu na polu artystycznym. A to się spełniło? - dociekała dyrektor Małgorzata Bzówka.
-W pewnym stopniu, tak - odpowiedział artysta. -Życzę, spełnienia marzeń na kolejne lata. I dziękuję bardzo - mówiła Małgorzata Bzówka. Barbara Radomska -Rycyk na cześć jubilata napisała limeryk.
Szkutnik, artysta znany, uznany,
Skromny, za mało dystyngowany.
Zaraz mu flesze w oblicze łypną,
władze na pewno dystynkcje przypną.
Na cześć jego te właśnie peany!
Wernisaż malarstwa Henryka Szkutnika, muzycznie oprawił Marek Rycyk, śpiewając pieśni Okudżawy.
Gratulujących jubileuszu i wystawy artyście nie było końca. Piękny prezent otrzymał od dyrekcji i pracowników Zamojskiego Domu Kultury. To obraz z oprawionym pędzlem malarskim i rymowane życzenia.
"Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień,
lecz żadna z pac Henryka nie pójdzie w cień.
Bo kto by śmiał powiedzieć choć jednej z krów,
by z Mlecznej Drogi zeszła i poszła w rów?
A zbiór prac, co jak Rodowicz śpiewa nam,
jest niczym świata król i pan.
Henryku, Drogi Bracie, Artysto nasz,
Ty talent malarski niewymowny masz.
Dzisiaj jubileusz Twój wielki,
uchylmy więc ze dwie kropelki.
By Ci zdrowie służyło przez długi czas,
a wena twórcza nie poszła w las.
I niech twórczość Twoja Heniu,
niejednego ściągnie gościa
do naszego grodu, do Zamościa!
By pieśń uwielbienia śpiewały Ci chóry
tego Ci życzą ludzie Kultury!
Na wystawie obejmującej trzy sale wystawowe zamojskiego BWA artysta pokazał 64 prac. Są tu też prace będące już w kolekcjach prywatnych. A teraz szczególny tekst, składający się z kilkunastu tytułów prac olejnych na płótnie Henryka Szkutnika. Ma do tych tytułów artysta dar wyjątkowy. W nich bowiem zawiera się sentencja obrazu - scenki rodzajowej, myśli przedstawionej i chwil ulotnej: "Potęga i basta" (1990), "Prosię proszę" z cyklu Kolorowe jarmarki (1994), "Wójta się nie bójta" (1986), "Prosiątko" z cyklu Kolorowe jarmarki (1988), "Na jagodach" (1995), "Popatrz Wicek jaki cycek" z cyklu Korowe jarmarki (1989), "Arlekin mimo woli" (1981), "Tymi ręcami" albo "Portret stryjka" (1992), "Mojry" (1990), "Strefa graniczna" (1987), "Na chłopski rozum" (1992), "Litr kup albo stół szwedzki" z cyklu Kolorowe jarmarki (1989), "Lepsze bite niż proszone" (1993), etc. Otrzymujemy doskonały reportaż z życia, widziany okiem artysty komentatora.
Malarstwo Henryka Szkutnika zawiera się w kilku szczególnych cyklach: "Kolorowe jarmarki", czyli scenki rodzajowe podpatrzone na czwartkowych jarmarkach na Nowym Mieście w Zamościu lub na wiejskich jarmarkach; "Niedzielne popołudnie na Rynku Wielkim" pokazujące pełnię drobnomieszczańskiego życia na Starym Mieście; cykl zawierający widoki drewnianych cerkiewek oraz prace, których bohaterkami uczynił tak uwielbiane przez siebie zwierzęta, czytaj krowy.
To nie jest takie sobie zwyczajne malarstwo realistyczne dla samego przedstawienia zastanej rzeczywistości. Imperatywem dla artysty musi być jeszcze myśl, idea, podpatrzona lub wychwycona anegdota sytuacji lub szczególna scena, którą świetny fotograf jako świadek bądź obserwator skomentuje. Potem już na zawsze przeniesie swoją ideę na płótno, by zachwycać widza sposobem sportretowania postaci, fragmentem architektury Zamościa, kawałkiem Roztocza, kolorem, rozmachem, dynamiką, mocną kreską i wielką ekspresją. To wszystko pobudza nasze zmysły. Widz musi zareagować, może zachwytem, może uśmiechem, a może zdziwieniem.
Henryk Szkutnik nie ma umiaru, ani nie czuje ograniczeń. Jego postaci wychodzą z ram, są nad powierzchnią płótna, na które tak pracowicie nakładał pokłady farby olejnej. W jego malarstwie kolor to to także bohater. Można mieć wrażenie, że Henryk Szkutnik polubił każdy kolor. W końcu to jego rzeczywistość. A my możemy tylko wnioskować, że musi być bardzo kolorowa w mieście, które samo w sobie jest dziełem sztuki. A Roztocze? To przecież cud natury.
Możemy też kontentować, że jego rzeczywistość wypełniają ważne dla niego tematy. Te, które go zachwyciły, te, które go zaskoczyły, i także te, które uznał za jedyne w swoim rodzaju, które mogą się już nie powtórzyć. W końcu życie to tylko ulotne chwile...
To "Moja rzeczywistość" mówi tytułem wystawy Henryk Szkutnik o swoim życiu - tym codziennym i tym artystycznym. I nie szuka na określenie swojego malarstwa sztalugowego wymyślnego tytułu. Mówi do widza prostym językiem, chociaż przetworzonym malarsko. Pokazuje świat, w którym żył, a także ten, z którym obcuje i swoją bogatą sferę duchową. Jednak patrzy uważniej niż my, bowiem on został obdarzony przez Stwórcę artystyczną wyobraźnią tak dużą, że nawet ptaki, w dużych ilościach, mają na jego płótnach uzasadnienie. Taka np. "Czapla na warcie", obraz namalowany na plenerze nad rzeką Wartą, to też gra słów, która jak mówił artysta, bardzo mu się spodobała.
Przede wszystkim jednak w malarstwie Henryka Szkutnika dopatruję się wielkiej dobroci serca, która może wypływać z życiowej postawy, optymizmu i szczególnej wrażliwości na piękno dnia codziennego i otoczenia, także fascynacji naturą. Jego scenki są ciepłe i serdeczne, nawet te z anegdotą i nieco prześmiewcze. Tu kłania się ogromne poczucie humoru artysty i duży dystans do spraw powszednich. To zacna cecha jubilata.
Sądzę, że akurat ten zamojski artysta nie musi być porównywany z innymi, którzy tworzyli przed nim, aby uznać jego twórczość za wielką sztukę. Henryk Szkutnik stworzył własny i niezależny rodzaj malarstwa realistycznego w poszanowaniu dla ludzi i ich spraw oraz dla rzeczy zwykłych, którym nadał ogromną wartość. To piękne malarstwo zamojskiego ekspresjonisty jest też bardzo refleksyjne i mocno wzruszające. Zamojski artysta, tak bardzo wpisany w klimat naszego miasta i Roztocza, zarejestrował i namalował nasz świat, naszą rzeczywistość, dla której my nie znaleźliśmy tyle uwagi co on. Cóż, nam brakuje jego talentu i tego, co wie o świecie i życiu tylko Artysta.
Ale przecież po to są artyści...
Wystawa "Moja rzeczywistość" Henryka Szkutnika to wielka artystyczna przygoda nie do przecenienia. Moje gratulacje Henryku. Nadal porządkuj nasz świat swoim artystycznym temperamentem i nadal bądź sobą. Nie musisz być nikim innym. Innych jest wielu, Ty jesteś jeden!
autor / źródło: Teresa Madej, fot. Janusz Zimon dodano: 2016-11-12 przeczytano: 13333 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|