Ach, jak pięknie wygląda sala Consulatus w naszym ratuszu po poprzestawianiu mebli! Nie ma w tym stwierdzeniu żadnego sarkazmu. Byłem tam podczas poniedziałkowego posiedzenia Komisji Samorządu i Porządku Publicznego Rady Miasta i muszę przyznać, że obrady obserwowało mi się wręcz znakomicie. Podwyższenie wciąż jest miejscem dla widowni, ale teraz stanowi to atut, bo nie trzeba już rozpoznawać osoby aktualnie przemawiającej praktycznie wyłącznie po jej głosie. Wszystkich widać bardzo wyraźnie, bo nikt już nie siedzi plecami do publiki.

Tym bardziej zachęcam Państwa do przybycia na najbliższą sesję Rady Miasta, bo wygląda na to, że będziemy mieli nadzwyczaj interesujące posiedzenie.

Po pierwsze: można być pewnym, że niektórzy radni zechcą poruszyć temat projektu przyszłorocznego budżetu. Pewnie słyszeli Państwo o piśmie grupy rajców skarżących się na prezydenta Wnuka, który wykazał się - jak dosłownie stwierdzili sygnatariusze dokumentu - "ignorancją". Chodziło o to, że radni podpisani pod tekstem nie zostali zaproszeni przez prezydenta na spotkanie o budżecie, którego projektu także im nie wysłano do rąk własnych. Na komisji mieliśmy ciąg dalszy żali, nieco przytępiony zwróceniem uwagi, że w poprzednich latach w połowie listopada też jeszcze nie organizowano specjalnych spotkań budżetowych dla wszystkich radnych. Ale było też trochę uwag naprawdę merytorycznych, zwłaszcza ze strony radnego Nowakowskiego. Jestem ogromnie ciekaw czym kierują się władze planując wybudowanie w przyszłym roku parkingu nad zalewem za 800 tysięcy złotych. Czyli w miejscu, którego modernizacja za pieniądze unijne będzie co najmniej znacznie opóźniona.

Po drugie: proszę się szykować na zmiany w cenniku opłat za wywóz śmieci. A w zasadzie nie tyle w samym cenniku, ile w sposobie naliczania daniny. Nie będzie już można za rodzinę wielodzietną uznać familię wielopokoleniową mieszkającą w jednym gospodarstwie domowym. Dziadkowie będą musieli obligatoryjnie za siebie zapłacić.

Po trzecie: wróci sprawa budżetu obywatelskiego. Powstał projekt nowelizacji uchwały, która wprawdzie moim zdaniem - mimo szczytnych intencji - bardziej mąci, niż poprawia obecny stan rzeczy, ale na pewno należy się nad nim pochylić. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że uchwała będzie dotyczyć już następnego budżetu obywatelskiego.

Po czwarte: wygląda na to, że mamy dużą szansę na wprowadzenie jasnych reguł zamieszczania szyldów i reklam w przestrzeni naszego miasta. Radni pracują nad uchwałą, która wprawdzie ma charakter intencyjny, ale w najbliższych miesiącach ma przybrać kształt ostateczny. Być może niektórzy z Państwa pamiętają mój tekst sprzed siedmiu lat o najbrzydszych miejscach w Zamościu. Wtedy piętnowałem między innymi skrzyżowanie ulicy Sadowej z Piłsudskiego i Peowiaków, a szczególnie ogrodzenie terenu Zamojskiego Szpitala Niepublicznego, na którym zamieszczone tablice reklamowe stanowiły przykład wyjątkowego braku zmysłu estetyki. Jednakże w kolejnych latach dyrektor placówki postarał się o uporządkowanie tego wszystkiego i dziś miejsce to stanowi wręcz wzór postępowania w takich sytuacjach. Nie krył tego podczas posiedzenia komisji Andrzej Olborski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej, który zarazem podkreślał, że nie tylko jego komórka była i będzie zaangażowana w przygotowanie projektu uchwały. Zaznaczył również, że w dokumencie osobne miejsce zajmie tak zwana Strefa A, czyli - w uproszczeniu - teren Starego Miasta. Tam zmiany będą chyba najbardziej rewolucyjne. Wystarczy wspomnieć, że całkowicie mają zniknąć tak zwane potykacze, czyli reklamy luźno stojące na podcieniach. Wreszcie turyści będą mogli sobie zrobić zdjęcie w tych wyjątkowych miejscach bez tych wątpliwych krajobrazowo atrakcji.

Ale żeby zarazem nie wylewać dziecka z kąpielą i zadbać o to, by punkty handlowo-usługowe położone nieco w głębi zabudowań również mogły się odpowiednio wyeksponować, warto zadbać o należyty kształt uchwały. Zachęcam zatem Państwa do zapoznania się z jej projektem (na przykład w Biurze Rady Miasta). Wbrew pozorom to jedna z najważniejszych uchwał RM w obecnej kadencji.