|
Uprowadzeni do raju - Zamojskie Dni MuzykiProgram:
Koncert inauguracyjny XXVIII Zamojskich Dni Muzyki - utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta
Osoby:
Małgorzata Dybowska - dyrektor artystyczny festiwalu ZDM, dyrektor Departamentu Twórczości w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
Małgorzata Olejniczak - absolwentka Akademii Muzycznej w Katowicach, laureatka Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki w Warszawie - sopran
Tadeusz Wicherek - absolwent Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie dyrygentury prof. B. Madeya, od marca 2007 r. - dyrektor i dyrygent Polskiej Orkiestry Włościańskiej,
Muzycy Polskiej Orkiestry Włościańskiej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu, powstałej w 1881 r . i znanej na wszystkich kontynentach,
Publiczność - wierna od 28. lat Zamojskim Dniom Muzyki.
Miejsce i data koncertu: Zamojska Katedra p.w. Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła, 16 września 2007 roku.
Jest kilka minut przed godziną 19.30. Publiczność oczekuje koncertu w skupieniu. Słyszę słowa Małgorzaty Dybowskiej - czekałam siedemnaście lat, żeby takim koncertem zainaugurować Zamojskie Dni Muzyki, dla orkiestry to ogromne przedsięwzięcie: arie, libretta. Żeby się tylko udało. Na jedną chwilę przed koncertem spoczął na krześle dyrygent.
Jesteśmy wyciszeni jak na nabożeństwo, pora więc koncert rozpocząć - powitał zgromadzonych ks. Prałat Czesław Grzyb. Ks. Biskup dojedzie do nas, zatrzymały go posługi diecezjalne. Śpiewać nie będę, natomiast wszystkich serdecznie witam. Powitał także Tadeusza Wicherka. Rozległy się głośne brawa dla dyrygenta.
Głos zabrała Małgorzata Dybowska komentując oklaski słowami - jeszcze nie podniósł batuty, a już otrzymał rzęsiste brawa. A potem było już bardzo uroczyście.
Dzisiejszym uroczystym koncertem poświeconym muzyce Mozarta - mówiła Małgorzata Dybowska - rozpoczynamy 28. edycję Zamojskich Dni Muzyki. Ten festiwal, chociaż nie jest jubileuszowym, jest festiwalem szczególnym, bowiem podczas inauguracji, a także na jego zakończenie w zabytkowych wnętrzach katedry zaprezentuje się Polska Orkiestra Włościańska, w której życiu artystycznym otworzył się nowy rozdział naznaczony nazwiskiem nowego szefa, Tadeusza Wicherka.
Dzisiaj wieczór "mozartowski". Wielkość Mozarta i wyższość nad innymi kompozytorami tkwi w jego głębokim zrozumieniu muzyki. Takie poczucie własnej wartości podkreślał sam kompozytor. W twórczości bardzo wcześnie został mężczyzną, natomiast w życiu, do końca pozostał dzieckiem., czym powodował częste zmartwienia ojca, który wyraził opinię: że wolałby, aby syn posiadał o połowę mniej talentów a znacznie więcej zręczności w postępowaniu z ludźmi. Dwoistość charakteru towarzyszyła Mozartowi przez całe życie.
Program niedzielnego koncertu objął muzykę operową Mozarta, ale wieczór muzyczny rozpoczęło dzieło instrumentalne, dzieło 21- letniego Mozarta. Była to serenata notturna, w katalogach zarejestrowana pod numerem 239, kompozycja przeznaczona na zespół smyczkowy i kotły. Tak jak podają badacze twórczości Mozarta jest to jedno z najbardziej zachwycających dzieł, zachwycających urokiem brzmienia i pięknem melodii. Jest to dzieło skończone, doskonale skończone. Dzieło należy do gatunku muzyki łatwej, lekkiej i przyjemnej, a Mozart komponował je z wielkim upodobaniem. Dzieło, które zawiera melodie rubaszne, świadczy także o arystokratycznej pozycji Mozarta. Utwór z całą doskonałością brzmienia wykonała Polska Orkiestra Włościańska pod batutą Tadeusza Wicherka.
Kiedy po oklaskach do orkiestry dołączali kolejni muzycy z instrumentami dętymi - Małgorzata Dybowska zapowiedziała dalszą część wieczoru wypełnionego operową, "mozartowską" muzyką. Pierwsza opera, którą zaprezentowano w zamojskiej świątyni to także pierwsza opera skomponowana przez 14 - letniego Mozarta w 1770 r., "Mitridates, król Pontu". Gdy młody Mozart wziął do ręki libretto był zachwycony doskonałością tekstu i jego konstrukcją. Były jednak wątpliwości, czy tematyka tego dzieła nie będzie zbyt pretensjonalna dla teatru w Mediolanie. Zapewne prawykonanie opery zakończyłoby się fiaskiem, gdyby nie rekomendacja znakomitego kompozytora Johanna Hasse, dzięki któremu premiera się odbyła i nie zakończyła się skandalem. Rekomendacja była wyborna: "ten młodzik przebije nas wszystkich". Mozart pisząc to dzieło chciał zadowolić śpiewaków i przyciągnąć publiczność, która wymagała wielkiego blasku i skrzącej się barwami muzyki. Krytyka oceniała - ileż zbytecznych nut, ale cóż za talent.
Zanim wysłuchaliśmy uwertury i trzech arii usłyszeliśmy wspaniałą rekomendację dla solistki wieczoru. Małgorzata Olejniczak - to znakomita artystka, obdarzona przepięknym głosem, niepospolitym talentem i równie niepospolita urodą. To była przyjemność i zaszczyt gościć w Zamościu artystkę i słuchać jej pięknych interpretacji.
Podczas koncertu powrócono do tradycji sprzed kilkudziesięciu lat polegającej na tym, że dyrygent opowiadał publiczności treść opery. Tak robił podczas koncertów Leonard Bernstein, tak robił Henryk Czyż. Poproszony Tadeusz Wicherek opowiedał, co za chwilę popłynie spod jego batuty w wykonaniu artystów muzyków POW.
Dowiedzieliśmy się, że Tadeusz Wicherek znany jest w świecie muzycznym m.in. z tego, że często przemawia, a koncert na którym nic nie powie, to koncert stracony. W tej uwerturze - relacjonował dyrygent - Mozart operuje prawie dwugłosem, czyli melodia i akompaniament. Często jest to powtarzana jedna nuta, ona się zmienia, ale to są drobne niuanse. Jest to bardzo prosta i przejrzysta faktura, a ile w tym wszystkim nut i treści - będziecie to mogli państwo ocenić sami. To w pierwszej części. Bardzo dowcipna druga część, antante - gdzie instrumentem wiodącym jest flet. Tutaj usłyszymy jak Mozart chciał się podlizać publiczności, jak śpiewnie to wszystko napisał. W trzeciej części Mozart chciał oddać ducha dzikości postaci, które pojawiają się na scenie, bowiem cały Mitridates dzieje się wśród ludzi dzikich, azjatów. Mozart poradził sobie w ten sposób, że napisał karkołomne partie, gdzie muzycy musieli skakać od najniższych tonów do strasznie wysokich. To dawało efekt dzikości. W opowieści dyrygenta było tyle żywiołowości i dzikości, że można przyjąć, że klimat do odbioru uwertury i opery został wykreowany znakomicie. Daliśmy się ponieść opowieści a później muzyce i przenieśliśmy się w czasy króla Pontu. Po wysłuchaniu uwertury Tadeusz Wicherek przybliżył słuchaczom historię opery, gdzie soliści mówią do siebie dziwnym językiem, powtarzając te same teksty, z różnie zmienioną muzyką, opowiadają w sposób bardzo wylewny, przy pomocy dużej ilości nut i długiego czasu. Ta opera liczy sobie 24 arie, a soliści wyrażają swój stan ducha. Może i trudno jest dotrwać do końca opery - mówił Wicherek - ale arie są niesamowicie efektowne, od solisty wymagają olbrzymich umiejętności, sam tekst jest banalny, służy do wykazania muzykalności i tego co napisał Mozart. W I arii Aspasia śpiewa o swoim przeznaczeniu. Nie jest dla młodej kobiety powodem do radości małżeństwo z sędziwym królem, śpiewa więc, skarżąc się na niedobry los, na powinność jaką musi wypełnić. Skargę młodej Aspasii wyśpiewała Małgorzata Olejniczak. Muzyka orkiestry stała się tłem dla przejmującego smutkiem śpiewu solistki.
Głos przepiękny... i nie tylko głos - komentował wykonanie utworu Tadeusz Wicherek. I dalej prowadził swoja opowieść - o wyjeździe Mitridatesa na wojnę, o miłości dwóch synów króla do księżniczki Aspasii, jednej odwzajemnionej. Puentą opowieści jest scena, kiedy do młodych dociera informacja, że z wojny powrócił Mitridates. I tak zaczyna się aria, mocniej bije serce Aspasii, drży cała, nie wie jak się zachować i co zrobić. W muzyce jest taka sama sytuacja - orkiestra po łagodnym wstępie ulega atmosferze konsternacji, zaczyna się mocne i energiczne granie, czuje się, że wszyscy wpadają w popłoch. I posłuchaliśmy jak dowcipnie zinterpretował to Mozart. To wszystko jest w partyturze - zapewniał dyrygent. Usłyszeliśmy kolejną arię w wykonaniu Małgorzaty Olejniczak i muzyków POW. Znakomicie wygrana trudna sytuacja i znakomicie zaśpiewana emocjonująca aria.
I zaskakujący finał - trzecia aria Aspasii kończy się happy endem i nagrodą dla sprawiedliwych - ciężko ranny z rąk wrogów Mitridates na łożu śmieci błogosławi Aspasii i młodszemu, zakochanemu w niej synowi - miłość zwycięża. To aria najtrudniejsza, czytelna jest żałość bohaterki a potem ogromna radość i uśmiech na jej twarzy. Te wszystkie rozgrywające się sytuacje i uczucia słyszymy w muzyce Mozarta.
Pozostaliśmy nadal w kręgu operowej muzyki Mozarta. Organizatorzy zaproponowali operę "Czarodziejski flet", ostatnią jaką stworzył Mozart u schyłku życia. Mówi się, że kompozytor wypowiedział tu swoje operowe credo. W tym dziele ukazał w pełni znakomity zmysł dramaturgiczny, a opera stała się misterium. Bardzo ciekawym fragmentem tego dzieła jest uwertura, która jest klejnotem instrumentalnej muzyki mozartowskiej. Skrząca się barwami, wspaniała kolorytem, wirtuozerią i blaskiem. Mozart doskonale wiedział, że to jego najwspanialsze dzieło. Mówiło się, że jest to takie dzieło, które bardzo ucieszy dziecko, rozczuli najznakomitszych koneserów sztuki operowej, mędrców wzniesie na jeszcze wyżyny doskonałości. Mozart nie omieszkał dodać - natomiast zupełnym barbarzyńcom nie powie nic.
Małgorzata Dybowska zapowiedziała jeszcze kolejną operę "Uprowadzenie z Seraju". Libretto błahe, wydawać by się mogło, że nie może spowodować skomponowania tak znakomitej muzyki. Sam Geothe powiedział, że pojawienie się "Uprowadzenia z Seraju" zabiło wszystko, wszystkie próby podejmowane w tym zakresie, nawet jego. Dzieło jest o tyle charakterystyczne, że pojawiają się nuty tureckie, instrumenty, które decydują o tej muzyce. Sam kompozytor powiedział, że podstawą budowy uwertury są kontrasty dynamiczne, są takie, że są w stanie obudzić słuchacza, który nie przespał wcześniej całej nocy. Entuzjastą tej opery był cesarz Józef II, który powiedział: zbyt piękne dla naszych uszu i strasznie dużo nut. Mozart odparł cesarzowi - w sam raz tyle Wasza Cesarska Mość, ile potrzeba.
Do wysłuchania zapowiedzianych utworów ponownie zaprosiła Małgorzata Dybowska słowami: nadal znakomicie śpiewa sopran koloraturowy, nadal gra nasza orkiestra, nadal dyryguje i nadal opowiada Tadeusz Wicherek.
Usłyszeliśmy ulubione przez kompozytora dzieło sceniczne, dzieło monumentalne - najpierw uwerturę, a następnie arię Królowej Nocy z opery "Czarodziejski flet". Genialność to jedyne słowo, którym można określić to dzieło. Szczególnie piękna i porywająca była partia Królowej Nocy, charakteryzująca się dramatycznością, żywymi tempami i "zimną koloraturą" - świadectwem zła i przewrotności - prawdziwa aria zemsty. Wyraźnie czuliśmy, że chodzi o władzę i pieniądze, a także o miłość. Jest to popisowa aria sopranów koloraturowych, gdzie solistka musi sięgnąć aż po górne "F". Niesamowity głos solistki dotarł zapewne aż pod sklepienie katedry. "Czarodziejski flet" to święto dla miłośników Mozarta, niezwykłe wydarzenie dla wszystkich słuchaczy muzyki Mozarta, takim też było dla nas podczas tego wieczoru.
I ostatnie wprowadzenie Tadeusza Wicherka do opery "Uprowadzenie z Seraju", opery już nie tak tragicznej. Akcja rozgrywa się w haremie Selim Baszy, do którego sprzedano dwie porwane ze statku dziewczyny. Serce Konstancji chce zdobyć Selim ofiarowując jej cenne prezenty. Konstancja, zakochana w innym, odrzuca zaloty, czym doprowadza Selima do wściekłości i skazania jej na tortury. Dla Konstancji stałość uczuć jest ponad wszystko, tortury nic nie znaczą, tęskni za Belmonte i pozostaje mu wierna do końca.
Jak to zapisał Mozart? Zróżnicował dwa tempa - pierwsze tempo, gdzie ona śpiewa o stałości uczuć, ten fragment jest szybszy. Potem dodał cztery instrumenty: obój, flet, skrzypce i wiolonczelę - to są synonimy czwórki bohaterów i one współgrają razem ze śpiewem Konstancji. Wszystko się dobrze kończy, Selim zwraca im wolność, prosząc by głosili, że "Azja też ma serce i rozum". Dyrygent wywołał solistkę i dodał - mamy w tej operze popis muzyczny, to janczarska orkiestra wezyra. Doświadczyliśmy tego - to istne fajerwerki, barwna i ciekawa oprawa muzyczna o tureckiej stylizacji - talerze, dzwonki. W Arii Konstancji nie brakowało momentów dramatyzmu, były chwile niepewności, napięcia, niepokoju, była też wielka prośba w głosie i radość, bo wszystko skończyło się wzajemnym przebaczeniem i pojednaniem. Padły ostatnie dźwięki, a my dalej rozkoszowaliśmy się - czarowną muzyką orkiestry i dumnym, cudnej urody głosem solistki. Byliśmy jak urzeczeni, jak uprowadzeni do raju, bo gdzież może być piękniej?
* * *
Mówi się, że muzyka Mozarta przedstawia elementy o wielkiej jasności i uduchowieniu, łącząc w unikatowy sposób sacrum i profanum. Tego wieczoru w Katedrze Zamojskiej wybrzmiała muzyka także turecka, ale było to dla mnie wybitnie sacrum. Tego wieczoru wszyscy pokłoniliśmy się muzykom i Mozartowi. Wieczór w świątyni zakończył ks. Biskup Wacław Depo słowami: człowiek otwarty na piękno zawsze jest otwarty na miłość, a następnie Jego Ekscelencja udzielił wszystkim zgromadzonym błogosławieństwa.
autor / źródło: Teresa Madej fot. Kamil Świrski dodano: 2007-09-19 przeczytano: 14847 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|