www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w sobotę, 23 listopada 2024, w 328 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Adeli, Klemensa, Felicyty, Oresta.
Listopadowe przysłowia: Jaka pogoda listopadowa, taka i marcowa. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home >


- - - - POLECAMY - - - -




25. MDFR Sacrofilm: Rozważania o wdzięczności prof. Krzysztofa Zanussiego

"Rozważaniami o wdzięczności" Krzysztof Zanussi, określany mianem "ojca duchowego kina polskiego", wpisał się w hasło 25. edycji MDFR "Sacrofilm" "O wdzięczności w spotkaniach w drodze do jednego Ojca". Spotkanie odbyło się w sali Consulatus zamojskiego ratusza (2.03.).

Prof. Krzysztof Zanussi jest honorowym patronem Międzynarodowych Dni Filmu Religijnego "Sacrofilm", a pierwszy kontakt organizatorów z reżyserem miał miejsce w 1998 r., kiedy ratował on ideę "Sacrofilmu". Wówczas, na IV edycji festiwalu, pokazano pięć filmów w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. Od tego czasu, Krzysztof Zanussi, niezmiennie, z małymi nieobecnościami spowodowanymi kręceniem filmów czy też pobytem za granicą, gości w Zamościu i dzieli się ze słuchaczami rozważaniami na temat roli duchowości w życiu człowieka.

Jak powiedział ks. Wiesław Mokrzycki, temat, który stanowi kanwę rozważań Krzysztofa Zanussiego dotyczy wdzięczności, jako postawy wobec Boga i człowieka. Wdzięczności, jako tematu ważnego współcześnie, gdyż żyjemy w czasie społeczeństw roszczeniowych.



- Proszę nie oczekiwać wykładu, co najwyżej mogę się podjąć pogadanki na temat bardzo emocjonujący jakim jest wdzięczność i niewdzięczność, co idzie zazwyczaj w parze. Mam ten przywilej, że jestem najstarszy na tej sali, a może ktoś ze mną zechce konkurować? Mam to doświadczenie, które jest na szczęście doświadczeniem wymierającego pokolenia. Myśmy przeżyli wojnę i ja tę wojnę pamiętam jako dziecko. Urodziłem się na niecałe trzy miesiące przed wybuchem wojny. Mam świadomość jakby wdrukowaną we mnie i to nie jest świadomość nabyta, to jest świadomość, która na mnie spadła. Nikt chyba z naszego pokolenia nie powie, że nam się życie należy. Nam się życie dostało. Nas bombardowano, do nas strzelano. Byliśmy wszyscy narażeni na zagładę. I tego się nie zapomina do śmierci. Człowiek nie ma takiego tupetu, żeby mówić, że  "ja mam prawo do życia". Nie. Mnie ktoś dał to prawo na chwilę, nie wiem na jak długo. W związku z tym wdzięczność jest pierwszym takim odruchem łącznie ze zdziwieniem: dlaczego akurat na mnie wypadło? Dlaczego mnie dano coś takiego, a inni nie doczekali. Inne dzieci, widziałem, jak padały, bo strzelano. To wszystko mam zapisane.

  - Parę dni temu mieliśmy na Berlinale pokaz filmów o hitlerowskich obozach zagłady i pokazano z Polski film Wandy Jakubowskiej "Ostatni etap". Ten film widziałem po raz pierwszy mając 8 lat. Coś zaskoczyło wśród reakcji uczestników pokazu w Berlinie, kiedy przyznałem się, że widzę ten film ponownie po tylu latach. -"Jak to? Pana rodzice zabrali pana na ten film o makabrze, jaką jest obóz koncentracyjny?" -"Jakiej makabrze, ja przecież tam byłem wcześniej. Byłem dwa tygodnie po otwarciu obozu w Oświęcimiu razem z matką, bośmy szukali mojego ojca, leżały jeszcze te zwały trupów. Mama mówiła, nie podchodź blisko, bo tam cuchnie i możesz jakąś zarazę złapać. Ale po tym, że ja to na filmie zobaczyłem, do głowy by nie przyszło, żeby chronić dziecko przed taki widokiem. Dzisiaj to byłoby straszne, gdyby było jakieś dziecko na sali, natychmiast byśmy je wyprowadzili, aby takich okropności nie oglądało.  



- Dane nam było przeżycie, ale też i dane nam było zobaczyć tę okropność świata, o której dzisiaj świat zapomina. I to jest też taka pułapka w jaką ludzkość wpada. Cała historia ludzkości to jest historia wpadania w pułapki, ale tą pułapką jest dobrobyt i bezpieczeństwo. A tak mówiąc potocznie, to coś takiego, jak "budyń", w którym my żyjemy. Taka oślizgła, letnia masa, w której nie ma ostrych kantów, wszystko jest zmiękczone. I stąd się pojawiają takie głupstwa jak właśnie przekonanie, że mnie się należy. "Jesteś tego warty, jesteś tego warta" - mówią idiotyczne reklamy w telewizji. Mnie nikt nie przekona, że jestem czegoś wart. Ja mam wrażenie, że ja to z łaski dostałem. Samo życie i potem wszystko co dalej płynie. Myślę, że jestem większym realistą, że ja wiem, że nic mi się nie należy, bo gdzie indziej ludzie giną, że gdzie indziej ludzie nic nie mają. Wobec czego to, co mam, jest  jakąś łaską, a nie moim jakimś prawem, czy czymś, czego ja się mogę domagać. Stąd wdzięczność pojawia się razem z myślą, że ja coś komuś zawdzięczam. -Koncepcja wolności, która się rozpowszechniła, koncepcja jak zawsze po części ułomna, po części prawdziwa, ona mówi, że my nikomu nie chcemy nic zawdzięczać. To jest koncepcja kulawa i szkodliwa, bo dobrze jest żywić wdzięczność i zasłużyć na wdzięczność. Natomiast społeczeństwo dzisiejsze, bardzo konsumpcyjne, pragnie dziś autonomii - "ja nie chcę nic nikomu zawdzięczać i nie chcę być za nic wdzięczny". To jest droga do tego, żebyśmy wszyscy pozostali samotni i sobie obcy, czyli jest to droga do samozagłady. Do niczego dobrego nie prowadzi. Ale rzeczywiście, ludzie wolą zapłacić, niż być wdzięczni za cokolwiek, a to psuje potencjał, który mamy i który istnieje w społeczeństwie. Jeżeli możemy być komuś wdzięczni, a ktoś nam będzie wdzięczny, to jesteśmy związani w jakiś sposób. A społeczeństwo, które nie ma ze sobą związków, jest społeczeństwem zatomizowanym, czyli ma taką strukturę jak żwir, czy piasek. To nie stworzy skały, a na to, żeby przeżyć, trzeba być skałą, bo skały przeżywają to wszystko, co przeciw życiu ciągle się podnosi, te wszystkie nieszczęścia, które szykuje nam materia. I dlatego wdzięczność jest dla mnie pewną zdobyczą.

-Pamiętam, jak byłem u przyjaciół we Włoszech, których znalem jeszcze z młodych lat. On, lekarz, był twórcą wolontariatu szpitalnego we Włoszech. Ten ruch spotkał się z wielkim sprzeciwem, bo miał korzenie chrześcijańskie i bardzo postępowa tzw. lewica, temu ruchowi stawiała przeszkody, mówiąc, że on jest niedobry, bo opiera się na rzeczy, której nie można skontrolować, czyli opiera się na dobrej woli. Wolontariusz może przyjść, ale jak nie będzie chciał, to nie przyjdzie. Wszystko powinno być płatne, lista płacy, podpisana umowa, adwokat w zanadrzu, a jak nie przyjdziesz, to cię podamy do sądu. I, że to jest bezpieczna konstrukcja relacji. Personel szpitalny, który musi być niezawodny, musi być opłacony. Podkreślano, że wolontariat pomaga w sprawach czysto leczniczych. Założeniem było, że wolontariat pomaga, gdy personel sanitarny nie ma powodu, żeby się tym zajmował, bo nie ma na to sił i czasu. (...) A wolontariat to jest taka instytucja, która zapewnia wdzięczność, chociaż na tę wdzięczność liczyć nie należy, bo wdzięczni są niektórzy, a niektórzy nie są. I tak też pozostanie.



-Trzy dni spędziłem w Watykanie. Oglądałem dzieło kard. Krajewskiego (jałmużnika papieskiego), jednego z najbardziej medialnych hierarchów polskich, który stworzył szalenie piękny dom dla bezdomnych, tuż przy Placu św. Piotra, za kolumnadą Berniniego. Odwiedzałem ten dom, spotykałem licznych bezdomnych łącznie z jednym Rumunem, który powiedział, że jego noga nigdy tam nie postanie. On siedzi na schodach i mówi, że jemu to nie odpowiada, bo on nie chce nikomu być za nic wdzięczny. To jest przykład, jak ludzie czują, że wdzięczność jakby ogranicza ich wolność. A tak rozumiana wolność, oznacza też samotność. Oznacza taką bezużyteczność człowieka, bo jak człowiek nie ma relacji z innymi ludźmi, w jakiś sposób musi się uwstecznić. Widziałem to wspaniałe dzieło na poziomie dobrego hotelu. Ci bezdomni, obsypywani darami i dobrocią, okazują się całkowicie niewdzięczni, co też podkreśla kardynał. Oni z reguły uważają, że im się to należy i to znienawidzone społeczeństwo powinno płacić jak najwięcej na nich. I jest to myślenie z pewną dozą takiej aberracji.

-Pamiętam sztukę, którą napisał Karol Wojtyła "Brat naszego Boga". Wojtyła, będąc młodym człowiekiem, młodym kapłanem, opisuje Brata Alberta i jego relacje z bezdomnymi. Ci bezdomni w sztuce Wojtyły są wredni, są podli. Nikt mu słowa dobrego nie mówi, tam żadnej wdzięczności nie ma. Oni jeszcze go opluwają za to, że on im pomaga. I Wojtyła notuje to w sztuce, uważając, że tego trzeba się spodziewać, że jeśli robimy coś dobrego i liczymy, że dostaniemy w zamian wdzięczność, no to robimy jakąś kalkulację, a to już jest handel. Natomiast dobro trzeba czynić, spodziewając się czegoś najgorszego i powtarzając mroczne, jadowite porzekadło: "Że dobrymi chęciami, dobrymi uczynkami jest wybrukowane całe piekło", a z drugiej strony: "Że każdy dobry uczynek zostanie ukarany". (...) Brat Albert, kiedy zdecydował, że wszystko stawia na jedną kartę, to ci najgorsi żebracy, którzy mu wymyślali, kradli, poszturchiwali go w tej przechowalni, już nigdy potem nie doprowadzili, że się załamał. Świetnie się trzymał, nie oczekując niczego w zamian, wiedząc doskonale, że nikt mu słowa "dziękuje" nie powie. To była siła człowieka, który już zrozumiał, że on ma rozliczenia z Bogiem, a nie z tymi ludźmi. I powtarzał to przerażające ewangeliczne wymaganie, żeby w każdej gębie tego żebraka, który na niego pluje, każdej twarzy, odnaleźć obraz Chrystusa. I powiedzieć: -"Ja niczego nie żądam, co najwyżej proszę." To było coś, co mnie bardzo poruszyło w pewnym czasie. Teraz, jak zobaczyłem, jak to we współczesnych czasach wygląda, jak działają inni społecznicy, że przenocować biedaka, że go nakarmić jest ważne, ale najważniejsze jest pomóc mu odzyskać godność i pomóc mu odzyskać chęć życia.

- Myśliciel i ksiądz, który początkowo był tępiony przez Kościół, a potem doceniony, już w l. 40. powiedział mroczną prognozę na przyszłość. Nasza cywilizacja, nasza kultura, nasz rozwinięty świat, jest przerażony wizją wojny atomowej. Dzisiaj bardziej jesteśmy przerażeni wizją wojny bakteriologicznej. Boimy się, że jakiś meteoryt spadnie i zmiecie naszą cywilizację, albo wybuchnie Wezuwiusz, co jest realne i możemy mieć na zachodniej półkuli wiele lat głodu. Z tej perspektywy, my się wszystkiego boimy, co może nas zaskoczyć, bo ta nasza pewność, zbudowana na własnym rozumie, jest pewnością na "krótkich nóżkach". I cóż mówi ten myśliciel, że żadne z niebezpieczeństw nie jest tak groźne, jak jedno niebezpieczeństwo, które przeżera nasze społeczeństwo - to jest utrata chęci do życia. To obserwujemy coraz częściej. Ta chęć życia osłabła. I jak widzimy hasło, żeby mężczyźni byli najpodobniejsi do kobiet, a kobiety do mężczyzn, żeby się niczym nie różnili, to za tym stoi cień czegoś mrocznego, jakaś utrata chęci życia. Bardzo wysoka osoba w międzynarodowej polityce, osoba, która wiele lat była ministrem kultury w dużym europejskim kraju, pochwaliła te działania, a ja oponowałem, że to zagrożenie, że przestaniemy się rozmnażać. I usłyszałem od niej odpowiedź: -"Bingo! Pan wie o co chodzi. My powinniśmy ustąpić miejsca innym cywilizacjom. Ludzi jest za dużo." I wtedy zrozumiałem, że ten postulat, żeby płci były do siebie jak najpodobniejsze, jest podszyty utratą chęci życia, przekonaniem, że powinniśmy ustąpić miejsca. Może i szlachetne przekonanie. Ale dlaczego? Osiągnęliśmy jako cywilizacja więcej niż inne cywilizacje. Nie mam co do tego wątpliwości. Może i kiedyś istniała Atlantyda, ale bardzo bym w to wątpił, iż była kiedyś cywilizacja na Ziem bardziej rozwinięta niż nasza.



- I my mamy teraz abdykować i powiedzieć, dziękuję, wynosimy się, niech tu przyjdą inni. A jest ich masa. No bo jeśli 100 mln Nigeryjczyków chce do nas przyjechać, no to w końcu przyjadą. Bo my nie chcemy się podzielić, nie chcemy im zapewnić szansy, żeby mogli się rozwinąć, no to oni przyjdą sami. Przychodzą, są na Lampeduzie i na razie nieliczne łódki czy łodzie, ale za chwilę będzie nowa wędrówka ludów. To jest to, co widzę jako przyszłość, ale my możemy to uprzedzić. I gdybyśmy dzisiaj powiedzieli - obniżamy standardy życia, zgadzamy się żyć skromniej, bo i tak mamy dosyć. Nie musimy mieć szaf pełnych ubrań, po kilka samochodów, możemy nieporównanie mniej jeść i jeszcze mniej marnować. Ale przede wszystkim powiedzieć - nie chcemy więcej. Ale ciągle mamy cywilizację opartą na chciwości, a tym, żeby mieć więcej, bo kto ma więcej, jest lepszy. (...)

-Przestawienie naszego myślenia na inne zupełnie wartości to jest proces dla wielu pokoleń. Proces jest gigantyczny i ja tylko się boję, czy zdążymy, czy nas nie zmiecie historia. Bo może ruszyć ta wielka wędrówka ludów. Myśmy też przybyli 2000 lat temu z jakiś stepów, jako Germanie, Słowianie i osiedlili się w Europie. Wszyscy jesteśmy efektem jakiś migracji. Więc jeśli do półmiliardowej Europy, przybędzie miliard ludzi z Azji i Afryki, to nie będzie to coś nowego, tylko coś, co już się zdarzało. A jeśli chcielibyśmy tego unikną i zachować ten przywilej, którego dorobiliśmy się pracą, często krzywdą wielu pokoleń, to musielibyśmy się dzisiaj szybko podzielić, szybko opodatkować, bo nie wolno być nam bogatszymi. Ale za to, wydrążymy ileś studni pod Saharą i Afryka nie będzie musiała do nas przyjeżdżać. Bo Afrykę można wspaniale zagospodarować, ma wspaniały klimat, tylko brakuje wody. Ale to wymagałoby jakiegoś otrzeźwienia, jakiegoś wielkiego ruchu, jakiegoś charyzmatycznego przywództwa. Komu byśmy uwierzyli, że to nie jest jakiś przekręt, że nas nie okradną, że godzimy się wszyscy na samoograniczenie, na to, żebyśmy byli trochę biedniejsi, ale za to przeżyli. Nam ktoś może to zabrać, jeśli nie pomyślimy o tym wcześniej.

-Chciałoby się wielkiego ruchu, takiego "renesansu", który podniósłby ducha na tyle, żebyśmy sobie zdali sprawę, że nie warto zabijać się, żeby mieć więcej, tylko warto tak planować życie, żeby znaleźć satysfakcję w czymś innym, a nie w tej przesadnej zamożności. Mówię to jako człowiek zamożny, więc sam przeciwko sobie chciałbym to powiedzieć, ale mam przekonanie, że beztroska dzisiejszego świata, właśnie ten "budyń" na który narzekam, usuwa prawdziwe niebezpieczeństwo, które jest za rogiem. I bez strachu, trudno jest ludzi zmobilizować, choć to straszenie wędrówką ludów wdaje mi się zasadne, chociaż nieprzyjemne.

-I to, co mówię, jest w gruncie rzeczy rozwinięciem tematu wdzięczności. Bo też pytamy, czy ten dobrobyt, który u nas nastał, czy to naprawdę nasza własna zasługa? Wiemy, że nie. Po pierwsze dlatego, że nasi przodkowie trafili na taki kawałek planety z umiarkowanym klimatem, gdzie udał się ten wielki zryw cywilizacyjny, który gdzie indziej się nie udał. Niektórzy antropolodzy twierdzą, że tajemnica rozwoju cywilizacji leżała w klimacie i w myśli greckiej, i w chrześcijaństwie, które uwolniło ogromy potencjał w ludziach. Religia, która powiedziała człowiekowi, że jest dzieckiem Bożym, które kreator, czyli Stwórca powołał do życia. I teraz, kiedy jesteśmy w stanie rozkwitu, musimy podjąć jako cywilizacja, jako cała Europa i Ameryka, bo Ameryka jest naszą "córką", żeby jakoś przyszłość zobaczyć pozytywnie. Żeby nie pogrążyć się w tym egoizmie, bo ten egoizm zawsze prowadzi do tego, że ktoś nam odbierze to, co mamy. I to jest to przesłanie, które chciałem przekazać Państwu.

- To, że ktoś mnie do życia powołał nie należało mi się. Dostałem je z łaski. Za to powinienem być wdzięczny. Mówię to z pozycji człowieka, który deklaruje się jako wierzący, ale większość ludzkości, szczególnie tej bogatej, nie chce się tak dzisiaj deklarować, bo musiałaby przyjąć wdzięczność, a nie chce. Bo wdzięczność, jak mówią ludzie małoduszni, ogranicza naszą wolność. A kto chce być wolny, nie chce cokolwiek komuś zawdzięczać. To jest fatalna postawa i pierwszy krok, by takie pojmowanie świata skończyło się depresją.

-Żeby postawić kropkę, to niewdzięczność jest rzeczą nadzwyczaj wstrętną i najłatwiej obrzydzić człowieka, jak się pokaże, że jest niewdzięczny. Niewdzięczny wnuczek wobec babci, niewdzięczny syn wobec rodziców, niewdzięczny pracownik wobec pracodawcy, który tyle dla niego zrobił. Za każdym razem ta emocja obraca się przeciwko niewdzięcznikowi. Zauważam element w polityce, który szczególnie nas dotyczy. Zwrócę uwagę, iż propaganda rosyjska cały czas żeruje na takim przeświadczeniu, że niewdzięczni Polacy, oswobodzeni przez Armię Czerwoną, nie odpłacają wdzięcznością. Jesteśmy ludźmi wolnym i stać nas na sprawiedliwe przyjrzenie się o co tu chodzi. Pierwszy problem mamy z tą "wolnością". Czy naprawdę Armia Czerwona przyniosła nam wolność. Świetny pisarz węgierski, ale źle widziany za komuny Sándor Márai, napisał krótkie, efektowne zdanie: "Armia Czerwona nie mogła nam przynieść wolności, bo przecież sama jej nie miała". I to prawda. To zdanie jest niewygodne, bo pamiętajmy, że Rosja straciła niewyobrażalny procent swojej ludności, która była wcielona do armii i walczyła z Hitlerem.

-Jeśli to przypomnimy, to widzimy jeszcze coś innego i to jest błąd czysto językowy. W naszym umowach, kiedy Polska jako wolna zawierała umowy z Federacją Rosyjską w sprawie ewakuacji wojsk rosyjskich z Polski, było zastrzeżone, że groby zmarłych będą uszanowane i to obowiązuje nas bezwzględnie, cokolwiek sądzimy o armii radzieckiej. Nawet groby poległych tu Niemców wymagają ludzkiego szacunku. Do tego zobowiązuje nas chrześcijaństwo, nasza kultura. Nawet grób złoczyńcy jest uświęcony, bo śmierć jest w jakiś sposób święta. Ale pojawia się błąd językowy, bo Rosjanie tłumaczą słowo nagrobek i pomnik jako to samo słowo. Usuwanie pomników Armii Radzickiej, która sobie sama te pomniki wystawiała, jest naturalnym odruchem, że jak ktoś się wyprowadził i zostawił coś po sobie, to możemy mu to oddać. To nie jest przecież niewdzięczność, a nawet uprzejmość. Natomiast grobów nie wolno ruszać. I nie było winą żołnierzy, że mieli tyle wolności, ile mieli, ale oni zakończyli okupację nazistowską, niemiecką, która była zorientowana na wyniszczenie narodu, ale przywieźli nam to, co mieli Sowieci, czyli pół suwerenność. A drugie pół to co? To pół okupacja.

-Szczerze mówiąc, jak się przyglądam Rosjanom, to widzę rozdzierającą niewdzięczność, którą oni przejawiają w stosunku do Aliantów, bo przecież zwycięstwo nad Hitlerem było możliwe dzięki niesłychanej pomocy materialnej, której udzielili Wielka Brytania i Stany Zjednoczone - jako ogromne transporty przejeżdżające przez Murmańsk, które uratowały Związek Radziecki i Stalina, bo inaczej by wojnę przegrali. I wdzięczność nakazywałaby, kiedy obchodzi się Dzień Zwycięstwa, chociaż wspomnieć, że Zachód dopomógł Związkowi Radzieckiemu. Nie znajdziecie ani jednego słowa w życiu publicznym dzisiejszej Rosji o tym. I to jest niewdzięczność. To nie jest szlachetne. Zwykle oskarżamy innych o to, co nas samych spotyka, dlatego ten mechanizm o polskiej niewdzięczności idzie w parze z tym, że nikt nie chce przypomnieć, że Rosjanie też coś zawdzięczają Zachodowi, i to bardzo wiele.

-Powrócę do tego, co było moim głównym przesłaniem, że świat do którego zmierzamy, świat zgodny z Ewangelią, to będzie świat, w którym powiemy, że ważne jest "być, a nie mieć". Że to co mamy jest dużo mniej ważne, od tego kim naprawdę jesteśmy. Po 25 latach zmagań naszego festiwalu z materią, której główny nurt unika - metafizyki, transcendencji, wszystkich spraw wychodzących poza świat materialny, to jakby teraz, coś w tym polskim filmie "odkliknęło", pojawiły się filmy "Zieja", "Boże Ciało", "Kler". I to jest moja wielka radość. Wracając do "być, a nie mieć", zacytuję ks. Knabita z Tyńca. On powtarza to hasło personalistów i mówi: -To się stosuje do ludzi, ale nie do świni, "świnie lepiej mieć, niż nią być" - posumował prof. Krzysztof Zanussi rozważania o wdzięczności. Jego film, traktat moralny - "Życie jako choroba przenoszona drogą płciową", pokazano w ramach 25. MDFR "Sacrofilm.


autor / źródło: red.
dodano: 2020-03-04 przeczytano: 13179 razy.



Zobacz podobne:
     SACROFILM wyróżniony w Terni / 2021-11-18
     25. MDFR: Quo vadis "Sacrofilmie" - rozmowa z ks. Wiesławem Mokrzyckim / 2020-03-02
     25. MDFR Sacrofilm: Inauguracja festiwalu / 2020-03-01
     25. MDFR Sacrofilm: "O wdzięczności w spotkaniach w drodze do jednego Ojca" / 2020-02-21
     25. Międzynarodowe Dni Filmu Religijnego SACROFILM / 2020-02-21
     25. MDFR Sacrofilm: program festiwalu / 2020-02-21
     Zakończenie 24. Międzynarodowych Dni Filmu Religijnego SACROFILM / 2019-03-14
     Inauguracja 24. edycji Sacrofilmu / 2019-03-10
     24.MDFR Sacrofilm: "Mocni nadzieją" / 2019-02-24
     24.MDFR Sacrofilm: O nadziei w spotkaniach w drodze do Jednego Ojca / 2019-02-24
     23. Międzynarodowe Dni Filmu Religijnego SACROFILM - podsumowanie / 2018-02-24
      23. Sacrofilm: Krzysztof Zanussi - bez prawdy żyć się nie da / 2018-02-23
     "Niemiłość" Zwiagincewa zainaugurowała 23. Sacrofilm / 2018-02-19
     23. Sacroflim: Ks. Wiesław Mokrzycki o problemie prawdy / 2018-02-18
     Andrzej Bubeła o 23. Sacrofilmie / 2018-02-18
     23. MDFR SACROFILM - program / 2018-02-06
     23. MDFR SACROFILM: O prawdzie w spotkaniach w drodze do Jednego Ojca / 2018-02-06
     22. Sacrofilm - podsumowanie / 2017-03-13
     22. Sacrofilm: Krzysztof Zanussi - przed przebaczeniem musi być pokajanie / 2017-03-12
     22. Sacrofilm: "Milczenie" o heroicznej wierności wierze / 2017-03-11

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet