|
Powiedzieć prawdę - spotkanie z ks. Isakowiczem - ZaleskimSpotkanie autorskie z ks. Tadeuszem Isakowiczem - Zaleskim odbyło się 24.04. br. w Corner Pub w Zamościu. Autor książek "Księża wobec bezpieki" i "Moje życie nielegalne" przybył na zaproszenie Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego i właścicieli Corner Pub.
W 2002 r. ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski odprawił w kościele ojców redemptorystów mszę w obrządku ormiańskim. Nie starczyło wówczas czasu na rozmowy o Ormianach. Wtedy pojawiła się myśl, by ks. Tadeusza ponownie zaprosić do Zamościa - mówiła Maria Fornal, pełniąca obowiązki gospodyni spotkania.
Wydanie przez księdza książki "Moje życie nielegalne" stało się przyczynkiem do spotkania. Zgromadzoną w "Corner Pub" publiczność serdecznie powitał ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski. Dlaczego ta książka powstała i dlaczego ma taki tytuł?
- Namówił mnie na tę książkę Wojciech Bonowicz, redaktor mojej pierwszej książki "Księżą wobec bezpieki". To jest forma wywiadu - rzeki. Nagrano na taśmę 120 godzin. Wspólnie z Bonowiczem to układaliśmy, ja temu nadałem kształt, taki jaki mi najbardziej pasował - kontynuował wprowadzenie do książki ks. Tadeusz.
Dlaczego życie nielegalne? To jest taka przewrotność tytułu. Do roku 1989 mogłem mówić o swojej nielegalności wobec władz państwowych. Byłem związany jeszcze w latach 70-tych z opozycją demokratyczną. Później, już jako ksiądz byłem kapelanem "Solidarności", byłem na strajku. To wszystko co opisałem ma służyć jako świadectwo dla młodego pokolenia, jak te czasy "Solidarności" i stanu wojennego wyglądały. Mnie się wydawało, że to wszystko skończyło się w 1989 r., że jest wolna Polska a księża nie muszą iść na barykady. Zająłem się inną działalnością, charytatywną. Znaczną część książki poświęcam fundacji św. Brata Alberta i osobom niepełnosprawnym. Ta praca przynosi mi najwięcej satysfakcji, ten świat jest dla mnie najważniejszy i najpiękniejszy.
W 2005 r. jadąc do Gdańska na 25-lecie "Solidarności" w grupie 200 osób, po raz pierwszy usłyszałem o problemie. Moi przyjaciele poszli do IPN-u i otrzymali statut pokrzywdzonych i materiały na swój temat. Ja wcześniej o to nie wystąpiłem, bo uważałem, że to dla mnie rozdział zamknięty, z wielu powodów nie chciałem do tego wracać. Wszyscy mi mówili, że tam są rzeczy straszne w tych dokumentach. Pytano mnie - byłeś naszym kapelanem, powiedź co mamy z tym robić. Chcąc im odpowiedzieć musiałem mieć swój pogląd na sprawę i postanowiłem pójść do IPN-u.
Po zgłoszeniu dowiedziałem się, że jest tego 500 stron i kaseta video. Po paru miesiącach było kolejne 500 stron. Wtedy zrozumiałem, jak wielkim jest kłamstwem wszystko to, co mówiono, że akta zostały zniszczone i spalone. Taka propagandę uprawiano. Nawet zaprezentowano taką scenę w filmie "Psy".
Później zobaczyłem jak wielkim złem jest "gruba kreska", którą starał się nam narzucić establishment polityczny Polski - mówiąc, że historia jest nieważna. Wystarczy krechą odwalić cały PRL. Nie jest ważne, czy ktoś bił pałką, czy jego bili pałką, mamy budować III Rzeczpospolitą. Zobaczyłem ile tam jest przewrotności. Ja byłem w wojsku saperem. Wyobraziłem sobie, że to archiwum to są takie bomby kolejne, które będą eksploatować. Saper nie może sobie tego tak zostawić. Jeśli on tego nie rozbroi to będzie szedł oddział wojska i wyleci w powietrze.
Powiadomiłem swoje władze kościelne. Nie chciano tego słuchać. Na pierwszy list nikt nie odpowiedział. Odpowiadam - to zaczęło się od tego, że nie chciano zająć się tą sprawą. Na drugi list odpisano mi, że polecają mnie opiece Matki Bożej. Ani słowa odpowiedzi na zadane pytania. Trzeci raz - wprost powiedziano - wrzuć to do pieca, komu to potrzebne, nikogo to nie interesuje. Był taki slogan, że młodzież się dzisiaj historią nie interesuje.
Pamiętam też hasło jednego z kandydatów na Prezydenta: "Wybierzmy przyszłość". Chodziło to, żeby się nie tym nie interesować.
W końcu się zdecydowałem. Napisałem w życiu pracę magisterską z historii Kościoła, przygotowanie miałem, postanowiłem sam napisać książkę, żeby rozbić to "pole minowe". To się ciągnie do dnia dzisiejszego. Ta powtórna nielegalność to był sprzeciw wobec pewnej "poprawności politycznej", nazywaniu historii szambem, takiemu brataniu się i ucieczce od oceny historii.
- Wspominam także to, co będzie przedmiotem mojej następnej książki - kontynuował ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski. Zachowały się archiwa nie tylko w Polsce. W Niemczech, szefem niemieckiego instytutu - odpowiednika IPN-u wybrano pastora - księdza ewangelickiego, by ujawnił akta enerdowskiej bezpieki, czyli Stasi. Wierzono, że duchowny zrobi to uczciwie i wypracuje pewne normy. Wypracowane przez pastora normy moralne sprowadzają się do stwierdzenia: droga do przebaczenia i pojednania prowadzi tylko przez prawdę. Nie przez kłamstwo, milczenie i mataczenie.
Na pytanie czy chrześcijanie mają ustawę lustracyjną - pastor odpowiadał, że ustawa lustracyjna jest w Piśmie Świętym, w Ewangelii Wielkiego Tygodnia, gdzie czytamy o Judaszu i św. Piotrze. Pytanie czy ewangeliści mogli to wszystko zatrzeć? Oczywiście, bo kto mógł ich sprawdzić, że był Judasz i że św. Piotr się zaparł.
Rodzi się pytanie, dlaczego ewangeliści nie sfałszowali tego i nie "zamietli tego pod dywan"?
Nie sfałszowali, bo byli wierni prawdzie, wiedzieli, że kłamstwo do niczego nie prowadzi.
Ewangeliści w genialny sposób pokazali różnice miedzy Judaszem a św. Piotrem, jeden zdradził i drugi zdradził, tylko jeden zapłakał, Chrystus mu "głowy nie urwał", św. Piotr upadł ale żałował i Chrystus uczynił go "Głową Kościoła", czyli pierwszym Papieżem.
W książce jest także rozdział poświęcony Kresom Wschodnim. Miałem dużo pytań i postanowiłem w tej książce na nie odpowiedzieć.
Ksiądz Tadeusz po dłuższym wprowadzeniu poprosił o pytania od przybyłych na spotkanie.
Maria Fornal przypomniała ormiańską uroczystość w Krakowie i słowa Ambasadora: "Ormianie wracajcie do domu". Zauważyła, że większość Ormian darzy ks. Tadeusza wielkim szacunkiem, ponieważ nie wskazuje Ormianom, że "tam" jest ich dom. Odniósł się do tej wypowiedzi ks. Zaleski.
- Ambasador musiał tak powiedzieć, bo jest urzędnikiem państwowym. Rząd się boi, bo Armenia się wyludnia. Tam każdy człowiek jest na wagę złota. Natomiast w tradycji ormiańskiej jest tworzenie diaspory. Trzy czwarte społeczności ormiańskiej mieszka w diasporze, począwszy od Kalifornii (ok. 1 mln Ormian), przez Francję, Grecje i Polskę i wiele innych krajów. To co jest wartościowe w kulturze ormiańskiej, to poczucie podwójnego obywatelstwa. To jest kwestia tożsamości, że Ormianie nie zapominają o świętej górze Ararat, ale z drugiej strony są lojalnymi obywatelami danego kraju.
Bogactwo kultury polskiej polega na tym, że nigdy nie zamykała się na inne, wręcz odwrotnie. Ormianie pełnili więc wysokie urzędy, byli politykami w Polsce.
Maria Fornal dopytywała - Czy gdyby Ormianie wrócili do Armenii to poczuliby się znowu "u siebie"?
- Sytuacja jest bardzo trudna - odpowiadał ks. Tadeusz. Armenia jest krajem, który odzyskał niepodległość po tysiącu lat. To jest resztka tej Armenii. To tak jakby z Polski zostało tylko województwo lubelskie, a resztę ktoś wymordował. Druga sprawa - Armenia jest w "morzu muzułmanów". Toczy się wojna o górski Karabach z Azebejdżanem. Turcja do dnia dzisiejszego Armenii nie uznaje, granica jest zamknięta. W Gruzji, jedynym kraju chrześcijańskim także są konflikty z muzułmanami. O tym się mało w Polsce mówi.
Na pytanie - stwierdzenie od publiczności: Temat teczek może być trochę niebezpieczny, bo wiadomo, że w tych teczkach nie wszystko było prawdą - ksiądz zapytał: czy Pan zna jakąś sfałszowana teczkę? Mogę odpowiedzieć jako badacz. W ciągu swoich dwu i pół letnich badań sfałszowanej teczki nie spotkał. Oczywiście, ludzie, którzy są przeciwni lustracji rozpowszechniają takie opinie, bo to jest bardzo korzystne. Natomiast szanujący się historyk w archiwum tnie dwie skrajności, że wszystko jest sfałszowane i że wszystko jest prawdziwe. Archiwa, które przejął IPN po dawnej Służbie Bezpieczeństwa są bardzo przetrzebione. Widziałem wiele rzeczy koloryzowanych. Te najmniej wiarygodne akta to są akta powiatowe, gdzie relacje agentów i funkcjonariuszy są bardzo wątpliwe. Na szczeblu wojewódzkim to było weryfikowane i to są rzeczy w dużym stopniu rzetelne. Najbardziej rzetelne archiwum to Departament I, czyli wywiad PRL.
Wspomniałem, że mam dostęp do akt Instytutu niemieckiego, a tam znajdują się kopie zniszczonych dokumentów w Polsce. Polegało to na tym, że służba bezpieczeństwa nie była "państwem w państwie", to było przedłużenie radzieckiego KGB. Tak było w każdym kraju. Najważniejsze dokumenty tłumaczono na język rosyjski. Ciekawostką jest, że Archiwum Główne w Warszawie było prowadzone według alfabetu rosyjskiego. Przyjeżdżali funkcjonariusze z KGB i kontrolując służby polskie ułatwiali sobie pracę. Język rosyjski był wewnętrznym językiem "bratnich służb". Oryginały w Polsce się nie zachowały, ale te same dokumenty tłumaczone z języka rosyjskiego na niemiecki zachowały się w NRD.
Były takie teorie, żeby "zabetonować" archiwum IPN-u na 50 lat. Tylko co to da? - pytał retorycznie ks. Tadeusz. W Niemczech jest bardzo dużo dokumentów, a 100% jest u naszych "braci" za wschodnią granicą. Za mojego życia Rosja "Putinowska" nie otworzy archiwów, ale tam są dokumenty.
Ja nie widzę powodów - uzupełniał ks. Isakowicz - Zaleski - dla których należy to ukrywać. Rolą historyka jest to opisać, nawet jak coś jest niewiarygodne, to należy to napisać. Problem polega na tym, że w Polsce przebadano dopiero 15 % archiwów, to będzie "wypływało" wolniej lub szybciej w kolejnych latach.
Pytanie kolejne dotyczyło arcybiskupa Wielgusa. Gdyby arcybiskup nie współpracował, powiedziałby prawdę na samym początku - odpowiadał ks. Tadeusz. Człowiek, który ma czyste sumienie mówi jedną wersję, ks. arcybiskup miał ich kilka. Należało postąpić jak św. Piotr. Jest opinia Komisji Kościelnej ze stycznia 2007 r. stwierdzająca, że arcybiskup podjął tajną współpracę. To samo stwierdziła komisja powołana przez Rzecznika Praw Obywatelskich.
* * *
Na pytanie: dlaczego ksiądz wydaje swoje książki w wydawnictwie "Znak" - ks. Tadeusz odpowiedział, że w tym wydawnictwie wydawane były książki Ojca Świętego. Jest to wydawnictwo wiarygodne. W tym wydawnictwie wydano również książkę Grossa, ten fakt został przez ks. Zaleskiego skrytykowany.
Podsumowując, ks. Isakowicz - Zaleski podkreślił, że dobrem kościoła jest mówienie prawdy. Jako przykład podał Benedykta XVI i jego postawę wobec ukrywanego molestowania przez księży w USA. Zbankrutowało osiem diecezji a wierni odeszli od Kościoła.
Lustracja podzieliła Polskę. W Niemczech problem rozwiązuje się dokonując lustracji wszystkich - wojskowych, nauczycieli, sędziów i zawodów społecznego zaufania. Zdaniem księdza - w Polsce byli SB-cy weszli w skład struktur państwowych, ponieważ nie dokonano lustracji. Ksiądz uważa, że Kościół powinien sam się zlustrować, aby zamknąć ten problem raz na zawsze. Ludzie, którzy nie chcą lustracji, mają osobiste powody.
Ks. Tadeusz przywołał jeszcze wyniki badań osób często chodzących do kościoła i ich odpowiedzi na pytanie: czy są za lustracją czy przeciw. Pozytywnie za lustracją wypowiedziało się od 70 - 90 % badanych.
To co jest cenne i należy podkreślić, to fakt, że 90% księży nie podjęło współpracy agenturalnej. Pierwsza książka księdza mówiła o księżach, którzy zwyciężyli komunizm.
Ksiądz odniósł się także do pytania o oczekiwane efekty po "burzy", jaka została rozpętana lustracją i odpowiedział: wrogiem Kościoła jest ten, co "zamiata pod dywan". Dwukrotnie wydawano mu nakaz milczenia. Podporządkował się i miał odejść dla dobrego samopoczucia.
Uznał jednak, że będzie to grzech zaniechania. Lustracja bowiem jest po to, aby wrogom Kościoła nie dać argumentów.
* * *
Spotkanie zakończył miły muzyczny akcent. Wystąpił Zespół Wokalny "Cantilena Camerata" wraz z Walerym Semeniukiem, który zagrał dla wszystkich utwór ormiański. autor / źródło: Teresa Madej fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2008-04-29 przeczytano: 16512 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|