www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w piątek, 26 kwietnia 2024, w 117 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Marzeny, Klaudiusza, Wiliama.
Kwietniowe przysłowia: Na świętego Urbana wszystka rola zasiana. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Publicystyka


- - - - POLECAMY - - - -




Najważniejsze jest konfetti

Dziś będzie o sporcie i to całkiem sporo. Już słyszę, że co niektórym z Państwa przychodzi na myśl słowo "Znowu!", ale nic nie poradzę, że akurat na ten temat ostatnimi czasy dumam najczęściej.

Poruszę tu dwa zagadnienia, które jednak chyba układają się w jedno. Otóż w ostatnią środę wybrałem się na mecz Hetmana z Sokołem Aleksandrów Łódzki. Nie było mnie na stadionie podczas dwóch ostatnich spotkań Hetmana na własnym boisku więc nie wiedziałem, że tam, gdzie zwykle zasiadam, swoje miejsce ma teraz "młyn". Niemniej usiadłem obok nich, a można nawet bez dużej przesady stwierdzić, że z nimi w sektorze i mogłem z bliska obejrzeć jak to ich aktywne kibicowanie wygląda.

No i chyba nie przesadzę, jeśli porównam je do powiedzenia "z dużej chmury mały deszcz". Dominowali mężczyźni z mniej lub bardziej ogolonymi głowami, aczkolwiek kilka nawet dosyć urodziwych niewiast również znalazło się w tym gronie. Niemal każdy młodzieniec był zaopatrzony w stosowną koszulkę i szalik, a u stóp trybuny stał bęben. Cóż jednak z tego, skoro w pierwszej połowie nie był on ani razu używany, bo też i "młyn" był wyjątkowo bierny. Duża część tego grona była po prostu znudzona. Na początku drugiej połowy to samo. Przełomem było uaktywnienie innego akcesorium kibica, które jak się okazało, istniało w sektorze w ogromnej obfitości. Mam tu na myśli kawałeczki starych gazet, które przyniesione zostały w foliowych woreczkach w celu rzucania ich w powietrze i robienia konfetti. Około 55. minuty zaczęto je rozdawać po sektorze. Prawie każdy dostał taki woreczek. W końcu na znak wodzireja tysiące papierków powędrowało w górę, czemu towarzyszył wesoły, acz niezbyt wyartykułowany dźwięk szalikowców. Tak się akurat składało, że wiatr powiał nieco mocniej i część drobinek pofrunęła w kierunku karetki i samochodu straży pożarnej, które akurat stały przy stadionowej bieżni. Dosyć zabawny był widok kierowców tych pojazdów, którzy w popłochu zamykali szyby, by konfetti nie dostało się do środka ich wozów. Większość papierków jednak znalazła się pod nogami "młyna". Co wtedy zrobili nasi dzielni kibice? Zaczęli zgarniać leżące kawałki na większe kupki i po kilku minutach ponownie podrzucili je do góry radośnie krzycząc. Taki podrzut odbywał się dobre kilka razy i w sumie naprawdę sporo czasu "Stadionowi Artyści" poświęcali na zbieranie leżącego "sprzętu". Żeby była jasność - nie czynię im zarzutu, że poza tym zdarzyło im się zaśpiewać parę pieśni, które miały na celu zagrzewać do boju naszych piłkarzy. To jest całkowicie naturalne i według mnie tego było właśnie za mało. Byli też tacy, którzy nie babrali się raz po raz w śmieciach, tylko oglądali mecz, ale ogólnie miało się wrażenie, że spora część tej grupy przyszła na stadion po to, by się pobawić i wynik sportowy nie ma dla niej większego znaczenia.

A teraz druga sprawa. Jest powiedzenie "tak krawiec kraje, jak mu materiału staje" i wielu używa tego za argument, że lekcje wychowania fizycznego wyglądają w Polsce często więcej niż skromnie. Innymi słowy wymienia się brak sal gimnastycznych z prawdziwego zdarzenia, brak sprzętu i brak czasu na odpowiednie przeprowadzenie zajęć. Nie powiem, coś w tym jest, choć chyba jednak tutaj nieco drgnęło, skoro co i rusz słyszymy o powstawaniu nowych boisk i innych elementów podstawowej infrastruktury sportowej. Niemniej na pewno nie tylko do "braku materiału" sprowadza się nędzny poziom WF-u w polskich szkołach. Pamiętam, jak wtedy, gdy chodziłem do szkoły, irytował mnie stopień olewania tychże zajęć przez uczniów. Często ich argumentami było złe samopoczucie, które jednak jakoś nie przeszkadzało im zawzięcie się chichrać w swoim gronie. Celowały w tym zwłaszcza dziewczęta. Poza lekcjami wprost mówiły, że im się po prostu nie chce ćwiczyć. Dla mnie to było kompletnie niezrozumiałe, gdyż z powodu mojej niepełnosprawności nie mogłem aktywnie uczestniczyć w tych zajęciach i dzieciom mogącym to robić najzwyczajniej w świecie zazdrościłem. Tymczasem można było wywnioskować, że były one niekiedy bardziej chore ode mnie, bo tak wynikało ze zwolnień lekarskich, wypisywanych często na zasadzie: "Pani doktor, no po co mojej córce te ćwiczenia? Jeszcze sobie coś zrobi i będzie pani miała niepotrzebną robotę. A ona przecież jest taka zdolna z innych przedmiotów. Najważniejsze, by na nich się mogła skupić". Córcia, rzecz jasna, skwapliwie korzystała z bonifikaty, a w późniejszych latach sama szła do lekarza po stosowny dokument. W efekcie nawet nie bardzo próbowała się zainteresować kolejnymi dyscyplinami sportu i śmiem twierdzić, że w ten sposób straciliśmy moc talentów. Często lekcje WF-u wyglądały tak, że po boisku vel parkiecie biegało kilka osób, a kilkadziesiąt stało czy też siedziało z boku zadowolonych, że nie muszą nic robić.

Czy coś się od tamtej pory zmieniło? Śmiem wątpić. Nadal uprawianie sportu w Polsce jest czymś niemodnym i nie dodającym prestiżu społecznego. Prawda jest bowiem taka, że w wielu wypadkach tym co przyciąga uwagę wielu do danej dziedziny jest zwyczajna poprawa wizerunku w społeczeństwie. Dopiero po pewnym czasie odczuwa się prawdziwą przyjemność z wysiłku fizycznego i odniesienia zwycięstwa nad choćby sąsiadem z podwórka obok.

Oczywiście można zapytać czy nauczyciele wychowania fizycznego na pewno robią wszystko, by zachęcić młodzież do uprawiania sportu. Z całą pewnością często mogą się oni uderzyć w piersi. Wręcz do kanonów języka polskiego weszło określenie "zajęcia na macie", czyli "macie piłkę i grajcie". Moim zdaniem jednak jest to po prostu zjawisko obustronne - im bardziej uczniowie olewają WF, tym bardziej zniechęcają się do niego wuefiści, a im bardziej oni odczuwają zniechęcenie, tym w większym stopniu uczniowie nie przykładają się do zajęć. Niemniej początek tego błędnego koła chyba jednak leży u uczniów, a mówiąc dokładniej - w ich rodzinach, które sport w swym najbliższym wymiarze traktują po prostu niepoważnie.

Mogę jednak wysunąć w kierunku nauczycieli WF-u zarzut bezwzględny, a mianowicie kompletny brak pomysłu na zagospodarowanie edukacyjne tych uczniów, którzy naprawdę nie mogą ćwiczyć. Ja już nie mówię o przykładzie Grecji czy Rosji, gdzie w szkołach historia sportu (lub ściślej - igrzysk olimpijskich) jest osobnym przedmiotem szkolnym, ale przydałoby się, gdyby taka młodzież była nauczana sportowych niuansów. Mam tu na myśli na przykład przepisy poszczególnych dyscyplin czy historię największych polskich sukcesów sportowych. A wszystko nie tylko po to, aby przez pół igrzysk olimpijskich ci ludzie nie zastanawiali się nad zasadami gry w szczypiorniaka, ale także w nieporównywalnie ważniejszym celu. Otóż wiele osób prawdziwie chorych nie interesuje się sportem, bo uznaje, że nie ma tam dla nich miejsca, skoro nie mogą sportu uprawiać. Tymczasem coraz bardziej możemy przekonać się jak istotne praktycznie w każdych rozgrywkach są działania całego sztabu ludzi, których nie zawsze widać podczas transmisji telewizyjnych. Mam tu na myśli chociażby zaplecze naukowo-badawcze, które szuka dla zawodników coraz lepszych rozwiązań sprzętowych i nie tylko, jak również kadrę menedżerską, która odgrywa wcale nie mniejszą rolę. Śmiem też twierdzić, że wśród osób niećwiczących na lekcjach wychowania fizycznego można byłoby znaleźć jednostki niezwykle nadające się do pracy w sztabach szkoleniowych. Naprawdę mam głębokie przekonanie, że przez tego rodzaju zaniedbania straciliśmy wiele osób, których praca przyniosłaby polskiemu sportowi wiele pożytku!

Tymczasem jednak musimy mierzyć się z rzeczywistością, w której kibiców rzekomo interesujących się sportem podczas meczu bardziej zajmuje rzucanie konfetti lub wywoływanie burd na stadionach niż wydarzenia na boisku.


autor / źródło: Robert Marchwiany
dodano: 2008-09-05 przeczytano: 2866 razy.



Zobacz podobne:

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet