|
Paweł Dudziński: Nie czuję się tutaj potrzebny"Urwali mi kawałek serca odbierając Starą Bramę Lubelską, gdzie mieściła się siedziba Teatru Performer. Zakładałem Klub Jazzowy w Zamościu, ale tego już nikt w mieście nie pamięta. Zrobiłem największą promocję miasta wpisując go do Księgi Rekordów Guinnessa. Wynoszę się z Zamościa".
Paweł Dudziński, bo o nim tu mowa, przepełniony jest żalem i nawet nie stara się tego ukryć. Prosi o rozmowę. Chce wyrzucić z siebie żale. Jest rozdarty. Syn proponuje mu optymalne miejsce na Teatr pod Wrocławiem. Chętnie by został w Zamościu, ale...
Paweł Dudziński - Nie czuję się tutaj potrzebny. Nikomu nie zależy na tym, żebym został w Zamościu. Nikt nie jest dumny z tego, że tutaj powstał Teatr, który jest kontynuacją myśli Grotowskiego.
TM - A może to przesłanie jest zbyt trudne dla odbiorów niedużego miasta?
Paweł Dudziński - Znane są cytaty: "wicie, rozumicie Dudziński. Wy tu płaczecie. Macie tu kasę zróbcie coś, przestańcie płakać do cholery. I Dudziński robi. Pokazał na Rynku Wielkim i w okolicy. Jak miałem kasę od księcia Herakliusza Lubomirskiego i zrobiliśmy największą do tej pory promocję miasta, najciekawszą. Jest to konkret.
Książę był wówczas częścią naszego zespołu. Przez swoje zaangażowanie udzielił nam wsparcia.
TM - Gdzie się teraz podziewa książę?
Paweł Dudziński - Nie wiem. Był rok w zespole. On się przejął nami, tym że nie mamy dobrej siedziby. Samochodem, o jednej butelce wody przejechał całą Francję, żeby do nas przyjechać. Tym samochodem jeździliśmy na festiwale. Zabrał nas także do Wiśnicza, do swojego zamku. To był młody człowiek, impulsywny. Zapewne gdzieś wyjechał, nie mam z nim kontaktu.
TM - Czy pan przedstawił prośbę do Urzędu Miasta, określając swoje potrzeby? Takie czasy, że za wszystkim trzeba chodzić. Nic nie spada z nieba. Brakuje promotorów sztuki.
Paweł Dudziński - Przedstawiałem, choć w ostatnim czasie już nie. Taki artysta jak Dudziński też nie spada z nieba, czy rodzi się na kamieniu. Na Zachodzie są bardzo proste rozwiązania. Jeżeli działalność artysty przekracza miasto, jakiś okręg, na którym artysta działa, to dostaje dożywotnie stypendium na działalność. Proste. Macie kasę i działajcie, bo się sprawdziliście. Jeżeli Dudziński, oprócz tego, że maluje własnym ciałem, rzeźbi, tańcuje, pisze książki itd., jest założycielem Teatru, który ma nową formułę, to taka działalność musi wiązać się z dotacjami. To nie jest tak, że malarz sobie namaluje na kawałku tektury obrazek. Teatr to coś innego - składowisko rekwizytów, scenografii - to musi być o wiele większa dotacja niż w przypadku stypendium artysty plastyka/malarza.
Dudziński jest też rzeźbiarzem. Przepisy wyraźnie powiadają, ze pracownia rzeźbiarska to jest dom wolnostojący. Krótko mówiąc - to może to być odczytane jako nacisk. Jeśli to miasto da mi opłaconą siedzibę, da mi opłacone etaty i dotację na działalność, to ja w tym mieście zostaje, jeśli nie to ... nie mam co tu szukać.
TM - A gdzie pan zamierza znaleźć ten przychylny skrawek nieba?
Paweł Dudziński - Syn, Sambor, złożył mi propozycje nie do odrzucenia: 9 hektarów ziemi, cztery budynki. Jest to miejsce medialne, w pobliżu klasztoru Cystersów pod Wrocławiem. Sąsiedztwo klasztoru wzbudza już wibracje. Oczywiście - Zamość jest Miastem Światowego Dziedzictwa Kultury. To co robisz jest genialne. Artysta nie może pozostawać w jakieś pie... dziupli. Musi działać poprzez mechanizm/medium przekładający jego twórczość dla widza, czyli dla tzw. przeciętnego mieszkańca miasta. Jeżeli dzierżący władzę nie potrafią tego zrozumieć, to nie mam co tu szukać.
TM - Może władze przyjmują nieco inne kryteria do wyważenia co jest wartościowe a co nie. Może chodzi o ilość widzów na danej imprezie?
Paweł Dudziński - Ja słyszałem taką opinię i zgroza mnie ogarnęła. Najwięcej kasy idzie na Eurofolk, bo to się podoba. Tak mówią ludzie. Vox populi vox dei. W porządku.
Moja kariera zaczęła się w zespole tanecznym w Domu Harcerza, róg Kołłątaja i Rynku Wielkiego. Pani Wiktorowicz go prowadziła, moja mama grała na pianinie jako akompaniator. Tam zaczęła się moja przygoda z tańcem. Potem kontynuowałem jako tancerz w zespole pieśni i tańca studenckim AGH. Zwiedziłem wówczas trochę świata. Widziałem inne festiwale. To co się tutaj prezentuje to jest słabe. No chyba, że błysną majtki tancerki i jest fajnie i kolorowo.
TM - Jest takie miejsce w Zamościu odpowiednie dla Teatru Performer?
Paweł Dudziński - Remontuje się Brama, w której byliśmy dwanaście lat. Ja nic o tym nie wiem. Nikt mnie nie zapytał, jak tam wyremontować. Jest to z przeznaczeniem na kulturę, takie były wymogi darczyńców - fundacji norweskiej. Logicznym jest, żeby mnie ktoś zapytał: Dudziński, chcecie wracać do tej Bramy? Ja na tę Bramę dostałem dotację 600 tys. zł za czasów prezydenta Ciastocha, Grzelaczyka. Warunkiem było przekazanie tej Bramy mojemu Stowarzyszeniu. Czy można zostać w tym mieście ze spokojnym sumieniem, z czystym duchem? Wariatami musimy być, którzy działają w jakieś niszy, w podziemiu i mają masę kasy, nie wiadomo skąd.
Mam oferty - Francuzka i Japonka: "Gdybyś miał etaty jesteśmy w Teatrze Performer".
To co przeczytałem w gazecie: to co zostanie wyremontowane, trafi pod młotek, kto chce, może działać. Mnie nie stać, żeby utrzymać Bramę. To jest własność miasta, nie moja. Nie chciano tego przekazać Stowarzyszeniu.
TM - Dziś Unia Europejska daje duże możliwości. Stowarzyszenie może skorzystać z tego dobrodziejstwa. A może należy wystartować w konkursie ogłoszonym przez Prezydenta Miasta Zamość na wsparcie realizacji zadań publicznych w zakresie kultury i sztuki?
Sądzę, ze Pana Stowarzyszenie jest uprawnione do złożenia składania oferty.
Paweł Dudziński - Złożę i dadzą mi, a co ja mam zrobić, syn tam czeka? Oni mi przyznają, Bramę i etaty?
TM - Nie wiem. Ale jeśli tak, to będzie to dla Pana patowa sytuacja.
Paweł Dudzński - Będę musiał z czegoś zrezygnować. Z Wioski Artystycznej, która tam powstaje.
TM - To może nie ma o co kopii kruszyć?
Paweł Dudziński - Nie złożyłem jeszcze podania. Czy ktoś mi powiedział, że ja jestem temu miastu potrzebny? Nikt! Przeciwnie. Wczoraj sobie powiedziałem, że wyjeżdżam. Zostanie twórczość amatorska. Tu może powstanie Operetka - bo to się podoba. Zostanie Galeria. To będzie taki salon. I nic poza tym. Twórczość ludowa. Zostanie Orkiestra Namysłowskiego, przemianowana na Orkiestrę Symfoniczną.
TM - Musi się Pan określić. A może Wrocław to jest to wyzwanie? Inne środowisko, inny odbiorca. Tu jest zbyt małe środowisko studenckie, a starsi wolą Eurofolk, Lato Teatralne niż Performer Dudzińskiego?
Paweł Dudziński - Robi się Festiwal Fortalicje. Jakie to ma przełożenie? Gdyby tu był krytyk. Zanim tu ktoś przyjedzie z "górnej półki"... Nie lepiej jest we Wrocławiu. Kiedy robiliśmy z Dudzińską wywiad w radiu, to podczas dyskusji prowadzącemu skończył zakres wiedzy na ten temat. Prosił tylko, by mówić słowami zrozumiałymi dla klasy pracowniczej. Coś w tym kraju jest nie tak.
TM - Jest Pan rozdarty między Zamościem a Wrocławiem. Tam Pan już widzi swoją szansę. A tu? Tam są chyba większe możliwości działania?
Paweł Dudziński - Na pewno większe. Nie narzekam na magistrat, to jest tylko stwierdzenie faktu. Wystarczy wejść w Internet. Trochę się na mój temat uzbierało. Ktoś powiedział, że Dudziński jest gnostykiem.
TM - Czy dziesięć osób oglądających twój spektakl to liczba satysfakcjonująca?
Paweł Dudziński - To już byłoby fajnie. Nie widzę tu przełożenia. Media pracują do piętnastej. Nikomu nie zależy na tym, żeby z Pawła Dudzińskiego zrobić gwiazdora tego miasta. A przecież to jest proste. Powtarzam - nie widzę, nie czuję się tutaj potrzebny. A przecież jest zapis - "zapewnić opiekę indywiduum artystycznym". Proste!
TM - Życzę Panu powodzenia! Dziękuję za rozmowę. autor / źródło: Teresa Madej fot. Janusz Zimon dodano: 2009-02-09 przeczytano: 14563 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|