|
Zamojski song - rozmowa z Witoldem Pasztem część IIWitold Paszt umiejętnie połączył karierę artystyczną z życiem osobistym i rodzinnym. Serca publiczności podbił z Zespołem "VOX" przebojami wiecznie młodymi: "Bananowy song", "Szczęśliwej drogi już czas", "Zabiore cię Magdaleno" czy też "Masz w oczach nieba dwa". Niejako konsekwencją sukcesów odniesionych na estradach Ameryki, Australii i Europy stało się prowadzenie biznesu w rodzinnym mieście. Witold Paszt chętnie bierze udział w przedsięwzięciach promujacyh miasto Zamość.
Oto dalszy ciąg rozmowy z przeprowadzonej z Witoldem Pasztem.
Teresa Madej - Na jakim etapie są prace przy nowej pana inwestycji?
Witold Paszt - W planach rozbudowa kamienicy o trzecią kondygnację i wymiana dachu. Będzie miejsce na kilka pokoi na poddaszu. Na I piętrze chciałbym urządzić salę koncertowo - widowiskową, na około dwieście osób, która jest potrzebna w naszym mieście. Być może, jeśli Orkiestra Symfoniczna nie będzie miała lepszego lokum, to ja z przyjemnością nawiążę współpracę. Bardzo dobry projektant/architekt z Krakowa, Krzysztof Baster, który złożył projekt modernizacji Rynku Solnego, zrobi mi ten projekt szybko. Złożę projekt dofinansowania ze środków unijnych i praktycznie mogę rozpoczynać pracę. Chciałbym też zrobić część rekreacyjną w postaci niedużego SPA. Liczyłem, że szybciej się tym uporam, ale procedury trwają w tym kraju.
Teresa Madej - Jak to się stało, że przez trzydzieści lat omijał pan salony warszawskie? Na plotkarskich portalach też nic słychać o panu?
Witold Paszt - O nas branża niewiele wie, o każdym z nas, nie tylko o mnie. Myśmy nie zabiegali o udział w spotkaniach, bankietach. Kiedyś Zbyszek Wodecki stwierdził: Panowie - wy jesteście, a tak jakby was nie było. Może dlatego, że kończąc trasę koncertową, po prostu zjeżdżało się do domu, by się wyciszyć i pobyć z rodzinką. Mieliśmy takie momenty w karierze, że przyjeżdżaliśmy, przepakowaliśmy rzeczy i ponownie ruszaliśmy w trasę na dwa-trzy tygodnie. Kiedy mieliśmy kontrakty siedmiomiesięczne, to do nas dojeżdżały rodziny.. Jesteśmy ludźmi rodzinnymi i każde święta poza domem, to nie były udane święta.
Teresa Madej - Jak panowie planujecie uczcić trzydziestolecie powstania Zespołu "VOX"?
Witold Paszt - My chyba zrobimy obchody trzydziestu jeden lat. Chcielibyśmy to uczcić materiałem muzycznym. Jesteśmy do tego gotowi i chyba zrobimy to unplugged. Zaprosimy parę fajnych muzyków, którzy nas wesprą w tym przedsięwzięciu. Będzie trudno wylansować ten materiał, bo w ogóle jest trudno wylansować w tym kraju. To się kręci swoimi ścieżkami, my tych ścieżek nie znamy.
Teresa Madej - Czy w związku z tym jakiś koncert planowany jest w Zamościu?
Witold Paszt - Myślę o współpracy z Tadeuszem Wicherkiem. Może zrobimy parę utworów z Orkiestrą, może porozmawiam z Prezydentem Marcinem Zamoyskim o funduszach. Śmiało mogę to powiedzieć, że nie było koncertu gdziekolwiek byliśmy, to mogę powiedzieć z ręką na sercu, żebyśmy nie wtrącili w kontakcie z publicznością, że jesteśmy z Zamościa.
Teresa Madej - Miasto Zamość doceniło pana i uhonorowało tytułem i statuetką "Ambasadora Kultury Zamościa Roku 2007".
Witold Paszt - Ja byłem tym bardzo zaskoczony, ponieważ nie robię tego "pod publikę". Lubię się pochwalić, ze jestem z Zamościa. W związku z tym chciałem podziękować panu Prezydentowi i jednocześnie chciałem tę nagrodę zadedykować moim kolegom, bo im się to także należy. Jeśli mnie, to im także, bo są z Zamościa, i z dumą o tym mówią. Myślę, że jeśli Miasto zostałoby sponsorem koncertu jubileuszowego na Rynku Wielkim, albo wydania płyty, to byłoby to miłe uczczenie trzydziestolecia Zespołu "VOX".
Mamy paru przyjaciół z Krakowa, mają dobre kontakty z mediami i chcą się tym zająć. Jesteśmy w fazie planowania. Ja bardzo chciałbym to zrobić w Zamościu, choć jest to dla mnie stresujące, wystąpić przed swoja publicznością. A jednocześnie nasz Rynek jest jedyny w swoim rodzaju, nie ma takiego miejsca w Polsce, które nie wymaga scenografii. Stawia się scenę, oświetla się kamieniczki i gramy. I atmosfera jest tu piękna. Może taki koncert robilibyśmy w Zamościu, choć szczerze mówiąc, marzy mi się bardzo klimatyczna impreza bez rozmachu, w formie programu telewizyjnego, który można by pokazywać szerszej.
Teresa Madej - A co pan sądzi o tablicy Zespołu "VOX" w zamojskiej Alei Sław. Oczywiście to plany.
Witold Paszt - Super pomysł. Bardzo się cieszę. Jeszcze nad tym popracujemy.
Teresa Madej - W takcie Plebiscytu na "Siedem cudów Polski", gdzie nominowany był Zamość, jako jedyny, przychylił się pan do prośby i zaryzykował przekaz na żywo do kamery, aby zaapelować o oddanie głosu na Zamość. Czy pan wierzył w sukces Zamościa?
Witold Paszt - Mieliśmy telewizję za sobą. Potężne medium, nie mogliśmy nie ugrać. Ja, gdybym nie wierzył w to miasto, to bym tu nie mieszkał. Wielu ludzi mnie pytało, dlaczego wybrałem Zamość. Ja się tu dobrze czuję, choć w małym mieście ma się zarówno wielu przyjaciół, jak i wrogów, jak wszędzie. Tułając się po świecie, przyjąłem za cel, że nigdy nie opuszczę swojego miejsca urodzenia. Są ludzie, którzy wyjechali z Zamościa, ale cały czas ich tutaj ciągnie. Ja postanowiłem nie wyjeżdżać.
Teresa Madej - Co pana zdaniem można poprawić/zmienić w Zamościu? Nie myślał pan o zostaniu radnym?
Witold Paszt - Nie. Dlaczego? Bo chcę mieć jak najdłużej czarny kolor włosów. Bardzo chętnie zostałbym radnym, gdyby ta funkcja była non- profit. To powinno być ustawowo zagwarantowane, że jeśli chcesz miastu pomagać, to nie ma z tego żadnych profitów. I wtedy zobaczyłaby pani, że byłoby trzech, czterech radnych w sumie, którzy maja poukładane swoje interesy i chcą działać bezinteresownie. Nie tak, że każdy chce coś ugrać. Powinno być transparentnie, bez dorabiania do płacy, czy emerytury. Mnie jest przykro, że emeryci, nauczyciele i kolejarze startujący w wyborach na radnych muszą dorobić. Nie powinni jednak pełnić funkcji radnego, bo to nie są ludzie, którzy mają pojęcie, co w tym mieście należałoby zrobić. To powinni być poważni przedsiębiorcy, którzy nie będą się łakomić dla tysiąca złotych, tylko chcą coś zrobić - kooperantów sprowadzić, pomyśleć o miejscach pracy. Takich ludzi nam trzeba. Giuliani w Nowym Yorku miał pięciu radnych, ale mądrych. To jest moje założenie. Ja obserwując latami poczynania radnych wiem, że jeden z nich załatwił chodnik do swojej posesji, choć skorzystali i inni. Położą chodnik, wyasfaltują drogę - to są ich osiągnięcia. A to nie o to chodzi. Radny powinien być ustawiony finansowo i sprawdzony pod tym kątem. Ja wymagam, jeśli radny opłacany jest z moich podatków i zabiera głos w sprawie, to żeby był do tego przygotowany i wiedział, co mówi. Kiedy w ubiegłym roku starałem się o fundusze na badania zabytkowej kamienicy, to usłyszałem, że jeden z radnych był łaskaw powiedzieć: Jak inwestor może występować o środki, jeśli miasto sprzedało mu kamienicę za 50 proc. kwoty. Nie wiem skąd radny posiadł taką wiedzę, bo ja nieruchomość kupiłem od prywatnego właściciela. Miasto do tego nic nie miało. Jego wypowiedź spowodowała, że część radnych na mój wniosek nie zagłosowała. Radny powinien mi wyjaśnić, skąd ma takie błędne informacje.
Teresa Madej - Pana ulubiona forma spędzania wolnego czasu?
Witold Paszt - Najpiękniejsze dwa momenty mojego dnia to poranna kawa z małżonką. To jest celebrowane, tak około wpół do jedenastej. I drugi ważny moment - to jest wieczorem, kiedy otwieram buteleczkę wina i oglądamy fajny film. To są dwa momenty święte. W środku dnia nie mam czasu, muszę zajrzeć do Maciusia, bo jestem już dziadkiem. Muszę mu poświęcać dużo czasu, jest bardzo muzykalny, a po dziadku ma już wyczucie rytmu.
Teresa Madej - Proszę jeszcze powiedzieć czytelnikom, jak pan dba o kondycję? Kilka lat temu mogliśmy podziwiać pana popisy w drugiej edycji "Tańca z gwiazdami". Jest pan także w składzie reprezentacji Artystów Polskich w piłce nożnej.
Witold Paszt - Wytrawne czerwone wino. Od czasu do czasu tenis, rower w myślach. Myślałem o polu golfowym.
Teresa Madej - Dziękuję za rozmowę.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2009-04-20 przeczytano: 6394 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|