www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w czwartek, 25 kwietnia 2024, w 116 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Marka, Jarosława, Erwiny, Kaliksta.
Kwietniowe przysłowia: Po Urbanie chwile jakie i lato takie. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Opowieści o Zamościu


- - - - POLECAMY - - - -




Niespisane dzieje Zamościa - rozmowa z Eugeniuszem Cybulskim

O historii Zamościa lat osiemdziesiątych rozmawiam z byłym prezydentem, aktualnie zamojskim radnym. O swojej prezydenturze w latach 1981 - 1990, o naciskach wszechobecnej partii, o współpracy z ks. Infułatem Jackiem Żórawskim, realizacji Osiedla PR-5, o podpisaniu umowy partnerstwa z burmistrzem Schwäbisch Hall opowiada Eugeniusz Cybulski.

Urodził się w Łabuńkach. I Liceum Ogólnokształcące ukończył w Zamościu w 1953 roku. Po studiach, na wydziale budownictwa Politechniki Warszawskie, powrócił do Zamościa. Pierwszą pracę, jako nauczyciel przedmiotów zawodowych, podjął w Zespole Szkół Budowalnych. Był już żonaty i miał syna. W Warszawie proponowaniu mu staż z dwukrotnie niższą płacą. Po trzech latach pracy rozważał wyjazd do Warszawy, ponieważ żona jest warszawianką i niechętnie przyjechała do Zamościa. Fakt otrzymania mieszkania kwaterunkowego na Plantach zdecydował o pozostaniu. Kiedy w 1968 roku przejął funkcję po dyrektorze Bisie, zamieszkał w pięknym mieszkaniu w budynku szkoły.

- Dyrektorem ZSB byłem pięć lat. Otrzymałem propozycję, nie do odrzucenia, na inspektora oświaty. To był jedyny przypadek w Polsce, że inżynier był inspektorem oświaty. Znałem szkolnictwo zawodowe, ale nie znałem szkolnictwa ogólnokształcącego, przedszkoli, domów dzieci. Wyróżniłem się w pracy i powiedziano mi, że mam przejąć oświatę w Zamościu. Dwa lata byłem inspektorem, i kiedy organizowało się województwo, to zostałem wicekuratorem ds. szkolnictwa zawodowego. W nadzorze miałem wszystkie szkoły zawodowe wraz z produkcją i finanse, remonty i inwestycje przez kolejne pięć lat.



- 16 lutego 1981 roku zostałem prezydentem Zamościa i byłem nim do 19 czerwca 1990 r.

Teresa Madej - Równolegle z pracą zawodową realizował pan pracę społeczną i partyjną?

Eugeniusz Cybulski - Do PZPR zapisałem się w 1962 roku. Potem zmuszano mnie, to był rok 1973, bym został sekretarzem propagandy. Ja powiedziałem zdecydowanie "nie". To były czasy, kiedy partia była wszechmocna. Działalność partyjna mi nie leżała, absolutnie się do tego nie nadawałem.

Teresa Madej - Kto pana rekomendował na prezydenta Zamościa?

Eugeniusz Cybulski - Kiedy odwołano Prezydenta Piskorskiego, ja byłem kierownikiem ośrodka doskonalenia kadr dla województwa. Propozycję objęcia urzędu otrzymałem od Wojewody i władz Miasta. Zgodziłem się pod warunkiem, że to nie będzie dłużej jak dwa lata. Rada mnie zaakceptowała. Wpisałem się w pejzaż władzy miejskiej.
Były kilkakrotne próby odwołania mnie, bo nie trzymałem z I sekretarzem Komitetu. Nie bardzo się lubiliśmy. W 1986 roku zostałem poproszony przez Wojewodę Didyka, a I sekretarzem był Wysoki, "na kawę". "Wiecie towarzyszu, my widzielibyśmy Was w Komitecie". Sekretarzu mówię, ja się absolutnie do tej pracy nie nadaję. Wojewoda agitował za moją pracą jako dyrektora wydziału w UW. Zagrałem va banque. "Czy są uwagi co do mojej pracy? Oświadczam, że to moja ostatnia funkcja z nomenklatury. Oświadczam, że już żadnej funkcji z nomenklatury nie przyjmę. Jeśli chcecie, żebym odszedł, to ja odejdę. Będę prosił, żeby mnie Rada odwołała". Konsternacja. Nie wiedzieli co zrobić.

- Zrelacjonowałem sprawę Przewodniczącemu Rady, który mnie poparł i odpowiedział, że Rada ma do mnie zaufanie, że będą mnie bronić.
Kolejnego dnia, kolejna "kawa" u Wojewody, który mi oświadczył, że rozmowy wczorajszej nie było. Ale ja otrzymałem stały kącik w "Tygodniku Zamojskim". Był taki dział "Róbta co chceta". To było po to, by mnie kompromitować, pokazywać ujemne strony. Ukazywały się zdjęcia wywróconego śmietnika i pytanie: "Gdzie jest gospodarz?", albo śnieg nieodgarnięty i ponownie zarzut do mnie. To trwało chyba ze dwa lata. Po tej rozmowie z Wojewodą i sekretarzem zniechęciłem się do pracy.

- Spotykaliśmy się, dwa razy do roku, z ks. Jackiem Żórawskim, by omówić wspólne sprawy. Z księdzem żyliśmy w dużej zgodzie. Ks. Żórawski stał się mi pomagać, ja pomagałem księdzu. O mojej próbie odwołania mówiono już w mieście. Z taką wiedzą przyszedł do mnie ks. Żórawski - "niech pan przetrwa, niech się pan nie daje" - powiedział do mnie. "Niech pan to przeczeka, pan ma za sobą ludzi, niech pan nie rezygnuje, to minie".

- Potem miałem satysfakcję, jak odwołali I sekretarza i powiedziałem, że teraz mogę odejść i odszedłem sam. Nie musiałem odchodzić, ale wtedy zmieniły się zasady pracy Prezydenta. Ja byłem takim człowiekiem, który sam podejmował decyzje i sam za nie odpowiadał. Nowa Ustawa, która weszła w 1989 roku, zakładała, że Prezydent będzie przewodniczącym Zarządu Miasta, w skład którego będzie wchodzić kilka osób. Pomyślałem, że decyzje będą podejmowane przez glosowanie, przez kilka osób, a ja nie będę miał możliwości szybkiego działania. Przyzwyczajony byłem do jednoosobowej decyzji, niejednokrotnie szybko je podejmowałem i nie powinęła mi się noga. I wtedy powiedziałem, że nie będę startował. Zapytał mnie o to Jan Zamoyski. Pan ordynat odpowiedział, że jeśli ja nie startuję, to będzie startował jego syn, Marcin.



- Przyszła do mnie grupa osób, radnych i bardzo mnie prosili żebym zmienił zdanie. Odpowiedziałem, że "Janowi Zamoyskiemu dałem słowo, że nie będę startował".

Teresa Madej - Proszę powiedzieć czego udało się panu dokonać podczas dziewięcioletniej pracy Prezydenta Miasta.

Eugeniusz Cybulski - Najważniejsze to rozwój miasta we wszystkich dziedzinach. W moim odczuciu był to bardzo dobry okres w historii rozwoju miasta. Było to tuż po obchodach Jubileuszu 400-lecia Zamościa, ale wiele spraw jeszcze do ukończenia. Trafiłem na okres, kiedy można było coś zrobić dla miasta. Dużo udało się zrobić w dziedzinie infrastruktury miejskiej (kanalizacja, wodociągi).

Następnie rozwój budownictwa mieszkaniowego - powstało Osiedle PR 5. To była moja pierwsza i jedna z najważniejszych decyzji. W owym czasie to było najnowocześniejsze osiedle w kraju (1982 r.) Mnie zaimponowało, że infrastruktura była wzorowana na infrastrukturze Londynu, a osiedle o nowoczesnych standardach. Zdecydowałem, że Miasto będzie brało w tym udział, będzie finansowało.

- Kolejna ważna sprawa to współpraca ze Schwäbisch Hall. Ona rodziła się długo, a zaczęła się w 1982 r. Otrzymałem informację od Wojewody, że miasto Schwäbisch Hall przekazało dary dla Zamościa, przywiezione dwoma samochodami ciężarowymi. To było przed świętami - produkty żywnościowe, odzież i obuwie. Miałem to rozprowadzić, więc cały transport przekazałem do PCK. Otrzymałem list od burmistrza Schwäbisch Hall, Karla Bindera. Odpisałem na ten list. Wiosną 1983 roku przyjechał do Zamościa burmistrz. Porozumieliśmy się i on zaproponował nawiązanie kontaktu.

Nie zostało to dobrze zrozumiane przez otoczenie, było to tuż po stanie wojennym. Przyglądano się temu, a ja tłumaczyłem, że Zamość skorzysta na wymianie. Potem dowiedziałem się, że już wcześniej były pewne kontakty z ks. Jaworskim z parafii św. Krzyża na Nowym Mieście a księdzem ze Schwäbisch Hall. Oni chyba razem siedzieli w obozie. To znam z opowieści. Myśleliśmy, ze to będzie partnerstwo, ale w tym czasie nie było to do zrealizowania. Chodziłem z tym do Wojewody, bo burmistrz zapraszał mnie do Schwäbisch Hall, zostawiał zaproszenie, ale nie było na to zgody. Nie mogłem tego wprost powiedzieć burmistrzowi, wymawiałem się chorobami, ale burmistrz doskonale wiedział, o co chodzi. Niemcy przyjeżdżali coraz częściej, tam wyjeżdżał Teatr Zakrzewskiego, zaczęło się to rozwijać.

- Burmistrz zapytał mnie o czasy okupacji. Ja mu opowiedziałem swoją historię. Jestem z tych wysiedlonych, choć w obozie nie byłem. Jak wysiedlali, to się przenosiliśmy do innej miejscowości. Powiedział mi, że oni by chcieli odwdzięczyć się za te krzywdy, które ze strony Niemców poniosła ludność. To była jego idea, że Niemcy powinni Polakom pomagać. W 1988 roku zaczęliśmy myśleć o oficjalnym partnerstwie. Wiosną przyjechał burmistrz i naciskał, że muszę przyjechać z wizytą do Schwäbisch Hall.



- Poszedłem do Wojewody Didyka i zdecydowanie postawiłem sprawę, że mój wyjazd jest konieczny. To zależało od departamentu Urzędu Rady Ministrów. Za kilka dni była zgoda. Tam przyjechał attache kulturalny z Kolonii i przyobiecał pomoc. Tam omówiliśmy wstępnie zasady współpracy i treść umowy. Zadziałał przez Urząd Rady Ministrów i moje władze zmiękły. W czerwcu 1989 roku podpisaliśmy w Zamościu, w Sali Ślubów, partnerstwo, a we wrześniu, taki sam dokument podpisaliśmy w Schwäbisch Hall. Do dzisiaj to partnerstwo działa, rozwija się i uważam, że było warto te działania podjąć.

Teresa Madej - Jak pan podsumowuje swoje dziewięć lat na stanowisku Prezydenta miasta Zamościa?

Eugeniusz Cybulski - Bilans wypada korzystnie. Moje decyzje, niejednokrotnie ryzykowne, przyniosły korzyści. Raz tylko wpadłem i dostałem naganę. To mogło być w 1988r. Chodziło o obwodnicę w Zamościu. Trzej moi koledzy dysponowali środkami na Polskę, na drogi. To koledzy ze studiów. Byli dyrektorami Generalnej Dyrekcji Dróg. Obiecali mi pomoc finansową z niewykorzystanych środków na remont dróg. Z tego, że one pójdą na budowę a nie remont - ja miałem się tłumaczyć. Pieniądze miałem otrzymać w grudniu. Zrobiłem dokumentację na wiadukt, zapłaciłem za nią i zaczęliśmy wozić ziemię. Wtedy przydarzyła się kontrola z NIK.

Kobieta z kontroli trafiła na fakturę za dokumentację obwodnicy i pyta: W planie nie ma obwodnicy a pan dokumentację robi? Tłumaczyłem się jak mogłem, ale ona poszła do Wojewody. Wzywa mnie Wojewoda Wysocki i oświadcza, że za przekroczenie dyscypliny budżetowej zostaję ukarany naganą. Kiedy dostałem naganę, to się wycofałem. Było mi przykro, że chcę zrobić coś dla miasta, zabiegam o pieniądze i zamiast mnie wspierać, to Wojewoda wręcza mi naganę. Jednak do dziś żałuję, że się poddałem, bo obwodnica byłaby i to nie za miejskie pieniądze.

Teresa Madej - Może pokusić się pan o ocenę pana następców na urzędzie Prezydenta Zamościa?

Eugeniusz Cybulski - Nie mogę tego oceniać. Jednak nie robi się tyle, ile się robiło. Żeby robić inwestycje trzeba mieć środki, ja je miałem. Najtrudniejszym wówczas problemem do przeskoczenia to były materiały i wykonawstwo. Dzisiaj jest odwrotnie. Natomiast muszę powiedzieć, że dawny Sekretarz Miasta, dzisiaj wiceprezydent Tomasz Kossowski, w tej sprawie bardzo dobrze działa. Na inwestycje realizowane na Starówce, środki są, ale na inne inwestycje w mieście, już nie ma.


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2009-05-11 przeczytano: 10822 razy.



Zobacz podobne:
     Jak Zamość na Listę UNESCO wpisywano / 2009-04-17

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet