|
Irena Polkowska pisze, ale nie ma za co wydawać Rozmowa z Ireną Polkowską, autorką m.in. "Pod niebem Annaby" oraz "Vancouver moja miłość czyli błękitne bolero".
- Proszę opowiedzieć o swojej pasji.
- Pisanie było i jest jedną z moich pasji. Wiele dziewcząt w wieku dorastania łączy wspólna pasja - pisanie pamiętnika. Potem przychodzą inne zainteresowania i zeszyty z zapisanymi przygodami idą w kąt. Ja zaczęłam opisywać najciekawsze chwile mojego życia kiedy miałam 12 lat.
- To może być bardzo ciekawe, zajrzeć do pamiętnika i przypomnieć sobie o czym się myślało jak się miało 12 lat.
- Niestety ten pierwszy zeszyt gdzieś mi zaginął.
- Ale kolejne pozostały?
- Pamiętnik piszę do chwili obecnej. Leży przede mną stos zeszytów z historią mojego życia jako dziewczynki, kobiety, żony, matki z uchwyconymi na gorąco chwilami. Wszystko jest obrazem ludzi, środowiska i wydarzeń na przestrzeni upływającego czasu.
- Jednak pamiętnik to nie jedyna forma realizacji pani pasji pisarskiej?
- Oprócz pisania pamiętnika przyszedł czas na pisanie wierszy i książek, ponieważ opisy w pamiętniku przestały mi wystarczać. Jednak to przypadek zdecydował, że pewien pisarz i krytyk literacki zainteresował się moimi wierszami i to on pokierował dalszymi losami mojej twórczości.
Dzięki pomocy życzliwych sponsorów oraz osób prywatnych wydałam 3 książki: "Symfonia ciszy" - wiersze, "Pod niebem Annaby" - o moim 3-letnim pobycie w Afryce, gdzie mój mąż pracując na kontrakcie budował jedną z dzielnic Annaby, a ja pracowałam w Szkole Muzycznej ucząc gry na fortepianie. Trzecia pozycją jest "Vancouver moja miłość czyli błękitne bolero" - opisuję w niej moje przygody w mieście Victoria na wyspie Vancouver w Kanadzie. Zostałam tam zaproszona i przebywałam 3 miesiące.
- Czy poza tymi trzema wydawnictwami można gdzieś jeszcze spotkać się z pani twórczością?
- Moją twórczość można znaleźć w wydaniach ogólnopolskich antologii poezji, "Zamojskich Kwartalnikach Kulturalnych", "Gazecie Łukowskiej", książce dr Bogumiły Sawy "Dziewczęta w fartuszkach 1918 - 1970", a wiersze zdobywały wyróżnienia na różnych konkursach literackich.
- Jakie ma pani plany wydawnicze?
- Bardzo chciałabym, kontynuując moją pasję, przygotować i wydać moje pamiętniki - najważniejszą książkę mojego życia. Jestem rodowitą Zamościanką i na stronach moich książek powracam w opisach do miejsc zawsze mi drogich, do mojego Zamościa.
Teraz kończę przygotowania do wydania następnej książki, w której pragnę umieścić opowiadania oraz kolejne wiersze. Niestety moja nauczycielska emerytura pozwala mi na przeżycie od przysłowiowego "1-go do 1-go" i o wydaniu książki mogę tylko marzyć.
- O jakich kosztach mówimy, ile potrzeba pieniędzy żeby wydać taka książkę?
- Dowiedziałam się, że koszt wydania 400 egzemplarzy wyniósłby 4 tysiące złotych. Bez pomocy ludzi dobrej woli, których zainteresuje moja twórczość nie będę w stanie zrealizować swojego marzenia. Z nieocenioną radością przyjmę każde wsparcie finansowe.
- Może zatem wśród naszych Czytelników znajdzie się bratnia dusza i udzieli pomocy Irenie Polkowskiej, by mogła zrealizować marzenie o wydaniu kolejnej książki? Jeśli są takie osoby, prosimy kontakt z redakcją.
* * *
Fragment książki Ireny Polkowskiej pt. "Vancouver moje miłość czyli błękitne bolero".
Powrót bez epilogu
Lecę samolotem, stalowym ptakiem. Tak niedawno zaczynałam historię odlotu do Kanady, a teraz wracam do domu. Jeszcze widzę wzruszoną twarz brata, kiedy przesyłał mi ostatnie pożegnanie. Rozstania są cząstką umierania. Samolot wzbił się ponad obłoki i w parę chwil krajobraz ziemski zatarł się w śnieżnej pustyni białych chmur.
Jest godzina 17. Samolot przebił się przez obłoki i goni słońce. Pędzimy za nim i ani na krok nie zbliżamy się do ognistej kuli. Ciągle jestem bliżej Vancouver niż Warszawy. Miejsce obok mnie w samolocie jest puste. Nie ma Adama i umieram z tęsknoty. Jeszcze mam przed oczami dom brata i róże pod oknami, wynurzającą się skałę z fal oceanu i moją pochyłą sosnę.
Pod nami jakieś skaliste góry, po których snują się obłoki cumulusów i konkurują z czapami śniegu na szczytach. Zbocza gór lśnią jak srebro w promieniach słońca. Patrzę na mapę - to Góry Skaliste. Jak nasza ziemia udźwignie taki ciężar? Powietrze jest krystalicznie czyste, widać zagłębienia i szczyty. Człowiek jest tylko pyłkiem w porównaniu z potęgą naszej ziemi. Lecimy już tak długo, a krajobraz górski jest wciąż taki sam. Gdzie jest moje miejsce na tej ziemi? Za tymi górami zostawiłam połowę mojego serca, teraz lecę w kierunku maleńkiego punktu na mapie świata - do mojego Zamościa.autor / źródło: az dodano: 2009-05-11 przeczytano: 13983 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|