www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w piątek, 26 kwietnia 2024, w 117 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Marzeny, Klaudiusza, Wiliama.
Kwietniowe przysłowia: Kiedy Marek skwarem zieje, w maju kożuch nie dogrzeje. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Kultura


- - - - POLECAMY - - - -




Polska dusza - Steffen Mőller w galerii MagDeco

Magdalena i Jurij Tokar - właściciele galerii MagDeco zaprosili mieszkańców hetmańskiego grodu na kolejne spotkanie z cyklu "kulturalne czwartki". W renesansowej piwnicy -Ormiańska 12, w nastrojowej, kameralnej scenerii, ze swoimi wielbicielami spotkał się Steffen Mőller - pierwszy Niemiec III RP - jak w tytułach zapowiadała prasa. Co przywiodło niemieckiego aktora i kabarecistę do dalekiego Zamościa. Powodów było kilka.

Po pierwsze - promuje swoją książkę "Polska da się lubić"; po drugie - obiecał swojemu nauczycielowi od chodzenia po rozżarzonych węglach, że go odwiedzi w Zamościu; a po trzecie - nigdy nie był w Zamościu i chciałby zobaczyć "miasto idealne". Ale przede wszystkim przyjechał na zaproszenie Magdaleny i Jurija Tokarów - Polki i Ukraińca - polskiego pochodzenia ze Lwowa. Ich losy splotły się jakiś czas temu, Jurij pragnął wyjechać na Zachód, w drodze na chwilę zatrzymał się w Polsce i ... został na dłużej. Czyżby urzekła go Polska - kraj przodków? Raczej mocą sprawczą była kobieta. Lekarz, pieśniarz - założył z żoną w Zamościu magiczną galerię, w której serwuje mieszkańcom prawdziwe uczty duchowe. Szczerze mówiąc, trudno mu dotrzymać kroku w jego poczynaniach.

Słowo o Steffenie Mőllerze? Stał się okryciem medialnym ostatnich lat. Sławę przyniósł mu szklany ekran - "M jak miłość" , "Europa da się lubić" i występy w kabarecie. W ciągu 12 lat pobytu w Polsce znakomicie opanował język polski, do tego stopnia, że sam napisał bardzo dobrą i ciekawą książkę - niczym "Portret Polaków własny" - jednym słowem - "lekarz polskich komleksów".

Steffen przyjechał do "Perły renesansu" kilka godzin przed spotkaniem z czytelnikami i fanami. Tokarowie bowiem zaplanowali dla niego niespodziankę - zwiedzanie Zamościa. Po obiedzie w restauracji "Muzealnej" zwiedził Muzeum Zamojskie, patrzył na miasto "z lotu ptaka" - oglądając makietę "idealnego miasta". Trzeba przyznać, że wiedział kim był Jan Zamoyski. Zachwycał się rynkiem, ratuszem i katedrą. Nieznaną jednak dla niego kartą były czasy "Himmlerstad" w historii Zamościa. Jeszcze kawa i szarlotka "Pod rektorską" - okazja do zadania paru pytań; a potem krótki odpoczynek w Hotelu "Zamojskim" przed występem.

Kilkanaście minut przed 19 przed galerią MagDeco zgromadził się spory tłum. Wejścia pilnowała ochrona. W drzwiach pojawiła się Magdalena Tokar i zaprosiła wszystkich w gościnne progi galerii; powitała wszystkich a następnie prowadzenie wieczoru przejął Jurij Tokar.

"W ten przedświąteczny czas, gdy oczekujemy czegoś niezwykłego - dzieją się rzeczy niezwykłe. Będzie to gość niezwykły, nie potrzebuje zapowiedzi ani prezentacji; nie musi nic mówić; bardzo młody, inteligentny, dobrze wykształcony, przystojny, pewny siebie, człowiek sukcesu - Steffen Mőller". "Ludzie chcą wiedzieć gdzie jest serialowa Ela? Co z Małgosią?" - dociekał w imieniu widzów Jurij. A potem zapytał: "Dlaczego Polska? Dlaczego Zamość. To prawda, że człowiek włóczęgostwo ma we krwi. Ale o co tak naprawdę chodzi? Kobieta, pieniądze, sława?"

Steffen szybko wyjaśnił: rok temu, prowadząc program "Załóż się" poszukiwał nauczyciela, który przygotowałby go do wykonania spektakularnej kary w wypadku przegranego zakładu - chodzenia po rozżarzonych węglach. Takiego mistrza odnalazł w Zamościu - Jerzego Olecha, trenera "radykalnego wybaczania". Po przejściu po płonących węglach o temperaturze 700 stopni Steffen narodził się ponownie. Wówczas obiecał Jerzemu Olechowi, że odwiedzi go w Zamościu.

Steffen Mőller zanim trafił do Krakowa na naukę języka polskiego, zakochał się we włoskim języku. Chyba miłość nie była odwzajemniona bo po roku opuścił słoneczną Italię. O Polsce wiedział niewiele: Lech Wałęsa, Wojciech Fibak i Papież Jan Paweł II. Zaryzykował, postawił na Polskę i język polski.

"Pisarz, artysta, aktor, kabarecista, filozof - w czym jesteś najlepszy" - dopytywał Jurij Steffena.

"Z zawodu jestem Niemcem", wiele lat pracowałem jako nauczyciel języka niemieckiego. Byłem w Polsce pierwszym Niemcem od czasów kapitana Hansa Klossa, który przecież Niemcem wcale nie był." Chyba ma coś z Klossa - od wielu lat śledzi Polskę. Podkreśla, że właściwie to już się spolonizował. Pracuje na nową książką zawierającą 40 nowych cech polskich. Pewne cechy przejął od Polaków, np. gościnność, przesądy. Następnie Steffen opowiadał na dalsze pytania Jurija: jak sobie radzi z popularnością, kto może być gościem Steffena, co mu się w Polsce podoba. Gość wieczoru opowiadał o swoich przygodach w Polsce a także na Syberii. Ze swadą i czarującym uśmiechem bawił zgromadzoną publiczność - oklaski, śmiechy, znakomity nastrój.

Jurij zadedykował artyście balladę o włóczędze - w języku ukraińskim brzmi ona "Bradziaga". I dalej pytał: "Czy Steffen widzi swój los w Polsce, ponieważ nie zbudował jeszcze domu, nie ma syna, nie zasadził drzewa?" Artysta odpowiedział, że jest jeszcze zbyt młody na to wszystko. Powiedział także i był to ukłon w kierunku gospodarza, który pochodzi ze Lwowa, że jest fanem Lwowa i tam po raz pierwszy został wzięty za rodowitego Polaka. Starsza Polka rozpoznała w nim przyjazną, polska duszę. Historię ze Lwowa znajdziemy w książce Steffena.

Jurij nieustannie pytał o losy Steffena w Polsce. Wreszcie padło pytanie o kobiety. Jak zwykle żartobliwie odpowiedział artysta; jest taka jedna, o imieniu Wanda i jej dedykuje swoją książkę. To ta co Niemca nie chciała, a on nie znał języka polskiego i wyszła z tego tragedia i narodowa legenda. A potem jeszcze było o tym, że obraża Niemców i śmieje się z nich w "Europa da się lubić", o specyfice naszego języka, o pierwszych koślawych krokach stawianych w języku polskim, o "Samochwale", pierwszym polskim wierszu wyuczonym na pamięć. Popisywał się Steffen znajomością wiersza J. Tuwima "Lokomtywa" w języku polskim wspak, po niemiecku i po śląsku. W rewanżu Jurij wraz z córką Karoliną zaśpiewali znaną piosenkę lwowską "Ta jedź pan ze mną do Lwowa".

Były jeszcze opowieści gwiazdy wieczoru o "rewolucji pomarańczowej " i tym ulubionym kolorze lata, ciepła, wybranym na okładkę książki i płyty. Na pytanie "Co go zdziwiło w Zamościu" - odpowiedział: "Tutaj musi być duża oglądalność seriali, bo ulice są puste".

A potem trochę serio mówił o sobie, że jest wyznania protestanckiego i może trochę z tego powodu jest przekorny od urodzenia. Kiedy wszyscy wyjeżdżają na Zachód , on wyjechał na Wschód.

Na pytanie Jurija "Czy Polska da się lubić?" - odpowiada, że można go posądzać o lizusostwo czy wazeliniarstwo. Fakty mówią jednak za siebie - jest w Polsce od dwunastu lat i każdego dnia przegapia trzy pociągi odjeżdżające z Warszawy do Berlina, co świadczy o tym, że nie kłamie. Steffen Mőller zaprezentował w książce polską mentalność - niczym Marek Rostworowski w autoportrecie narodu, złożonym z obrazów w albumie "Polaków portret własny" z 1983 roku. Tylko, że wtedy nie było jeszcze III RP, a my Polacy byliśmy trochę inni. Jacy jesteśmy na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia?

W tytule książki nie ma ani wykrzyknika, ani znaku zapytania ani nawet kropki. To tak, jakby autor pozostawił sprawę otwartą - nie jest pewien tego co zaobserwował? A może nie chce nam całkiem dokopać? A może nie jesteśmy takim złym krajem? W końcu go wybrał, do Niemiec Steffen jeździ raz w roku, na Boże Narodzenie - z miłości do mamy i niemieckiego chleba. A może przygląda nam się jeszcze, poznaje. A może nie chce nam podpaść, przyjmując nasze pewne cechy, po prostu - polonizuje się.

Ja myślę, że jest mu u nas dobrze! Docenia to, czego my nie potrafimy docenić, jako naród ciągle na rozdrożu i ciągle podzielony. Nie ważne o co chodzi, zawsze jest nie tak.

Dobrzy czy źli - jacy jesteśmy? Czyżby Niemiec wiedział lepiej od nas? "Pechowiec, hochsztapler, szlachcic"- takie wyobrażenie mają o sobie Polacy. Z książki "Polska da się lubić" dowiemy się więcej o sobie niż możemy sądzić. I wcale nie jest mi do żartu, a może jest?

Steffen bezbłędnie wypunktował nasze słabości i mocne strony. Można rzec, że zrobił marketingową analizę SWOT naszego kraju - dodam, że niestety/na szczęście (jak kto woli) - wielce poprawną. Mnie się książka podobała i co więcej, to nie sądzę, aby polski autor tak dobrze skonfigurował sylwetkę przeciętnego Polaka, może nie miałby tyle odwagi? Jeszcze nikt tak precyzyjnie nie opisał polskiej mentalności i naszych cech. Może polski autor nie byłby tak dobrym obserwatorem jak przybysz z Zachodu? My u siebie nie zauważamy tych cech, one nas nie rażą, są czymś naturalnym, wpisanym w kod DNA; nie śmieszą nas, nie przeszkadzają nam aż tak bardzo. A może tylko wolimy o tym głośno nie mówić, żeby się obcy nie dowiedzieli, jacy jesteśmy - nie ma się czym chwalić? A przecież nie jesteśmy tylko źli, jak pisze autor - są w nas cechy pozytywne, może tylko nie lubimy tych cech pozytywnych akcentować, no bo nie wypada - no i co znowu sobie inni o nas pomyślą!

Steffenowi jest łatwiej, ma obywatelstwo niemieckie, zawsze ma gdzie wrócić. A poza tym - artyście - kabareciście można więcej - można rzeczy nazywać po imieniu, nie darowalibyśmy tego jakiemuś zwykłemu nygusowi.

No i do czego to doszło - Niemiec ocenia Polaków - i do tego ocenia pozytywnie - i uwaga - bez wazeliniarstwa. Jest wyjątkowa okazja by trochę pośmiać się z siebie, zobaczyć się oczami obcokrajowca. Polecam rozdział "Trzy prztyczki". Polska rzeczywistość nakreślona zabawnie i to z wielu stron, pod różnym kątem.

Jestem przekonana, że tą książką autor zainteresuje każdego czytelnika; swoją odwagą i przenikliwością spojrzenia. My, urodzeni w Polsce, trochę inaczej odbieramy nasz kraj; bardziej krytycznie, także samych siebie. Może jesteśmy bardziej surowi dla siebie. Może chcielibyśmy, żeby było piękniej. Czy to dobrze czy źle? I dobrze i źle!. Sporo w nas ułomności, sporo też cech, których zazdroszczą nam inni - może nawet o tym nie wiemy. Nasze pozytywy to: gościnność, jakiej nie znajdzie się nigdzie; grzeczność - dla której wraca Steffen do Polski; życzliwość, choć powszechnie narzekamy, że bieda - to w konkretnej sytuacji pokazujemy sobie ludzką twarz; itd

A sam Steffen tego wieczoru? Znakomity w każdym calu, dwoił się i troił, ulubieniec publiczności, otwarty, też niczym my - życzliwy i dowcipny. No cóż - w końcu kabarecista i do tego filozof. "Nie taki Niemiec straszny..." - jak głosił napis na plakacie zapowiadającym jego występ w galerii MagDeco. Dobrze oddaje postać Steffena i jego postawę życiową. Niemiec, a już prawie Polak - a prawie nie stanowi tu wielkiej różnicy.

Pisze o Polakach z wdziękiem, lekko i sprawia mu to najwyraźniej frajdę. Nazywa siebie misjonarzem świętej polskiej sprawy - zero krytyki Polski poza jej granicami. I powiada, "Niech się każdy sam wyleczy z kompleksów."

Nie ulega wątpliwości - Steffen Mőller da się lubić. Cieszy się w Polsce zasłużoną popularnością, a przecież nie jest aż tak egzotyczny; może tylko roztacza wokół siebie jakąś aurę, a poza tym pozostaje nadal niezłą partią do wzięcia.

Specjalnie dla czytelników Zamość on -Line buduje portret idealnej kobiety: zakochana jak serialowa Ela, ładna jak Małgosia, z polotem jak Jola, bardziej zdecydowana niż Małgosia, bardziej bezinteresowna niż Ela i mniej egoistyczna niż Jola. Trudno sprostać wymaganiom Steffena. Twierdzi też, że Polka jest idealną towarzyszką życia, ponieważ jest pomiędzy Niemką a Rosjanką - kobieca jak Rosjanka, ale nie aż tak; wyemancypowana jak Niemka, ale nie aż tak.

Czego zazdrości polskim artystom? Mają skarb - Polonię za granicami kraju. Mogą tam występować do woli. Jego marzeniem jest występ w USA dla Polonii w języku polskim. Podkreśla, że my nie potrafimy docenić faktu, że jesteśmy zdolni do kolektywnego działania, do tworzenia silnej grupy poza granicami kraju, a jednak!

Wieczorne spotkanie w galerii zakończyła kolęda "Cicha noc" - Steffen zaśpiewał po niemiecku (bardzo się bronił) a Jurij po polsku i ukraińsku - by pięknie pożegnać publiczność.

Specjalnie napisanym wierszem "Ogniwo złote do Europy" żegnała artystę poetka Barbara Kotyła. A potem Steffen rozdawał autografy i podpisywał swoją książkę przyniesioną z księgarni im. Leśmiana.

Padały pytania od publiczności: Kiedy powróci do serialu? Czy dalsze życie planuje w Polsce? Artysta odpowiadał, że do serialu wróci na wiosnę; a polską improwizację bardzo lubi - Polska jest dla niego złotym środkiem i będzie się starał pracować na korzyść pojednania polsko - niemieckiego. Co prawda padło pytanie o jego dalszy pobyt w Polsce - ja do tego chcę jeszcze dodać, że na swojej stronie internetowej jakiś czas temu deklarował Steffen jeszcze rok pobytu w naszym kraju - myślę, że to tak dlatego, żeby nie zapeszyć (przesądny jakiś się zrobił). Sprawa wygląda dużo poważniej, Steffen zakochał się w naszym kraju. A jeśli chodzi o najlepszy chleb z Wuppertalu - podobny piecze w Warszawie piekarnia szwajcarska i to chyba już jest mniej ważne. W życiu przecież nie o chleb chodzi, chodzi zupełnie o coś innego. O duszę chodzi, o polską duszę.

Więc Steffen - Nie wygłupiaj się! - zostań jeszcze trochę w Polsce, przecież Polska da się lubić!

Ten wieczór w MagDeco to prawdziwy majstersztyk - Niemiec i Ukrainiec promują Zamość, kto by pomyślał.


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2006-12-10 przeczytano: 4312 razy.



Zobacz podobne:

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet