|
Wykłady o "królu instrumentów" Wykłady "Król instrumentów - organy" Macieja Babnisa z Akademii Muzycznej w Gdańsku i "Tajemnice konserwacji organów w Katedrze Zamojskiej" Jacka Kamińskiego, organmistrza, konserwatora, były niezwykle interesującą częścią programu VII Zamojskich Spotkań Kultur (23.08.).
Przy remoncie "króla instrumentów" najważniejsze jest "zrobić poprawny strój" - podkreślał w swojej wypowiedzi Jacek Kamiński, który od młodych lat szkolił się pod okiem ojca Wiesława w tej arcytrudnej sztuce. Remont organów Katedry Zamojskiej to ogromna praca jaką trzeba włożyć aby zachować jak najwięcej oryginalnych części tego pięknego i zabytkowego instrumentu.
Katedralne organy, wykonane przez słynną firmę Śliwińskich ze Lwowa w 1895 r. były już w opłakanym stanie. Taki stan rzeczy spowodowany został nie tylko przez szkodniki, które toczą drewno, ale przede wszystkim przez barbarzyńskie działanie homo sapiens. Zarówno osób postronnych jak i tych, którym wcześniej organy oddano pod opiekę konserwatorską, wykonaną bez znajomości fachu.
Jacek Kamiński wraz z bratem Pawłem dokonał bilansu napraw zabytkowych organów - 1300 piszczałek zostało wyprostowanych, zamontowano dwa miechy, wykonano skrzynkę regulacyjną powietrza, wyczyszczono wiatrownicę i szafę organową. To wszystko ma ogromny wpływ na barwę i brzmienie, czyli śpiewność instrumentu.
Szczegóły konserwacji zamojskich organów można było poznać jeszcze przed spotkaniem zaplanowanym przez organizatorów VII Zamojskich Spotkań Kultur. To fragment rozmowy, która odbyła się pomiędzy Maciejem Babnisem z Akademii Muzycznej w Gdańsku - teoretykiem, i praktykiem Jackiem Kamińskim - organmistrzem, konserwatorem organów, którzy to panowie poznali się i spotkali w Zamościu.
Już oficjalnie w Muzeum Zamojskim, przed uczestnikami Zamojskich Spotkań Kultur, istotę najbardziej skomplikowanego instrumentu przedstawił ich znawca nad znawcami z Gdańska - Maciej Babnis.
- Do "ogrodu botanicznego" przyrównał organy Jerzy Waldorf, bo na taką nazwę jak najbardziej zasługuje ten zacny instrument, o bardzo długiej historii. Mechanizm organów po raz pierwszy został opisany w III w. p. n.e. Następnie organy stały się wytworem kultury europejskiej.
Organista, niczym pilot w kabinie, włada całym skomplikowanym systemem grającym. Osiemnastowieczna rycina z dzieła poświęconego budowie organów pokazuje z jakich elementów składają się organy.
Najważniejsze są piszczałki, z których wydobywa się dźwięk. Każda z piszczałek wydaje jeden dźwięk. Źródłem dźwięku jest powietrze, wprowadzane do piszczałki pod ciśnieniem. Zadęcie jest mechaniczne. Ważne są miechy klinowe i osoba je obsługująca. Nakierowanie powietrza by trafiło do tej a nie innej piszczałki to zasługa traktury. To podstawowy element stanowiący połączenie pomiędzy klawiszami a wiatrownicą, sercem organów.
Organy nie zagrają także bez miecha, ponieważ istotą sprawy jest aby powietrze miało stabilne ciśnienie. Niektóre z organów posiadają od 8 do 16 miechów, a do obsługi ich potrzeba i do pięciu osób. Technika poszła naprzód i dziś wystarczy naciśniecie przycisku.
Dla uzyskania pełnej melodyjności instrumentu trzeba bardzo dużo piszczałek. Jeżeli piszczałka ma wydać niższy dźwięk musi być dłuższa, dźwięki wyższe wydaje piszczałka o połowę krótsza.
Istotę budowy organów poznali uczestnicy spotkania nie tylko z powieści, także na podstawie prezentowanych fotografii. Maciej Babnis z Akademii Muzycznej w Gdańsku jest bowiem niewyczerpanym źródłem informacji na ten temat. Długo jeszcze opowiadał o głosach organowych, o budowie i działaniu piszczałki i innych ważnych elementach organów. Na koniec podkreślił, że czym innym jest instrument, a czym innym jego obudowa.
Słuchacze najczęściej widzą tylko obudowę/prospekt i rzadko kiedy zdają sobie sprawę jak bardzo jest to skomplikowany instrument, i co tak właściwie w nim gra. Swoja wypowiedź wykładowca z Akademii Muzycznej kończył doskonałą puentą: organy to wizerunek Orkiestry Anielskiej. Już na zakończenie wykładu nie zabrakło interesującej historii organów na przestrzeni stuleci.
* * *
Równie doskonały merytorycznie i zajmujący okazał się wykład Jacka Kamińskiego pt. "Tajemnice konserwacji organów w Katedrze Zamojskiej". Prawie jak sensacji XX wieku słuchali go uczestnicy VII Zamojskich Spotkań Kultur. Należy przyznać, że zręcznym mówcą, nie tylko znakomitym organmistrzem, okazał się konserwator z rodzinną tradycją.
Naprawa i konserwacja ponad stuletnich organów zajęła Jackowi i Pawłowi Kamińskiemu dwa lata. Było to zadanie o tyle trudniejsze, że restaurowali największe organy jakie wyszły ze słynnej lwowskiej firmy Śliwńskich. Bardzo odpowiedzialne były decyzje jakie musieli podjąć: czy zachować w formie bardzie zabytkowej, czy w formie bardziej muzycznej. Walor zabytkowy przeważył i taki przyjęto kierunek naprawy.
Z niedowierzaniem słuchacze przyjmowali informację, że remont organów przeprowadzony około dwudziestu lat wcześniej przyniósł więcej złego niż dobrego. Po poprzednim remoncie organy były bardziej zniszczone niż naprawione. Popełniono wiele błędów, które miały w olejnych latach niszczycielski wpływ na "królewski instrument". To coś na zasadzie efektu domina. Klocuszki, na których ustawiono piszczałki frontowe, zostały źle zawieszone, co doprowadziło do nieodwracalnego zniszczenia klocuszków.
Długi okres braku konserwacji to także pewność, że piszczałki nie będą w najlepszej kondycji. Takie uszkodzone piszczałki, które nadają się już tylko do muzeum, zostały zaprezentowane publiczności. W konsekwencji organmistrz zmuszony był zlikwidować pewne rzędy piszczałek. Część piszczałek dorobiono, częścią dobrych uzupełniono luki.
O tym jak ważne jest powietrze w organach mogliśmy usłyszeć z ust Macieja Babnisa z Gdańska. Natomiast już praktycznie odniósł się do tej delikatnej materii konserwator Jacek Kamiński. Przed remontem w zamojskich organach powietrze hulało i nie trafiało do piszczałek. Nie można także wykluczyć sytuacji, że organy od czasu do czasu zagrały same.
Niestety, pełny wgląd do organów nie był możliwy z kilku powodów. Po pierwsze, pan organista musiał grać, wiec nie można było rozebrać całego instrumentu. A po drugie - zdemontowane wszystkie części organów zajęłyby komplet kościelnych sal.
Doświadczenie, zdobyta praktyka przy restauracji organów z 1700 r. pozwoliła zarówno przewidzieć jak i zdiagnozować stan faktyczny uszkodzeń XIX-wiecznych zamojskich organów. Opinia organmistrza była jednoznaczna: poprzednią restauracje prowadzili pseudofachowcy.
Konserwatorzy zadowoleni są z efektów swojej dwuletniej pracy. To czas - jak mówi Jacek Kamiński - wystarczający by zbudować nowe organy. Przez ten okres zreperowano kondukty. Żmudne i bardzo pracochłonne było ich czyszczenie. I choć prościej było wstawić nowe, to żadnego z nich nie wyrzucono.
Do niechlubnych poprzednich prac zaliczono klejenie papierem wszelkich otworów po szkodnikach i malowanie olejną farbą. Papier przepuszczał powietrze, a klej czynił duże spustoszenie i trudno było go oczyścić. Kolejnym błędem było pokrycie piszczałek nieodpowiednim środkiem zabezpieczającym, który wszedł głęboko w drewno. Ten środek, pomimo oczyszczenia, pozostawił trwały ślad i ma wpływ na barwę dźwięku instrumentu.
Na szczęście ponad 80% piszczałek o dobrej barwie, o dobrym brzmieniu, udało się zachować, a tym samym także zabytkową wartość instrumentu. Aktualnie przystąpiono do etapu strojenia organów. Organmistrz musi mieć nie tylko zręczne ręce i fachową wiedzę, także dobry słuch. Prace przy zamojskim "królu instrumentów" zostaną zakończone we wrześniu.
Wartość wykładów jest nie do przecenienia. Ich słuchacze mieli jedyną w swoim rodzaju możliwość poznania "co siedzi" w organach, a także, jak należy postępować z instrumentem, aby organista zgrał koncert.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2009-08-29 przeczytano: 14527 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|