|
"Likwidacja kolei to utrudnienie" - rozmowa z Prezydentem ZamoyskimO kolei w Zamościu i na Roztoczu oraz zamojskiej podstrefie ekonomicznej z prezydentem Marcinem Zamoyskim rozmawia Robert Marchwiany.
Robert Marchwiany: Panie prezydencie, proszę powiedzieć, w jaki sposób dowiedział się pan o planach PKP Intercity, jeśli chodzi o likwidację pociągów zamojskich?
Marcin Zamoyski: Z prasy.
RM: Po prostu z prasy?
MZ: Tak, z prasy.
RM: Nie było wcześniej żadnych przecieków?
MZ: Do mnie one nie docierały.
RM: I jak już się pan dowiedział o tych planach, to jakie były pana działania?
MZ: Tu nie ma naszych działań jako takich, bo spółka Intercity jest spółką niezależną. Nasze projekty, które obejmowały próbę zbudowania infrastruktury kolejowej, zaczęły się dwa i pół roku temu. Zaczęły się od powstania funduszy europejskich, w których jest zapisane utworzenie linii kolejowej łączącej Morze Bałtyckie z Morzem Czarnym. To jest zapisane w unijnych projektach jako tak kluczowa inwestycja. Stąd wymyśliliśmy spotkanie, w którym uczestniczyła strona ukraińska, pan prezydent Lwowa, głowa województwa, czyli wojewoda lwowski. To spotkanie zorganizowaliśmy w Lublinie z myślą o budowie dużego projektu łączącego Lwów z Warszawą. Myśleliśmy po prostu o modernizacji linii głównie miedzy Lublinem, a Zamościem, bo dla Zamościa to jest największy problem, że pociąg, który jedzie z Lublina do Zamościa jedzie ponad trzy godziny. Trzy godziny i dwadzieścia minut.
RM: Dwie godziny i dwadzieścia minut.
MZ: Mnie się zdaje, że trzy... Jechałem nim i jechałem trzy godziny.
RM: Może się po prostu spóźniał? Tak również bywa.
MZ: Nie wiem, ale to jest i tak osiemdziesiąt siedem kilometrów. Mało kto ma czas, żeby tyle poświęcić, gdy autobus jedzie godzinę i piętnaście minut. Bez modernizacji tej linii nie mamy co mówić o tym, żeby PKP była jakąkolwiek konkurencją dla innych środków komunikacji. Jeżeli PKP się nie zdecyduje na remont tej linii, to nikt nie będzie chciał jeździć pociągiem do Warszawy. Niestety wtedy ten nasz projekt upadł mimo gwarancji strony ukraińskiej, że jeżeli Polacy zaczną modernizować tą swoją linię, to oni odtworzą linię z Rawy Ruskiej do Lwowa, która została rozebrana, bo infrastruktura została tam na szczęście zachowana jedynie poza torami. Obiecywali, że jak się zacznie modernizacja tej linii, to oni natychmiast zaczynają z modernizacją u siebie. To później było jednocześnie połączone z drugim projektem związanym z EURO 2012. Ukraina bardzo chciała, aby odtworzyć tę linię kolejową, bo pozwoliłoby to na spokojne dowiezienie przybyłych kibiców na mecze, gdyż Lwów nie ma w ogóle parkingów wewnętrznych. Wszystkie parkingi będą zorganizowane na obrzeżach i stamtąd autobusami fani będą dowożeni na stadion. Automatycznie więc w momencie, kiedy się dojeżdża do środka miasta, tam się wysiada i ma się dwadzieścia minut piechotą na dojście na stadion, było to rozwiązanie znowu bardzo korzystne. No i niestety w jakiś sposób ministerstwo lub może za słaby był lobbing władz wojewódzkich i naszych posłów, którzy nie lobbowali tego odpowiednio w ministerstwie - ten projekt przepadł. Lublin zgłosił projekt modernizacji linii Warszawa - Lublin. On jako projekt lokalny został oceniony negatywnie. Dzisiaj w planach ministerstwa infrastruktury cały nasz obszar nie ma żadnej centralnej inwestycji. Stąd my się możemy krzywić i boczyć, że PKP Intercity likwiduje te linie, ale jeśli się spojrzy w dzień powszedni, kiedy pójdziemy na nasz dworzec i zobaczymy ile osób jeździ, to trudno się dziwić, że likwidują i ta linia jest nierentowna. Tylko, że nikt nie powtarza drugiego pytania - dlaczego ta linia jest nierentowna? Bo jeżeli modernizujemy trasy do Poznania czy do Krakowa, gdzie już za chwilę będziemy jeździć około dwóch godzin trasę trzystu kilometrów, to proszę zobaczyć, że w tamtych pociągach jest pełno ludzi. Tutaj można powiedzieć, że nie mamy czasu jeździć PKP, bo to zabiera za dużo czasu i dlatego nikt nie jeździ PKP. Gdyby ta linia była zmodernizowana i jechałoby się do Warszawy trzy godziny z Zamościa, to nikt by nie jechał samochodem szosą, która jest już "szosą śmierci", tylko wszyscy jechaliby spokojniej, bezpieczniej i wygodniej koleją. Nie byłoby też problemu z parkowaniem auta w Warszawie, bo byłoby można podjechać sobie taksówką. Dzisiaj to nie jest już kłopot, by znaleźć w stolicy wolną taksówkę. Można sobie też wtedy w pociągu poczytać gazetę czy popracować. Dziś to wszystko jest możliwe. Jeśli jednak spojrzy pan na mapę planowanych przez ministerstwo rozwoju inwestycji kolejowych w najbliższych latach, to zobaczy pan, że tutaj jest biała plama i nie ma żadnych inwestycji. To jest wina z jednej strony wydaje mi się, że braku wspólnego działania wojewody, marszałka, posłów i senatorów, aby wspólnie lobbować w takiej sprawie. Tu zabrakło połączenia sił, ale to jest sprawa zaległa jeszcze od czasów II Rzeczpospolitej po wszystkie władze, które istniały tutaj do 1989 roku i po 1989 roku. Tak samo nikt tą sprawą się nie zajmował.
RM: A czy nie byłoby w takim razie rozwiązaniem to, że skoro centrum omija nas pod względem inwestycji, to należy przejąć te tory jako grupa samorządów i samemu spróbować coś tam zrobić?
MZ: Żadna grupa samorządów nie jest w stanie sfinansować takiej inwestycji.
RM: A środki unijne? Są ponoć do wzięcia?
MZ: Ale nie na poziomie ponadlokalnym. To nie jest możliwe prawnie.
RM: A jaką ma pan wizję kolei w Zamościu? Jak ona powinna wyglądać pod względem siatki połączeń i ich częstotliwości, żeby była optymalna dla naszego miasta?
MZ: Proszę pana, ja nie jestem przedstawicielem Polskich Kolei Państwowych.
RM: Ale zna pan potrzeby mieszkańców.
MZ: Jak dotąd mieszkańcy naszego miasta nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń do funkcjonowania PKP. Sprawa teraz dopiero nabrała zainteresowania. Głównie, powtarzam - głównie, to nie jest sprawa połączenia między Zamościem, a Lublinem, lecz między Zamościem, a Krakowem i Wrocławiem. Tu jest główny problem dla młodzieży studiującej w tych ośrodkach i to im najbardziej dokuczyła ta likwidacja. Niemniej z drugiej strony popatrzmy się uczciwie na to ile razy studenci tą linią jeżdżą, choć dla nich to jest najbardziej dokuczliwe i oni dzisiaj najbardziej mówią, że tej linii nie ma. Ile razy student jeździ do tego Krakowa czy Wrocławia?
RM: Wedle moich sygnałów i obserwacji nie jest to jednak rzadkie.
MZ: Ale ile razy student jeździ z Zamościa na uczelnię w ciągu roku?
RM: Kilka razy to na pewno.
MZ: Kilka razy! Co to oznacza?
RM: Na pewno na święta, na pewno na wakacje i na pewno na weekend co jakiś czas.
MZ: Co jakiś czas... Wie pan, ja też studiowałem więc wiem ile czasu uciekało jak się cokolwiek robiło, ile sobót i niedziel było zajętych, chociaż studiowałem w Lublinie i dojeżdżałem do Warszawy. Pamiętam ile razy zostawałem na sobotę i niedzielę, mimo że to był krótszy dystans niż do Krakowa czy Wrocławia. To jest skala! Jeśli raz w miesiącu student wraca, to jak ma amortyzacja tych linii przebiegać? Zdajmy sobie sprawę, że pewnych połączeń na pewno nie będzie. Musi się rozwijać szybka kolej. Uważam, patrząc jak jest zorganizowana kolej w Niemczech, we Francji czy w Anglii, gdzie większość kolei jest już prywatna, że priorytetem jest szybka kolej między głównymi miastami, czyli generalnie na trasie właśnie do stolicy i od stolicy. I gdyby tu był pociąg, który jeździ do Warszawy w dwie godziny i znowu z Warszawy w dwie godziny do Krakowa, to proszę policzyć, że jechalibyśmy cztery godziny do Krakowa przez Warszawę. Dziś, jadąc przez Rzeszów, jedzie się chyba siedem godzin, a do Wrocławia dwanaście. Zatem przy połączeniu przez Warszawę to wszystko mogłoby się skrócić o połowę. Nikt nie wybuduje - państwo tego nie zrobi, samorządów nie stać na takie inwestycje - tych dróg okrężnych. One muszą lokalne drogi budować i prowadzić lokalny transport. Samorząd województwa prowadzi lokalny transport. To są małe miejscowości, które łączą się z Lublinem, czyli ze stolicą województwa. To jest ich zadanie. Na tym ma polegać to rozwiązanie, które dzisiaj się lansuje, a strategiczne linie ma prowadzić rząd poprzez swoje ministerstwo infrastruktury. Dzisiaj na nasz region, na nasz teren nie ma pieniędzy i nie jest przewidziany żaden projekt i taka jest prawda.
RM: A co pan sądzi o takim postawieniu sprawy, że jeżeli ci młodzi ludzie - studenci - nie będą mieli jak wygodnie, w miarę tanio i przede wszystkim bezpośrednio wpaść tutaj na ferie, na święta czy na wakacje, to oni tu najzwyczajniej w świecie nie będą przyjeżdżać, a jeżeli tu nie będą przyjeżdżać, to oni tutaj nie wrócą?
MZ: Ja myślę, że pan stawia sprawę trochę katastroficznie i odwrotnie niż to historia pokazuje. Kiedyś do Zamościa przywozili studentów konno saniami lub bryczkami. W późniejszym okresie, za czasów zaborów, wywożono ich sankami do granicy, bo tu była nielegalnie przekraczana granica zaborów, a od granicy były drugie sanki już do samego Lwowa, gdzie studenci mieli bursy i tam studiowali i wracali. Jeździli sankami, bryczkami i szli piechotą latem i zimą. Potem wracali i tutaj znów mieszkali. Dzisiaj jadą do Wrocławia, jadą do Krakowa. Oni dojadą do Krakowa, wrócą z Krakowa i przyjadą. Będzie to dla nich utrudnienie, ale nie będzie taka jazda niemożliwa. Poza tym jeszcze poczekajmy. PKP przygotowuje drugi plan, od 1 stycznia on ma być przedstawiony. Chodzi o odtworzenie pewnych linii. Jednakże PKP Intercity powiedziało jasno: koszt utrzymania tych linii wynosi tyle i tyle.
RM: Tak powiedziało?
MZ: ...jeżeli Urząd Marszałkowski dofinansuje Intercity, to wtedy oni mogą utrzymywać linie. Chodzi o pokrycie strat. Ktoś musi za to zapłacić. Państwo reguluje ceny biletów. Wiadomo, że jeśli te ceny podniesiemy, to wielu ludzi przestanie jeździć, bo komunikacja autobusowa jest konkurencyjna. Proszę zobaczyć ile kosztuje bilet do Lublina autobusem prywatnym i państwowym - ceny są podobne. Ja bym nie widział tu żadnej katastrofy. Mam nadzieję, że PKP zrozumie, iż przywrócenie linii kolejowych leży w interesie samych Polskich Kolei Państwowych. Jeżeli bowiem tu nic nie będzie jeździć, to ludzie się odwrócą od PKP i od tego co jest przyszłością polskich kolei, bo autostrad tu nie będzie jeszcze długo, a PKP mogłoby dzisiaj wygrać łączność z miastami, które mają infrastrukturę kolejową, unowocześnić ją i działać. To jest tyle.
RM: A proszę jeszcze powiedzieć dlaczego chce pan usunąć tory, które obecnie biegną obok Starówki?
MZ: Wniosek o likwidację tych torów wie pan kiedy był zgłoszony? W 1936 roku przez profesora Zachwatowicza. To jest linia utworzona przez Austriaków dla potrzeb frontu wojennego. Ona przecięła i zniszczyła Nadszaniec przy kościele redemptorystów. Jest zniszczony. Wie pan co dzisiaj obsługuje ta linia kolejowa?
RM: W tym momencie jedynie okazjonalnie transport towarowy.
MZ: Tak, do Szopinka i do Zamojskich Zakładów Zbożowych. Dla tych dwóch instytucji jest utrzymywana ta linia. Kto pozwolił na rozebranie trzech kilometrów obwodnicy, którą te transporty mogłyby dojeżdżać? Ona przecież była wybudowana! Kto na to pozwolił i dlaczego? Nie utrzymano tamtej linii, a nie rozebrano tego odcinka, który dzisiaj przecina nam miasto! Co to jest za kawałek linii, która przecina miasto i rozdziela go na pół?! Likwidacja tego odcinka kolei pozwoliłaby na scalenie miasta, które dziś jest przecięte linią kolejową.
RM: To znaczy w jaki konkretnie sposób?
MZ: Przez scalenie!
RM: To znaczy, że powstałoby coś na miejscu tej linii?
MZ: Oczywiście! Niech pan zobaczy odcinek między ulicami Orlicz-Dreszera i Peowiaków. W środku miasta dziura! Gigantyczna dziura, która biegnie w zagłębieniu. No jak to wygląda?
RM: Ale jeśli chodzi o usytuowanie dworca, to nie ma pan zastrzeżeń?
MZ: Nie.
RM: Dobrze. W takim razie proszę mi jeszcze powiedzieć co się obecnie dzieje z podstrefą ekonomiczną? Na jakim etapie są prace?
MZ: Na rozpatrywaniu wniosków inwestorów, którzy zgłosili swoją chęć inwestowania tutaj. Mielec będzie prowadził przetargową sprzedaż gruntów i rozpoczynać inwestycje.
RM: Kiedy będzie można spodziewać się jakichś konkretów?
MZ: Jak podpiszą z Mielcem umowę. Na razie jest trójka, która zgłosiła chęć inwestowania. Przekazaliśmy materiały do Mielca... Zobaczymy.
RM: To jest już kwestia przyszłego roku, aby tu się już coś zaczęło dziać w tym względzie?
MZ: Decyzja może być podjęta i w tym roku. Jeżeli kupią teren, to będzie to automatyczne rozpoczęcie inwestycji.
RM: Czyli myśli pan, że jeśli wszystkie procedury przebiegną pomyślnie, to jeszcze w tym roku to jest możliwe...?
MZ: Jest możliwe, że w tym roku pierwsze firmy wykupią tereny już pod inwestycje.
RM: I te firmy są już dokładnie znane?
MZ: Tak, oczywiście.
RM: Z jakiej są branży?
MZ: Nie mogę panu konkretnie powiedzieć, ale nadmienię, że nie ma jednej branży.
RM: O jakim procencie gruntów przewidzianych na naszą podstrefę mówimy w kontekście tych firm?
MZ: O niemal całym terenie po Fabryce Domów przy ul. Legionów. To jest pierwszy teren, czyli niecałe osiem hektarów. Oczywiście to jest obszar uzbrojony, dlatego bardziej atrakcyjny.
RM: Ile więc jeszcze zostałoby gruntów dla kolejnych inwestorów?
MZ: Około trzydziestu hektarów.
RM: Panie prezydencie, bardzo zatem dziękuję za rozmowę.
MZ: Ja również dziękuję.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2009-09-05 przeczytano: 13466 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|