|
Jerzy Ślusarczyk: Nie mam się czego bać "Poprosiłem Państwa tutaj, bo pojawiło się zbyt wiele nieprawdziwych rzeczy na temat mojej działalności w Hetmanie" - tymi słowami Jerzego Ślusarczyka rozpoczęło się jego spotkanie z dziennikarzami, które w późne czwartkowe przedpołudnie zorganizował w patio hotelu "Renesans".
Część merytoryczną były prezes KS "Hetman" rozpoczął od przedstawienia sytuacji, jaką zastano w 2006 r. po odejściu z zarządu klubu Tadeusza Lizuta. 30 września dług klubu wynosił 2 870 965 zł. Na skutek "naprawy ksiąg rachunkowych, racjonalizacji rachunków bieżących, spłaty zobowiązań lub zawarcia układów z wierzycielami" 31 grudnia zadłużenie wyniosło 521 464 zł, a 30 czerwca 2007 r. było na poziomie 276 130 zł. Później, według Jerzego Ślusarczyka, miało być jeszcze lepiej, ale niestety na to już dokumentów nie przedstawił. Dodać w tym miejscu należy, że obecnym na miejscu dziennikarzom nie okazano w ogóle żadnych dokumentów. Takowe zostały opublikowane jedynie na stronie TV Internetowej Zamość. Nie mając zatem od razu wglądu do materiałów, trudno było żurnalistom zadać jakiekolwiek pytanie.
8 stycznia 2007 r. Jerzy Ślusarczyk został zatrudniony przez KS "Hetman" na stanowisku pełnomocnika zarządu do spraw zarządzania. Podczas czwartkowego spotkania mocno podkreślał swoje ówczesne zaangażowanie przede wszystkim w sferze tworzenia grup młodzieżowych, których wcześniej w Hetmanie nie było. Opowiadał też dlaczego w 2007 r. nie pozostawił na stanowisku trenera Czesława Palika, zatrudniając zaś Przemysława Cecherza. Według Jerzego Ślusarczyka Palik był za drogi, nie zawsze stawiał się na posiedzeniu zarządu, gdy był o to proszony, a przede wszystkim nie był akceptowany przez GKS Bełchatów, z którym to klubem Hetman 22 czerwca 2007 r. zawarł umowę o współpracy. Zdaniem byłego prezesa "Bez tej umowy nie byłoby mowy o awansie do II ligi", po czym dodał, że "Nie nazywanie tego awansem jest wyrazem braku wiedzy o regulaminach Polskiego Związku Piłki Nożnej, a także braku szacunku do piłkarzy". Przypomnijmy więc, że Hetman w 2008 r. znalazł się w II lidze wyłącznie dlatego, że nastąpiła reforma rozgrywek polegająca na tym, że pierwsza liga została nazwana Ekstraklasą, druga liga pierwszą, trzecia - drugą, czwarta - trzecią etc.
Jerzy Ślusarczyk nawiązał też do sprawy transferu Tomasza Margola, o którym powiedział, że "było to jedno z najlepszych posunięć klubu". Przypomnijmy, że na mocy zawartej umowy Margol został zawodnikiem GKS-u Bełchatów (który oczywiście tym samym pokrywał jego wynagrodzenie), ale jeszcze jesienią 2007 r. miał grać w barwach Hetmana. Zamojski klub otrzymał wtedy od razu 50 tysięcy złotych, a kolejne 100 tysięcy miał otrzymać w przypadku rozegrania przez piłkarza minimum 10 meczów w rundzie jesiennej. Tymczasem w przesłanej przez stronę bełchatowską umowie "10" została przekreślona, za to odręcznie dopisano "20". Ergo - skoro w rundzie było tylko 15 spotkań do rozegrania, to Hetman nie miał szans na drugą transzę. Prezes Ślusarczyk jednak ten dokument podpisał, gdyż jak twierdzi: "Nawet student pierwszego roku prawa jest w stanie dowieść, że takie dopiski czynią umowę nieważną". Jak jednak wiemy, Sąd Polubowny przy Polskim Związku Piłki Nożnej miał na ten temat zupełnie inne zdanie.
Były prezes poruszył również sprawę zatrudnienia w klubie Gabriela Milczuka, który jako menedżer miał za zadanie ściągać sponsorów. Wprawdzie do Jerzego Ślusarczyka dochodziły słuchy o szkodach, jakie Milczuk wyrządził między innymi w Montexie Lublin czy AZS-ie Meblotap Chełm, ale - jak twierdzi - przekonały go słowa osoby, o której gospodarz czwartkowego spotkania mówić nie chciał, że Gabriel Milczuk ma na tyle dobre kontakty i chęci, że "teraz będzie chciał pokazać co potrafi". Menedżer jednak okazał się dla Hetmana katem. Jerzy Ślusarczyk podkreślał, że jego zasługą jest to, że zawarł z Milczukiem umowę kilkumiesięczną, a nie bezterminową. Powiedział, że bzdurą są twierdzenia, jakoby podpisywał z piłkarzami niebotyczne kontrakty. Dodał, że nie obawia się toczonego w Białej Podlaskiej postępowania prokuratorskiego, jednakże stwierdził również, że nie może ujawnić wszystkich dokumentów.
Końcową część konferencji Jerzy Ślusarczyk poświęcił na omówienie ostatnich miesięcy działalności Hetmana. Stwierdził, że winnym zaistniałej sytuacji jest prezydent Marcin Zamoyski. Uzasadniał to niedostosowaniem się do uchwały Rady Miejskiej z września ubiegłego roku, nakazującej wypłatę dla Hetmana 500 tysięcy złotych z tytułu odszkodowania za boiska za Rotundą. Dodał też kilka innych zdań, które oskarżały jednak nie tylko prezydenta, ale również kuratora Tadeusza Lizuta. "Kiedy dowiedziałem się kto został kuratorem, to pomyślałem, że dojdzie ponownie do katastrofy" - mówił Ślusarczyk. Dodał też: "Z całą odpowiedzialnością twierdzę, że w Hetmanie nigdy nie było żadnego audytu". Na koniec wprost oskarżył kuratora o chęć zniszczenia klubu cytując dokument z 21 stycznia 2010 r., w którym Tadeusz Lizut jako dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w piśmie do siebie samego jako kuratora Hetmana pisze, że "w związku z poniesionymi kosztami przez OSiR w 2009 r. z uwzględnieniem miesięcznego wskaźnika inflacji i realnego wzrostu cen w 2010 r. podnosi z dniem 1 stycznia 2010 r. wysokość czynszu i poniesionych kosztów miesięcznie do kwoty 536,80 zł brutto". Jak tak małe pieniądze miałyby dobić i tak już zadłużony na prawie 1,4 mln zł klub - tego już jego były prezes nie powiedział, podobnie jak tego od kogo powyższy dokument otrzymał.
Jerzy Ślusarczyk swoje ponadgodzinne wystąpienie zakończył słowami: "Prawda jest w Zamościu słowem najmniej używanym i wywołującym alergię u rządzących".
autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2010-04-23 przeczytano: 11903 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|