|
Jolanta Kalinowska-Obst: Przygoda z "Zamojszczyzną"O powstaniu i działalności Zespołu Pieśni i Tańca "Zamojszczyzna" opowiada jego założyciel, kierownik i choreograf - Jolanta Kalinowska-Obst z okazji jubileuszu dwudziestopięciolecia Zespołu.
- Dwadzieścia pięć lat minęło. Czy pamiętasz te pierwsze dni i tygodnie, kiedy powstawał ten pierwszy zespół "Gaik"?
Jolanta Kalinowska-Obst - Przygoda z "Zamojszczyzną" i początki "Zamojszczyzny" rozpoczęły się w 1984 r., kiedy założyłam grupę dziecięcą. Ta grupa wybrała sobie nazwę "Gaik", ponieważ śpiewali piosenkę o gaiku, zaczynali tańczyć przy "Gaiku" i stąd wzięła się ich nazwa. Rok później poszerzyłam grupę o młodzież ze szkół średnich i od tego czasu liczy się okres działalności Zespołu, czyli od 1985 r., a głównie od października, kiedy otrzymaliśmy nazwę Zespół Pieśni i Tańca "Zamojszczyzna".
- Jakie były początki? Czy było łatwo pozyskać zgodę decydentów, dzieci i młodzieży do Zespołu?
Jolanta Kalinowska-Obst - Było łatwo. Co prawda wtedy w Zamościu były cztery zespoły folklorystyczne, bo każdy duży zakład miał swój duży zespół, każda szkoła miała swój zespół, ale było także dużo chętnych. Chodziłam po szkołach, wybierałam dzieci i ogłaszałam, że taki zespół się tworzy. Pierwsze zajęcia odbywały się w Szkole Podstawowej Nr 3, w Młodzieżowym Domu Kultury, trafiła się sala w Wojewódzkim wówczas Domu Kultury. Tam zaczęliśmy ćwiczyć systematycznie. Młodzież też była chętna. Dzisiaj nie bylibyśmy w stanie stworzyć grupy młodzieżowej, która zaczynałaby od podstaw i na niej bazować w Zespole, dlatego musimy mieć wiele grup dziecięcych aby te dzieci do grup młodzieżowych i starszych dorosły. Wtedy w jednym czasie stworzyliśmy dwie grupy młodzieżowe, bo było tylu chętnym. Nawet w jednym zakładzie były ogłoszenie, że przyjmę do pracy tokarza z umiejętnością tańca albo gry na trąbce. Folklor był wówczas bardzo modny i do tego ludzie się garnęli. I miałam szczęście, trafiłam na chętne dzieci i młodzież, a przede wszystkim na władze, które mi zaufały, że jestem w stanie taki zespół stworzyć i poprowadzić. Miałam rekomendacje mojego szefa, Stanisława Leszczyńskiego, dyrektora i wieloletniego kierownika artystycznego Zespołu Tańca Ludowego UMCS w Lublinie, gdzie tańczyłam wcześniej. Przychylny był również dyrektor WDK Stanisław Rudy i Irena Kozubowska - zaufali mi i Zespół powstał. Była także przychylność ówczesnych władz wojewódzkich. Był zespół, byli ludzie ale trzeba ich było ubrać w stroje ludowe, trzeba było wszystko zakupić, trzeba było wszystko zacząć od zera. Dzisiaj, podejrzewam, takie przedsięwzięcie, nie udałoby się.
- To niewątpliwy sukces tych, którzy związani są z "Zamojszczyzną" przez 25 lat i ich rodzin. Odwiedziliście wiele miejsc z Zespołem w Polsce i poza jej granicami promując naszą Zamojszczyznę. Jak dobierano utwory i układy choreograficzne aby pokazać się jak z najlepszej strony?
Jolanta Kalinowska-Obst - Zaczynaliśmy od zabaw i tańców dziecięcych, były to dzieci z trzeciej i czwartej klasa szkoły podstawowej, czyli to, co te dzieci mogły na scenie pokazać, czym mogły się bawić i być autentyczne. Kiedy powstały grupy młodzieżowe, stwierdziłam, że nie ma w Zamościu tańców zamojskich, nie ma stroju zamojskiego, nikt nie gra i nie śpiewa melodii zamojskich. Zaczęliśmy to odszukiwać, odgrzebywać. Dzięki uprzejmości pani z Muzeum Etnograficznego z Warszawy udało się nam zrobić opracowanie stroju zamojskiego na potrzeby sceniczne. Kiedyś Orkiestra Włościańska występowała w strojach ludowych - mężczyźni w sukmanach i to były jedyne elementy stroju zamojskiego, które na naszym terenie funkcjonowały. Nasz Zespół jako pierwszy te stroje wykonał, założył i po raz pierwszy zatańczył tance z naszego regionu, tańce spod Zamościa.
- Teraz potraficie zatańczyć już wszystkie tańce, od Bałtyku po Tatry. A wasz eksportowy taniec?
Jolanta Kalinowska-Obst - Myślę, że wszystkim podoba się mazur ułański, kiedy jest odpowiednio zatańczony, kiedy zatańczą go chłopcy z pełną elegancją należną ułanom, dziewczyny wdzięcznie, tak jak panienki w XIX wieku tańczyły. Odbierany jest tak samo dobrze w Polsce jak i za granicą. Wrażenie robi także strój. Za granicą wszystkie nasze tańce robią wrażenie, ponieważ mało które zespoły prezentują takie bogactwo repertuaru i strojów jak zespoły polskie. Każdy region tańczony jest w innym kostiumie. Jadąc na wyjazdy zagraniczne zabieramy tych kompletów kostiumów - pięć, sześć, bo też chcemy ludziom za granicą pokazać jakie piękne są nasze stroje i tańce.
- Przyszedł czas jubileuszu. To ogromne przedsięwzięcie podsumowujące dwadzieścia pięć lat. To ukłon w kierunku wszystkich tych osób, które tańczyły, śpiewały i muzykowały w Zespole. Jak wygląda to statystycznie?
Jolanta Kalinowska-Obst - W dokumentacji mamy zapisane dwa tysiące osób, które zatańczyły choć jeden koncert w "Zamojszczyźnie". W sumie członków było o wiele więcej. Było wielu muzyków, którzy związali się z nami i grali w naszej kapeli. Dzisiaj mamy sześć grup, od dzieci sześcio, siedmioletnich po grupę dorosłych. Na koncertach jubileuszowych skład powiększony jest o następne grupy, ponieważ jak na każdym jubileuszu chcą zatańczyć te osoby, które odeszły już ze Zespołu. Nazywamy ich seniorami. Podział na seniorów zależy od tego, kiedy odchodzili i która grupa skrzyknie się na jubileusz. Mnie najbardziej cieszy, że ci seniorzy chcą tańczyć. Do "Zamojszczyzny" wracają i ten jubileusz jest także ich świętem. Wracają do tych wspomnień, do tych dni - najstarsi seniorzy, kiedy tworzyli Zespół. Jedni jako dzieci, teraz do "Zamojszczyzny" przyprowadzają swoje dzieci i opowiadają, jak to mama zaczynała uczyć się tańczyć. Drudzy, jako młodzież też te chwile z sentymentem wspominają, bo dla nich w "Zamojszczyźnie" zaczęło się ich prawdziwe dorosłe życie. Tu zaczęła się szkoła średnia, zaczęły się przyjaźnie, zaczęły się miłości, stąd mamy wiele par, które poznały się w Zespole, pobrały się i są do dzisiaj. Bardzo sympatycznie jest na tych spotkaniach, kiedy przyjeżdżają wcześniejsi tancerze. Czasami ich wspomnienia związane ze Zespołem są inne niż moje czy instruktorów, bo my patrzymy trochę inaczej na to wszystko co się dzieje w Zespole, na wyjeździe, na warsztatach, na zagranicznych koncertach. Oni pamiętają to trochę inaczej. I do dzisiaj jedna z tancerek wspomina jak to było z naborem. Pamięta jak to pani Jola przyszła w bereciku z antenką do szkoły, do klasy i powiedziała, że zapisuje dzieci do zespołu.
- Te ważne momenty z historii "Zamojszczyzny" zostały utrwalone na kilku, kilkunastu kronikach Zespołu.
Jolanta Kalinowska-Obst - Naszych zeszytów kronikowych jest kilkanaście. Prowadzone są od 1984 r. i pierwszą jest Kronika zespołu "Gaik". Były opisywane wszystkie koncerty, wszystkie wyjazdy na warsztaty, dokumentowane zdjęciami. Dzieci same opisywały wszystkie ważne wydarzenia, jakie były w zespole. Są kroniki grup młodzieżowych, wyjazdów zagranicznych i na festiwale krajowe. Dokumentujemy też pierwszy skład wyjeżdżający na zagraniczny wyjazd z wklejonymi zdjęciami legitymacyjnymi. Opisywane jest kto brał w nim udział, wszystkie ważniejsze koncerty, a przy okazji do tej kroniki wpisują się ci, którzy mieli nas okazję na tych koncertach oglądać.
- Z okazji dwudziestu pięciu lat przybyło piękne wydawnictwo. Stowarzyszenie Przyjaciół Ludowego ZPiT "Zamojszyzna", specjalnie dla wszystkich członków przygotowało kolorowy album. Co zawiera?
Jolanta Kalinowka-Obst - W albumie jest i teraźniejszość i wspomnienia z lat wcześniejszych. Są wpisy dawnych członków Zespołu którzy już nie tańczą, jest wpis Prezydenta Zamościa Marcina Zamoyskiego, który przyjął patronat honorowy na obchodami jubileuszu 25-lecia, są kolorowe zdjęcia wszystkich obecnych członków Zespołu, są i czarno-białe, wspomnieniowe z naszych jubileuszy. Wymienieni są także z nazwiska tancerze i muzycy. Jest to hołd dla tych wszystkich, którzy tworzyli Zespół i dla tych, którzy teraz są w Zespole, nawet ci, z "ostatniej linii". Bo jak to powiedział pięknie podczas naszej mszy jubileuszowej ks. Biskup, Ważni są wszyscy, ponieważ brak jednej osoby w tak dużej gromadzie - to już nie ma harmonii, dopiero jak są wszyscy, jest piękna harmonia.
- Jaka jest pozycja ZPiT "Zamojszczyzna" wśród zespołów naszego kraju?
Jolanta Kalinowska-Obst - Będę się chwalić, po dwudziestu pięciu latach mam prawo powiedzieć, że nasz Zespół jest na bardzo wysokim poziomie. Do tego cały czas dążymy i może nie wszyscy wytrzymują to "parcie" na wysoki poziom artystyczny każdej grupy. To później doceniane jest na naszych koncertach, nie tylko przed zamojską publicznością, także na koncertach w Polsce, na różnych przeglądach i festiwalach. Zupełnie inaczej jest na festiwalach zagranicznych, bo wtedy jesteśmy jedynym zespołem reprezentującym nasz folklor i publiczność zagraniczna nie ma porównania. Natomiast na festiwalach polskich, gdzie startujemy w konkurencji z innymi zespołami i komisja i widz może śmiało nas porównać i ocenić jak wyglądamy na tle innych polskich zespołów. I muszę z dumą powiedzieć, ze wyglądamy bardzo dobrze, że zawsze jesteśmy wysoko oceniani. Świadczą o tym tzw. weryfikacje Polskiej Sekcji CIOFF. Każdy zespół zrzeszony musi te weryfikacje przejść. Przyjeżdża specjalna komisja, która odbiera program Zespołu a przyznanie weryfikacji zespołowi, upoważnia go do wyjazdu za granicę i reprezentowanie Polski poza jej granicami. Muszę powiedzieć o jeszcze jednej sympatycznej rzeczy. Ponieważ komisje są różne i różnie oceniają to, co zespół w tym momencie prezentuje na scenie, nas natomiast bardzo cieszy odbiór widowni. W tym roku byliśmy na Tygodniu Kultury Beskidzkiej. Był przepiękny koncert finałowy w Wiśle i wielotysięczna publiczność ale Grand Prix nie zdobyliśmy. Zdobył go doskonały zespół rumuński. I kiedy już po koncercie jechaliśmy w autokarze biegła za nami jakaś pani. Myśleliśmy, ze pomyliła autokary. Zatrzymaliśmy się i okazało się, że pani specjalnie biegła za nami, żeby nam powiedzieć - była z łódzkiego, że dla niej i jej przyjaciół myśmy powinni cały ten konkurs wygrać. I ona musiała nam to osobiście powiedzieć i przez dłuższy czas goniła nasz autokar, ponieważ nie zdążyła nam powiedzieć przy scenie. I to jest takie bardzo miłe i to jest to, co się najbardziej ceni w tej pracy.
- Co zostało przygotowane specjalnie na koncerty jubileuszowe?
Jolanta Kalinowska-Obst - To są koncerty jubileuszowe galowe z tym samym programem, ponieważ nauczeni jesteśmy z poprzednich lat, że sala ZDK nie pomieści na jednym koncercie wszystkich chętnych, którzy chcą nas zobaczyć. Dlatego program powtarzamy. Oprócz obecnych wszystkich grup zespołu, będą grupy naszych dawnych tancerzy, którzy także się przygotowywali. Program artystyczny Zespołu to ponad siedem godzin tańca, śpiewu i muzyki. Chcieliśmy wybrać to, co najpiękniejsze w wykonaniu wszystkich naszych grup. Np. z paru wiązanek zamojskich stworzyliśmy jedną, ponieważ chcemy pokazać - od najmłodszych do najstarszych grup - jak tańczą tańce zamojskie. I pokusiliśmy się, żeby większość naszych regionów pokazać w taki sposób. Gorzej z przygotowaniami i realizacją, kiedy na scenie musi się zmieścić ponad sto pięćdziesiąt osób, które muszą w tych ciasnych kuluarach ZDK wymienić się, wejść na scenę, zejść ze sceny, sobie nie przeszkadzając. Starsi muszą mieć na uwadze, że obok nich, prawie pod nogami, są nasze najmłodsze maluszki - sześcio, siedmioletnie.
- Co można jeszcze zrobić z Zespołem w przyszłości - uatrakcyjnić i dopracować tańce?
Jolanta Kalinowska-Obst - Uważamy, że nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Żaden taniec nie jest tak wykonany, żeby nie mógł być zatańczony jeszcze lepiej. Na tym będziemy się skupiać już po jubileuszu, żeby dalej szlifować technikę i formę. Może małe reorganizacje w grupach i nie obejdzie się bez naboru, ponieważ jest bardzo dużo dzieci małych, chętnych do "Zamojszczyzny". Taki nabór będziemy ogłaszać w drugiej połowie października i będziemy znowu od podstaw wszystko tworzyć z tymi małymi dziećmi. Dla każdej grupy jest to poznawanie czegoś nowego, tworzenie czegoś nowego bo repertuar zespołu jest bardzo bogaty, ale każda grupa żeby poznać ten repertuar i opanować go musi mieć na to kilka lat.
- Jak wygląda sprawa finansowania Zespołu i innych wydarzeń, które organizujecie?
Jolanta Kalinowska-Obst- Jest coraz trudniej z finansowaniem. Zespół jest przy ZDK i ZDK utrzymuje nas, instruktorów, daje sale i niezbędne rzeczy do istnienia Zespołu i codziennej pracy. Natomiast każdy wyjazd za granicę, warsztaty i festiwal krajowy to są to już duże pieniądze i musimy uśmiechać się, szukać sponsorów. Na szczęście jeszcze w Zamościu mamy paru. Zamojska Korporacja Energetyczna - pozostał jedyny sponsor, który wspiera nas i bez którego, podejrzewam, nie bylibyśmy w stanie zrobić "Eurofolku" ani nawet tego jubileuszu. Jest wielu mniejszych sponsorów. I to właśnie dzięki dobrej woli tych ludzi Zespół może się rozwijać, może koncertować i wyjeżdżać poza Zamość. Znaczne koszty przechodzą na rodziców członków Zespołu, którzy pokrywają udział dzieci na warsztatach i wyjazdach zagranicznych.
- Czy gdybyś mogła cofnąć czas o te dwadzieścia pięć lat i mając za sobą te doświadczenia to chciałabyś zakładać taki zespół?
Jolanta Kalinowska-Obst - Myślę chyba, że tak. Nie żałuję ani jednego dnia, który z Zespołem spędziłam i który dla Zespołu poświęciłam. Wdzięczna jestem tym wszystkim ludziom dzięki którym ten Zespół jest i tym, którzy go ze mną tworzą.
- Dziękuję za rozmowę. Gratuluję pięknego jubileuszu. autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2010-09-20 przeczytano: 17422 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|