|
Mit o szybkiej kolei na RoztoczuDawno się nie zdarzyło, żebym dwa kolejne felietony poświęcił kolei. Pierwotnie zresztą miałem inny pomysł na dzisiejszy tekst, ale jego wykorzystanie muszę przełożyć na przyszły tydzień. Jeśli bowiem prezydent miasta decyduje się po pół roku odpowiedzieć na zarzuty, jakie wysunął przeciw niemu poseł Sławomir Zawiślak, to nie można przejść obok tego obojętnie.
Chodzi oczywiście o sprawę modernizacji linii kolejowej Zamość-Lublin, która nie doszła do skutku i do początku bieżącego roku nie było wiadomo co było tego przyczyną. Początkowo chciałem punkt po punkcie przeanalizować pismo, w którym Marcin Zamoyski przedstawił argumenty na rzecz tezy, że fiasko tej sprawy nie jest jego winą. Gdy jednak napisałem tekst, to okazało się, że zajmuje on niemal pełne trzy strony formatu Worda, co byłoby chyba dla Państwa mało czytelne. Oczywiście jeśli ktoś zechce, to mogę mu przedstawić swój punkt widzenia, ale tutaj skupię się na jednym konkretnym aspekcie.
Na początek fragment pisma prezydenta Zamoyskiego: "W załączeniu przekazuję pismo Wicemarszałka Jacka Sobczaka, które jest odpowiedzią na interpelację Radnego Sejmiku Województwa Lubelskiego Krzysztofa Rusztyna dotyczącą przekazania koncepcji odtworzenia historycznego szlaku kolejowego łączącego Warszawę ze Lwowem. Pan Radny otrzymał informację, iż taka koncepcja nie była zlecona do opracowania, a to oznacza, że Urząd Marszałkowski nie podjął żadnych kroków, które świadczyłyby o jakimkolwiek zaangażowaniu w realizację tego projektu". A oto całość treści przekazanego pisma: "Odpowiadając na interpelację Pana Radnego z dnia 26 kwietnia 2010 r. dotyczącą przekazania koncepcji odtworzenia historycznego szlaku kolejowego łączącego Warszawę z Lwowem (przez Lublin - Rejowiec - Zawadę - Hrebenne - Rawę Ruską) uprzejmie informuję, że Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego na etapie dyskusji nad problematyką rewitalizacji szlaku nie zlecał opracowania tego rodzaju koncepcji. Podjęcie wspólnej inicjatywy Samorządów Województwa Lubelskiego i Województwa Mazowieckiego w tym zakresie przedstawione zostało Panu Radnemu w odpowiedzi udzielonej na piśmie z dnia 18 marca 2010 r. znak: MLVJM 542525/10".
Po takim dictum może się nawet w pierwszej chwili wydawać, że tak naprawdę żadnej koncepcji nie było, Instytut Rozwoju i Promocji Kolei sp. z o.o. opracował (za grube tysiące) właściwie nie wiadomo co, a kluczowe spotkanie z 22 listopada 2007 r., odbyte w naprawdę sporym gronie decydentów, w tym włodarzy wojewódzkich, podczas którego prezydent miał nie wyrazić zgody na przedstawiony projekt, dotyczyło czegoś, co nigdy nie istniało.
Sięgnijmy teraz do stanowiącego zarzewie dyskusji pisma wicemarszałka Jacka Sobczaka do posła Zawiślaka z 15 lutego 2010 r.: "Należy przy tym dodać, że w 2008 r. (później skorygowano, że chodzi o 2007 r. - przyp. R.M.) Samorząd Województwa Lubelskiego podjął działania w celu odtworzenia historycznego szlaku kolejowego łączącego Warszawę z Lwowem (Warszawa-Lublin-Rejowiec-Zawada-Hrebenne-Rawa Ruska-Lwów), w kontekście zbliżających się Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012. Mając świadomość, że modernizacja linii nr 69 (Rejowiec Fabryczny-Hrebenne) nie należy do priorytetów zarządcy infrastruktury kolejowej, na etapie formułowania propozycji projektów do realizacji w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego, Instytut Rozwoju i Promocji Kolei sformułował na zlecenie Samorządu Województwa Lubelskiego założenia projektu rewitalizacji połączenia kolejowego Lublin-Zamość".
Krótko odnieśmy się więc do powyższych słów. Szanowni Państwo, czym innym jest opracowanie koncepcji odtworzenia CAŁEGO szlaku, a czym innym jego fragmentu. Przytoczona wypowiedź wicemarszałka pokazuje, że samorząd miał świadomość, iż całego szlaku od razu zmodernizować się nie da i skupiono się na jego części, którą uznano za najbardziej potrzebującą remontu. Dodajmy, że choć miała to być duża modernizacja, to jednocześnie nie przewidywała ona takich "fajerwerków", jak budowa drugiego toru, czy elektryfikacja odcinka. W dalszym ciągu ruch na tych torach miał odbywać się pojazdami o napędzie spalinowym, których zakup zresztą ów projekt przewidywał. Pomijam już fakt, że samo województwo lubelskie nie ma nawet kompetencji, by dawać środki na przedsięwzięcia realizowane poza swoimi granicami.
Jednakże przypomnijmy, że prezydent Zamoyski swego czasu lansował pomysł budowy szybkiej kolei Warszawa - Lwów, która miała przebiegać między innymi przez Zawadę. Oczywiście ta idea zawierała zarówno drugi tor, jak i "drut". Do dzisiaj zresztą prezydent jest zdania, że byłby to projekt nie tylko lepszy od opracowanego przez IRiPK sp. z o.o., ale i możliwy do zrealizowania. Tak jednak nie było i nie jest.
Decyduje o tym parę względów. Pomińmy już tutaj Master Plan, o którym pisałem przed tygodniem, a który wyekspediował zamojskie "Koleje Dużych Prędkości" poza rok 2030. Przede wszystkim jednak w oczy rzuca się to, o czym mówił w rozmowie ze mną Ryszard Węcławik - brak pomysłu na zagospodarowanie tej linii po EURO 2012, która to impreza miała być impulsem dla owej inwestycji. W praktyce mogłoby się okazać, że linia ta - przebiegająca między dwumilionową Warszawą, a osiemsettysięcznym Lwowem, mająca po drodze z większych ośrodków tylko trzystutysięczny Lublin - byłaby w stanie wygenerować - nawet przy założeniu, że aż do Lwowa mielibyśmy tor o normalnej szerokości - jedno lub dwa (ale chyba tylko w sezonie) połączenia dziennie. Ewentualnie jeszcze jeden lub dwa pociągi pospieszne niższej klasy, które startowałyby z Zamościa-Zawady w kierunku stolicy (ale też nie powinny w niej kończyć swego biegu). Generujące zdecydowanie większe potoki podróżnych połączenie Warszawa - Berlin przez Poznań wystarcza dla czterech par pociągów na dobę. Większy potencjał miałby u nas ruch przygraniczny, ale do tego nie potrzeba ani pociągów klasy EIC, ani bardzo szybkich torów.
Kolejna rzecz: byłaby to kolejna zmodernizowana linia biegnąca na Ukrainę. Tak się składa, że Warszawa z Lwowem ma być łączona również trzema innymi szlakami kolejowymi, z których każdy ominie Roztocze. Powstałby więc istotny problem - jak przejąć część ruchu z okolicznych linii, aby ta nasza była opłacalna? Dodajmy, że do czasu wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej (a do tego jeszcze baaardzo daleka droga) ów ruch będzie się istotnie zwiększał jedynie w sferze przewozu towarów. Przydatny byłby tu więc jakiś terminal przeładunkowy, którego jednak próżno było szukać w projekcie szybkiej kolei. Nie możemy również zapominać, że tory po swojej stronie mieliby zbudować Ukraińcy. Trzeba mieć w sobie naprawdę dużo optymizmu, żeby wierzyć, że daliby radę to zrobić zważywszy na ich potężne problemy finansowe i pakowanie każdej rezerwy w stadiony i lotniska na EURO.
Biorąc to wszystko pod uwagę odrzucona koncepcja Urzędu Marszałkowskiego wydaje się być bardziej sensowna. Po pierwsze: uwzględniała zarówno realne możliwości sfinansowania projektu, jak i późniejszego utrzymania inwestycji. Po drugie: stanowiła krok do reaktywacji ruchu regionalnego nie tylko w wymiarze Zamość - Lublin, ale także do Zamościa. Pomysł lansowany przez prezydenta opierał się na wyprowadzeniu ruchu kolejowego z miasta do Zawady. Projekt Urzędu Marszałkowskiego zakładał coś przeciwnego - nie tylko utrzymanie pociągów pasażerskich w Zamościu, ale też doprowadzenie ich do ścisłego centrum poprzez utworzenie przystanku Zamość Stare Miasto. Otwierałoby to również drogę do reaktywacji połączeń kolejowych z Hrubieszowem. Wreszcie po trzecie: oddaliłoby to znacznie groźbę fizycznej likwidacji linii do Jarosławca, co ma się stać do 2015 r., według broszury PKP PLK, do której jeden z Czytelników podał link w komentarzu pod moim ostatnim tekstem.
Teraz możemy już tylko pluć sobie w brodę i zadbać o to, byśmy do reszty nie zatracili tego co jeszcze mamy. Dopiero potem będzie można pomyśleć o inwestycjach. A pojawiające się obecnie co chwilę obietnice znikną jeszcze szybciej - niczym nasze wirtualne "kadepe".autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2010-09-30 przeczytano: 15931 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|