|
Maestria kreski - rozmowa z Dariuszem PiekutemWidza oglądającego rysunki Dariusza Piekuta zafascynuje siła wyobraźni przestrzennej artysty, wyobraźni inteligentnej oraz maestria kreski. To sprawa zarówno talentu jak i warsztatu. Zadziwia podjęty temat - czyżby "wymarłe cywilizacje"? Wystawę prac Dariusza Piekuta "Rysunek i malarstwo" otwarto w BWA Galeria Zamojska.
- Co sądzi o takiej opinii mistrz kreski? Czy rzeczywiście to co pokazujesz to nasz kres? Coś musi odejść, aby przyszło coś lepszego? Czy to wymiar dekadencki twojego przesłania zawartego w rysunkach?
Dariusz Piekut - Jestem czasem dekadencki, jak każdy z nas, mam chwile zwątpienia. Ale jest też nadzieja w tych pracach, szczególnie ta nadzieja wyrażona kolorem, który się pojawił w pracach rysunkowych. Kolor pojawiał się i wcześniej, nie tylko w ostatnich latach, to się wszystko waha, to tak jak nasze życie, czasem są piękne chwile, czasem jest źle.
- Czy to co prezentujesz na rysunkach to zamysł, czy kwestia nastroju?
Dariusz Piekut - Czasem nastroju, różnych przejść życiowych, jakie mieliśmy, różnych zawirowań, a więc to wszystko związane jest z życiem, pracą, z utratą jakiegoś miejsca, do którego człowiek był przywiązany, bo trzeba było zmienić to miejsce, bo traciło się pracę i trzeba było gdzieś udać się i osiąść i nie było takiej stabilizacji. Teraz czasem jest stabilizacja, ale różne sprzeczności targają człowiekiem.
- Stabilizacja to raczej nie służy artyście.
Dariusz Piekut - Tak, nie służy. Jak jest takie całkowite zadowolenie to nic nie powstaje w tym momencie. Staram się zawsze gdzieś angażować w przedsięwzięcia, podejmować wyzwania, nie tylko artystyczne i to daje mi pewną inspirację i nakręca.
- To co z tą cywilizacją?
Dariusz Piekut - Ja cywilizację w pewnym sensie porządkuję, nawet dekadencką cywilizację w jej brzydocie, ten śmietnik: taki przemysłowy, konstrukcyjny i industrialny i jeszcze różnie można to określać, tak jak pisał dr Piotr Kondraciuk o tym industrialiźmie , a dzisiaj Jerzy Tyburski mówił też o tej cywilizacji, że jest poddana mi, ale nie ma tam ludzi, ale czuje się, że oni tam byli.
- Czy powrócą/przyjdą?
Dariusz Piekut - Przyjdą, bo się pojawili w moich pracach malarskich. (Tu artysta uśmiechnął się zadowolony z odpowiedzi). Te prace malarskie to moje drugie oblicze, bo obcując z pięknem natury stworzonym ręką Stwórcy, to nie sposób zrobić z tego prace zaangażowane. Ja to piękno zauważam, chociaż ono jest takie nostalgiczne, może smutne czasem, ale to jest moja zaduma nad tym pięknem, które otacza mnie w miejscu gdzie żyje i gdzie podróżuję.
- Według mojej oceny bliskie ci jest science fiction, bo to tak wygląda jak nie z tej bajki.
Dariusz Piekut - Właśnie nie. Wiele osób próbowało mnie podpuścić, żebym szedł w tym kierunku i ja się cieszę, że młodzi ludzie zafascynowani fantastyką to zauważają, bo w moich pracach widać ten surrealizm występujący często w fantastyce. To interesuje młodych ludzi i mam w nich odbiorców. Więc nie do końca czuję się takim "zgredziałym" twórcą, który uskutecznia tradycyjną szkołę - malarstwo, rzemiosło, itd., i tylko na tym się opiera.
- Można mniemać, że ty zakładasz nowe cywilizacje na nowych planetach. Zauważam lądowanie statku kosmicznego.
Dariusz Piekut - Tak, ale inspiracje są ze starej, polskiej wsi. Są to inspiracje maszynami, nie tylko przemysłowymi, także rolniczymi, które stoją gdzieś w krzakach. One odeszły w niebyt, a ja im przywróciłem na nowo życie.
- A może zrobiłeś z tych starych maszyn drugi wymiar, wymiar kosmosu, czyli założyłeś, że coś takiego może być i na innych planetach - odeszła cywilizacja i pozostały ich genialne wynalazki. Tak to dla mnie wygląda.
Dariusz Piekut - A może ja im dałem drugie życie w sensie takiego wymiaru kosmicznego, że one mogły funkcjonować dawniej, zanim my pojawiliśmy się na tej ziemi, że mogły być te maszyny. Ten rysunek to nie jest szkic do obrazu, to od początku do końca zaplanowane przeze mnie dzieło, które jest skończone. Czasem jest zarzut, że są przegadane, że za dużo pojawia się w nich treści. Artyści wolą większą oszczędność, ale ja nie ukrywam, że tę ilustracyjność w sobie mam i to nie musi być zarzutem, że prace są przegadane. Ktoś może uważać, że mają dużo treści, ale są i oszczędne prace.
- Na wystawie zaprezentowałeś także malarstwo. To coś nowego w twojej twórczości?
Dariusz Piekut - W ostatnim czasie robię cykl obrazów i kiedyś to pokażę, bo chcę realizować się w malarstwie, żeby nie być tylko kojarzonym z piórkiem i kreską, czyli rysunek i grafika. Robiąc tę wystawę, zrobiłem ukłon w kierunku widza, przeciętnego nawet odbiorcy, żeby zainteresować różnorodnością tych technik, pokazaniem nie tylko możliwości warsztatowych, piórka, ale pokazanie prac malarskich w technice akrylowej, olejnej i w pasteli. W ostatnich latach mam także prace kwalifikowane na Międzynarodowe Biennale Pasteli w Nowym Sączu. Miałem również zakwalifikowany pastel na Obrazy malowane muzyką w Krakowie. Ostatnio w Rzeszowie dostałem nagrodę za obrazy w technice akrylowej.
- Jesteś wszechstronny i wszechobecny.
Dariusz Piekut - Zdaję sobie sprawę z faktu, że czas przemija. Żartuję, że mam swój "plan pięcioletni". Konsekwentnie to realizuję i nie przejmuję się za bardzo tytułami w mediach, że "wszechobecny Piekut". Sens tego był taki, że moje dwie wystawy zbiegły się w czasie. To było zupełnie przypadkowo, bo czasem coś się dzieje niezależnie ode mnie.
- To pozytywna aktywność, artysta musi pracować na to, by zaistnieć, także w mediach.
Dariusz Piekut - Nie ukrywam, że mam sporo wystaw. Ostatnio brałem udział w akacjach charytatywnych, przekazałem prace, ale nie po to, by się z tym obnosić. Mam dużo pokory wobec siebie. Czasem też czytam, że "Piekut - wystawa tu, wystawa tam" - to trochę denerwuje, bo do końca nie jestem taki przebojowy.
- Chyba jednak jesteś. Wystawy, nagrody i wreszcie Certyfikat najwyższej jakości, czyli obecność na prestiżowej liście dziewięciu wybitnych artystów w świecie. Trochę przewrotny jesteś.
Dariusz Piekut - Dlatego przewrotna jest wystawa, ona nie jest jednorodna stylistycznie. Nie robię ukłonu w stronę środowiska artystów, mnie interesuje odbiorca, bo chciałbym jeszcze sprzedać trochę prac i odbyć za to kilka podróży artystycznych i zorganizować kolejne wystawy. Muszę pokazywać swoje prace bo całe rzesze młodych artystów pokazuje się i ja też chcę małą cząstkę swojej twórczości zaznaczyć w obszarze kultury, nie tylko na naszej płaszczyźnie zamojskiej, ale i ogólnopolskiej, a nawet międzynarodowej.
W Pilznie było niemałe zaskoczenie, bo takich rysunków jak moje to jeszcze nie widzieli. "Smakowali" i obchodzili dookoła. Jest także zainteresowanie kolekcjonerów. To prace, na podstawie których zostałem przyjęty do Związku Artystów Plastyków w Warszawie. Mam takich prac około dwudziestu, ale mogę sprzedać najwyżej trzy z całej kolekcji. Nie chcę sobie jej rozbijać, ale tak często jest, że najlepsze prace chcą kupić, a one nie są do sprzedania. Podczas Biennale w Pilznie otrzymałem Certyfikat, który mnie podbudował i dowartościował, choć "pawich piórek nie będę stroszył". Muszę moją pozycję ugruntować by nikt nie powiedział, że ja podglądam innych, a czasu nie ma za dużo.
- Twoje malarstwo to różnorodność - tematyczna i warsztatowa. Natchnienie z otoczenia? Doskonały zamysł i robi wrażenie.
Dariusz Piekut - Chętnie o tych pracach mówię, spodobały się kilku osobom, także fachowcom. To moje, takie chwilowe, komentowanie zaistniałej sytuacji. Jedna praca to: "Co się stało z pociągami?" Chyba wszyscy wiedzą o co chodzi. Ciuchcia kojarzy się z dzieciństwem, teraz są bardziej nowoczesne pociągi. My nie chcemy koniecznie nowoczesnych pociągów, typu Pendolino, chcemy normalnych pociągów by przyjeżdżały na Roztocze i przywoziły ludzi. Uczestnicząc w Międzynarodowym Plenerze Ilustratorów widziałem zdumienie kolegów artystów z Warszawy, że tu nie ma pociągów.
- W takim razie - jako artysta angażujesz się społecznie.
Dariusz Piekut - Nie chciałbym tak za bardzo się angażować, jest akcent, mój głos. Inny obraz - "Stoję na baczność" - wiemy, ktoś nas w życiu ciągle stawia na baczność. Teksty, które się pojawiły nie są przypadkowe, to konkretnie moje przemyślenia na tematy, które poruszyłem w swoich obrazach. Zdania są urwane, ale mają sens. Nie zamierzałem tworzyć literatury, w pewnym sensie są to pamiętniki, ale nie dosłowne, bo nie chcę spisywać całej historii na płótnie, to zostawiam innym. Najnowsze prace malarskie zapoczątkowały cykl. Za prace z tej serii otrzymałem nagrodę w Rzeszowie na Ogólnopolskiej Wystawie Pedagogów Plastyków. Prace są świeże w sensie malarskim i może każdy coś znaleźć w nich dla siebie.
* * *
Obrazy intrygują. Ogląda się je z dużym zainteresowaniem. A potem przypadają do gustu. Jest w nich spokój i niepokój zarazem, ale z kompozycji wypływa równowaga. Wrażenie robi maestria linii, kreski, która jest niedościgniona. Najnowsze rysunki z kolorem są ciepłe i świadczą o rozwoju warsztatu Dariusza Piekuta. To dobry kierunek. One przechwytują widza. Do nich należą m.in.: "Dwie wieże", "Szalona lokomotywa", "Podłączony robot" i "Zemsta". W nich najdoskonalej uwidacznia się niezwykła siła wyobraźni i warsztatu artystycznego do którego Dariusz Piekut doszedł drogą żmudnej, prawie rzemieślniczej, pracy. Te prace to coś nigdy wcześniej nie oglądane. Można ulec ich fenomenowi bez reszty. autor / źródło: Teresa Madej fot. Janusz Zimon dodano: 2010-10-19 przeczytano: 15456 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|