|
Zamojskie Bractwo Rycerskie na lato - rozmowa z Maciejem JedlińskimO inscenizacji "Szturm Szwedów na twierdzę Zamość", turniejach i pokazach w wykonaniu Zamojskiego Bractwa Rycerskiego rozmawiam z Maciejem Jedlińskim, dr nauk medycznych i wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia.
Teresa Madej - Zamojskie Bractwo Rycerskie to...
Maciej Jedliński - To grupa ludzi zajmująca się rekonstrukcją historyczną, czyli są to fascynaci historii, którym nie wystarczyło tylko czytanie książek historycznych, ale postanowili na własnej skórze doświadczyć czegoś nowego i przeżyć wspaniałą przygodę z historią.
TM - W całym kraju zauważalne są takie grupy rekonstrukcyjne, a historia naszego grodu idealnie do tego pasuje, do bractwa, które pochodzi z tego okresu.
Maciej Jedliński - Nasze Bractwo Rycerskie skupiło się przede wszystkim na odtwórstwie końcówki wieku XVI i początku wieku XVII, czyli okresu powstania naszego miasta i okresu jego największej świetności. Jesteśmy grupą, która działa od 2005 roku. Jesteśmy stowarzyszeniem typu non profit, co znaczy, że wszystkie pieniążki, które uda się nam się zarobić czy pozyskać przeznaczamy na cele statutowe, którymi są: odtwarzanie, rekonstruowanie historii zarówno militarnej jak i obyczajowej ludzi żyjących w XVII w.
TM - Rozwijacie swoją działalność, bowiem rozpoczęliście już budowę Oddziałów Łanowej Piechoty Ordynackiej oraz Regimentu Muszkieterów Zamojskich. Jak to wygląda?
Maciej Jedliński - Od dwóch lat postanowiliśmy ujednolicić nasze działania, ukierunkować i rozpocząć dwa projekty. Pierwszym projektem było stworzenie Oddziałów Łanowej Piechoty, czyli piechoty, która na terytorium Polski funkcjonowała od początku XVII w. Piechoty stworzonej na modłę węgiersko-polską. Jest to w tym momencie oddział 12 osobowy. Dodatkowo nasz oddział jest kompatybilny z Rotą Piechoty Polskiej, która jest stowarzyszeniem ogólnopolskim. Jeżeli jedziemy na imprezę to nasi członkowie występują w większym regimencie, jednakowo umundurowanym, jednakowo wyposażonym.
Drugim projektem, który realizujemy, jest stworzenie oddziału muszkieterów, czyli piechoty cudzoziemskiej, regimentu cudzoziemskiego. Tą piechotę będą mieli Państwo w pełnej krasie, ponieważ prace nad nią są znacznie bardziej zaawansowane niż nad piechotą węgierską, podczas naszej najbliższej imprezy "Szturmu na twierdzę Zamość".
TM - Jak przebiega finansowanie tych oddziałów? Jakie są ostatnie zakupy i nabytki Bractwa?
Maciej Jedliński - Ten rok jest wyjątkowo udany jeśli chodzi o rozwój, o zaplecze sprzętowe dla naszego stowarzyszenia. Udało się nam pozyskać pieniądze na zakup 8 arkebuzów/muszkietów, także rapierów dla piechoty cudzoziemskiej. Udało się zakupić prochownice, bandoliery, pasy i pełne umundurowanie. Ten oddział będzie solidnie wyposażony i będziemy mieli się czym pochwalić przed innymi grupami rekonstrukcyjnymi.
Jeżeli chodzi o finansowanie naszych projektów to źródeł mamy wiele i jak to wszystko zbierzemy do kupy to wystarczy na zakup...
TM - Na jedną armatę?
Maciej Jedliński - Nie, nawet więcej, to zależy jaki mamy rok. Oczywiście przez całe lato, przez cały sezon turystyczny bierzemy udział w pokazach. Jesteśmy wynajmowani przez gminy na różnego rodzaju święta, za co pobieramy opłatę, a cała opłata idzie na cele statutowe. To jest póki co nasze główne źródło dochodu, to co sami wypracujemy. Władze Miasta Zamościa bardzo nam pomagają. To dzięki nim w ubiegłym roku udało się nam pozyskać stroje dla piechoty cudzoziemskiej. Staramy się przy organizacji szturmu o sponsorów.
TM - Pomówmy o organizacji szturmu, który nas niedługo czeka. Jego organizacja jest już na pewnym etapie. Jak wygląda program/scenariusz przedsięwzięcia? Kogo zaprosiliście z Polski do udziału? Przypomnijmy, że to będzie szturm na zamojską twierdzę przez Szwedów z 1656 r.
Maciej Jedliński - Tym razem zdobywać będą Zamość Szwedzi. Niestety, jak wiemy z historii, na szczęście "stety", nie udało im się to. Prace idą pełną parą. Zapraszamy Państwa w dniach od 3 do 5 czerwca. Rozpoczynamy w piątek (3.06.) tuż po zmroku wyświetleniem na murach twierdzy Zamość, przy bastionie 7 filmu Jerzego Hoffmana.
TM - Czy już macie wszystkie pozwolenia?
Maciej Jedliński - Tak. Wszystkie zgody uzyskaliśmy. Będzie wyświetlany film "Potop" i to będzie rozpoczęcie naszej części inscenizacji. Piątek, to jest czas kiedy zjeżdżają się do nas grupy z całej Polski. Czekamy na grupy, które przyjadą od Śląska, przez Wrocław, Poznań, Szczecin, Warszawę, Białystok.
TM - Ilu zbrojnych przybędzie?
Maciej Jedliński - Planujemy ok. 150 w tym roku. Liczby dokładnie nie znamy, jest ona trudna do określenia, grupy się cały czas zgłaszają, zawsze ktoś się zgłosi w ostatniej chwili, a ktoś nie dojedzie. Od kilku lat, w naszej inscenizacji bierze udział od 150 do 180 osób, były lata, że w inscenizacji brało udział 200 osób.
TM - czy ten rok się dobrze zapowiada? Myślę o finansach, bo także dlatego rozmawiamy o tym, że chętnie widzicie następnych dobrodziejów waszej rekonstrukcji, waszej inscenizacji.
Maciej Jedliński - Oczywiście, zapraszamy wszystkie firmy do wspierania nas. Jest tu bardzo dużo pracy i bardzo duże wyzwanie finansowe zorganizowanie tego typu imprezy. Osoby, które do nas przyjeżdżają nie pobierają za to opłat, natomiast należy ich ugościć. Organizowanie wyżywienia dla tak dużej ilości osób to jest jak zorganizowanie dużego wesela.
TM - To wesele trwa trzy dni.
Maciej Jedliński - Tak, to jest trzydniowe wesele. Trzeba tych ludzi przyjąć, bo oni przyjeżdżają tutaj przede wszystkim jako fascynaci i nasi przyjaciele - dla nas, dla widowiska. Trzeba ich przenocować, nakarmić żeby wyjechali z naszego grodu zadowoleni i chcieli wrócić za rok. Jeżeli chodzi o finalne koszty to nie ma kwoty, której nie jesteśmy w stanie wydać na widowisko. Jeżeli będziemy dysponować większą kwotą więcej będziemy w stanie Państwu pokazać. Jesteśmy w stanie bardziej wzbogacić to widowisko, nie tylko ilością osób, ale również ilością broni ciężkiej typu artyleria czy ilością konnicy. Ściągnięcie koni tutaj jest bardzo kosztowne. Liczymy, że uda się nam w końcu połączyć inscenizację z efektami pirotechnicznymi, które jak wiadomo są dość drogie. Są to rzeczy, których nikt nam nie zrobi za darmo. Natomiast ci ludzie, którzy tu przyjadą, którzy będą wylewać pot na polach zamojskich, oni robią to za darmo. To są fascynacji, to są wolontariusze, którzy tu przyjeżdżają z dużą chęcią i radością.
TM - Jak wyglądają prace na tym, aby nagłośnić to przedsięwzięcie, bo o to też chodzi, aby na ten czas przyjechało dużo publiczności/turystów.
Maciej Jedliński - Na pewno znacznie przyjemniej robi się taką imprezę jeżeli mamy wsparcie widowni. Co roku ogląda nas kilka tysięcy osób, co roku ta liczba osób biorąca udział w naszej zabawie jest coraz większa. Będziemy drukować plakaty, aby takim programem jak ten zachęcać ludzi do przybycia, do zabawy razem z nami. Patronatem medialnym obejmie nas TVP Historia. Mamy także jako patrona medialnego Radio Eskę. Mam nadzieję, że wzmianki o nas się pojawią. Takie wzmianki pojawiają się w portalach internetowych grup rekonstrukcyjnych i różnego rodzaju portalach turystycznych o organizowaniu tego typu imprezy. Władze Miasta co roku drukują biuletyny informacyjne, a nasza impreza na stałe jest wpisana w program imprez, jakie odbywają się w naszym Mieście. To też jest pewnego rodzaju forma reklamy.
TM - W waszych planach również na czas lata obóz rycerski. Czy na bastionie, plateau bastionu czy w fosie? Czy są już poczynione uzgodnienia?
Maciej Jedliński - Nie mamy jeszcze wszystkiego uzgodnionego. W ubiegłym roku nasze stowarzyszenie, członkowie naszego Bractwa wystawiali się na bastionie, czyli stworzyli tam pewnego rodzaju atrakcje dla turystów.
TM - Czy są szanse, że w tym roku również?
Maciej Jedliński - Mam nadzieję, że wszystko uda się dograć. Jeszcze nie mamy potwierdzenia, natomiast rozmowy są w toku.
TM - Bo są nowi gospodarze Nadszańca.
Maciej Jedliński - Tak, są nowi gospodarze Nadszańca, zmieniła się troszeczkę sytuacja na samym plateau. Mam nadzieję, że będzie tam również miejsce dla naszego stowarzyszenia.
TM - Nie pytam bez powodu. Czy jest to porozumienie z ZGL, bo wiem, że był lokal, wynajem, zrezygnowaliście czy się nie domówiliście - chodzi o kwestie finansowe.
Maciej jedliński - Tak. Jednym z największych problemów jakie ma nasze stowarzyszenie to jest lokal. Siedzibę mamy, ale ta siedziba nie spełnia żadnych naszych oczekiwań. Taka grupa, żeby się zaprezentować potrzebuje przestrzeni, nie tylko do treningów, które wymagają zamkniętej przestrzeni gdzie możemy trenować, gdzie możemy ćwiczyć szermierkę, musztrę czy scenki rodzajowe, które na różnego rodzaju pokazach przedstawiamy. To jest jedna sprawa. Druga to są potrzebne pomieszczenia, które będą zbrojownią, takim cekhauzem i będą nie tylko na sprzęt, ale również na ubrania.
TM - Apelujemy, może ktoś ma takie dobre miejsce, które byłoby odpowiednie dla rycerzy, albo żeby ZGL spróbował opuścić ceny jakie proponuje.
Planujecie turnieje rycerskie i będą one na letnie miesiące - lipiec, sierpień i wrzesień.
Maciej Jedliński - Oprócz tego, że robimy jedną duża imprezę, w planach są trzy mniejsze. Adresatem tych imprez są turyści odwiedzający nas latem i mieszkańcy Miasta. To będzie Turniej Szabli Bojowej, Turniej Łuczniczy i Turniej Strzelecki, chodzi o strzelanie z broni czarnoprochowej. Jeżeli chodzi o dwa pierwsze turnieje miałyby miejsce w obrębie murów Starego Miasta. Nie planujemy żadnych opłat, wstęp będzie wolny. Natomiast może będą jakieś datki, ale nie mamy tego jeszcze sprecyzowane. Chodzi o to żeby uatrakcyjnić to Miasto. Mamy wiele radości jeżeli udaje nam się zgrać z imprezami miejskimi i promować to miasto, bo zależy nam na tym.
TM - Dziękuję za rozmowę.
Wszystkich zapraszamy na inscenizacje, pokazy i turnieje oraz apelujemy o wsparcie dla zamojskich rycerzy.
* * *
Ostatnio dostałem - opowiada Maciej Jedliński - spis i wycenę rzeczy, które pozostały po towarzyszu husarskim, zamordowanym w karczmie w Poznaniu w r. 1698. Był to dość ubogi husarz, bo w spisie nie było szczególnie cennych pozycji. Natomiast jest wycena: jego koń bojowy kosztował ok. 150 zł, konie pocztowe od 70 do 90 zł, "podjezdki", czyli konie tylko do przemieszczania ok. 15 zł, najlepszy z nich 20 zł. Para pistoletów tylko 15 zł, zbroja 80 zł, 50 zł zbroja "pocztowych". Jego ubrania wyceniono następująco: kontusz podbijany królikami - 250 zł, kolejny kontusz - ok. 180 zł, kołpak z lamparta - ok. 350 zł. Siodło haftowane, skórzane, poprzecierane - tylko 60 czerwonych złotych.
Jak wynika z podsumowania to wyposażenie bojowe kosztowało znacznie mniej niż ubiór zewnętrzny, który kosztował więcej niż wyposażenie pocztu husarskiego - bojowego łącznie z końmi.
Za konia husarskiego dobrej klasy potrafiła szlachta zapłacić odpowiednik 66 kg srebra. Za te pieniądze można było kupić ponad tysiąc muszkietów albo 12 dział regimentowych. Wystawienie husarii było niewspółmierne droższe od wystawienia piechoty, bo tak kosztowna była to formacja.
Lubili się pokazać towarzysze husarscy. Na wystawienie pocztu husarskiego (cztery osoby - husarz i trzech pachołków) szacuje się, że trzeba było pracować na to ok. 5 lat. Husarzy zazwyczaj pięć lat służyli. Wtedy nie chodziło pieniądze tylko o zaszczyty, urzędy za służbę w husarii.
Dzisiaj jest podobnie. Koszt wystawienia żołnierza piechoty łanowej czy cudzoziemskiej jest kilkadziesiąt razy tańszy niż wystawienie husarza.
Maciej Jedliński zapytany o koszt jaki ponosi ze względu na wykonanie kostiumu i wyposażenia jako członka Zamojskiego Bractwa Rycerskiego jego wysokości nie podał z uwagi na żonę, która o ile poznała by tę kwotę pozbyłaby się zapewne "husarza" z domu.
W Wikipedii można przeczytać, że roku 1685 koszt wystawienia pocztu husarskiego wyceniano na 5100 zł, a był to wtedy majątek porównywalny z zakupem wsi.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2011-04-10 przeczytano: 16135 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|