|
Rozmowa z Marceliną Radlińską pływaczką zamojskiej OrkiZ aktualną wicemistrzynią Polski, osiemnastoletnią pływaczką zamojskiej Orki, Marceliną Radlińską rozmawia Robert Marchwiany.
Robert Marchwiany: - Pani Marcelino, jak Pani ocenia ostatnie Mistrzostwa Polski?
Marcelina Radlińska: - Dość średnio, bo nie miałam najlepszej formy. Srebrny medal można wprawdzie uznać za sukces, ale ogólne wyniki nie były najlepsze.
- Celem było jednak uzyskanie minimum na Mistrzostwa Świata w Szanghaju. Czego zabrakło?
- Sama nie wiem. Dużo nad tym myślałam, ale ciężko mi powiedzieć dlaczego tak się stało.
- A spodziewała się Pani medalu akurat na 50 metrów "delfinem"?
- W zasadzie tak, bo jestem w tym dobra. Mogę chyba nawet powiedzieć, że ten start był najpewniejszy ze wszystkich.
- Podziela Pani zdanie swojego trenera, że gdyby Pani swój koronny dystans, czyli 200 metrów stylem zmiennym, popłynęła na medal, a nie na minimum, to byłoby to do osiągnięcia?
- Owszem, prawdopodobnie tak by się właśnie stało.
- A czemu miał służyć start na 50 metrów stylem klasycznym?
- Chodziło głównie o to, żeby tego drugiego dnia zawodów dnia nie siedzieć tylko na widowni, lecz się też rozpływać.
- Podobno tym medalem praktycznie zapewniła sobie Pani start na grudniowych Mistrzostwach Europy na krótkim basenie, które odbędą się w Szczecinie?
- Prawdopodobnie tak, bo powołania mają otrzymać pierwsze dwa miejsca z każdej konkurencji.
- A proszę wyjaśnić Czytelnikom, bo to chyba kwestia dość zasadnicza, czym się różni w praktyce pływanie na dużej pływalni od tego na mniejszej?
- Krótki basen dla mnie jest o wiele przyjemniejszy. Łatwiej mi się w nim pływa, bo jest tam więcej nawrotów, a przy nich można trochę odpocząć.
- Jak próbowała sobie Pani nadrobić brak dużego basenu w Zamościu?
- Musiałam wyjeżdżać na obozy do miejsc, gdzie taka pływalnia istnieje. Siłą rzeczy musiałam też pracować z tamtejszymi trenerami i być może to miało wpływ na brak formy. W sumie trenowałem z czterema różnymi szkoleniowcami.
- Gdzie jest najbliższy duży basen od Zamościa?
- W Dębicy i Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie właśnie odbywały się ostatnie Mistrzostwa Polski.
- Jak zatem będą wyglądać Pani kolejne starty?
- Zaraz na początku wakacji jedziemy na obóz do Kraśnika. Po nim będę startowała w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, a następnie będę przygotowywać się już do Mistrzostw Europy.
- Jest Pani w wieku, w którym wiele pływaczek i pływaków często kończy swoją przygodę z pływaniem. Pani jednak tego robić nie zamierza. Czy igrzyska olimpijskie w Londynie są imprezą, od której uzależnia Pani swoją dalszą karierę?
- Chyba nie. Myślę, że będę trenować również na studiach. Tego jestem właściwie pewna. Nie wiem tylko czy będzie to pływanie w pełni wyczynowe, z nastawieniem na wyniki na światowym poziomie, czy po prosto trenowanie do zawodów ogólnopolskich.
- A gdzie Pani chciałaby kontynuować karierę po maturze? Na jakiej uczelni?
- Mam duży problem z wyborem, bo w Polsce na dobrych uczelniach nie ma warunków, żeby trenować pływanie. Raczej nie zamierzam iść na AWF, bo w szkole mam rozszerzoną matematykę i geografię, a zatem chciałabym studiować coś związanego z ekonomią. Na razie myślę o Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie - bo tam jest klub pływacki - albo o Wrocławiu.
- A gdyby pojawiła się opcja treningów w którejś z uczelni zagranicznych?
- Wydaje mi się, że raczej nie wchodziłoby to w grę. Nie sądzę, że czułabym się tam dobrze. Jestem bardziej przyzwyczajona do polskich warunków.
- Co uważa Pani, że mogłaby poprawić w swoim pływaniu? Bardziej technikę, czy raczej parametry fizyczne?
- Obie te rzeczy. Dużo mi brakuje do uzyskania optymalnej techniki. Ostatnio zresztą próbowaliśmy wraz z trenerem coś zmienić w tym elemencie i w miarę dobrze to wyszło. Muszę też na pewno mieć więcej siły i wytrzymałości.
- Jak wygląda typowy dzień Marceliny Radlińskiej, kiedy akurat nie przebywa ona na zawodach lub obozie?
- Wstaję o piątej rano. Od szóstej do siódmej dwadzieścia pływamy w basenie. O ósmej zaczynam szkołę, którą kończę o czternastej dwadzieścia. Od piętnastej do siedemnastej mam drugi trening. W domu jestem przed osiemnastą. Wtedy mam wreszcie czas dla siebie, choć oczywiście muszę też zająć się lekcjami.
- Czy trening polega wyłącznie na pływaniu określonej ilości kilometrów określonym stylem, czy również dochodzą tu jakieś inne elementy?
- W Zamościu praktycznie tylko pływam. Bywa, że jeszcze w domu wykonuję gimnastykę, jeśli mam czas.
- Jak duże koszty wiążą się z Pani treningami i startami?
- Ciężko to określić. Na pewno dojazdy wiele mnie kosztują. Tak samo wyżywienie w szkole, bo nie mogę po prostu zjeść w domu obiadu. Podobnie sprzęt, czyli stroje, czepek, okulary. To wszystko pochłania dużo pieniędzy, a stroje startowe to już w ogóle są bardzo drogie.
- Ile wynosi żywotność jednego takiego stroju treningowego?
- Taki naprawdę dobry wytrzyma ponad rok. Musi to być strój chloroodporny, przeznaczony konkretnie do treningów. Ostatnio preferuję kostiumy firmy Arena.
- Wiadomo, że duże wsparcie otrzymuje Pani ze strony sponsora, a także ze stypendiów. Czy ta pomoc pokrywa rzeczywiście wszystkie Pani potrzeby? Czy jednak musi Pani ciąć wydatki?
- Na pewno ciąć wydatki muszę. Nie mogę sobie pozwolić na kupowanie strojów startowych na każde ważniejsze zawody. Niektórzy zawodnicy takie stroje dostają i nie mają z tym problemów. Na dojazdy mi wystarcza, a stroje kupuję, jeśli muszę. Ogólnie jest z tym w miarę dobrze.
- Zgłasza Pani sponsorowi zapotrzebowanie na stroje, czy po prostu otrzymuje Pani na to określoną pulę pieniędzy?
- Ogólnie od sponsora dostaję pieniądze na paliwo na dojazdy. Stroje kupuję ze stypendiów.
- Uważa się, że trening pływaka jest generalnie bardzo monotonny i można go sprowadzić do beznamiętnego pływania od ściany do ściany. W jaki sposób staracie się go urozmaicać?
- Ciężko to określić. Na pewno rozmową ze znajomymi, a właściwie przyjaciółmi, bo trenując razem jesteśmy niemal jak rodzina. Tak więc między samymi treningami rozmawiamy i żartujemy, ale podczas samego pływania ciężko wprowadzić coś urozmaicającego.
- A bywa, że zostajecie czasem po treningu, żeby zupełnie na luzie sobie w wodzie poszaleć?
- Czasami tak, ale po treningu najczęściej wszyscy chcą jak najszybciej wrócić już do domu.
- A w nieliczne dni wolne od treningów zdarza się Pani rekreacyjnie popływać?
- Nie, nie. Jeśli nie muszę, to nie pływam.
- Proszę wymienić największe zalety i największe wady trenera Zbigniewa Lewickiego.
- Jego zaletą jest bardzo duża wyrozumiałość. Jest najbardziej wyrozumiały spośród wszystkich trenerów, z którymi pracowałam. Potrafi zmienić trening, jeśli widzi, że jesteśmy zanadto zmęczeni. A wady? Czasami nie dostrzega pewnych oczywistych rzeczy dla zawodnika.
- Czytając najpoczytniejsze internetowe fora pływania można odnieść wrażenie, że środowisko pływackie nie jest najprzyjemniejsze we wzajemnym współżyciu. Przynajmniej jeśli chodzi o stosunki między poszczególnymi klubami.
- To zależy, bo w Polsce często się zdarza, że kluby za sobą nie przepadają. Ja na przykład jestem bardzo zadowolona, jeśli chodzi o środowisko pływaków z naszego województwa, bo praktycznie wszędzie tam mam świetnych przyjaciół. Natomiast poza Lubelszczyzną często jest tak, że trenerzy lub zawodnicy kłócą się między sobą.
- A zatem z kim Lubelszczyzna najczęściej miewa zatargi?
- My się w sumie z nikim nie kłócimy. Tak naprawdę to inne kluby - zdecydowanie większe - mają jakieś animozje.
- Jak duża jest szansa, że z "Orki" nie tylko Pani będzie osiągać sukcesy wśród seniorów?
- Myślę, że spora, bo jest u nas dużo grup z młodszymi zawodnikami. Mamy na przykład Michała Brzusia, który jak na razie świetnie pływa. Dlatego uważam, że ci młodsi pływacy też osiągną bardzo dobre wyniki.
- Ma Pani odczucie, że jest już swego rodzaju autorytetem dla swoich młodszych koleżanek i kolegów?
- Czasem tak. Niekiedy wydaje mi się, że oni autentycznie przypatrują się temu co robimy, jak się zachowujemy i jak przygotowujemy do startów. Mamy już większe doświadczenie i oni nas podpatrują.
- Czy miasto wspiera zamojskie pływanie w stopniu wystarczającym?
- Wydaje mi się, że nie do końca. Nasz klub ogólnie ma problemy finansowe. Bywa, że nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy, by pojechać na zawody. Musimy więc dopłacać.
- Wracając do pływania ogólnie. Pani zaczęła pływać stosunkowo późno i trochę przypadkowo, bo chodziło o zwykłą gimnastykę korekcyjną. Gdyby zetknęła się Pani z pływaniem trochę wcześniej, to byłoby Pani teraz łatwiej trenować i startować?
- Myślę, że teraz nie ma to większego znaczenia. Kiedy zaczęłam pływać w drugiej klasie szkoły podstawowej, to jeszcze nie było za późno.
- A jaki wiek jest optymalny do rozpoczęcia nauki pływania?
- Najlepiej, by nauka pływania rozpoczęła się w pierwszej klasie lub w "zerówce".
- A co Pani sądzi o nauce pływania dla niemowląt?
- To nie jest zły pomysł. Chodzi w nim o to, by dzieci nie bały się wody i by się z nią oswoiły. To później pomaga w opanowaniu konkretnych stylów pływackich.
- Porozmawiajmy teraz na temat rewolucji sprzętowej, jaką zarządziła FINA półtora roku temu. Czy słusznie nakazano zawodnikom pływać znów w kostiumach z tkanin?
- Na pewno tak. Teraz mamy równe szanse. My nigdy nie mieliśmy tak zaawansowanych strojów, jak na przykład Chińczycy, czy Amerykanie. Oni mieli już jakieś przepływowe kieszonki i inne cuda-wianki. My nie mieliśmy do tego żadnego dostępu. Tamta sytuacja premiowała tych pływaków, którzy mieli lepszy strój, a nie większy talent.
- A gdyby FINA poszła jeszcze dalej i nakazała pływanie w kostiumach nie do kolan, lecz o krótszym kroju?
- To jest mi w sumie obojętne. Krój do kolan już tak dużo nie pomaga. Tyle, że ściska on mięśnie i to jest troszkę pomocne, bo lepiej się wówczas czuje wodę.
- Ostatnia kwestia, jaką chciałem z Panią poruszyć, to Pani zwycięstwo w Plebiscycie na Najlepszego Sportowca Miasta Zamościa 2010 roku. Jak Pani przyjęła to rozstrzygnięcie?
- Poczułam się naprawdę bardzo wyróżniona. Na pewno się tego nie spodziewałam, bo jest tylu zawodników w Zamościu, którzy mają większe doświadczenie i odnieśli większe sukcesy, a uhonorowano mnie. Byłam więc ogromnie zaskoczona.
- A zatem na kogo Pani oddałaby swój głos?
- Myślę, że zagłosowałabym na Pawła Fajdka lub Katarzynę Kitę.
- Bardzo serdecznie dziękuję Pani za rozmowę.
- Ja również dziękuję.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2011-05-30 przeczytano: 11804 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|