|
Zamojska gala czterech tenorówGala czterech tenorów lub gala piosenki neapolitańskiej - taki wymiar przybrał porywający koncert "Włoskiej nocy operowej" odbywający się w ramach IV Festiwalu Kultury Włoskiej ARTE, CULTURA, MUSICA E... w Zamościu (11.06.).
W najlepszej formie, wraz z orkiestrą Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego pod batutą Tadeusza Wicherka, swój kunszt zaprezentowali światowej sławy tenorzy: Christian Polus, Dariusz Stachura, Tadeusz Szlenkier i Adam Zdunikowski.
- To nie był turniej, gdzie czterech tenorów walczy o te górne dźwięki. To była bardzo przyjemna atmosfera i przygoda, którą będę bardzo długo wspominał. Wszyscy interpretowaliśmy piosenki neapolitańskie sercem i mam nadzieję, że to było widać - powiedział Christian Polus, który zdominował koncert swoją charyzmą.
- Ponieważ w koncercie było dużo śpiewania, dla trzech tenorów troszeczkę za dużo - więc zaprosiłem czterech tenorów. Poza tym jest ogromna różnorodność. Każdy tenor jest jakby z innej bajki, każdy ma inny głos, inny charakter, a to na tym polega. Chciałem pokazać tę różnorodność - objaśniał Tadeusz Wicherek dyrektor muzyczny Festiwalu Kultury Włoskiej i dodał:
W doborze repertuaru pomógł mi Christian Polus, który cały ten materiał nagrał wraz z trzema tenorami w Niemczech. Nagrali w wersji niemieckiej, a my wykonaliśmy ten repertuar w wersji włosko-polskiej. Chciałem żeby to było zrozumiałe, dlatego zleciłem przetłumaczenie tego na język polski, ale część wybrzmiała po włosku. Były też piosenki, które wykorzystywały teksty, np. "La dolce vita" (słodkie życie). Tego się już nie tłumaczy, bo wiadomo co to jest.
Wyborowy skład wykonawców zaprezentował publiczności prawdziwy popis umiejętności i dostarczył wielu niezapomnianych wrażeń muzycznych. Wysoki poziom artystyczny, znakomite głosy jednego z najlepszych chórów akademickich w Polsce oraz mistrzowska gra "Namysłowaków" w pięknej scenerii Rynku Wielkiego to skrót tego, co wydarzyło się podczas sobotniego koncertu w Zamościu.
Wydarzenie muzyczne zyskało także niezwykle estetyczną oprawę w osobach tancerzy ze szkoły baletowej z Warszawy. Atutem koncertu było jego prowadzenie przez niezrównaną Małgorzatę Dybowską, z pochodzenia zamościankę, która nie tylko zaprezentowała wykonawców i utwory, ale także skrzącą się od anegdot, uroczą gawędę. I zaprawdę - był to fascynujący spektakl, który poruszył nie tylko serca i duszę, ale wszystkie zmysły.
Gospodarz festiwalu Lech Nowicki zapowiadając koncert Włoskiej Nocy Operowej nie miał wątpliwości, że cel jakim jest popularyzacja kultury włoskiej w Zamościu - został osiągnięty. Brzmi sygnał muzyczny festiwalu, na który składają się włoskie utwory w opracowaniu Zbigniewa Małkowicza.
Opera to głosy tenorowe - podkreślała Małgorzata Dybowska. Tu wypunktowana została zgodność z formułą koncertu "Włoskiej Nocy Operowej". Po czym prowadząca koncert przytoczyła definicję głosu tenorowego z pocz. XIX w.: Tenor jest najwyższym głosem męskim i swą skalą zwykle obejmuje dźwięki od "C" małego do słynnego "C" dwukreślnego. Tenorzy są bardzo poważani wśród śpiewaków operowych, szczególnie za umiejętność wyciągnięcia tak wysokiego głosu, mimo tak trudnego do zaśpiewania dla mężczyzn wysokiego "C". Jednak tenor klasyfikuje się jako głos nienaturalny, wynaturzony, niepozostający w zgodzie z naturą rodu męskiego.
Tak pisano niegdyś. A jak jest w XXI w. przekonaliśmy się już za chwilę i zamiast arii operowych upajaliśmy się pięknem piosenek neapolitańskich zaśpiewanych pełnym głosem "w zgodzie z naturą rodu męskiego".
Na przestrzeni wielu lat powstało około tysiąca piosenek neapolitańskich. Tadeusz Wicherek dokonał znakomitego wyboru i zaproponował dwadzieścia dwie kompozycje mniej znane, ale chyba jeszcze piękniejsze niż słynne "O sole mio".
Wielka sztuka wokalna czterech tenorów przemówiła do nas w postaci pieśni "Powódź" i "Dame Esperanza" (Dajmy nadzieję/Pozwólmy żyć nadzieją) - wykonanej w towarzystwie grupy baletowej z Warszawy. Młodość, talent i uroda i niezwykłe układy choreograficzne (przygotowane przez Zofię Rudnicką i Ewę Głowacką, związane z Teatrem Wielkim i In. teatrami operowymi w Polsce), jako nieme wyznanie miłości tańcem.
Piosenka neapolitańska, bez której kultura włoska nie miałaby prawa bytu, to duma każdego Włocha a zwłaszcza neapolitańczyka, którym był również największy tenor wszechczasów Enrico Caruso, określany mianem "króla tenorów". Broniła się piosenka swoją melodyjnością, lekkością melodii i prostotą. Był w niej humor, opisana przyroda i oczywiście gorące uczucia, czyli wszystkie odcienie miłości, nadziei, wiary i zazdrości - cała filozofia życia Neapolitańczyków - "Carpe diem" (chwytaj dzień).
Pozostawało tylko zasłuchać się w tej piosence i cieszyć życiem. Serwowano kolejne piosenki neapolitańskie, a pierwszą z nich "Wzywam cię" Ernesto de Curtisa zaśpiewał opromieniony sławą, obsypany zaszczytami i obdarzony miłością publiczności i kobiet Adam Zdunikowski. Piosenkę "Wędrowiec" albo "Obieżyświat" - wspomnienie o ziemi ojczystej - wykonali czterej tenorzy. Piosenkę "A more Scusami" w wykonaniu twórcy "Trio tenorów" Christiana Polusa, o zakochanym młodym chłopcu zapewniającym wybrankę o swojej miłości - ozdobił zjawiskowy taniec baletnicy.
Wspaniałe wykonanie piosenki "O małym marynarzu" to zasługa mistrzostwa "Obywatela świata", śpiewającego na wszystkich estradach operowych, o którym Luciano Pavarotti miał rzec: "Grande tenore Polacco" - Dariusza Stachury, goszczącego po raz kolejny w Zamościu. "Bo miłość jest przy tobie wszędzie i będzie trwać po wieczny czas" - śpiewali rewelacyjnie czterej tenorzy w piosence "Neapolitańska miłość" - głosem przyciągającym uwagę słuchaczy, zachwyconych barwą ich głosów, czyli nonszalancką elegancją - jak to określiła Małgorzata Dybowska.
Neapolitańczycy śpiewali od XIII w., śpiewali dzień i noc, aż wreszcie zniecierpliwiony tym cesarz wydał edykt, na mocy którego zakazał śpiewania piosenek neapolitańskich zwłaszcza w nocy. Na szczęście dla słuchaczy, nikt w Zamościu takiego zakazu nie wydał i mogliśmy wysłuchać Tadeusza Szlenkiera - filozofa, wykształconego w sztuce wokalnej przez Romana Węgrzyna, związanego z Uniwersytetem w Yale, który pokazał swoje umiejętności w utworze "Noi sempre, noi per sempre" (My zawsze, my na zawsze), tworząc również piękną scenę z baletnicą. Artyście podobnie jak i wszystkim tenorom towarzyszyła Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego i Chór Akademicki Uniwersytetu Medycznego w Lublinie pod dyrekcją Moniki Mielko. Całością dyrygował Tadeusz Wicherek.
"Dzwony mej wioski" - przepiękną, radosną pieśń zaśpiewał Adam Zdunikowski. Bajkę z morałem/przesłaniem "Nie szukaj złota" wykonali czterej tenorzy. Następną piosenką neapolitańską była "Non dimenticar" (Nie zapomnisz mnie) w wykonaniu Christiana Polusa, obok którego pojawiły się na scenie baletnice - "kusicielki". Ponownie czterej znakomici tenorzy i "Sei tu la melodia". Piosenki wzruszały a finezja wykonania zachwycała.
Na przestrzeni lat w przeróżny sposób określano głosy tenorowe: "Każdy jego ton to autentyczna moneta prosto z mennicy, rzucał ją na ladę jedną po drugiej, jak złote suwereny" - tak pisano o Beniaminie Gili. "Struny głosowe tego tenora musiał chyba ucałować sam Bóg" oraz "Glos tego tenora stworzony jest do łagodnych nocy księżycowych" - cytowała Małgorzata Dybowska.
Wszystkie kolejne piosenki neapolitańskie traktowały o wielkiej, gorącej miłości. "Niebo w pokoju" mogliśmy wysłuchać w wykonaniu Tadeusza Szlenkiera. Następny utwór "Il nostro concerto" (Nasz koncert) zaśpiewał Christian Polus. "Uwierz w siebie" to wykonanie czterech tenorów. Piosenki "Serce" i tango "Zazdrość" to rewelacyjny śpiew Christiana Polusa. Tango wykonali również tancerze: Sara Gorbaczyńska, Hanna Wiadrowska, Natalia Pasiut i Grzegorz Maślanka.
Już na zakończenie koncertu Małgorzata Dybowska podzieliła się z publicznością opowieścią o sławetnym, przysłowiowym wysokim "C", które jest "być albo nie być" udanego koncertu, okraszając opowieść anegdotami. Zapewniła publiczność, że występujący soliści mają znakomite wysokie "C" i jeszcze dużo wyższych dźwięków, na które wchodzą bez najmniejszego trudu.
Koncert zbliżył się do finału. "Amore e facile" i czterech tenorów zaśpiewało o miłości, na którą zawsze trzeba liczyć. Typową lirykę neapolitańską "Zakochany żołnierz" usłyszeliśmy w wybitnym wykonaniu Dariusza Stachury. Oczarowało nas wykonanie "La dolce vita" - "Bo życie jest jak słońca blask" - w oprawie pięknego układu choreograficznego tancerek. Oklaskom i zachwytom nie było końca.
Do czasu tego koncertu mogłoby się wydawać, że piosenka neapolitańska to "O sole mio" czy "Wróć do Sorento" i Santa Lucia". Okazało się jednak, że wspaniałych piosenek neapolitańskich tak na prawdę nie znamy, a przecież słuchać ich można w nieskończoność.
Na zakończenie wielkiego wydarzenia muzycznego w Zamościu jakim była "Włoska Noc Operowa" fenomenalne, porażające pięknem i potęgą wykonanie "Tarantelli" (taniec włoski) w wykonaniu czterech wybitnych tenorów, którzy zaśpiewali:
"Przyjaciele, dziś nasz dzień,
Radości nadszedł czas
Niech zabrzmi toast i śpiew
Za życie, przyjaźń i ten piękny dzień".
Koncert rewelacyjny, pogodny, radosny i pełen niespodzianek dał wspaniałe widowisko, ukazujące piękno głosu tenorowego. Nagrodą dla wszystkich wykonawców były brawa słuchaczy, a tych niewątpliwie nie zabrakło. Po owacjach na bis, ponownie rewelacyjna "Tarantella" brawurowo wyśpiewana przez tenorów, zagrana przez muzyków Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego i wyklaskana przez publiczność.
Takiego koncertu jeszcze w Zamościu nie było. Mam prawo sądzić, że znaczna część publiczności chętnie wysłuchałaby koncertu, który ich uszczęśliwił, ponownie. Zabrakło natomiast gwiazd na niebie, ale to zrozumiałe - tej nocy w obawie przed strąceniem ich przez mocne głosy tenorowe, nie zaryzykowały wyjścia zza chmur. Brawo Tenorzy, brawo Tadeusz Wicherek!
Zamość onLine jest patronem medialnym
IV Festiwalu Kultury Włoskiej ARTE, CULTURA, MUSICA E... autor / źródło: Teresa Madej fot. Renata Bajak dodano: 2011-06-14 przeczytano: 16781 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|