|
Wojewoda zapłaci za błędy zamojskiego szpitalaRodzina noworodka zakażonego w zamojskim szpitalu posocznicą wywalczyła od skarbu państwa 200 tys. zł odszkodowania. Dziecko będzie również dostawać co miesiąc 3 tys. zł renty
Marysia skończy w czerwcu dziesięć lat. Ma porażenie mózgowe, przeszła już kilka zabiegów, m.in. ortopedycznych i okulistycznych. Ma też trudności w poruszaniu się - często się przewraca, ma trudności w pisaniu, czasem na kilka minut traci świadomość. Jest pod stałą opieką rodziców i rehabilitantów. W szkole podstawowej chodzi do klasy integracyjnej.
Byłaby zdrowa, gdyby nie zaniedbania, do jakich doszło w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Zamościu dziesięć lat temu. To w nim urodziła się Maria - jako wcześniak, poprzez cesarskie cięcie w 35 tygodniu ciąży. W 10-stopniowej skali Apgar oceniającej zdrowie dziecka dostała 8 punktów. Jednak ze względu na wczesne narodziny trafiła do inkubatora.
Problemy zaczęły się w siódmej dobie jej życia. Dziewczynka miała trudności z oddychaniem, przyspieszone bicie serca, słabo reagowała na bodźce zewnętrzne. Z objawami wstrząsu septycznego została przewieziona do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie, tam lekarze stwierdzili m.in., że jest zarażona bakterią posocznicy. Choroba spowodowała porażenie jej mózgu.
Posocznica była wynikiem zakażenia krwi dziecka w szpitalu - na oddziale noworodków panowały fatalne warunki sanitarne. W tych samych salach umieszczone były kobiety oczekujące na poród lub tuż po nim i pacjentki ze schorzeniami ginekologicznymi. Pieluchy były prane w salach, w których leżeli chorzy, a personel mył ręce używając do tego kranów nad wanienkami dla noworodków. Potwierdziła to kontrola inspekcji sanitarnej. W tym samym czasie wystąpiły na tym oddziale jeszcze trzy inne zakażenia posocznicą i dyrekcja szpitala musiała go zamknąć na kilka miesięcy, by pozbyć się bakterii.
W 1998 roku rodzice Marysi zaczęli się domagać od skarbu państwa zadośćuczynienia, bo szpital podlegał wojewodzie lubelskiemu. Pierwszy proces w zamojskim Sądzie Okręgowym przegrali. Sąd nie dopatrzył się związku pomiędzy porażeniem mózgowym dziecka a jego pobytem w szpitalu. Jednak lubelski Sąd Apelacyjny uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Na jesieni zeszłego roku Sąd Okręgowy w Zamościu, po zasięgnięciu m.in. opinii biegłych specjalistów z zakresu epidemiologii i neurologii dziecięcej, uznał, że szpital jest jednak winny chorobie dziewczynki. Zasądził od skarbu państwa m.in. 200 tys. zł odszkodowania i 3 tys. zł comiesięcznej renty. Jednak prawnicy wojewody odwołali się od tego wyroku.
Wczoraj ostatecznie Sąd Apelacyjny w Lublinie odrzucił ich apelację. Wyrok jest prawomocny, wojewoda będzie musiał wypłacić pieniądze. - Mamy satysfakcję z tego wyroku, ale odszkodowanie i tak nie zrekompensuje naszych krzywd - mówi ojciec dziewczynki. On sam jest chirurgiem, jego żona farmaceutką. Od dziewięciu lat większość swojego czasu poświęcają opiece nad córką. - Gdybyśmy dostali te pieniądze wcześniej, to jej rehabilitacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, byłaby zapewne skuteczniejsza - wyjaśnia.
Nie wiadomo, czy wojewoda wystąpi do Sądu Najwyższego o kasację wyroku. - Nie znam jeszcze szczegółów sprawy i nie mogę na razie nic na ten temat powiedzieć - powiedziała "Gazecie" Małgorzata Trąbka, rzecznik wojewody.autor / źródło: Sebastian Luciński / gazeta.pl dodano: 2007-03-28 przeczytano: 3197 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|