|
Kolejowy pejzaż Dziś będzie o kolei. Wiem, że wiele osób bardzo się niecierpliwiło i dopytywało kiedy wreszcie znów poruszę ten temat na łamach zamosconline. Słyszałem nawet zarzuty, że odwróciłem się od tej sprawy i całkowicie zadowalam się przywróceniem TLK-i, którą mogę dojechać na Śląsk. To nieprawda, a wiedzą o tym najlepiej Czytelnicy "Gazety Zamojskiej", która chyba nigdy wcześniej nie pisała na kolejowe tematy z większą częstotliwością od chwili, gdy podjąłem tam pracę.
Ale zanim o pociągach, najpierw zaległa listopadowa nominacja w moim prywatnym plebiscycie na najgłupszą wypowiedź w mediach Lubelszczyzny. Zwlekałem z nią długo, ale gdy przeczytałem co powiedział nie tak dawno mianowany prezes MZK Jarosław Maluha, nie miałem żadnych wątpliwości. On to w artykule Bogdana Nowaka z "Kroniki Tygodnia" wydanej 29 listopada w taki sposób tłumaczył bałagan w rozkładzie jazdy, gdzie nie można się zorientować kiedy kursują niskopodłogowce: Blisko połowa naszego taboru to autobusy niskopodłogowe (jest ich ponad 20 - przyp. red.). Większość z nich kursuje stale na najważniejszych, miejskich liniach, np. nr "3" lub "10". Jeżdżą także m.in. na osiedle Karolówka. Niepełnosprawni nie powinni mieć kłopotów z podróżowaniem. Jeśli poczekają na przystanku, to taki autobus, jeżeli nie od razu, to za jakiś czas na pewno przyjedzie. /Dlaczego zrezygnowano z oznaczenia kursów autobusów niskopodłogowych literą "N" w rozkładach jazdy MZK?/ Tak jest nam po prostu łatwiej organizować pracę przedsiębiorstwa. Mamy teraz większą swobodę. To dla nas ważne. Proponuję nowe rozwinięcie skrótu tego przedsiębiorstwa - Może Zawiozą Klienta.
Przejdźmy zatem do innej gałęzi transportu, która przyzwyczaiła swoich użytkowników do podobnego traktowania. To prawda, że obecnie piszę o niej z zupełnie innej perspektywy, bo jak przed rokiem nie jeździło do nas nic, tak teraz mamy w rozkładzie jedną parę pociągów dalekobieżnych i cztery lokalne, kursujące do Lublina. Te ostatnie bardzo mi się przydały podczas podróży do Warszawy i w pełni popieram ich kursowanie. Zresztą coraz więcej osób przekonuje się do nich i frekwencja w tych pociągach dość często jest dobra lub nawet bardzo dobra. Co prawda siedzenia w autobusach szynowych mogłyby być odrobinę bardziej miękkie, ale mimo wszystko są one bardziej komfortowe niż w busach.
Co nas czeka w przyszłości? To zależy, jak na to spojrzymy. Nowy rozkład jazdy, który wejdzie w życie już w niedzielę, zawiera zarówno "Hetmana" (już oficjalnego!) do Zielonej Góry, jak i dotychczasowe szynobusy. Do tego w sezonie mają pojawić się kursy do Jarosławia, który leży już na magistrali południowej E30. Mam nadzieję, że do tego czasu ich rozkład zostanie poprawiony, bo teraz skomunikowania tych pociągów ze składami kursującymi ku Krakowowi są idealnie rozmontowane. Jadąc do Lublina zaś możemy liczyć na dosyć ciekawą komunikację z TLK-ami kursującymi do stolicy, a także m.in. nad Bałtyk. Jeśli jeszcze rzeczywiście uda się zbudować przystanek Zamość Stare Miasto, to faktycznie sytuacja znacznie się poprawi.
Teraz o rzeczach mniej przyjemnych. Po pierwsze: Przewozy Regionalne uparły się znów uruchamiać pociąg, który nie pasował nawet kolejarzom, czyli sławetnego "Podkomorzego" relacji Chełm- Zamość-Chełm. Po drugie: choć trudno w to uwierzyć, jego rozkład od niedzieli będzie jeszcze głupszy aniżeli był, gdy szynobus ten kursował podczas tegorocznego lata. Tym razem drużyna konduktorska wraz z maszynistą będzie musiała stać przez godzinę (!!!) w Rejowcu, zanim skład ruszy do Chełma. Oficjalnym tłumaczeniem jest lepsze skomunikowanie z pociągiem do Lublina, na który będzie się można przesiąść z "Podkomorzego". W takie tłumaczenie mógłby uwierzyć chyba tylko nowy minister transportu... Po trzecie: jak doniósł branżowy portal rynek-kolejowy.pl, pociąg ten na początku przyszłego roku... zostanie zlikwidowany! Nie wiem dlaczego więc w ogóle uruchamiają to coś. Kolejowi decydenci najwyraźniej ostro rywalizują z politykami w zakresie wymyślania idiotyzmów i niedostrzegania dobrych alternatyw. Hrubieszów aż się rzuca w oczy w kontekście choćby dowozu tamtejszej ludności na "Hetmana".
Nie będzie jednak też zbyt fajnie, jeśli chodzi o komfort podróżowania "Hetmanem". Jeżeli ktoś zachęcony tempem jazdy z Zamościa do Rzeszowa pomyśli, że dalej pojedzie się równie szybko, to niestety będzie w sporym błędzie. Linia E30 przechodzi w tej chwili kapitalny remont, będący w zasadzie budową od samego początku. Zaczyna się ona jeszcze przed Rzeszowem, a kończy (z przerwami) aż w województwie śląskim. Dzięki tym na pewno bardzo potrzebnym pracom czas podróży skróci się znacznie, ale na razie trzeba będzie się uzbroić w cierpliwość. Dlatego właśnie z Rzeszowa do Katowic będzie się jechało aż 6 godzin (Kraków-Katowice 2h 20') i to przez cały 2012 rok. Zaznaczam przy tym, iż sam rozkład będzie się w ciągu roku nieco zmieniał. Niedużą poprawę odczujemy dopiero w roku kolejnym, ale później będzie już naprawdę coraz lepiej.
Oczywiście jest pytanie, czy do tego czasu "Hetman" się utrzyma. Z tym może być różnie. Na pewno mam w sobie więcej optymizmu aniżeli jeszcze w lutym. I tak zresztą miałem go zdecydowanie więcej niż prezydent Marcin Zamoyski. Nie zapomnę, jak podczas sesji Rady Miejskiej 28 lutego histeryzował, że jeśli ludzie nie będą jeździć tym pociągiem, to PKP Intercity skasuje go może nawet już po miesiącu. Nie zapomnę tym bardziej, że jego wystąpienie było wyraźnie skierowane do mnie, sądząc po kierunku wzroku pana prezydenta. Nie zapomnę też, jak miesiąc później nasz naczelny włodarz przedstawił rzekomo hiobowe wieści, czyli statystyki frekwencji owej TLK-i. Jego zdaniem 12-15 osób które docierały do nas tym środkiem transportu lub nim od nas odjeżdżały (krótko po uruchomieniu pociągu i przed jakimikolwiek szczytami przewozowymi) stanowiły wynik tragiczny. Wystarczyło jednak poczekać, a liczba pasażerów znacznie się zwiększyła. Zwłaszcza wśród studentów, którym (zwłaszcza po niedawnej podwyżce cen busów do Krakowa) bardziej opłacało się jechać koleją. Teraz będzie to jeszcze bardziej korzystne (i to także dla osób nieuprawnionych do ustawowych zniżek), bo odcinek Zamość - Rzeszów został włączony do obowiązywania tzw. Biletu Rewelacyjnego.
Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chodzi mi o to, by podkreślić, że prezydent Zamoyski się mylił. Przeciwnie, jestem od tego jak najdalszy. Piszę to również do pana Kazika, który w moim ubiegłotygodniowym tekście dopatrzył się nieczystych intencji, czemu dał wyraz w swoim komentarzu. Chodzi mi raczej o to, że teraz możemy podejść do tego tematu spokojniej. Oczywiście nie mamy pewności, że "Hetman" nie zniknie wraz z tzw. korektą marcową, ale moim zdaniem prawdopodobieństwo tego jest dość małe. Zwłaszcza, iż mam wrażenie, że obecny prezes PKP Intercity nie traktuje trakcji spalinowej jako zła wcielonego, tylko jako problem, który można konstruktywnie rozwiązać. Ale tutaj po owocach go poznamy...
Bardziej obawiam się innych okoliczności, których celem ogólnym jest wygaszenie popytu na podróżowanie pociągami. Obecny minister transportu Sławomir Nowak przyszedł do resortu w przekonaniu, że wszelkie doraźne trudności na kolei można rozwiązać bardzo prostymi metodami. No i wpadł na pomysł (oficjalnie, bo nikt nie wierzy, iż nikt "betonowy" mu go nie podsunął), że aby rozładować tłok w pociągach, zwłaszcza podczas szczytów przewozowych, należy wprowadzić obowiązkowe miejscówki również w klasie 2 pociągów TLK. Początkowo obawiałem się, że ma on na myśli wszystkie składy jadące pod tą marką, ale okazało się, iż do końca lutego ów "pilotażowy program" miejscówek za 5 złotych obejmie cztery pary pociągów (w tym "Gałczyńskiego" relacji Lublin-Szczecin, tak więc niech uważają ci, którzy zechcą jechać tym pociągiem przesiadając się na niego z pierwszego szynobusu z Zamościa). Ponieważ system sprzedaży miejscówek na dotychczasowe pociągi objęte obowiązkową rezerwacją mocno kuleje, można się spodziewać sporego bałaganu. Można tez iść o zakład, że na peronach będzie trochę luźniej, bo niektórym ludziom zwyczajnie się odechce jeździć pociągami. Co ciekawe, istnieje dość spore grono osób, którym się to podoba i to nawet wśród tzw. miłośników kolei. Zapewne więc media bez trudu znajdą kogoś, kto powie przed kamerą, że jest zadowolony, bo nie musiał jechać w tłoku, no i decydenci będą wniebowzięci. A że zarazem liczba pasażerów spadnie? Wbrew pozorom jeśli pojadą samochodami, to "pekap" może z tego tytułu otrzymać również ładne pieniądze z tzw. Funduszu Kolejowego. To znacznie prostsze niż umiejętne gospodarowanie taborem. Dlatego rośnie we mnie obawa, że po lutym władza dojdzie do wniosku, że miejscówki to fajna rzecz i rozciągną je na większą liczbę TLK. Może nawet na wszystkie?
I tak docelowo zbliżymy się do modelu, w którym kolej dalekobieżna funkcjonować będzie tylko na magistralach, a kolej regionalna stanie się koleją metropolitalną (co zasługuje na odrębne poruszenie w związku z sytuacją Przewozów Regionalnych). Klientela zostanie przewietrzona i pociągami będą jeździć przed wszystkim ludzie o niemałych dochodach. To owszem, stanowi duże zagrożenie również i dla nas. Dlatego nasi politycy mogą się w tej sprawie wykazać.
Nie zmienia to jednak faktu, że gorąco wszystkich zachęcam do podróżowania pociągami. To jest najlepszy wyraz poparcia dla tego środka transportu. Wspólnie możemy zadbać o kolej w naszym regionie. A Zamojszczyzna pokazała już, że ją kocha.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2011-12-08 przeczytano: 16587 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|