|
Gramy własną muzykę - rozmowa z Ofensywą BrunetówNazwę zespołu wymyślił Bogdan Nowak (dziennikarz Kroniki Tygodnia), który z Maciejem Dziewulskim grał na gitarze od czasów Technikum Rolniczego w Zamościu. Łukasz Maziarczyk został wokalistą zespołu, bo jego barwę głosu polubiła żona Nowaka. Do nich dołączył, najstarszy doświadczeniem muzycznym, Kazek Baca debiutując w "Ofensywie Brunetów" na gitarze basowej.
Z członkami zespołu "Ofensywy Brunetów" rozmawiam w klubie "Piata Strona Świata", z którym wiążą muzyków stare, dobre czasy. Już wiemy, kto tworzy zespół, a teraz będzie o tym - dlaczego zdecydowali się grać muzykę niszową, czyli poezję śpiewaną, kiedy na estradach króluje zupełnie inny gatunek muzyki. Jak podkreślają, sami także słuchają innej muzyki, ale fakt, że na ich koncertach ludzie wzruszają się, a co więcej, mają łzy w oczach jest tak wielką dla nich motywacją, że nie wyobrażają już sobie życia bez grania. Zgodnie też podkreślają: gramy własną muzykę.
Teresa Madej - Zapewne udzieliliście już sporo wywiadów, a pierwsze pytanie brzmiało: Dlaczego nazwaliście zespół "Ofensywa Brunetów". Mieliście panowie czas przygotować się do odpowiedzi.
Bogdan Nowak - Tak, ale zawsze na to pytanie odpowiadamy inaczej. Dlaczego? To to jest taki fajny zlepek słów, łatwy do zapamiętania i fajnie wygląda na plakatach. Na festiwalach zawsze nas pytają - dlaczego "Ofensywa Brunetów"? Więc my za każdym razem możemy odpowiadać co innego. Ja wymyśliłem nazwę. Były 3 propozycje: "Rozśpiewane biedronki" - Maciej powiedział, że nie, "Lepkie paluchy" - Kazek powiedział - nie i były bluesowe rzeczy, w końcu wygrała "Ofensywa Brunetów".
Teresa Madej - Jak do tego doszło, że postanowiliście stworzyć zespół? Chwila natchnienia, a może jakaś trudna chwila?
Bogdan Nowak do Macieja Dziewulskiego - Jak głęboko w tym siedzimy? Od naszej szkoły średniej. Jesteśmy z "pierwszego" wykształcenia rolnicy teoretycy. Kazek też jest rolnikiem teoretykiem. Nigdy nie uprawialiśmy roli. Szkoła, są różne opinie na jej temat, ale była tam scena, a prof. Sokołowski nakłaniał nas aby coś robić. Zaczęliśmy grać bluesa. Potem okazało się, że oprócz bluesa potrafimy grać też inne rzeczy. Zaczęliśmy komponować, wymyślać teksty.
Do tej szkoły chodził też Sławek Kusz, między innymi. On teraz gra w Opolu. Sławek zdobył full nagród na przeglądach poetyckich, nawet śpiewa jedną naszą piosenkę "Czereśnie". Nam się nie mieści w repertuarze. Ta piosenka zdobywała wyróżnienia.
Zaczęliśmy jeździć w góry...
Teresa Madej - Jakie to były lata?
Maciej Dziewulski - Lata 1992 - 1995.
Bogdan Nowak - Mówimy o naszej szkole z całym szacunkiem, choć młodzież uczy się rzeczy technicznych a nie artystycznych. Jeżeli trafi się dobry pedagog, sprzyjająca atmosfera to wtedy okazuje się, że z tych dzieciaków wyrosło sporo "grających" - Radek Kopeć, Sławek Kusz ma zespół, a teraz my zaczęliśmy grać w "Ofensywie".
Maciej Dziewulski - W każdym młodym człowieku coś tam drzemie. Jeśli do tego dojdą odpowiednie warunki i znajdzie się odpowiednia osoba, która jest w stanie te warunki stworzyć, to później rodzą się takie rzeczy.
Bogdan Nowak - Tak. I ten teatr, który ja robiłem i koledzy - to też tam zaczynaliśmy. Maciek grał główną rolę w moim pierwszym przedstawieniu w szkole. Zaczęliśmy grać te nasze piosenki, a to było bardzo dawno temu. Moja żona najpierw znała moje piosenki zanim poznała mnie. Ktoś tam śpiewał, ktoś tam nucił, komuś się spodobało i tak się trzymaliśmy. Graliśmy głównie w górach, w Bieszczadach, bo trudno ten rodzaj muzyki "oderwać" od gór. Myśmy te Bieszczady złazili wzdłuż i wszerz. Niejedne trampki tam zniszczyliśmy bo na lepsze buty nie było stać.
Maciej Dziewulski - Na buty nie było nas stać, ale większość utworów, większość tekstów powstawała właśnie tam.
Bogdan Nowak - Nie gramy super na gitarach, przynajmniej ja, ale ...
Kazek Baca - Fałszywa skromność, oni bardzo dobrze grają.
Bogdan Nowak - Ale nie oto chodzi w tym wszystkim. Człowiek się blokuje bo myśli, że inni robią to lepiej. Po co robić coś jeżeli można się wyłupić. Co potem? Rozjechaliśmy się na studia... A potem założyliśmy zespół. Jeśli chodzi o teksty - to jesteśmy z Maćkiem ich autorami. Jest ich około 30.
Maciej Dziewulski - Przekroczyliśmy trzydziestkę.
Bogdan Nowak - Więc spokojnie moglibyśmy nagrać płytę. Tak więc, rozjechaliśmy się na studia - Maciej skończył prawo, ja archeologię, a studiowaliśmy w różnych miastach. Przestaliśmy grać. Jak się okazuje, jeżeli chodzi o mnie i o Maćka, to my się nawzajem inspirujemy.
Maciej Dziewulski - W pojedynkę nam to kompletnie nie wychodzi.
Bogdan Nowak - Nawet nie próbujemy.
Teresa Madej - Jak długa była przerwa zanim sięgnęliście ponownie po gitary?
Maciej Dziewulski - 10 lat, może więcej, dwanaście. Zdążyliśmy się zestarzeć bo tak długo to trwało. Pozakładaliśmy rodziny, powysyłaliśmy dzieci do szkół. Trochę szkoda tej przerwy, a może i nie. Dorośliśmy do tej muzyki.
Teresa Madej - Dorośliście do powrotu?
Bogdan Nowak - Bardziej do tego co robiliśmy, raczej do tej muzyki/tekstów, jesteśmy starsi. Kiedyś omijaliśmy Białoszewskiego, Kasprowicza, Sofoklesa i Leśmiana. Doszły przeczytane książki.
Maciej Dziewulski - Na przestrzeni tych lat nieobecności.
Bogdan Nowak - Mówimy zupełnie otwarcie i poważnie, bo tego pani od nas oczekuje. A więc - jeszcze jedna sprawa - region, w którym żyjemy, Zamojszczyzna. Bo ja interesuję się historią, holokaustem, wojną. Jeden dziadek był żołnierzem - w łagrze, drugi był na robotach w Niemczech. Mama i ciotki są Dziećmi Zamojszczyzny. Zadra zostaje, że żyje się na cmentarzu. Gdzie się nie ruszy to coś dziwnego się działo. Sprawy z UPA, Bełżec, Majdanek. To tłumi, jak tu się żyje, radość. To złe słowo. Jest refleksja, nostalgia, taki dystans do pewnych rzeczy - ja to tak czuję.
Teresa Madej - Ten smutek jest odczuwalny, on płynie z waszych tekstów.
Bogdan Nowak - Jest smutku dużo, ale też jest dużo dystansu. Przecież nie jesteśmy super smutnymi facetami. Ale jeżeli chodzi o granie na poważnie, czyli jak graliśmy bluesa to było śmiesznie, jak graliśmy rocka to się wygłupialiśmy, jak gramy poezję to nie da się z tego żartować, bo pod "pancerzykami" mamy uczucia.
Jak po studiach wróciłem do Zamościa, Maciek już tu był i postanowiliśmy założyć zespół. A nazwa? Chodziło o to, że jak ktoś usłyszy raz, to żeby zapamiętał, żeby kojarzył. O to nam chodziło. Więc jak znowu w tym Zamościu "spiknęliśmy się" z Maćkiem to wciągnęliśmy Łukasza. To świetny aktor, ma mnóstwo talentów. Chociaż z tym śpiewaniem długo się przełamywał, ale się przełamał.
Maciej Dziewulski - Chociaż w niektórych kwestiach się jeszcze przełamuje, ale ma duży potencjał.
(Rozmowa toczy się pod nieobecność Łukasza Maziarczyka, który dołączy do niej po pewnym czasie).
Bogdan Nowak - Wprost mu tego nie powiemy, bo nam odfrunie. Sami też śpiewamy, jednak Łukasz ma większe możliwość. Także Kazek, najbardziej z nas doświadczony muzyk, który gra od trzydziestu lat w różnych kapelach. Kazek ma umiejętności i sprzęt, i tak zaczęliśmy ćwiczyć i pisać teksty.
Teresa Madej - Jak na tak krótki żywot zespołu, macie już sporo wyróżnień z przeglądów.
Bogdan Nowak - Pojechaliśmy na bieszczadzki konkurs "Rozsypane dźwięki". Kiedyś nazywał się "Bieszczadzkie Anioły".
Maciej Dziewulski - Nie bardzo mieliśmy rozeznanie co się dzieje w kraju w tym nurcie piosenki.
Bogdan Nowak - Pojechaliśmy zupełnie "nieopierzeni" i zdobyliśmy 3 miejsce.
Teresa Madej - Była trema?
Maciej Dziewulski - Trema jest zawsze.
Bogdan Nowak - Czasami tak jest, że chce się coś zrobić i trzęsą się ręce. Tam było dużo ludzi.
Maciej Dziewulski - Okazuje się, że konkursy są wybitnie stresujące, pierwszy bieszczadzki, i wszystkie następne. Choć trema jest zawsze, to na koncercie jest czas by ją opanować, 3-4 utwory i jest dobrze, a na konkursie mamy do wykonania tylko dwa, ewentualnie trzy utwory.
Kazek Baca - Świadomość, że występuje się przed jurorami, którzy oceniają każdy aspekt: stronę liryczną, muzyczną, dykcję i intonację. Wszystko to, co gramy.
Bogdan Nowak - Wystarczy, że się palec omsknie i humor zepsuty.
Maciej Dziewulski - A powtórki nie będzie.
Teresa Madej - Byliście z siebie zadowoleni?
Bogdan Nowak - Nie do końca. Potem graliśmy na koncercie finałowym i było już fajnie.
Maciej Dziewulski - Potem były kolejne przeglądy i otrzymaliśmy wyróżnienie na "Oranżerii". To bardzo znany festiwal i obracający się w naszym nurcie. Wcześniej spotykaliśmy się z różną twórczością. Była piosenka turystyczna, co nie do końca do nas pasuje, a w Radzyniu Podlaskim był to festiwal/przegląd piosenki literackiej, poetyckiej, autorskiej. Poziom tego festiwalu był bardzo wysoki. To wyróżnienie cieszy nas chyba najbardziej z powodu doskonałej reakcji publiczności.
Bogdan Nowak - Prawda jest taka, że dla nas najważniejsze są koncerty w różnych miejscowościach. Fajnie jest jak się kupi publiczność nastrojem wierszy Leśmiana. Kazek to doskonale wie. Jak mamy dobry koncert, ludzie siedzą "wmurowani", do końca koncertu.
Kazek Baca - Publiczność "wbita" w fotele.
Bogdan Nowak - Mieliśmy takie sytuacje, że nam kilkakrotnie ludzie płakali na koncertach. To największy komplement.
Kazek Baca - Wzruszali się do łez.
Bogdan Nowak - My to odbieraliśmy, że dla nich tekst był wzruszający. To jest pewien sukces, że to trafia. Czasem się to udaje.
Teresa Madej - Gratuluję. A teraz przeskok na pana Kazka. To pseudonim artystyczny?
Kazek Baca - Kazimierz Baca. Kazek - lubię jak się do mnie tak mówi, nie zawsze lubię jak się do mnie mówi Kazik. Bogdan mówił, że jestem najstarszy wiekiem, a najmłodszy stażem w tym zespole. Okoliczności dlaczego tu jestem? Po Technikum Rolniczym w Wojniczu k/Tarnowa, kontynuowałem naukę na Akademii Rolniczej w Zamościu (wydział zamiejscowy). Podobnie jak Bogdan wspominał o swoim nauczycielu z Technikum Rolniczego w Zamościu, ja miałem takiego mentora - Stefana Wełnę. Jest dyrektorem Domu Kultury w Wojniczu, miasteczko nad Dunajcem. Właśnie dzięki Stefanowi zajmuję się muzyką. On był moim nauczycielem w I klasie Technikum. To on mnie zainspirował. Oprócz tego, że uczył mechanizacji rolnictwa, prowadził zespół muzyczny. Miał długie włosy, brodę, był hippisem z Krakowa, był świeżo po studiach. Udzielał się w krakowskich zespołach, znał wszystkich muzyków z Krakowa, z Piwnicy pod Baranami, jazzmanów. Taka artystyczna dusza, bardzo energiczny. Natchnął mnie. Można powiedzieć, że poszedłem w jego ślady.
Do Zamościa przyjechałem w 1982 r. Od razu poznałem tworzące się środowisko jazzowe, Grześka Obsta, Skórzyńskiego. Także muzyków: to był Krzysiek Nowak, Marek Skórka (gitarzysta) - bardzo ważna postać od początku mojego tutaj pobytu. Chodziłem na koncerty, udzielałem się, grałem w różnych formacjach, na ogół bluesowo - rockowych.
W 2002 r., nie wiem czy to jest ważne, wygrałem w Zamościu Festiwal Bluesowy. Ten festiwal trwał 3, 4 lata, ale przyjeżdżały zespoły z całej Polski. Później udzielałem się muzycznie, m.in. od 1986 r. w Chórze "Rezonans". Aktualnie śpiewam w Chórze "Contra". W Chórze "Rezonans", podczas pobytu na Festiwalu Kolęd w Pradze w 2006 r., poznałem kompozycje Maćka Dziewulskiego.
Maciej Dziewulski - To czysty przypadek sprawił i wtedy nie miało to nic wspólnego z zespołem.
Kazek Baca - Nasza współpraca zaczęła się od tego, że w "Piątej Stronie Świata" grali koncert chłopcy z zespołu pod nazwą "Ofensywa Brunetów". Zaproponowałem nagłośnienie bo miałem sprzęt. Zapytali mnie czy bym nie dołączył do nich na "basie". Ciąg dalszy nastąpi...autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2012-04-06 przeczytano: 16025 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|