|
Klimaty XVIII Jarmarku HetmańskiegoJarmark Hetmański to przedsięwzięcie z 18-letnią tradycją upamiętniające nadanie przez króla Stefana Batorego aktu lokacji dla Zamościa (12 czerwca 1580 r.). Trzydniowy jarmark, obfitujący w niezliczone atrakcje i klimaty, odwiedziło kilkanaście tysięcy osób (1-3.06.).
W XVI i XVII wieku Zamość słynął z jarmarków i targów. Sprzyjały temu liczne przywileje nadawane mieszczanom Grodu Hetmańskiego, położonego na skrzyżowaniu ważnych szlaków kupieckich: "bursztynowego" - wiódł od Morza Bałtyckiego nad wybrzeże Adriatyku, i "tatarskiego" prowadzącego ze wschodu (znad Morza Czarnego) na zachód do Niemiec.
Włodarze miasta oraz kilka zacnych instytucji i stowarzyszeń postanowiło na nowo rozsławić Zamość jako miejsce przyjazne kupcom i turystom. Ba, nadal miasto piękne, dobre i bezpieczne. I trzeba przyznać, że pomimo zawirowań pogodowych sukces wieńczył dzieło - XVIII Jarmark Hetmański można uznać za udany, choć i owszem parę spraw można jeszcze poprawić, ulepszyć i... zgrabniej opakować, jak każdy produkt marketingowy, bo takim jest, moim zdaniem, Jarmark Hetmański.
Jak podsumowuje wydarzenie o charakterze promocyjno-handlowo-kulturalnym Zofia Socha z Zamojskiego Domu Kultury - w Jarmarku wzięło udział ogółem ok. 200 wystawców z całej Polski, od Gdańska po Podhale. Do tego należy jeszcze doliczyć Litwinów, Ukraińców ze Lwowa i Kijowa oraz Tatarów ze Sewastopola. Wystawiło się 21 twórców ludowych ze swoimi wyrobami min. rzeźbą, haftem, koronkarstwem, plastyką obrzędową, wikliną, garncarstwem, a także sam artysta plastyk Roman Mucha z linorytami i miedziorytami. Zatrzęsienie drewnianych aniołów także odnotowano.
Na Rynku Wielkim oraz Rynku Solnym stanęło ok. 150 stoisk handlowych z artykułami spożywczymi - królowały wszystkie specjały z wędzarni pradziadka, z serów - zagrodowa gołda i oscypki, wielkie chleby i litewskie oraz słodkości - miody i wyroby cukiernicze. Były stoiska z rękodziełem artystycznym, biżuterią, artykułami dekoracyjnymi oraz "kamieniami szlachetnymi od wszelkich nieszczęść". Przybyło 21 kolekcjonerów z całej Polski z numizmatami, starymi fotografiami, lampami, porcelaną i nawet biała bronią.
Prezentowały się ginące zawody, a wśród nich prace domowe takie jak: mielenie zboża i wyrób masła pokazał Zespół Ludowy "Prząśniczki" z Ulowa, garncarstwo - Marian Chmiel z Dąbrowy Tarnawackiej, wikliniarstwo - Józef Kachan z Adamowa oraz rzeźbę w drewnie i glinie - Czesław Seweryński z Odrowąża. Tłoczono także świąteczny olej roztoczański najzdrowszy pod słońcem.
Podczas poprzedniego jarmarku częstowano gości "kuliszem kozackim", tym razem podczas Wielkiego gotowania krymscy Tatarzy uwarzyli narodową potrawę pilaw, przywożąc z sobą nugat, jagnięcinę i przyprawy. Pozostałe produkty otrzymali od organizatorów. O tym, że smakowało świadczyły długie kolejki chętnych.
Szeroko promowały się m.in.: placówki oświatowe, stowarzyszenia, przewozy regionalne, organizator pieczy zastępczej i wspierania rodziny, ubezpieczenia, uzdrowisko Horyniec, dilerzy samochodowi. Była też Galeria Ludzi z zaśpiewem w Klubie Viking, gdzie prezentowano życie i twórczość wybitnych ludzi pochodzących z Zamojszczyzny, którzy mieszkają w kraju i za granicą.
W cieniu schodów ratuszowych i w kawiarni "Skarbiec Wina" odbywał się II Zamojski Festiwal Książki. Można było nabyć m.in. książkę z autografem Anny Rychter, która w swojej kolejnej powieści - "Trener duszy" dokonuje życiowego bilansu generacji Polaków wchodzących niezauważalnie w "smugę cienia". Jak pisze zagadkowo autorka - "Czas osobiście dotyka każdego z nas i wszystko może się zdarzyć...".
W Zamościu, podczas Jarmarku Hetmańskiego, parę atrakcji przydarzyło się po raz pierwszy. Do takich należały loty balonowe nad Zamościem. Optymalna pogoda przydarzyła się trzeciego dnia jarmarku i wówczas kolorowe balony na ogrzane powietrze uniosły się nad Zamościem. Główną atrakcją imprezy był lot jedynej na świecie repliki balonu braci Montgolfier.
Na Rynku Wielkim zorganizowano również Mennicę Muzealną, w której dr Jacek Feduszka zaprezentował pokaz bicia kopii denara rzymskiego z III w. i XIX-wiecznej monety emitowanej w Zamościu. Już w niedzielę na Rynku odbywały się Dni Motoryzacji zorganizowane przez Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 im T. Kościuszki w Zamościu, a zainteresowanie młodszych i starszych budził wytworny amerykański Ford, bagatela, dziewięćdziesięcioletni, w znakomitym stanie i sprawny za sprawą ucznia tej szkoły. Dobry pomysł na wypełnienie wolnego czasu i przyuczenie do zawodu mechanika samochodowego.
O tym, że nie brakowało na jarmarku ludowej nuty wiedzą wszyscy goście i mieszkańcy, którzy pojawili się w dni jarmarku na Starym Mieście. Ale to nie jedyny repertuar, którego można było posłuchać, bowiem w murach zamojskiej twierdzy wspaniale zaprezentował się Zespół Muzyki Dawnej Capella all' Antico z ZDK. Tu dominowały utwory średniowieczne z XII w. na zmianę z kompozycjami instrumentalno-wokalnymi doby renesansu - włoskie, polskie i francuskie.
Uznany w Polsce Zespół wystąpił dla zamojskich mieszczan i zbrojnych, którzy w liczbie ponad dwustu rycerza przybyli z wszystkich zakątków Najjaśniejszej by bronić Drugiej po Jasnej Górze, Twierdzy Zamość przed wojskami szwedzkimi pod wodzą Karola Gustawa. Jak zakończył się ten ważny w historii naszego Miasta nocny szturm, wiedzą nawet najmłodsi, odszedł Szwed jak niepyszny spod Zamościa miasta nie zdobywając i jeszcze na dodatek pożegnalne śniadanie na stojąco spożywając. Z tego też dnia poczęstunek na stojąco spożywany poczęto zwać "szwedzkim stołem" na pamiątkę odprawienia szwedzkich posłów i samego króla. A wszystko to za sprawą Jana Sobiepana Zamoyskiego, III ordynata, który na stronę szwedzką przejść nie zamierzał i Henryka Szkutnika z Muzeum Zamojskiego, który legendę składnie złożył. Niepodważalne zasługi pozostają także po stronie Zamojskiego Bractwa Rycerskiego, które choć terminów (programu jarmarku) i umów wszystkich nie dotrzymało bohaterską postawę przez trzy dni prezentowało.
Ich zasługi w obronie Zamościa docenił nawet program "Dzień dobry TVN" i pokazał ich w niedzielny poranek na szklanym ekranie. Pośród rosłych, wąsatych zbrojnych w czerwonych kontuszach ślicznie prezentowała się tomaszowska Pogodynka/białogłowa Dorota Gardias i po podaniu prognozy pogody dla Zamościa wielką chęć pójścia w jasyr wyraziła, na co z niedowierzaniem w studio Kinga Rusin stwierdziła, że o takowym w naszym kraju, poza niewolą - nie słyszała.
Jarmark jarmarkiem, ale te trzy ważne dla współczesnej historii miasta dni to także możliwość poznania jego zabytków i bardzo interesującej historii - miasta, rodu Zamoyskich i twierdzy. Ci, którzy zaplanowali zwiedzanie "Perły Renesansu" z przewodnikiem bądź indywidualnie nie tylko mogli zachwycać się przepiękną architekturą, ale popuszczając wodze wyobraźni przenieść się do bogatego, pełnego gwaru, wspaniałych wschodnich klimatów siedemnastowiecznego Zamościa.
I gdyby tak na koniec można było mieć cztery życzenia do "złotej rybki", choć na jarmarku jej nie było to bardzo proszę: aby zaplanowane w programie imprezy zaczynały się o podanym czasie, a te najważniejsze aby się na siebie nie nakładały - to życzenie do JM Naczelnego Koordynatora. Prośba do Jacka Jakubczaka z Zarządu Polskich Kucharzy i Cukierników w Lublinie aby odczytując laureatów konkursu kulinarnego "Smaki Zamościa i Roztocza" czytał do mikrofonu, dla widzów - nie dla siebie. Prośba do Zamojskiego Bractwa Rycerskiego o zabezpieczenie dwóch reflektorów na szturm twierdzy aby widz mógł odróżnić wroga od swojego. A do handlowców stojących za kramami - aby przywdziali szaty z XVII w. Toć grosza nieco na XVIII Jarmarku Hetmańskim utargowali, a i szaty w innych miastach na targach i jarmarkach przydać się mogą. A może wcale nie jest tu potrzebna "złota rybka" i mogłoby być piękniej i sława byłaby większa.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2012-06-06 przeczytano: 16671 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|