|
Trzy pokolenia fanów. Rzecz o TSA.Ale odjazd, widzę jak przez mgłę, co się ze mną dzieje? Kto zatrzyma, kto zatrzyma mnie, zanim oszaleję...
Dawno już nie słyszałem tego utworu w wersji live, niemniej jednak, te słowa przychodzą mi na myśl po koncercie TSA, który się odbył w miniony poniedziałek w lubelskim klubie Graffiti.
Jak oni to robią, z jakich tajemnych mocy korzystają, że każdy ich występ staje się muzycznym misterium.
Ludzie z branży odradzali organizację tego koncertu w Lublinie.
Twierdzili, że się nie sprzeda. Sprzedał się! Klub był wypełniony po brzegi! Ponad 300 osób przyszło... nie posłuchać, nie zobaczyć, ale dać się wciągnąć w ten muzyczny odjazd.
Przyglądając się uczestnikom koncertu, zauważyłem na balkonie kobietę. Choć kobiet było sporo, ta jedna przyciągnęła moją uwagę. Elegancka, starsza pani. Wysiedziała przy dźwiękach mocnego rocka prawie 4 godziny!. Widziałem ją już na próbie, a przecież później zagrał support - All My Life i na koniec TSA.
- Koncert bardzo mi się podobał. - powiedziała, zaraz po zakończeniu występu TSA, Pani Leokadia . - Interesuję się taką muzyką, słucham jej. Przyszłam tutaj z wnukiem i razem uczestniczymy we wszystkich koncertach. Wnuczek wciągnął mnie w tę muzykę, razem jeździmy też po Polsce na inne koncerty. A poza tym, lubię TSA.
Wnuk Pani Leokadii, Sebastian, jest przykuty do wózka inwalidzkiego. Nie przeszkadza mu to, w tym by być managerem i pomagać lokalnym zespołom w zdobywaniu rynku.
- Mówiąc szczerze, wychowałem się na tej muzyce. Muzyka jest moją pasją. Stary, dobry hard rock, rock'n'roll był, jest i będzie zawsze moją największą miłością. A TSA? Słuchałem ich od dzieciństwa.
Czyż nie jest to fenomen? To już trzecie pokolenie wychowane na muzyce TSA.
A przecież byli "znawcy branży", którzy już w roku 1983 przepowiadali rychły upadek tej kapeli.
Jakiś czas temu przeglądałem rocznik 1983 Tygodnika Zamojskiego i przypadkiem natrafiłem na artykuł Istvana Grabowskiego zatytułowany "TSA w odwrocie".
Autor pisze w nim m.in. "(...) mit TSA zachwiał się szybko w posadach. Stało się to wówczas, kiedy upojeni sławą muzycy uwierzyli w soją doskonałość i obniżyli poprzeczkę wymagań (...) W kompozycjach członków grupy dominował hałas i bezładny łomot, którymi usiłowano (niestety mało skutecznie) przykryć brak inwencji. Na próżno, bo słuchacze szybko odkryli muzyczne szalbierstwo (...)".
Dalej możemy wyczytać, że od zespołu odwrócili się już starsi słuchacze metalu, a odwrót młodszych fanów jest kwestią czasu.
"(...)Jeszcze raz potwierdziła się stara prawda, że gwiazdę estrady można wykreować w jedną noc, a znacznie trudniej utrzymać zdobyte powodzenie (...) Zwietrzałe mity, muszą niestety odejść w cień. Nie zdziwcie się więc wcale, jeśli za rok mało kto będzie pamiętał o piątce nudziarzy z Opola(...)"
Od czasu ukazania się w TZ tego tekstu minęły 24 lata. TSA dalej gra, tworzy nowe kompozycje, wydaje płyty, koncertuje.
Na koncertach - czego byliśmy świadkami w Lublinie - bawią się ci, którzy według przepowiedni Istvana Grabowskiego dawno mieli się odwrócić od zespołu i ich muzyki, a także ich dzieci i wnuki. autor / źródło: wald dodano: 2007-04-19 przeczytano: 2989 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|