Podczas tegorocznej edycji Jazz na Kresach "New Cooperation" wystąpiła lubelska formacja Sex Machine Band. Część muzyków na zamojskiej scenie jazzowej występowała już w przeszłości z innymi lubelskimi zespołami np. Koolor Squad czy TATVAMSI. Z Sushkinem (Marcin Suszek - trąbka, śpiew) liderem zespołu rozmawia Łukasz Kot.

- Pozwoliłem sobie powiedzieć, że jesteście jedną z najlepszych grup w Polsce grających muzykę funky. Nie wiem, czy to dobre określenie dla wszej muzyki?

- Tak, najprościej jest nazwać ją funkiem. Jako lider tego zespołu od dziecka słucham właśnie takiej muzyki. Pierwszy mój kontakt z Jamesem Brownem, oczywiście w telewizji, już wiedziałem co chcę w życiu robić. Oczywiście nie zawsze chcieć to znaczy móc. Droga żeby pozwolić sobie tylko na granie jest długa, choć przez pewien czas tylko z tego żyłem, ale robię też inne rzeczy. Ale wiedziałem jaką drogą chcę iść. Wiedziałem, że to będzie muzyka, że to będzie funk, ponieważ w niej jest jazz, jest rock, jest hip-hop. Tak na marginesie, nie każdy wie, że hip-hop wywodzi się z funky. No więc tak można powiedzieć - to co gramy to jest funk. Choć na pewno też słychać w tym elementy różnej muzyki, bo wykorzystujemy to, tak jak chociażby wspomniany James Brown czy George Clinton. Nasza nazwa jest też hołdem dla Jamesa Browna, znakomity jego utwór - "Sex machine". Jeśli chodzi natomiast o najlepszą grupę funkową, to nie czujemy takiego ciśnienia, parcia. Po prostu bardzo dobrze się w tym bawimy, i mamy nadzieje, że ta nasza energia udziela się publiczności. Bardzo często gramy w klubach tanecznych i widzimy reakcję publiczności. Ludzie zaczynają tańczyć w rytm naszej muzyki. Gramy też z DJ-ami, najpierw jest set DJ-ski, oczywiście ta sam muzyka, wchodzimy wtedy w to my. Czasami ludzie nie zauważają różnicy. I wiemy, że o to nam chodziło.

- Grupa jest taką kompilacją dwóch wcześniejszych zespołów- Bloo Zbir i Koolor Squad. Czy nie było kłopotów z dopasowaniem do twoich koncepcji muzycznych, twoich założeń, takich a nie innych ludzi. Bo widać na scenie, że wszyscy świetnie się bawili przy tej muzyce.

- Z większością muzyków grałem już właśnie w tych wcześniejszych składach. Pierwszy mój zespół z którym wydałem płytę w 2001 roku to był zespół Bloo Zbir, płyta "looblin.funk", właśnie w tym zespole grałem z perkusistą Tomaszem Deutrykiem. Szło to w bardzo dobrym kierunku, mieliśmy jakieś szanse, perspektywy, ale się to jakoś rozeszło. Natomiast z resztą muzyków z tego składu też często współpracuję. Jednym z nich jest znany DJ Papa Zura, który tworzy kolektyw DJ-ski Soul Service, który niejako jest wydawcą składanki "Polish Funk". Przez pewien czas grałem z DJ-ami i wchłonął mnie zespół Koolor Squad, w którym bardzo przyjemnie się grało. Zaistnieliśmy na składance Radia Bis, znalazł się tam nasz utwór "Cytrusowa rewolucja". Frontman tego zespołu - Szymon Ciurawa - jest zamościaninem. I muszę przyznać, że bardzo miło mi się tu gra. W Zamościu, o takich dużych tradycjach jazzowych, z pięknym rynkiem. Pamiętam jeszcze stary klub Kosz, a teraz ciesze się, że mogłem zagrać w nowym klubie.

- No właśnie, wiele osób dziś mówiło, że wasza muzyka nadaje się bardziej na plenerową imprezę, gdzieś na dużej scenie, np. na Rynku Wielkim, przy dobrym nagłośnieniu. Taka muzyka jest bardzo porywająca i ta energia płynąca z waszego grania udziela się wszystkim.

- Zgadza się. Ostatnio graliśmy sporo takich dużych plenerowych koncertów. Ostatni w Lublinie podczas Nocy Kultury na Placu po farze. Poprzedzały nas zespoły takie jak np. WOO WOO, i wejść po takim bandzie, dla zespołu który ma już przecież spore obycie sceniczne, nie jest wcale łatwe. My jesteśmy jeszcze taką nowością, w tym składzie gramy od niedawna, dopiero teraz zaczynamy prężnie wchodzić w rynek muzyczny, również dzięki utworowi "Lok i Baki", do którego powstał teledysk

- Ja myślę, że ten świetny utwór nadaje się na wakacyjny hit. A co z płytą, czy powstanie jeszcze w tym roku?

- To jest nasze marzenie. Kompletujemy materiał, który niejako jest już poukładany. Pracujemy nad produkcją tego. I myślę, że może będzie taka szansa. Chociaż, nie oszukujmy się, do tego potrzebne są pieniądze. I jeśli je zdobędziemy, będziemy chcieli je dobrze ulokować, żeby wyprodukować świetny materiał. Jak na razie możemy się cieszyć tym, że jest ten utwór "Lok i Baki" do którego jest teledysk. Gorąco zachęcam do jego obejrzenia. Wysmażył, wyprodukował nam go Kapitan Sparky, człowiek, którego wszystkie odlotowe filmy były prezentowane kiedyś w takim programie MdM - Mann do Materny, Materna do Manna. Będziemy dążyć do tego, żeby wydać płytę, chociaż dzisiaj płyta jest tylko prestiżem, ponieważ coraz mniej ludzi je kupuje. Ale na pewno nasza ukaże się na rynku.

- Dziękuję za rozmowę

- Dzięki.