|
"Alchemia kina" - Zło według Wojciecha SmarzowskiegoW życiu zawsze chodzi o pieniądze, władzę i seks. Zdaniem reżysera to trzy wektory, które determinują zło, które filmowo jest bardziej interesujące od dobra. Retrospektywę filmów Wojciecha Smarzowskiego można było zobaczyć w trakcie Alchemii Kina. 13. Zamojskiego Festiwalu Filmowego.
O kulisach powstawania filmów na temat wszechobecnego zła opowiedział Wojciech Smarzowski podczas spotkania w Centrum Kultury Filmowej "Stylowy", organizatora Alchemii Kina. 13. Zamojskiego Festiwalu Filmowego.
Zapowiadając filmy Wojciech Smarzowskiego: "Różę", "Wesele" i "Dom zły" - krytyk i dziennikarz filmowy Wojciech Kałużyński zauważył, że "Alchemia kina", nazwa jaką przybrał 13. ZFF - to idealna nazwa dla tego festiwalu, ponieważ filmy Wojciecha Smarzowskiego to esencja polskiego kina, prawdziwa "chemia kina". - To bez wątpienia pierwsza klasa średniego pokolenia reżyserów w Polsce. Retrospektywa filmów Smarzowskiego to trzy ważne dzieła filmowe w polskim kinie - powiedział Kałużyński. Krytyk filmowy dokonał także wstępu do filmów Smarzowskiego.
W pierwszym filmie Wojciecha Smarzowskiego - "Wesele" (2004) reżyser zmagał się z polskimi przywarami, w drugim dotykał tajemnicy ludzkiego zła i tego, że kryje się ono w zakamarkach duszy każdego człowieka ("Dom zły" 2010). W trzecim filmie ("Róża" 2011) na arenę kinową Smarzowskiego wkracza historia, w tym najtrudniejszym, najbardziej dramatycznym wydaniu, jaka rozegrała się na tzw. Ziemiach Odzyskanych - Mazurach, po zakończeniu II wojny światowej, terytorium gwałtu i bezprawia, zbrukanej ziemi niczyjej. To także film o kobiecie, jako zdobyczy wojennej. "Róża" "kłuje i boli".
Live motivem wszystkich filmów Wojciecha Smarzowskiego jest zło, po prostu zło, które kryje się a to w człowieku, a to w historii. To filmy mocne, bardzo dosadne, bez happy endów. To nie oznacza złe, wręcz przeciwnie - piękne, krystaliczne kino. Działają jak uderzenie obuchem, każą przemyśleć sprawę człowieczeństwa, dobra i zła. Wychodzimy z seansów ogłuszeni - podsumowywał wypowiedź Wojciech Kałużyński. Można tylko dodać, że uderzeniem obucha siekiery, która jest ważnym elementem scenografii filmów Smarzowskiego - w dosłownym i symbolicznym znaczeniu.
Smarzowski o swoim warsztacie filmowym
Film "Małżowina" był szkołą reżyserską dla Smarzowskiego, a scenariusz powstał jeszcze podczas studiów reżysera w Szkole Aktorskiej, na wydziale operatorskim. Planował zrobienie go w jednym kadrze, zanim zobaczył Jima Jarmuscha, ale nikt się nie zgodził aby debiutant kręcił filmu z jednym ustawieniem kamery, z amatorem aktorem Świetlickim. - Lubię jedność czasu, miejsca i akcji i z tego wychodzę - powiedział Smarzowski. Realizuje filmy w oparciu o własne scenariusze. "Róża" jest wyjątkiem. W tym przypadku chodziło o temat. Rozważał także zrobienie "Złego" Tyrmanda ale terminy uniemożliwiły jego realizację. Teraz pisze scenariusz Ksawery Żuławski i zdaniem Smarzowskiego to jest najlepsza propozycja na tę książkę. Nie robi filmów, żeby go "wywindowały". Dzięki dobrze przyjętemu "Weselu" mógł zrobić następny film. Kiedyś filmy robił co dwa lata, aktualnie co rok.
Smarzowski lubi swoje opowieści na styku teatru i filmu. Z perspektywy lat przeszkadza mu statyczność początku w "Domu złym". Wtedy założył, że kamera będzie "przybita" przez 1/3 filmu. Potem, po pierwszym punkcie zwrotnym, nabiera tempa. Również nie projektował, że "Róża" w pewien sposób zostanie wpisana w formułę westernu. Przypuszcza, że jest tak dlatego, że wychował się na filmach radzieckich i westernach. To musiało zostawić ślad. I tak powstał polski "eastern" niejako Jerzego Hoffmana "Prawo i pięść".
W muzyce filmowej Smarzowskiego interesuje oddawanie stanów, tego co w głowie bohatera, a nie ilustracja, żeby coś miało lepszy rytm albo, żeby się lepiej oglądało. Planowo jest też dużo ciszy. Świetnie sobie z tym radzą Mikołaj Trzaska i Tymon Tymański.
Na pytanie o motyw skrytki w filmie - odpowiedział, że kiedyś widział skrytkę na węgiel w podłodze mieszkania w bloku. Podobnie jest z siekierą, która cały czas przewija się w jego filmach. To dlatego, że Stachura powiedział, że "Świata nie zmieni, ale trąbić może". Więc Smarzowski "trąbi" siekierą.
Aktorzy Smarzowskiego
Marian Dziędziel powiedział, że nie jest możliwe aby odmówił udziału w filmie Smarzowskiego. Aktor zagrał w "Małżowinie", a potem reżyser związał się na dobre. Zagrał także w najnowszym filmie Smarzowskiego - "Drogówka", roboczy tytuł "7 dni", czyli opowieści o korupcji w policji drogowej. Reżyser przyznał, że ustalanie obsady kolejnego filmu zaczyna od Mariana Dziędziela. Teraz przygotowuje się do realizacji filmu na podstawie książki Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem", a w nim aż dwie role dla Dziędziela. Reżyser przyznał, że pisze historie o Dziędzielu, "homo sovieticus", a Dziędziel jako genialny aktor, jest do takich ról idealny. Aktor ma ciągle głód pracy i pokorę. Zebrał mnóstwo filmowych doświadczeń i umiejętnie z nich korzysta.
Do grona swoich ulubionych aktorów zalicza też Dariusza Jakubika, numer dwa jego obsady filmowej, który jest także reżyserem i ma ścisły umysł, a do swoich ról dochodzi zadając tysiące pytań o motywację, co bardzo odpowiada reżyserowi. Natomiast Bartłomiej Tołpa pracuje intuicyjnie, emocjonalnie.
Smarzowski uważa, że jest dużo dobrych aktorów w Polsce ale nie ze wszystkimi może pracować ze względu na ograniczoną ilość ról w jego filmach. Jest źle z rolami dla kobiet. Filmów typu "Róża" jest bardzo mało. Natomiast chciałby jeszcze pracować z Agatą Kuleszą, Kingą Preis. Pracował z Julią Kijowską, także świetną aktorką. Co do aktorów - planował pracę z Robertem Więckiewiczem i kilka razy to się nie udało. W planach udział Więckiewicza w "Pod Mocnym Aniołem". Z aktorami, których obsadza, łączy Smarzowskiego podobne postrzeganie kina, myślenie o kinie, a nie tylko praca aktor - reżyser.
Co inspiruje Smarzowskiego?
W filmach Smarzowskiego zło jest wszędzie, a jego pobudki mają wymiar materialny. - Ktoś powiedział, że odrobina dziegciu zniszczy beczkę miodu, czyli że to zło może tak naprawdę działać w takich małych dawkach. Człowiek nie jest ani dobry ani zły, ale ma w naturze coś takiego, że to zło może bardzo łatwo go zdominować. Jeden cham zepsuje imprezę stu kulturalnych ludzi, a jeden kulturalny człowiek nie naprawi imprezy chamów. To za Kapuścińskim i coś w tym jest. A w życiu zawsze chodzi o pieniądze, władzę i seks. Zdaniem reżysera to trzy wektory, które determinują zło, filmowo bardziej interesujące od dobra.
Odniósł się także do inspiracji związanych z "Domem złym". Scenariusz powstał we współpracy z Łukaszem Kośmickim. Przeglądając wypadki kryminalne czasów komunistycznych znaleźli informację, że ktoś kogoś zabił siekierą przez pomyłkę dla pieniędzy. Dopisał stan wojenny i zupełnie nowe sytuacje. Zauważalne jest podobieństwo do "Niespodzianki" Rostworowskiego. Niedawno dowiedział się, że pisarz Tarczyński (1880 r.) napisał książkę "Chciwość ukarana", zbliżoną do opowieści Rostworowskiego.
Powojenną historię mieszkańców Mazur poznał ze scenariusza Michała Szczerbica, mieszkającego od 10 lat na Mazurach. Zainteresowała go historia miłosna. Zajmujące było to, że na początku Róża i Tadeusz byli ludzkimi wrakami. Rozmawiał z Mazurami, choć nie zawsze się udawało. Dopiero pod koniec 3 etapu zdjęciowego tubylcy zaakceptowali ekipę filmową. Okazało się, że bardzo podobna historia miała miejsce w zabudowaniach, w których kręcono "Różę", film, na który reaguje się bardzo emocjonalnie. Według Smarzowskiego największą wartością pokazania filmu, także na Mazurach, było to, że wnuczki zaczęły o tych tematach rozmawiać z babkami Mazurkami. Interesujący był odbiór "Róży" w Niemczech, a zaowocowało to przekazaniem przez starsze kobiety reżyserowi pamiętników rodzinnych.
Filmowe plany Smarzowskiego
Na pytanie, czy reżyser nie myślał o nakręceniu filmu w Zamościu - Smarzowski odpowiedział, że najpierw jest temat, a potem dobiera do tego miejsce. - Jestem bliski tego, żeby napisać scenariusz o wypadkach na Wołyniu. Blisko, ale to nie jest Zamość. Miałem też w głowie historię kryminalną, która się dzieje w miejscowości wypoczynkowej, poza sezonem, ale to nie pasuje do Zamościa. - Jestem z Podkarpacia i dlatego pomysł na Wołyń. Ciągnie mnie tutaj, ale żadnych deklaracji partyjnych nie wypowiem - powiedział reżyser. Zachwycają go filmy, których nie potrafiłby zrobić, np. "Młyn i krzyż", "Rozstanie", "Pogorzelisko". W kinie szuka historii, które są z innego świata, z "kosmosu". A najlepsze filmy jakie to zna to Wajdy: "Popiół i diament" i "Ziemia obiecana", na nich się wychował.
Wojciech Smarzowski otrzymał od widzów gratulacje i podziękowania za mistrzowskie filmy oraz za niezwykłe poruszenia i uczucia jakie te filmy wywołały. Andrzej Bubeła, dyrektor CKF "Stylowy" dziękując za spotkanie - obdarował znakomitego reżysera "Żabą roztoczańską" autorstwa Bartłomieja Sęczawy, przyobiecując ponowne spotkanie z Wojciechem Smarzowskim podczas kolejnej edycji "Sacrofilmu" w Zamościu.
Portal Zamość online był patronem medialnym
13. Zamojskiego Festiwalu Filmowego "Alchemia kina" autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2012-08-20 przeczytano: 14379 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|