|
Wiecznie żywy jazz - rozmowa z Grzegorzem Obstem cz.IIW inauguracyjnym koncercie 25 października 1982 roku wystąpił Stanisław Sojka, Tomasz Szukalski i Zbigniew Wegehaupt. W ciągu pierwszych kilkunastu miesięcy zagrali w Klubie między innymi: Zbigniew Namysłowski, Janusz Muniak, "Novi Singers", "Laboratorium", Andrzej Zaucha z "Extra Ball", Kazimierz Jonkisz, "Vistula River Band" i "Osjan".
Zapewne łatwiej wymienić tych, którzy przez 30 lat działalności w zamojskim Klubie nie występowali. Z Grzegorzem Obst, prezesem Stowarzyszenia Zamojski Klub Jazzowy im. Mieczysława Kosza, rozmawiam o historii Klubu, którego siedzibą jest odrestaurowana Brama Szczebrzeska w Zamościu.
Grzegorz Obst i Jan "Ptaszyn" Wróblewski na jubileuszu 25-lecia działalności Zamojskiego Clubu Jazzowego im. Mieczysława Kosza
- Ale nie ma kresu jazzu?
Grzegorz Obst - "Nie ma kresu jazzu, jest Jazz na Kresach". To wpis z kroniki autorstwa Krystiana Brodackiego. A materiału oryginalnego z historii Klubu jest na tydzień oglądania. Będzie fajny album wydany na jubileusz Klubu. Jak się zaczęło? Tak krótko. Jeździliśmy na koncerty. Czytaliśmy Jazz Forum. Kiedyś było 30 numerów w prenumeracie, teraz jest tylko jeden, aż wstyd. Dlatego nie ma nas w rankingach, bo za ilość egzemplarzy Jazz Forum dostaje się kupony i można Zamość lansować. W pewnym momencie, jak nie mogliśmy jeździć, to stwierdziliśmy, że zaprosimy muzyków do siebie. Tak zaczynaliśmy. Polscy jazzmani bardzo szybko wyrównali z poziomem amerykańskim, angielskim. Włosi to świetni jazzmani, Francuzi.
W zasadzie, oprócz Anny Marii Jopek, wszystkie liczące się wokalistki rozpoczynały swoją karierę zawodową tutaj, w Zamościu. I Mietek Szcześniak, który nie brał udziału w konkursie, ale występował u nas. Dwa razy próbował szczęścia Krzysztof Kiliański. W 1984 roku Polskie Stowarzyszenie Jazzowe zaproponowało nam organizację Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych. Laureatami konkursu były: Lora Szafran, Iza Zając, Ewa Uryga, Dorota Miśkiewicz ,a z panów Marek Bałata.
- Jakiego muzyka nie udało się Panu ściągnąć do Zamościa? Albo taki Pana wymarzony muzyk?
Grzegorz Obst - Zawsze sobie żartowałem, że Michał Urbaniak nie grał u nas, tak jakoś wyszło. A teraz to może jest tak, że nas nie stać, grała Urszula Dudziak, cała elita, i Stańko. Najważniejsze nazwisko to Georgie Fame, który pojawił się na Spotkaniach Wokalistów Jazzowych razem ze szwedzkim big bandem w 1984 roku. Kilka lat temu wystąpił w Polsce po raz drugi, za ogromne pieniądze, na Jazz Jamboree w Warszawie. Z absolutnej czołówki właściwie nie było tylko Mc Ferrina.
- A kto jeszcze nie trafił w te gościnne progi przez 30-ci lat?
Grzegorz Obst - Jest wielu takich, co powinni by, ale albo nie było nas stać, bo gdyby chcieć ich tylko przyjąć, i zapłacić im tylko hotel, zwroty kosztów paliwa to też jest kupa szmalu. Weźmy np. zespół z Wrocławia, Gdańska czy Szczecina i już leżysz.
- Są kuszetki...
Grzegorz Obst - Mieliśmy kiedyś takiego księgowego, który się dziwił, że zespół nie może przyjechać pociągiem.
- Coś, co się rozsypało, nie udało?
Grzegorz Obst - Dużo było takich różnych wydarzeń, ale co tam, ważne, co jest dzisiaj i jutro, perspektywy. Nowa siedziba jest świetna, tylko za droga dla nas i boimy się czy wytrzymamy.
- Z perspektywy lat jak pan ocenia ten swój pomysł? Był genialny?
Grzegorz Obst - No, nie mój, naszego grona: Jurek Bałat, Krzysiek Szymański. dużo ich tam było. Paweł Dudziński pojawił się na pierwszym festiwalu Jazz na Kresach. Gdyby ktoś kiedyś na początku mi powiedział, że tle to potrwa - to bym nie uwierzył.
- To zupełnie tak jak Rolling Stonesi, którzy ostatnio obchodzili 50-tkę, a Mick Jagger w piosence mówił, że planowali grać dwa lata.
Grzegorz Obst - A to tak, to się zgadza, bo wtedy takie ruchy były - grać 2, 3, 5 lat max.
- Czy coś by pan zmienił?
Grzegorz Obst - Prezesa - siebie. Muszę się wymienić, to mi zabiera cały dzień.
- A wychował pan sobie jakiegoś następcę?
Grzegorz Obst - Chyba nie. Pytają, ile jest pieniędzy z tego, a jak nie ma, to nie. Już było takich paru chętnych. Myślę że jeszcze troszeczkę trzeba będzie podziałać, i nie to żebym się wypinał całkiem, ale przymierzam się.
- I jeszcze trzeba kochać jazz?
Grzegorz Obst - No trzeba jeszcze mieć coś do zaoferowania tym, którzy przyjdą. Ja teraz liczę na jakiś prezent od miasta na jubileusz. Nie mamy fortepianu, jak widzisz...
- A ile kosztuje taki fortepian?
Grzegorz Obst - Nie dużo, 20 tys. Zresztą ja myślę o takiej małej Yamashe, bo duży to się nie zmieści.
- A może trzeba podpowiedzieć?
Grzegorz Obst - Już podpowiedziałem. Tu nie chodzi o mnie, tylko o klub, który wytrzymał 30-ci lat i promuje to miasto.
- Jakie plany na najbliższe 30-ci lat?
Grzegorz Obst - Ja chcę wytrzymać najbliższe 2 lata. Jeśli to przetrzymamy, jeśli miasto zachowa się odpowiednio, to będzie już szło. Za dużo nas to kosztuje w tych trudnych czasach, tym bardziej że Zamość nie ma żadnej oferty na zimę dla turystów. Samych jazzmanów, "jazzfanów" jest za mało żeby tu przyjeżdżali. Oprócz jazzu trzeba jeszcze coś przygotować innego. Oczywiście, będzie pięknie jak spadnie śnieg, ale jak są pluchy to masakra, zresztą jak wszędzie.
- Mamy trzy festiwale. Co dalej, coś więcej?
Grzegorz Obst - Najchętniej to byśmy połączyli je wszystkie w jedno. Najbardziej nas interesuje cykliczne granie, raz w tygodniu porządny koncert jazzowy i oczywiście festiwale, bo tak było kiedyś. W tej chwili można by było zorganizować granie ale przyjdzie 15 osób, bo w Zamościu nie ma zwyczaju płacić za wstęp. Większość imprez na afiszu ma napisane "wstęp wolny". To jest największy błąd, nawet złotówkę, 5zł, ale trzeba zapłacić. Nie ma szacunku do artysty, który jest na scenie i do organizatora. O czym tu rozmawiać kiedy młode zespoły, które zaczynają, boją się, że jeśli bilet za 5 zł, to nikt nie przyjdzie, a to jest błąd.
Taka historia. Kiedyś nie chciałem kupić koncertu Mlynkovej. Kuba Florek mi to proponował za 3 tys. zł. Słuchaj to będzie zespół jak nie wiem. A ja na to, że nie chcę. Za tydzień dzwoni i mówi, że zespół kosztuje 5 tys. Myślę, że to nic wspólnego z jazzem i trudno sprzedać duży koncert... No i pojawia się piosenka "Czerwone korale". Gdzieś w radiu usłyszałem, i myślę - to jest ta piosenka. Dzwonię do Kuby, a on na to - Grzesiu 12 tys. No to sobie "pośpiewaliśmy".
- A jakieś tricki marketingowe?
Grzegorz Obst - Marketingowe? Teraz to tylko Zamość może na nas zapracować - odnowiony, fajny, piękny. To może zapracować i dać taką szansę, że przyciągnie turystów. Pochwalę się. Dwa miesiące temu grupa nauczycieli z Opola wymyśliła sobie weekend i 40 osób przyjechało na Jazz na Kresach.
- A nie chce pan sprzedać takiej oferty w świat? Może dancingi?
Grzegorz Obst - My gramy w piątki bluesa już od miesiąca, w czwartki też będzie grane, a w sobotę będziemy robić normalne dancingi, tylko nie będzie się to nazywało dancing, tylko to będą potańcówki. I granie na żywo. Ale to jest inny koszt "wejścia", bo muzykom trzeba zapłacić. Muszę i zrobię.
- Jakie są plany na jubileusz?
Grzegorz Obst - To będzie 5 i 6 października, chociaż 25 października to data oficjalnego przecięcia wstęgi Klubu. Będą fajni muzycy, nie będę jeszcze mówił kto.
- Pana marzenia na 30-lecie Klubu?
Grzegorz Obst - Święty spokój...
- No nie, poza świętym spokojem i fortepianem elektrycznym?
Grzegorz Obst - Fortepian elektryczny i wygrać w totolotka.
- Dziękuję za rozmowę.
Grzegorz Obst - Dziękuję bardzo.
* * *
Grzegorz Obst został uhonorowany, na zakończenie 35. Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych w 2008 r., najwyższym państwowym odznaczeniem w dziedzinie kultury, złotym medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". To odznaczenie otrzymują nieliczni działacze kultury i artyści. Wśród muzyków jazzowych otrzymali je m.in. Zbigniew Namysłowski, Tomasz Stańko, Jan "Ptaszyn" Wróblewski. Wśród działaczy takie odznaczenie ma zaledwie kilka osób. To w pewien sposób rewanż za wkład Grzegorza Obsta w rozwój kultury narodowej.
* * *
W 1983 roku, w X-lecie śmierci patrona Mieczysława Kosza, zorganizowano w Zamościu pierwszy Jazz na Kresach. Rok później przeniesiono do Zamościa, zaniechane w Lublinie, Międzynarodowe Spotkania Wokalistów Jazzowych. Od 1999 roku Stowarzyszenie organizuje również Blues Festival Zamość, a od 2004 roku New Cooperation.
Siedziba Jazz Klubu KOSZ mieściła się (z dwuletnią przerwą - w latach 1988-1990 - kiedy Klub funkcjonował w Miejskim Domu Kultury oraz Klubie Młodej Inteligencji) przy ul. Zamenhofa 5 (dawna żydowska mykwa), w oryginalnie zaaranżowanej piwnicy (kiedyś słynne wiszące krzesła) z salką koncertową i barkiem. Po kilkuletnim braku lokalu, od prawie dwóch lat, oficjalna siedziba Klubu mieści się wnętrzach Bramy Szczebrzeskiej, czyli ulica Szczebrzeska 3 w Zamościu. Rewelacyjnie przemyślano i wykonano wyposażenie i wystrój sali koncertowej oraz kawiarni/barku.. Na ścianach, udekorowanych pamiątkowymi fotografiami i plakatami, można odczytać i obejrzeć wspaniałą historię Jazz Klubu KOSZ w Zamościu. Kapitalne miejsce dla jazzu w "idealnym mieście".
Rozmowa z Panem Grzegorzem Obstem odbyła się 24 maja 2012 r., w przeddzień 30. Festiwalu "Jazz na Kresach" odbywającego się w dniach: 25 - 26 maja 2012 r. autor / źródło: KM dodano: 2012-08-27 przeczytano: 17666 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|