www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w piątek, 19 kwietnia 2024, w 110 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Adolfa, Tymona, Pafnucego.
Kwietniowe przysłowia: Po Urbanie chwile jakie i lato takie. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Zapowiedź


- - - - POLECAMY - - - -




Ocalała z Zagłady, czyli "Doznać cudu? Opowieść Trudy Rosenberg"

- Porządni chrześcijanie pomagali Żydom, mnie także. Nieporządni chrześcijanie wydawali Żydów - mówiła ocalona z Zagłady - charyzmatyczna dr Truda Rosenberg podczas spotkania w Centrum "Synagoga" (24.10.). Spotkanie z Trudą Rosenberg, bohaterką dramatycznych wydarzeń sprzed 70. lat i Hanią Fedorowicz, która spisała wspomnienia ocalałej z Zagłady odbyło się w ramach obchodów 70. rocznicy zagłady ludności żydowskiej, zorganizowane we współpracy z Muzeum - Miejscem Pamięci w Bełżcu.

Poprawianie świata

Obywatelki Kanady, choć różnią je dwa pokolenia, zbliżyły wspólne przeżycia, rodzinne Kresy, wola poznania i dążenie do prawdy. Poznały się na Uniwersytecie w Ottawie, w Kanadzie, gdzie dr Truda Rosenberg prowadziła wykłady po angielsku o dialogu jako formie rozwiązywania problemów i konfliktów. Hania Fedorowicz nie wiedziała wówczas, że pani Truda znakomicie mówi po polsku, podobnie zresztą jak ona. Truda Rosenberg zaprosiła ją do synagogi w Ottawie. Potem opowiedziała katoliczce, urodzonej w Kanadzie, której rodzice zmuszeni byli po wojnie do wyjazdu z Kresów - swoje losy sprzed 70 lat. Zważając, że wspomnienia wojenne Polaków oderwane są od historii wojennej Żydów - panie zdecydowały o wspólnym projekcie, który służyłby poprawie świata poprzez krzewienie dialogu. Życzeniem pani Trudy była aby jej wspomnienia były formą rozmowy. Rozważały też drogi dojścia do rzeczy ważnych. Uznały, że należy szukać wspólnego języka, dążyć by wspomnienia o wojnie Polaków i Żydów zazębiały się. Że należy wsłuchiwać się w drugą stronę. - Cokolwiek powiem będzie to świeże, także dla Hani. Nie lubię przemawiać. Chcę rozmawiać. Zawsze jest dialog. Proszę o pytania - zachęcała słuchaczy pani Truda. Książka "Doznać cudu? Opowieść Trudy Rosenberg" ukazała się w połowie października. Jak powiedziała Truda Rosenberg - książki, której jest bohaterką, jeszcze nie przeczytała z braku czasu. Mimo 90 lat pracuje - wykłada, odbywa spotkania, podróżuje. Na pytanie jaką była osobą w momencie ucieczki z pociągu wiozącego ją do Bełżca - odpowiada, że musiała stać się osobą samodzielną, ponieważ jako 20-letnia dziewczyna miała okrutne przejścia.

Hucpa na Pawiaku

Truda Rosenberg (wcześniej Gertruda Osterman), urodziła się we Lwowie jako jedyna córka w zamożnej, inteligenckiej rodzinie polskich Żydów. Jej ojciec, znany prawnik został rozstrzelany przez Niemców na dziedzińcu sławnych lwowskich "Brygidek" (3 lipca 1941 r.). Pani Truda zdecydowała się na wyjazd do Rumunii. Niestety, tam wraz z koleżankami została aresztowana. W marszu śmierci poprowadzoną ją kilkadziesiąt kilometrów do pociągu służącego do transportu bydła. Celem podróży był nazistowski obóz zagłady w Bełżcu. Zanim pani Truda odpowie na pytanie jak udało się jej uciec z pociągu i czy pomagali jej Polacy - przywołuje dzień 2 listopada 1942 r. Za pozwoleniem i prośbą jej nieboszczki mamy, która chciała aby się ratowała - wyjechała do Warszawy z fałszywymi dokumentami. Udawała, że jest chrześcijanką. Uciekała od Niemców. Miała wsparcie od Polaków, ale nie od razu. Udawała kogoś innego i nie wszyscy orientowali się kim jest. Nauczyła się mówić po polsku jako służąca - by jej nie rozpoznano. Udawało się do pewnego czasu. Na dworcu w Warszawie zatrzymało ją dwóch szmalcowników stwierdzeniem: "Jesteś Żydówką". Odpowiedziała wówczas ze stoickim spokojem: "Ja mogę mieć dużo grzechów i na pewno je mam, ale żydostwo nie jest jednym z nich". - Miałam wielkie szczęście, że oni byli idioci - podkreśla pani Truda. Została zabrana na Pawlak. Tam jeden z policjantów, chcąc sprawdzić czy mówi prawdę, zadał jej pytanie: "Co to jest Adwent?" Nie wiedziała. Włączył się jej zmysł samoobrony, i jak opowiada - zrobiła "hucpę", bo zawsze miała poczucie humoru. - "Pan nie jest katolikiem? Jak pan mnie pyta co to jest Adwent? Pan się nie wstydzi?" Zawstydził się.



Policjant zadawał dalsze pytania, bała się i trzęsła ze strachu. Nadal grała rolę chrześcijanki - spojrzała na zegarek, i powiedziała, że ją zatrzymują, a ona szuka pracy w Warszawie. Usłyszała, że musi być przesłuchana przez Niemców. Zareagowała mówiąc: "To wy z Niemcami pracujecie tutaj? Nie chciałabym być w waszych butach, jak się spotkamy po wojnie na ulicy". Truda Rosenberg nie wie jak mogła zdobyć się na taką odwagę i zagrozić policjantom. Jeszcze dzisiaj dziwi się, jak mogła to powiedzieć. Poprosiła aby odprowadzili ją do tramwaju. Na pożegnanie rzuciła policjantom złotą, wysadzaną brylantami bransoletkę, która otrzymała od cioci, z którą jechała w jednym pociągu i która zginęła w Bełżcu. W rewanżu policjanci jej zasalutowali.

Pomoc chrześcijan

- Pojechałam tramwajem pytając o adres pani, której nigdy nie zapomnę, i mam nadzieję, że była błogosławiona przez Boga. To była pani Faliszewska, żona aktora, którego później spotkałam w Londynie, w Domu Polskim - kontynuuje opowieść Truda Rosenberg. - Ja weszłam i ona wiedziała, że ja jestem Żydówką. Nie wiedziała, że ja przyjdę. Każdego, kto do niej przyszedł ona gościła i nie pytała o nic. Powiedziała mi tylko - dziecko, możesz zostać ile chcesz, ale jedzenia nie mam dla ciebie, bo mam jeden kupon. Takie były warunki w całej okupowanej Polsce - wyjaśnia dr Truda. - Stałam z walizeczką, a ona mówi - musisz natychmiast ufarbować włosy. Ja byłam blondynką, a moje włosy były złotawe. Lata później, kiedy spotkałam mojego męża, jeszcze przed ślubem - on podniósł rękę do mojej głowy i powiedział - Wszystkiego, czego dotykam, staje się złotem. Dlatego dobrze określam kolor moich włosów - wyjaśniała Truda Rosenberg. - Pani Faliszewska posłała mnie do fryzjerki - to odpowiedź na pytanie - czy pomagali mi chrześcijanie.

- Bardzo mi pomagali. Weszłam do tej fryzjerki, do małego pokoiku. Posadziła mnie, a ja mówię, że nie mam pieniędzy. A ona na to - Nie bój się dziecko, ja wiem co ja mam robić. I zaczęła moje farbować włosy. Byłam bardzo zmęczona i głodna. Moja mama zapakowała mi małą walizeczkę. Myślałam, że zapakowała mi coś do jedzenia. Szukałam, ale jedzenia tam nie było. To, co znalazłam to moją żydowska legitymację, Ausweis. Proszę sobie wyobrazić, jak ja się czułam. Podarłam ten Ausweis i kawałek po kawałku zjadłam. Tak się go pozbyłam. Do tego stopnia byłam głodna. Miałam już wtedy inne nazwisko - przywołała obrazy sprzed 70. lat Truda Rosenberg.

Ze zmęczenia i głodu zasnęła na krześle fryzjerskim. Fryzjerka obudziła ją podając talerz zupy. Takiej cudownej zupy grochowej pani Truda w życiu nie jadła. Nigdy jej nie zapomni, ale też nie zapomni dobroci fryzjerki, która wiedziała kim jest i miała świadomość, że naraża swoje życie pomagając Żydówce.

Truda Rosenberg zrobiła dygresję przypominając słuchaczom, że każdy nie Żyd był zabijany kiedy ratował Żydów. - Chwalić ich wszystkich - nie mam słów. Kilka osób mi pomogło. Jednym z tych osób, którzy powinni być znani, jeśli jeszcze nie są - był polski poeta Zbigniew Jasiński - podkreśla. Jak dodaje, fryzjerka zaproponowała pomoc w postaci noclegów w mieszkaniu swojej siostry. Na kanapce w salonie spędziła kilka miesięcy, przykrywając się barchanowym szlafrokiem.

Współpraca z poetą powstania warszawskiego

Pobyt u siostry fryzjerki niósł ze sobą pewne zagrożenie. Do właścicielki mieszkania przychodzili ludzie, którym wróżyła bo tak dorabiała. Pani Truda za każdym razem musiała się ukrywać w kuchni. Pewnego dnia, kiedy pani Truda wieczorem popijała cykorię - tu rozmówczyni zwróciła się do słuchaczy z pytaniem czy wiedzą co to była cykoria. Po uzyskaniu potwierdzenia powróciła do opowieści.



Tego wieczoru do mieszkania, które otworzył własnym kluczem wszedł młody mężczyzna. Gospodyni powitała gościa słowami: - Dobry wieczór panie Jasiński. To jest Zofia Wolanowska, uciekła z Arbeitsamtu ze Lwowa i szuka pracy w Warszawie. - To zdanie było niebezpieczne, bo ja uciekłam od pracy a tutaj szukam pracy? - zauważyła pani Truda i kontynuowała. - Zbigniew Jasiński wszedł do pokoju, który tam wynajmował. Później się dowiedziałam, że on był w AK, a w tym pokoju ukrywał się, kiedy było niebezpiecznie. Był mężem Wandy Karczewskiej, także polskiej poetki.

Kilkanaście minut potem poeta zaprosił panią Trudę na obiad, na następny dzień. Na zadatek poczęstował czekoladkami. Kolejnego dnia zabrał Trudę Rosenberg do restauracji i tak posadził, aby wchodzący widzieli tylko jej plecy. Tam się przedstawił jako poeta i złożył pani Trudzie propozycję współpracy przy układaniu jego poezji. Długo po wojnie, kiedy pani Truda odwiedziła uniwersytecką bibliotekę widziała wszystkie tomiki, które złożyła. W związku z tym, że Jasiński nie miał pieniędzy aby zapłacić za pracę przy składaniu wierszy - przekazał klucz do pokoju oraz obiecał przysyłać dwa obiady w menażce - dla pani Trudy i gospodyni, codziennie o 1 godzinie. - On wybitny poeta, pracował w kuchni jakieś fabryki i miał dostęp do jedzenia. - Dałam przykład - tak, chrześcijanie mi pomagali - podsumowuje Truda Rosenberg.

Żydowski wygląd

- We Lwowie byłoby bardzo ciężko, żeby mi chrześcijanie pomagali. Myśmy wszyscy byli znani we Lwowie, chociaż Lwów nie był maleńkim miastem. Było kilku ludzi, którzy nas znali, ale nie pomagali, bo się po prostu bali. Przyszedł okres, że my Żydzi dostaliśmy zarządzenia, że nam nie wolno mieszkać we własnych mieszkaniach. My mieszkaliśmy pod Cytadelą we Lwowie. Nie było jeszcze getta, ale my musieliśmy nosić na ramieniu białą opaskę z niebieską gwiazdą Dawida - przywołuje kolejne obrazy Truda Rosenberg. - Stałam w ogonku po chleb. Nagle przystąpiła do mnie kobieta i wyrzuciła mnie z ogonka. I mówi - Patrzcie na nią, nie wygląda na Żydówkę, ale nią jest! Wróciłam do domu i pytam się mojej mamy: Jaki jest wygląd żydowski? Jakie są cechy żydowskie? Moja mama bardzo cicho i spokojnie powiedziała: Ludzie widzą w nas pewne obrzydliwości i mówią nam, że mamy żydowski wygląd. A na to ja - Jeżeli jest wygląd żydowski, to ja chcę mieć wygląd żydowski. Mama się uśmiechnęła - opowiada dr Truda.

Z tym wyglądem żydowskim i tlenionymi włosami w Warszawie zaczęła szukać posady i została współpracownicą poety Zbigniewa Jasińskiego, pracowała także jako służąca w prywatnych domach. Za awans potraktowała fakt, że służyła w rodzinie Krauze, a niańką była u hrabiego Dąbskiego. Jako zaufana osoba Jasińskiego, pani Truda od czasu do czasu nosiła broń w futerale na skrzypce do ryksiarzy, którzy zbierali broń na potrzeby powstania warszawskiego. Podczas jednej z takich "wycieczek", w tramwaju bacznie obserwował ją jeden pan. Ludzie, tacy jak ona, ukrywający się - byli bardzo czujni. Była młoda i jak mówi - miała tę "hucpę", że odważyła się temu panu powiedzieć ostro: Pan się na mnie gapi? Na to on odpowiedział: Pani jest taka ładna i wygląda jak Matka Boska". Co wtedy pomyślała pani Truda? Żeby nie pamiętał, że ona (Matka Boska) była Żydówką!



- To są wszystko prawdziwe zdarzenia. To wszystko w odpowiedzi na pytanie - czy mi pomagali chrześcijanie. Porządni ludzie pomagali, a idioci i nieporządni chrześcijanie - wydawali - podkreślała Truda Rosenberg.

Ucieczka z pociągu do Bełżca

- W pociągu jadącym do Bełżca były dwie moje ciocie, które pojechały dalej. Te ciocie przypadkowo spotkałam w "marszu śmierci". Przypadkowo znalazły się w tym samy wagonie. Jedna to Fulciunia Majer z Kut, druga to Róża Kremer ze Lwowa. Warunki były podłe. To były wagony dla przewozu bydła. Ludzie nie mieli czym oddychać, zaczynali pić własny mocz. Okienka usytuowane były bardzo wysoko. Nie było wody ani jedzenia, nie było tez miejsca - siedzieli jeden na drugim. W wagonie było miejsce dla 40 sztuk bydła, przewożono w nim 140 Żydów. To było 5.09.1942 r. Ludzie krzyczeli, dzieci płakały - odpowiada pani Truda na pytanie - Czy był ktoś z jej rodziny w pociągu jadącym do Bełżca.

Nagle dwaj młodzi chłopcy podeszli do siedzących - pani Trudy i jej cioć. Zapytali: Czy jeżeli ci pomożemy zechcesz wyskoczyć? Truda Rosenberg odpowiedziała: Tak. Starsza ciocia potwierdziła: Jeżeli chcesz, to tak. A druga powiedziała: Uważaj dziecko! Dwaj chłopcy przełożyli panią Trudę przez okno tak, aby nogi były na zewnątrz, a twarz na wysokości parapetu oka. Popatrzyła na swoje ciocie.

- Ciocia Rózia zaczęła zaczęła śpiewać modlitwę, którą my, Żydzi śpiewamy do Boga. Nie żeby mnie ratować, tylko prosiła Boga żeby mi wybaczył jakiekolwiek grzechy, jakie mogłam mieć. To modlitwa to Kol Nidre (Boże wybacz mi). Wtedy chłopcy krzyknęli - Skacz! Truda Rosenberg skoczyła, a pociąg pojechał dalej - mówiła dr Truda cała w emocjach.

Poturlała się po kamieniach z nasypu i wylądowała na polu. Nie miała skaleczenia, nic ją nie bolało. Nagle pojawiła się kobieta z wiadrem wody. Nie wiadomo skąd. Pani Truda poprosiła ją o wodę. Nie było reakcji. Ocalona Truda zorientował się, że to osoba głuchoniema. Dorwała się do wiadra i piła jak zwierzę. Kobieta zabrała ją w pobliże domku robotników i przyniosła jej pieczonego kartofla. W życiu takiego nie jadła. Potem wyprowadziła ją za rękę na skraj zarośli i nakazała jej się tam ułożyć do snua. W nocy śniło się jej, że ktoś nakrywa ją kocem. Słyszała krzyki niemieckie i szczekanie psów, ale nikt się do niej nie zbliżył. Kiedy się obudziła to zauważyła, ze spała w krzakach, na brzegu bagna. - Ta kobieta dobrze wiedziała, że tam nikt mnie nie znajdzie. Ocaliła mnie! Biedna, głuchoniema chrześcijanka, która miała serce i głowę. A później zaczęłam maszerować w kierunku Żółkwi, i w kierunku Lwowa. Weszłam do chłopskiego domu i zamieniła suknię na strój chłopki oraz 10 gotowanych jajek - opowiada Truda Rosenberg.

Noś to z dumą dziecko

Truda Rosenberg wróciła do Lwowa, do getta na Zamarstynowie. Było jeszcze otwarte. Weszła do pokoju matki, która jej nie poznała bo była w stroju chłopki, w chusteczce na głowie. Powiedziała do niej - Niczego nie potrzebujemy (dużo ludzi przychodziło do getta, żeby coś sprzedać, albo coś kupić). Nie poznała jej. Pani Truda odezwała się do matki. Popatrzyła na nią i ją objęła, pytając: Co tu robisz? Truda Rosenberg opowiedziała jej całą historię. A wtedy padło pytanie matki, którego nigdy nie zapomni, i nie dziwi się, że padło. "Trudeńko, i ty je mogłaś zostawić?



O reakcję na takie pytanie pani Truda zapytała słuchaczy. Padło pytanie: Czy pani myśli, że pani źle zrobiła wyskakując z pociągu i zostawiając ciocie? Czy to był błąd? Truda Rosenberg zaprzeczyła i wyjaśniła. - Mama nie mogła zrozumieć, że ja miałam tę siłę i odwagę zostawić ukochane ciocie. Patrzyła na mnie jak na człowieka, który potrafił to zrobić. Byłam mamy jedynym dzieckiem, ale nie było czasu i sposobności cieszyć się tym, że ja żyję - podkreśliła pani Truda.

We Lwowie pozostała do 2 listopada 1942r., kiedy to pod zmienionym nazwiskiem wyjechała do Warszawy. Mama została we Lwowie. Już w Warszawie pani Truda otrzymała list od kuzyna, że jej mama "poszła drogą poświęcenia". Ten list otrzymała podczas pobytu u rodziny Zbigniewa Jasińskiego. Zapytano ją czy to dobre wiadomości. Odpowiedziała, że "Tak, moja mama szyje mi sukienkę", a potem płakała do poduszki.

Do Lwowa nie wróciła po wojnie. Boi się własnych uczuć. - Nie chcę tam stanąć i zacząć płakać, nie chcę przejść przez ulice, na których była szczęśliwa, i z których ją wyrzucili. Wszystko się zmieniło, kiedy musieliśmy ubrać opaski z gwiazdą Dawida. Moja mama, po uszyciu opaski powiedziała mi - "Noś to z dumą dziecko" - puentowała Truda Rosenberg.

Z Polski nie wyjechałam

Słuchacze podziwiali piękną polszczyzną Trudy Rosenberg. - Muszę oddać cześć pamięci mojego ojca, który bardzo pięknie mówił po polsku. I kiedykolwiek robiłam błąd, krzyczał - Nie morduj pięknego języka. Tak zostałam wychowana - podkreślała pani Truda, szczęśliwa, że słuchacze są pod wrażeniem jej polszczyzny.

Jak zauważyła Hania Fedorowicz - dr Truda kiedyś stwierdziła, że jak się człowiek starzeje to wraca do pierwszego języka. Poza tym są to opowieści o zdarzeniach sprzed 70. lat. Naturalne jest, że wtedy mówi się i myśli po polsku. Faktem jest, że były czasy kiedy pani Truda nie mówiła po polsku, bo nie miała takich kontaktów, nie było rozmówców.

- W opowiadaniu Trudy Rosenberg chodzi też o poczucie tożsamości i pozostanie wierną swojej tożsamości, a język to znak tożsamości, ważny także w mojej rodzinie. Mój ojciec był z Kresów (Zaleszczyki). Wszystkie moje ciocie były nauczycielkami. Moi rodzice nigdy nie chcieli opuścić Polski i krzewili nadzieję, że wrócą kiedyś do demokratycznej Polski. I należy język podtrzymywać. Ja nauczyłam się języka w domu, miał na to wpływ ojciec i ciocie - mówiła Hania Fedorowicz.

- W moim życiu były też piękne rzeczy, przed Hitlerem. Pamiętam, jak siedziałam przed lustrem, a moja mama powiedziała: Moja córka będzie znana z tego, co ma w głowie, a nie na głowie -powiedziała dr psychologii poznawczej Rosenberg. Na pytanie kiedy wyjechała z Polski - Truda Rosenberg jednoznacznie odpowiada - Ja nie wyjechałam. Po powstaniu z Warszawy zabrali nas wszystkich do Niemiec.

Gdzie był Bóg?

Było jeszcze pytanie o Boga, czyli jak dr Truda odnalazła się w religii po szoa? Pani Truda odpowiedziała jako psycholog, do której przychodzą ludzie na terapię. Opowiadają, że proszą Boga o coś i Bóg im pomaga. - Pytam jak? Robimy się poganami. Biblia nas uczy, że Boga nie będziemy słyszeć, nie będziemy z nim mówić, nie będziemy go widzieć. Ja z Bogiem nie rozmawiam, ale ciągle sobie powtarzam, że to co my nazywamy Bogiem to jest siła fizyczna i psychiczna, która stworzyła ten świat. Nigdy nie będziemy wiedzieć co, jak i kiedy. Biorę życie takim, jakie ono jest. Ale wiem, że jest siła, która jest święta. I tej sile - ja dziękuję - odpowiadała Truda Rosenberg.

Pani Truda mówiła też o spotkaniach z młodzieżą żydowską, która modli się do Boga. Są rozczarowani - bo gdzie był Bóg, jak to się wszystko stało? - pytają. Wówczas odpowiada: Bóg jest gdzie był, gdzie jest teraz i gdzie będzie na zawsze, ale my nie będziemy wiedzieć gdzie! Pytają: Dlaczego Bóg na to pozwolił? - dr psychologii odpowiada: Bóg nam ludziom dał sposobność mieć naszą własną wolę, bo gdyby Bóg wszystkim kierował w naszym życiu - byliśmy jeszcze w raju, ale Adam i Ewa nie pozwoli nam na to i zostali wypędzeni z raju. Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, ale zostaliśmy wypędzeni z raju.

Podczas spotkania poruszono jeszcze jeden problem dotyczący opinii Żyda, który powiedział, że stała się sprawiedliwość dziejowa. W związku z tym, że Polacy nie pomogli Żydom w powstaniu w getcie, to dobrze, że Niemcy wymordowali Polaków po powstaniu warszawskim. Poproszona o ocenę takiego stwierdzenia dr Truda odpowiedziała, że widziała powstanie w getcie żydowskim i była dumna z Żydów. Bolało ją, że nie mogła tego powiedzieć na głos, żeby nie została rozpoznana.

Czystym idiotyzmem nazwała dr Truda przytoczoną opinię. Jej zdaniem - tak może mówić tylko człowiek, który nie potrafi myśleć, bo człowiek to stworzenie, które ma głowę, rozum i serce. - Bo my jesteśmy tylko ludźmi. Czy Jesteśmy Polakami, Żydami czy Niemcami - jesteśmy ludźmi. Między nami są ludzie mądrzy i idioci - też, i do tego trzeba się przyzwyczaić - rekapitulowała Truda Rosenberg i uzupełniła wypowiedz: - Ja trzymam się mojej Biblii. I ta Biblia mi mówi, że ja mam kochać bliźniego, a moi bliźni to są wszyscy ludzie, nie tylko Żydzi. Mnie nie wolno nienawidzić nikogo. I tego Was uczył bardzo piękny, cudowny, mądry Syn Boga - Jezus, Żyd. Uczył i ciągle uczy tych, którzy się nazywają chrześcijanami - tej samej myśli - żeby kochać bliźniego. Mam rację? Na zakończenie Truda Rosenberg podziękowała za pytania i za słuchanie "sercem". Słuchacze serdecznie podziękowali paniom, autorkom książki za wyjątkowe spotkanie.

"Doznać cudu? Opowieść Trudy Rosenberg"; Hania Fedorowicz, wyd. Smak Słowa, 2012.


autor / źródło: Teresa Madej, fot. Henryk Szkutnik
dodano: 2012-10-30 przeczytano: 11917 razy.












- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet