Na piedestale pozostał już tylko jeden Armstrong. Na imię ma Neil i jako pierwszy człowiek postawił stopę na Księżycu. Jeszcze kilka miesięcy temu łudziłem się, że jest ich dwóch, a ten drugi z nich to ikona kolarstwa - Lance.

Okazało się, że byłem jednak bardzo naiwny. Kiedy rozeszło się po świecie, że Amerykanin udzieli szczerego wywiadu Oprah Winfrey, oddychałem jeszcze przez czas jakiś nadzieją, że wyciągnie asa z rękawa i zaprzeczy głośnym oskarżeniom. Stało się dokładnie odwrotnie i to w najgorszym stylu. Armstrong przyznał się do stosowania rozmaitych świństw, dzięki którym wygrywał największe wyścigi, a jednocześnie uznał, że kara dożywotniej dyskwalifikacji jest zbyt surowa. Ciekawym, dlaczegóż to? Bo co? Poprawi się? Zmieni? Nie wiedział, co robi? Za późno panie Armstrong. Pewnie wielu jest takich, jak ja, którzy mu już zwyczajnie nie wierzą. I nie uwierzą nigdy. Bo siedmiokrotny "zwycięzca" Tour de France stał się synonimem sportowego Oszustwa. Na długie śmierdzące lata. I dlatego też powinien być pozbawiony prawa jakiegokolwiek ścigania się na rowerach. Bezdyskusyjnie!

W mniejszym (ale za to naszym!) świecie było ostatnio o niebo spokojniej i przyjemniej. Dni temu kilka z tytułem Morando jak najbardziej zasłużenie wrócił do domu Tomek Winogrodzki! Gratulacje! Również dlatego, że chłop oprócz wielu spraw na głowie znajduje zawsze godzinkę, żeby z innymi starymi końmi pobiegać za piłką! A w pewnym wieku, to już wcale nie jest takie łatwe.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2013-01-22 przeczytano: 4927 razy.