|
Roztoczańska księga nieumarłych Rafała WszołyNiemal 20 lat temu, za sprawą tragicznych wydarzeń, było o nim głośno w całej Polsce. Wszystkie ogólnopolskie media omawiały rozegraną kilkadziesiąt metrów pod ziemią historię dwóch mężczyzn, uwięzionych w szybie nieczynnej poniemieckiej kopalni. Bez jedzenia, picia i ciepła, z każdym kolejnym dniem tracili siły, świadomość i nadzieję, że jeszcze wyjdą na powierzchnię.
Z każdym kolejnym dniem byli bliżsi śmierci, która jednak nie nadeszła. Zamiast niej, po 24 dniach, nadeszła w upragniona pomoc. Jednym z dwóch bohaterów tamtych tragicznych wydarzeń był zamościanin Rafał Wszoła, ówczesny student geologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Te niezwykłe wydarzenia sprzed lat, przeżycia umierającego człowieka, a później przechodzącego ciężkie boje z urzędnikami polskiego wymiaru sprawiedliwości, stały się dla Rafała Wszoły inspiracją do napisania książki "24 koniki polskie, czyli roztoczańska księga nieumarłych".
Jest rok 1994. Dwóch kolesi leży w nieczynnej kopalni i czeka na śmierć. Bez jedzenia, picia, ciepła, nadziei... I tak 24 dni. To dobry czas na rożnego rodzaju przemyślenia i poznanie samego siebie, swoich możliwości.
Autor doznaje odmiennych stanów świadomości, przechodzi podróże w czasoprzestrzeni, coś co w normalnym życiu nie ma miejsca.
Po wielu latach autor trafia w ręce wymiaru sprawiedliwości. W całkiem innej sprawie. I jak podkreśla, został przez ten aparat zgnojony.
- Mam wiele zarzutów do upośledzonego wymiaru sprawiedliwości. Jeśli urzędnik państwowy, w tym przypadku przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości, będzie miał taką możliwość, będzie gnoił człowieka. Człowiek jest zwykłym bydlakiem - uważa autor "Roztoczańskiej księgi nieumarłych".
Jednak jak się okazuje, opisane niesamowite wydarzenia, które miały miejsce 19 lat temu w kopalni, oraz traumatyczna przygoda autora z wymiarem sprawiedliwości i w jej konsekwencji utrata dziecka, to tak naprawdę tylko pretekst. One stanowią zaledwie tło. Książka nie została napisana dla tych historii. Najważniejsze jest to, co można wyczytać pomiędzy wierszami.
Zdaniem autora, w książce można się przejrzeć od stóp do głowy, i można bardzo się przy tym zdziwić. Książka jest zwierciadłem, w którym można dostrzec siebie całkiem innego niż się ma o sobie wyobrażenie.
- Przestrzegam ludzi przypadkowych i nieprzygotowanych przed zaglądaniem do mojej książki. W tym lustrze można zobaczyć jak wiele jest w każdym z nas brzydoty. Nie każdy może sobie później z tym poradzić - ostrzega autor.
Książka jest bardzo osobista, emocjonalna, napisana jakby w szamańskim transie, zawiera dużo metafizyki. Momentami bawi, choć została oparta na tragicznych i bolesnych przeżyciach.
Autor nie kryje, że przed czterema laty przystępując do jej pisania myślał o wielkiej kasie. Po prostu chciał napisać ją dla pieniędzy, zarobić na niej.
- Jednak bardzo szybko zapomniałem o głównym celu jej napisania. Książka zawiera moje przemyślenia na wiele różnych tematów, i dzięki temu udało się sprawić, że książka stała się żywa i prawdziwa - zauważa autor.
A do tego niemieszcząca się w żadnych kanonach. Częściowo i dlatego autor miał problemy z jej wydaniem...
- Wydawcy bali się treści zawartej w książce, i moich poglądów - ich zdaniem kontrowersyjnych. Forma, język, styl - są dla nich czymś niezrozumiałym. Nie potrafili książki zaszufladkować do żadnego gatunku. Dla nich jest to proza zbyt eksperymentalna - mówi Wszoła.
Wydawca jednak się znalazł. Książka została wydana nakładem zamojskiej Drukarni "Attyla", która zajmuje się również jej dystrybucją.
Książkę można nabyć na stronie www.ksieganieumarlych.pl lub w Drukarni "Attyla" (22-400 Zamość ul. Partyzantów 61, tel. 84 639 12 13, 84 627 19 16).
* * *
Spotkanie z Rafałem Wszołą autorem książki "24 koniki polskie, czyli roztoczańska księga nieumarłych" miało miejsce w sobotę w zamojskim Jazz Clubie Kosz.
Podczas autorskiego spotkania fragmenty "Roztoczańskiej księgi nieumarłych" przybyłym gościom czytali uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego w Zamościu. Przypomnijmy, że Rafał Wszoła jest absolwentem tej szkoły (matura w 1988 roku).
* * *
Przy okazji spotkania zapytałem młodych uczniów tej szkoły, którą przed laty i ja kończyłem, czy "legenda" o "Rafałku" jest wciąż żywa. Niestety, lata robią swoje... Pamiętam, że jak ja rozpoczynałem edukację w "Konopnickiej", to Rafał był w maturalnej klasie. Był już legendą i pewnie jednym z najbardziej "odjechanych" uczniów szkoły w całej jej historii.
O szczegółach jego wyczynów z czasów licealnych nie będę się rozpisywał, bo to nie miejsce i czas, choć zapewniam, że są także emocjonujące. Ale może kiedyś...autor / źródło: wald dodano: 2013-03-14 przeczytano: 6383 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|