|
Odlotowy wernisaż "Kury ziemskiej" Henryka SzkutnikaAch, cóż to był za wernisaż. Pół Zamościa wzięło udział w otwarciu wystawy malarskiej "Kura ziemska" Malarstwo Henryka Szkutnika. Trzydzieści prac z ostatniego trzydziestolecia pracy twórczej pasjonata Hetmańskiego Grodu, kustosza działu fotograficznego w Muzeum Zamojskim, zaprezentowano w Jazz Club Kosz, nowej kawiarni i galerii artystycznej Zamościa (12.04.).
To nie był zwykły wernisaż. To było wydarzenie artystyczne i zapewne jeszcze długo będzie się go wspominać. A wszystko to za sprawą zacnego przedsięwzięcia z niecodziennymi zwrotami akcji. Oj, działo się, działo. Artysta przebierał się na oczach widzów, Jacek Feduszka, kolega z pracy, przygotował okolicznościową mowę, na którą złożyły się zręcznie użyte tytuły obrazów artysty. Wszystkich częstowano słodkościami i nawet czymś mocniejszym. Wernisaż muzycznie dopełnił premierowy występ zespół "Ale Cantare" z Płoskiego, prowadzony przez Barbarę Rabiegę, który rewelacyjnie wyśpiewywał w kilku językach. Grał na fortepianie i śpiewał w jidysz Jerzy Burda, a na koniec dancing - na parkiecie tańczyły trzy, a może cztery pokolenia Zamościa.
A zaczynało się tak: Ale się tego naszło - jeszcze półoficjalnie ocenił sytuację - znany z celnego dowcipu - bohater wieczoru. - Kochani moi, bardzo serdecznie was witam i bardzo się cieszę, że jesteście tutaj - mówił (jeszcze w cywilu) artysta plastyk Henryk Szkutnik.
- Żeby nie było jeszcze większej wiochy jak na tych obrazach, to powinienem jakoś wyglądać, inaczej niż zwykle. Poprzednie wernisaże otwierał nasz kolega Bogdan Bodes. Kiedy zbliżała się godzina osiemnasta, przybiegał i pół godziny przebierał się na zapleczu. Musieliśmy za nim zatęsknić. Ja nie jestem taki i przebiorę się tutaj - na oczach - anonsował artysta, czym wywołał powszechną radość.
Potem zupełnie nieskrępowany, zmienił roboczą marynarkę na wyjściową, w modnym kolorze burgundu, do t-shirta założył krawat z "kolekcji Bodesa" i utrzymany w kolorze marynarki - kapelusz ozdobiony piórami. Przedni widok. W tym czasie zagajał - jak to określił Szkutnik - Jacek Feduszka, wchodząc udanie w nową dla siebie rolę showmana.
- Przygotowałem coś w rodzaju przewodnika - takie zboczenie zawodowe, ponieważ na co dzień przygotowujemy wspólnie przewodniki do różnego rodzaju wystaw. Jak państwo się zorientujecie, na wystawie jest 30 sztuk obrazów z ostatnich trzydziestu lat twórczości Henia. Te obrazy to malarskość, niewątpliwa feeria barw, a zarazem publicystyka, rzeczywistość razem z marzeniami i wielką wyobraźnią. W tych kategoriach możemy postrzegać malarstwo drogiego nam Henia i wędrować wśród tych obrazów, a szczególnie wśród ich tytułów - mówił Jacek Feduszka.
To właśnie tytuły prac Henryka Szkutnika zainspirowały mówcę, ponieważ - jak zauważył showman Feduszka - taka retrospekcja nie zdarza się często, a jest ona niezwykle ważna i cenna. - Można bowiem, zgodnie z tytułem jednego z obrazów, "Bliskie spotkania" i wspomnienia - "Poprosić o prosię" lub z "Wickiem popatrzyć na cycek". To wszystko w ramach "Kolorowych jarmarków"- są to obrazy z jednego cyklu. Można też, w objęciach "Nocnego patrolu" obserwować "Radość powracających emigrantów" w "Niedzielne popołudnie na Rynku Wielkim w Zamościu". A nieopodal szereg "Uciech staropolskich" i "Poświęcenie hydrantu". Z drugiej strony, autor na pewno "Kocha, lubi i szanuje" - wszystkie zwierzęta. Na przykład: "Stawonogi III", "Kuropatwy", "Nieboloty II", "Babcię Butterfly" - wreszcie: "Kogutka", i "Kosodrzewinę" i "Jaskółki dymówki", a nade wszystko - "Drogę mleczną", przed oczami mając oczywiście "Pejzaż z Tobiaszem". I wtedy pozostaje tylko - "Temi rencami" "Po wyroku", w "Trzy kolory" lub "Trzy karty" zagrać, a pod wieczór mały spacerek w "Miasto" z "Amritą w Zamościu", lub "Psem ogrodnika" albo "Hartem porno", by zapewne uczcić "Idą święta". A tak w ogóle - cała wystawa, proszę państwa - jest "Potęgą i basta", jak nie przymierzając "Kościół w Wożuczynie", a na pewno "Kura ziemska" - zakończył Jacek Feduszka, zasłużenie nagrodzony oklaskami.
Artysta plastyk bił się w piersi i zapewniał publiczność, że nie znał tego tekstu. Skorzystał z okazji i podziękował gospodarzom tej galerii. - Moja wystawa jest piątą tutaj. Ja was tylu z poprzednich wystaw nie pamiętam - stwierdził Henryk Szkutnik, czyniąc miły ukłon w kierunku zgromadzonych. - Poprzednie były w dwóch salkach, moje prace są w trzech, ale jest jeszcze olbrzymi parter i podobno ma być także galeria: rzeźby, grafiki, malarstwa. Niezwykle tu przyjemnie - można usiąść, porozmawiać, zjeść i wypić, a jeśli ktoś chce to może pójść i nawet obrazy zobaczyć. Elu i Grzesiu (państwo Obstowie - przyp. autora) - bardzo Wam serdecznie dziękuję za tę wystawę.
- Byłbym niesprawiedliwy gdybym nie podziękował Wioletcie Lewandowskiej, która przez jakiś czas współpracowała z tą galerią. Jakieś półtora miesiąca temu zobaczyła moje obrazy w Internecie, wcześniej ich nie znała, i "zalajkowała" mi wszystkie osiemdziesiąt, jakie tam były. Zadzwoniła do mnie w niedzielę o 11 w nocy i powiedziała: Panie Henryku, pan musi tu zrobić wystawę. No to musiałem, ale nie tylko musiałem, a z przyjemnością zrobiłem i cieszę się, że przyszliście i będziecie się dobrze bawić, bo na poprzednich wystawach było tu radośnie - kontynuował Henryk Szkutnik.
- Niektórzy mnie pytają, a gdzie ta "Kura ziemska"? Ona jest tylko na plakacie, bo tego obrazu nie ma w Zamościu. Ten obraz powstał w Toporowie nad Wartą, i został oddany jako poplenerowy. Padło też pytanie, jaka będzie następna wystawa? Już idą przygotowania. Następna wystawa to będzie "Kura nieziemska" i wtedy dopiero będą "jaja" - mocnym akcentem zakończył swoje wystąpienie artysta plastyk - Henryk Szkutnik, a goście nie żałowali braw i gratulacji.
Interesujący wernisaż miał się w najlepsze. Było gwarno i wesoło. Goście oglądali obrazy, które miały w sobie nie tylko niewątpliwy walor malarski, ale także niosły anegdotę, celny dowcip, jednym słowem "malowana fraszka". Pięknie przyśpiewał zespół "Ale Cantare" z Płoskiego pod dyrekcją Barbary Rabiegi. Te kilkanaście pań, o znakomitych głosach, to dodatkowa atrakcja wieczoru. Na wernisaż Henryka Szkutnika, człowieka o kilku zawodach (artysta plastyk, kustosz muzeum, przewodnik turystyczny) przyszli wszyscy: koledzy z branży - artyści plastycy, muzealnicy, przewodnicy, poeci, muzycy, dziennikarze, pisarze oraz rodzina i przyjaciele. Przybył także wraz z małżonką Marcin Zamoyski, Prezydent Zamościa, a jego uwagę zwrócił obraz "Miasto".
- Wściekłość życia i radość bycia. On jest tak skrajnie radosnym wstrętem, czasem przerażeniem, ale i ukojeniem. Może ktoś taką formę wypowiedzi kochać, ktoś się z tym może pojednać, ktoś może metafizycznie unieść się nad ziemią w mleczną mgławicę, pokochać najdrobniejsze ustroje i stworzenia. Tu nie znajdziesz piękna, tu musisz się odnieść z pięknem własnym dla samo odnalezienia się - powiedział niezrównany w ocenie twórczości kolegi artysta plastyk - Marek Antoni Terlecki.
- Klub Jazzowy zawsze był miejscem dla artystów - powiedział Grzegorz Obst, gospodarz obiektu i prezes Stowarzyszenia Zamojski Klub Jazzowy im. M. Kosza. Artystów przeróżnych. Galeria powstała dzięki Wioli Lewandowskiej, która przyszła i stwierdziła: "Muszę zrobić tutaj wystawę".
- Jest to inny rodzaj wernisażu. Tak jak powiedziałaś - jest klimat i są sami nasi znajomi. Wszyscy się tu znamy, a wystawa Henia Szkutnika to znakomita okazja do spotkania. Z Heniem poznaliśmy się po studiach. Ileż to lat - od 1975 r. Przyszli tutaj dla Henia, i nie tylko z powodu jego malarstwa. Przyszli z powodu skromnego i inteligentnego człowieka, także z powodu jego żartu i potrzeby rozmowy z nim. Bardzo się z tego cieszę, a Heniowi to się należy. Tylko się zastanawiam się, czy on im może zapłacił jakieś pieniądze - żartował, wyraźnie zadowolony z sukcesu wernisażu Grzegorz Obst.
Dla mnie malarstwo Henryka Szkutnika to już marka. Od dziesięcioleci tworzy rozpoznawalny, swój własny nurt sztuki ekspresjonizmu i przez swoje obrazy objawia nam nie tylko swoją osobowość/wrażliwość, ale nawet ją obnaża. Jednak przede wszystkim prezentuje swoje widzenie otaczającego go świata. Porozumiewa się z odbiorcą trochę dowcipnie, trochę sarkastycznie, co więcej - może maluje rodzaj fraszki, wyrażając malarsko ważną treść? To wyższa szkoła jazdy.
Zapewniam, to konwersacja korzystna dla obu stron, ponieważ u niego treść jest równie ważna jak kolor i forma. Rozmach prac, symboliczna, mocna kolorystyka - to atuty malarstwa Szkutnika, który nie boi się pędzla. Fascynuje i intryguje zagadkową wypowiedzią, która ma dużą siłę oddziaływania i inspiruje do poważnej dyskusji i analizy, ale także dobrej zabawy. Proste piękno w jego malowaniu, współgra z klimatem nostalgii, wyważonej ironii, czasem zmierza w stronę groteski. I tak dużo tu klimatów zamojskich, z naszego podwórka, tak bliskich Henrykowi Szkutnikowi. Można też zauważyć, że duże znaczenie ma dla artysty ta jedna, bardzo ważna reporterska chwila z życia, które bacznie obserwuje - chwila i puenta, którą uchwycił i została z nim na zawsze, utrwalona na obrazie. I tu Henryk Szkutnik jest niezwykle prawdziwy. Jest po prostu sobą - totalnie szczery. Dobra robota. Warto to zobaczyć. Polecam.
Wystawa "Kura ziemska" Malarstwo Henryka Szkutnika w Jazz Club Kosz w Zamościu (d. Brama Szczebrzeska) - czynna będzie do 12 maja br.
* * *
Henryk Szkutnik urodził się w 1950 r. w Lubartowie. Matura w PLSP w Lublinie. Studia na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Dyplom w 1976 roku ze specjalnością malarstwa sztalugowego. W latach 1975 - 1985 pracował w zamojskim PLSP jako nauczyciel przedmiotów artystycznych. Od 1989 pracuje w Muzeum Zamojskim w Zamościu. Twórczość w dziedzinie malarstwa. Prace swoje prezentował na kilkunastu wystawach indywidualnych i kilkudziesięciu zbiorowych. autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2013-04-14 przeczytano: 12858 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|