To jedyny utwór, z wielkich przebojów Krzysztofa Krawczyka, którego zabrakło na zamojskim koncercie... Pewnie nie przypadkowo, bo świętowanie 50. lat na scenie artystycznej oznacza tylko jedno - świat, ale i los dał artyście bardzo wiele (19.10.).

Tyle lat na scenie, jak mówił sam Krzysztof Krawczyk - najpierw ucieszyło, potem przeraziło, a potem powstała ta wspaniała trasa koncertowa, dzięki której i zamojska publiczność miała okazję na żywo wybrać się "parostatkiem w piękny rejs". A publiczność na jubileuszowym koncercie to przekrój wielu pokoleń. Od równolatków artysty, pamiętających pierwsze koncerty i kolejne przeboje, przez pokolenie ich dzieci, po dzisiejszą młodzież. Koncerty, na których każdy zna wszystkie grane utwory, mają niesamowity klimat, atmosferę i siłę przekazu. Wspólne śpiewanie fragmentów piosenek jednoczy nie tylko największych fanów, ale i wszystkich, którzy w imprezie biorą udział.

I faktycznie, to były prawie dwie godziny wędrówki przez muzyczne życie Krzysztofa Krawczyka. Przystankami były przeboje, wspomnienia, anegdoty i mnóstwo historii, które usłyszeliśmy ze sceny. Artysta to prawdziwy showman, obyty ze sceną od dziesięcioleci. Od pierwszych chwil i dźwięków nawiązał kontakt z publicznością i bawił nie tylko muzyką, ale i rozmową, i dowcipem, i humorem, który go nie opuszczał przez cały koncert.

Usłyszeliśmy wiele, choć oczywiście w trakcie jednego koncertu wszystkiego się nie da. Ale: "byle było tak", "tak, jak śpiewał Elvis Presley" - te utwory przeniosły publiczność w czasy rock'n'rolla, następnie przewędrowała i "zatańczyła jeszcze raz", by zwolnić przy wątku osobistym. "Bo jesteś Ty" - utwór poświęcony żonie Ewie wzruszył każdego, podobnie jak niecodzienna deklaracja wiary i muzyczne podziękowanie za opiekę Matki Bożej.

Najmłodsza publiczność, która często znajomość z muzyką Krzysztofa Krawczyka rozpoczynała wraz z Bregovicem, wspólnie odśpiewała "Mój przyjacielu". I tak można mnożyć kolejne piosenki i utwory, bo w pięćdziesięcioletniej karierze scenicznej artysty, wielkich hitów nie brakuje. To mówi o formacie artysty - Krzysztof Krawczyk nie musi martwić się o publiczność na swoich występach, zaś jego przebojów starczyłoby na wiele koncertów. Wypełniona po brzegi sala zamojskiego OSiR-u mówi tu sama za siebie.

W finale koncertu, z okazji tego pięknego jubileuszu, publiczność odśpiewała artyście "Sto lat". Wywołało to łzy wzruszenia u piosenkarza, który potem jeszcze długo nie opuszczał sceny. Kolejne bisy były idealną odpowiedzią na pytanie "Jak minął dzień...?". Z koncertu każdy wychodził naładowany pozytywną energią, "gdzieś by się szło, coś by się chciało...". I to chyba najlepsze podsumowanie szalonego wieczoru z Krzysztofem Krawczykiem w Zamościu.