|
Budżet obywatelski czy zarządowy? Nie wiem jak Państwo, ale w ostatnich dniach miałem wrażenie, że Zamość stał się czymś w rodzaju nieformalnego centrum mieszania funkcji popularnych osób. Najpierw w niedzielę gościem Jarmarku Hetmańskiego była gwiazda walk MMA Mamed Chalidow. Facet żadnej walki w Zamościu nie stoczył, a jedynie zwiedził miasto, zaprezentował się widowni ze sceny ustawionej na Rynku Wielkim, a na sam koniec odpowiadał na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej. Media poleciały tam, bo to przecież wielki sportowiec. Mnie to jakoś nie rajcowało.
Wolałem cały dzień spędzić w hali OSiR, gdzie podczas Mistrzostw Polski Juniorów do lat 20 w podnoszeniu ciężarów działy się prawdziwe emocje. Aż szkoda, że dziennikarze tej imprezy praktycznie nie odwiedzali. W środę zaś do Zamościa przyjechał Paweł Kukiz, od niedawna nie tylko "wielki artysta" i orędownik wprowadzenia jednomandatowych wyborów do Sejmu, ale także "miłośnik Spółdzielni Mieszkaniowej im. Jana Zamoyskiego", o czym mieszkańcy SM zostali powiadomieni na stosownej ulotce. Można się było z niej dowiedzieć, że Paweł Kukiz "dokona surowej oceny warunków mieszkaniowych na naszych osiedlach". Szanowni Państwo, z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że kogoś nieźle pogrzało.
I aż dziwne, że właśnie te dwa wydarzenia przykuły uwagę mediów, za to praktycznie żadnej informacji (poza artykułem na jednym z portali) nie znalazłem na temat wydarzenia, w którym miałem przyjemność brać udział w ostatnie sobotnie przedpołudnie. Nie jest wytłumaczeniem fakt, że było to spotkanie zamknięte, bo i tak zaproszenia zostały wysłane do znacznie większej grupy osób niż pojawiły się w Kazamacie Bastionu I. A jednak nie było na nim ani żadnego radnego, który nie jest jednocześnie przewodniczącym zarządu osiedla, ani nikogo z Urzędu Miasta. Mówiąc konkretniej - chodzi o seminarium przygotowane w ramach projektu "Aktywny Zamość", realizowanego przez Zamojskie Stowarzyszenie Dziennikarzy. Jego gościem był dr Konrad Niklewicz - doradca w Kancelarii Premiera RP, współpracownik Instytutu Obywatelskiego i jeden z inicjatorów wprowadzenia budżetu obywatelskiego w Puławach. I właśnie ów budżet był tematem sobotniego wydarzenia. Na początku okazało się, że doszło do pewnego nieporozumienia. Pierwotnie gość miał po prostu przybliżyć całą teorię budżetu obywatelskiego, wraz z jego historią i otoczką, bez większego przełożenia praktycznego na zamojski grunt. Nie miał pojęcia, że temat jest w tej kwestii spóźniony o jakiś miesiąc, bo stosowny regulamin został już przyjęty przez Radę Miasta. Tym samym dr Niklewicz nie czytał go, co prędko nadrobił podczas pierwszej - dość przez to wymuszonej - przerwy. Dzięki temu program spotkania został błyskawicznie zmieniony - przede wszystkim na prośbę przewodniczących zarządów osiedli, których nie interesowała historia wprowadzania budżetu obywatelskiego w innych państwach. Wspomniany zgrzyt jednak tak bardzo oburzył Bolesława Kornasia, przewodniczącego Zarządu Osiedla Majdan, że ten po prostu sobie w przerwie wyszedł
A szkoda, bo miałby niezwykle interesujący materiał do przemyśleń. Na podstawie doświadczeń puławskich bowiem można było stwierdzić ile idiotyzmów zostało popełnionych przy wprowadzaniu budżetu obywatelskiego w Zamościu. W tym miejscu kilka faktów: budżet obywatelski w Puławach został wdrożony w ubiegłym roku. Zgłoszono w nim 90 pomysłów, z czego ocenę formalno-prawną przeszło pozytywnie 60. W głosowaniu wybrano do realizacji pięć z nich, a całość procedur (od momentu ogłoszenia regulaminu do samego głosowania) trwała cztery miesiące. Każdemu etapowi towarzyszyła szeroka kampania informacyjna, połączona z kilkoma spotkaniami z mieszkańcami.
Jak to wygląda w Zamościu? Wiosną władze informowały na zebraniach osiedlowych, że chcą wprowadzić budżet obywatelski - praktycznie bez jakichkolwiek konkretów, tak więc trudno traktować to jako formę dyskusji z zamościanami. Do 15 lipca można zgłaszać stosowne pomysły, które jednak będą głosowane dopiero w marcu przyszłego roku - na wiosennych zebraniach osiedlowych. Spotkań informacyjnych dla mieszkańców planuje się sztuk jeden - znając praktykę działania magistratu odbędzie się ono zapewne w środku tygodnia około południa, gdy gros ludzi po prostu pracuje, a w dodatku w sali Consulatus ratusza, gdzie zawsze będzie problem z dostępnością dla osób mniej sprawnych. Z tego powodu nie mogą dziwić głosy ludzi, że wszystko jest ukartowane, a chodzi jedynie o kampanię wyborczą, bo "to i tak nic nie da".
W tej sytuacji aż się prosi o zorganizowanie znacznie większej ilości spotkań z ludnością w tej konkretnej sprawie. Mieszkańcy powinni bowiem być zaznajomieni bardzo dokładnie z przyjętymi procedurami, zwłaszcza z kryteriami formalno-prawnymi, aby po prostu uniknąć przykrych niespodzianek. W sobotę doszliśmy do wniosku, że wyjściem byłoby po prostu zwołanie drugiej w tym roku serii zebrań osiedlowych, skoro i tak jesiennych w tym roku nie będzie. Pełen nadziei szykowałem się więc na poniedziałkową Komisję Samorządu i Porządku Publicznego Rady Miasta.
I srodze się zawiodłem. Okazało się, że kwestię dostrzega jedynie radna Joanna Budzyńska, przewodnicząca Zarządu Osiedla Zamczysko. Cała reszta osiedlowych sterników nie tylko jest zdania, że problemu nie ma, ale zdarzały się nawet głosy, że to zarządy osiedli są przede wszystkim od zgłaszania pomysłów do magistratu. "Któż zna lepiej potrzeby osiedla niż jego przewodniczący?" - pytał Bolesław Kornaś. A Wiesław Nowakowski wprost powiedział, że będzie przedstawiał wnioski zarządu osiedla poparte po prostu znacznie większą liczbą podpisów od wymaganej w regulaminie. Nikt nie przyznał, że faktycznie trzeba mieszkańców zapoznać z przyjętymi konkretami i że po prostu warto.
Nie każdy ma taką sytuację, jak Tomasz Wyrostek, przewodniczący Zarządu Osiedla Kilińskiego, że znajdzie się grupa kilku mieszkańców znających temat już teraz. Z moich doświadczeń wynika, że zwłaszcza na osiedlach z dominacją zabudowy jednorodzinnej zainteresowanie sprawami społecznymi jest marginalne. Krótki termin na zgłaszanie pomysłów na pewno NIE sprzyja popularyzacji budżetu obywatelskiego. Sprzyja natomiast władzom osiedlowym, dla których to jest szansa, aby się wykazać przed lokalną ludnością. Nie jest bowiem tajemnicą, że przewodniczący zarządów osiedli w większości znajdą się w listopadzie na listach wyborczych. Obawiam się, że możemy w ten sposób zmarnować szansę, jaką daje nam budżet obywatelski, na korzyść po prostu prywatnych profitów osiedlowych notabli.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2014-06-11 przeczytano: 3526 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|